Выбрать главу

Dyskretne otwarcie wieczka i wsunięcie dłoni do środka było łatwe, podobnie jak zachowanie w tym czasie odpowiednio nauczycielskiej miny. Badawcze palce natrafiły na czekoladkę między pustymi papierkami, ale też przekazały jej, że to znowu ten nieszczęsny nugat. Jednak Susan była stanowcza. Życie jest ciężkie — czasem trafia się na nugat.

Potem chwyciła klucze i podeszła do Komórki z Przyborami Piśmiennymi. Szła — miała nadzieję — zdecydowanym krokiem kogoś, kto zamierza sprawdzić zapas ołówków. W końcu przecież z ołówkami nigdy nic nie wiadomo.

Drzwi stuknęły za nią, pozostawiając tylko blade światło padające przez matową szybę. Susan wsunęła czekoladkę do ust i zamknęła oczy.

Słabe szuranie tektury kazało jej znów unieść powieki. Na pudełkach z gwiazdkami wolno uchylały się wieczka.

Gwiazdki wysypały się i jasnymi smugami wzniosły w cienie pod sufitem, jaskrawe na tle ciemności — wirująca powoli galaktyka w miniaturze.

Susan przyglądała im się przez chwilę.

— No dobrze — powiedziała w końcu. — Zwróciłeś moją uwagę, kimkolwiek jesteś.

A przynajmniej zamierzała to powiedzieć. Szczególna lepkość nugatu sprawiła, że zabrzmiało to raczej jak „Ło dołrze, frósiłeś oją ułagę, kikoliek jetech”. A niech to!

Spirale gwiazd oplatały ją, a wnętrze komórki pociemniało do międzygwiezdnej czerni.

— Efli to ty, Fmierchi Chfuróf… — zaczęła.

— To ja — powiedział Lobsang.

Tik

Nawet z nugatem można osiągnąć moment całkowitej perfekcji.