Выбрать главу

— Jak wyglądała? — chciała wiedzieć Susan.

Pani Ogg spojrzała na nią z ukosa.

— Musisz pamiętać, jaki miałam widok ze swojego miejsca — powiedziała. — Taki opis, jaki mogę ci podać, to nie coś, co można by umieścić na afiszu, jeśli rozumiesz, o co mi chodzi. Zresztą w takiej chwili żadna kobieta nie wygląda najlepiej. Była młoda i miała ciemne włosy… — Pani Ogg ponownie napełniła szklaneczkę, więc milczenie potrwało dłużej. — I była też stara, jeśli chcesz znać prawdę. Nie stara jak ja. Stara.

Zapatrzyła się w ogień.

— Stara jak ciemność i gwiazdy — rzuciła w stronę płomieni.

— Chłopca zostawili przed Gildią Złodziei — odezwała się Susan, by jakoś wypełnić ciszę. — Uznali zapewne, że przy takich uzdolnieniach łatwo sobie poradzi.

— Chłopiec? Ha… Wytłumacz mi, panienko… Dlaczego mówimy „on”?

Tik

Lady LeJean starała się być silna.

Nie zdawała sobie sprawy, w jakim stopniu ludzkie istoty kontrolowane są przez ciało. Dokuczało jej bez przerwy. Ciągle było zbyt zimne, zbyt gorące, zbyt pełne, zbyt puste, zbyt zmęczone…

Nie miała wątpliwości, że kluczem jest dyscyplina. Audytorzy są nieśmiertelni. Jeśli ktoś nie potrafi rozkazać ciału, co ma robić, to nie zasługuje na to, by je posiadać. Ciało to główna ludzka słabość.

Zmysły również. Audytorzy mieli setki zmysłów, jako że każdy możliwy fenomen musiał być dostrzeżony i zarejestrowany. Teraz potrafiła odkryć jedynie pięć. Ale za to były bezpośrednio podłączone do reszty ciała. Nie tylko dostarczały informacji, lecz stawiały żądania!

Wystarczyło, że przeszła obok straganu sprzedającego pieczone mięsa, a natychmiast zaczynała się ślinić. Zmysł węchu bez konsultacji z mózgiem nakazywał ciału jeść! Ale to jeszcze nie było najgorsze. Sam mózg dokonywał własnego myślenia.

To okazało się najtrudniejsze. Ukryta za oczami bryła gąbczastej tkanki funkcjonowała niezależnie od swojego właściciela. Pobierała informacje od zmysłów, porównywała ją z pamięcią i przedstawiała możliwości. Niekiedy jakieś ukryte części walczyły nawet o sterowanie ustami! Ludzie nie byli pojedynczymi osobnikami; każdy z nich stanowił cały komitet.

Niektórzy z członków tego komitetu byli mroczni, czerwoni i całkowicie niecywilizowani. Przyłączyli się do mózgu, zanim jeszcze zaczęła się cywilizacja, część z nich jeszcze przed początkiem ludzkości. A ta część, która odpowiadała za połączone myślenie, musiała w ciemności jaźni walczyć o decydujący głos.

Po zaledwie paru tygodniach przeżytych jako człowiek jaźń będąca lady LeJean miała poważne kłopoty.

Na przykład jedzenie. Audytorzy nie jedli. Owszem, rozumieli, że nędzne formy życia muszą konsumować się nawzajem, by uzyskać energię i materiały do budowy ciał. Proces był jednak szokująco nieefektywny, więc lady LeJean próbowała pobierać substancje odżywcze wprost z powietrza. Działało, ale wrażenie było… jak brzmiało to słowo? A tak, niesamowite.

Poza tym część mózgu nie wierzyła, że ciało jest karmione, i upierała się, że jest głodne. To bezustanne dopominanie się zakłócało procesy myślowe, tak więc mimo wszystko musiała się zmierzyć z całą… hm, sprawą otworów cielesnych.

Audytorzy wiedzieli o nich od dawna. Ciało ludzkie posiadało do ośmiu takich otworów. Jeden był chyba wyłączony, a pozostałe, jak się wydawało, działały wielozadaniowo, choć — co zaskakujące — istniała tylko jedna czynność, jaką wykonywały uszy.

Wczoraj spróbowała suchego chleba.

Było to najgorsze doznanie jej egzystencji.

Było to najgłębsze doznanie jej egzystencji.

Było także czymś innym. O ile była w stanie zrozumieć język, było także przyjemne.

Okazało się, że ludzki zmysł smaku bardzo się różni od zmysłu wykorzystywanego przez Audytorów. Tamten był precyzyjny, wymierzony, analityczny, ale ludzki zmysł smaku przypominał raczej uderzenie w usta przez cały świat. Był półgodzinnym oglądaniem fajerwerków we własnej głowie, zanim przypomniała sobie, że powinna przełknąć.

Jak ludzie mogli to przeżyć?

Fascynowały ją galerie sztuki. Było jasne, że niektórzy z ludzi potrafią prezentować rzeczywistość w sposób, który czynił ją jeszcze bardziej rzeczywistą, przemawiał do widza, rozpalał duszę… Ale co mogło przeważyć świadomość, że genialny artysta musi wtykać sobie obce substancje do twarzy? Czy możliwe, że ludzie się przyzwyczajają? A to był tylko początek…

Im szybciej powstanie ten zegar, tym lepiej. Gatunek tak obłąkany jak ten nie powinien istnieć. Ostatnio codziennie odwiedzała zegarmistrza i jego brzydkiego asystenta, udzielając tyle pomocy, ile się ośmielała. Zawsze jednak jeden kluczowy krok dzielił ich od ukończenia pracy…

Zadziwiające! Potrafiła okłamywać samą siebie! Ponieważ inny głos w jej głowie, głos należący do tego mrocznego komitetu mówił: Wcale nie pomagasz, prawda? Wykradasz części, psujesz części… I wracasz tam codziennie dlatego, że on tak na ciebie patrzy, prawda?

Elementy wewnętrznego komitetu tak stare, że nie miały nawet głosów, tylko bezpośrednią kontrolę nad ciałem, próbowały się w tym momencie wtrącić. Na próżno usiłowała wypchnąć je z umysłu.

A teraz musiała się spotkać z innymi Audytorami. Na pewno będą punktualni.

Opanowała się. Ostatniej woda zaczynała cieknąć jej z oczu bez żadnego powodu. Zrobiła co mogła z włosami i przeszła do dużej bawialni.

Szarość wypełniała już powietrze. W tej przestrzeni nie było miejsca dla zbyt wielu Audytorów, ale to nie miało znaczenia. Jeden mógł mówić za wszystkich.

Lady LeJean zauważyła, że kąciki jej ust odruchowo uniosły się w górę, kiedy pojawiło się ich dziewięciu. Dziewięć to trzy trójki, a Audytorzy lubili trójki. W ten sposób dwóch pilnowało trzeciego. Każda dwójka uważała na każdego trzeciego. Nie mają do siebie zaufania, stwierdził jeden z głosów w jej głowie. A inny głos wtrącił: To my, my nie mamy do siebie zaufania. I pomyślała: No tak. To my, nie oni. Muszę pamiętać, że jestem nami.

Audytor zapytał: Dlaczego nie ma dalszych postępów?

Kąciki ust znowu opadły w dół.

— Pojawiły się drobne kłopoty z precyzją i regulacją — wyjaśniła lady LeJean.

Zauważyła, że jej dłonie pocierają wolno o siebie. Zastanowiła się dlaczego. Przecież im nie kazała.

Audytorzy nigdy nie potrzebowali mowy ciała, a zatem jej nie rozumieli.

Jeden powiedział: Jaka jest natura tych… ?

Ale przerwał mu inny: Dlaczego zamieszkujesz w tym budynku? W jego głosie brzmiała podejrzliwość.

— Ciało wymaga od nosiciela pewnych czynności, których nie można wykonać na ulicy — odparła lady LeJean. A ponieważ poznała już trochę Ankh-Morpork, dodała: — A w każdym razie na wielu ulicach. Sądzę również, że sługa zegarmistrza coś podejrzewa. Pozwoliłam ciału, by poddawało się grawitacji, gdyż do tego właśnie było zaprojektowane. Lepiej jest wywoływać wrażenie człowieczeństwa.

Jeden, i to ten sam, powiedział: A jaki jest sens tego?

Zauważył farby i sztalugi. Lady LeJean gwałtownie pożałowała, że nie pamiętała, by je usunąć.

Ten jeden powiedział: Produkujesz obrazy za pomocą pigmentów?