Выбрать главу

– Teoretycznie więc można wsiąść w Vigacie do autobusu, który jedzie do Fiakki, wysiąść w Cannatello, a po pięciu minutach wsiąść do autobusu, który z Fiakki jedzie do Vigaty, i wrócić do miasta.

– Oczywiście, panie komisarzu.

– Dziękuje, Fazio, świetnie się spisałeś.

– Chwileczkę, komisarzu. Sprowadziłem tutaj biletera dzisiejszego porannego kursu z Fiakki do Vigaty. Nazywa się Lopiparo. Zawołać go?

– Pewnie!

Lopiparo, marudny i zgryźliwy pięćdziesięciolatek, natychmiast uznał za stosowne sprecyzować, że nie jest bileterem, lecz kierowcą z uprawnieniami do sprawdzania biletów, jako że bilety sprzedaje się w kioskach, a on tylko sprawdza je już w pojeździe.

– Panie Lopiparo, to, co zostanie powiedziane w tym pokoju, musi pozostać między nami trzema.

Kierowca-bileter położył sobie rękę na sercu na znak uroczystej przysięgi.

– Będę milczał jak grób – powiedział.

– Panie Lopiparo…

– Lopiparo.

– Panie Lopiparo, czy pan zna wdowę Lapecorę, kobietę, której męża zamordowano?

– Pewnie! Ma zniżkę. Co najmniej trzy razy w tygodniu jeździ tam i z powrotem do Fiakki, w odwiedziny do chorej siostry. Podczas podróży ciągle o niej opowiada.

– Muszę poprosić, żeby wysilił pan pamięć.

– Jeśli pan każe się wysilić, to się wysilę.

– Czy w ubiegły czwartek widział pan panią Lapecorę?

– Nie ma potrzeby się wysilać. Pewnie, że widziałem. Nawet się pokłóciliśmy.

– Pokłócił się pan z panią Lapecorą?

– A i owszem! Pani Lapecora, wszyscy to wiedzą, jest bardzo chytra, znaczy skąpa. No więc w czwartek rano wsiadła do autobusu o szóstej trzydzieści do Fiakki. Ale kiedy przyjechała do Cannatello, wysiadła, mówiąc mojemu koledze Cannizzarowi, kierowcy, że musi wrócić, ponieważ zapomniała zabrać z domu czegoś, co miała zawieźć siostrze. Cannizzaro, który opowiedział mi o tym tego samego dnia wieczorem, wypuścił ją. Po pięciu minutach jechałem tamtędy w stronę Vigaty, zatrzymałem się w Cannatello i ta kobieta wsiadła do mojego autobusu.

– I o co się pokłóciliście?

– Nie chciała dać mi biletu na odcinek Cannatello – Vigata. Twierdziła, że nie może tracić dwóch biletów wskutek pomyłki. Ale ja muszę mieć tyle biletów, ile wiozę osób. Nie mogłem przymknąć oka, jak chciała pani Lapecora.

– Do licha – powiedział Montalbano. – Proszę zaspokoić moją ciekawość. Załóżmy, że kobiecie w ciągu pół godziny udaje się wziąć z domu to, czego zapomniała. Czy jest w stanie dotrzeć do Fiakki jeszcze tego samego ranka?

– Autobusem relacji Montelusa-Trapani, który z Vigaty wyjeżdża dokładnie o siódmej trzydzieści. Co oznacza, że dociera na miejsce tylko z godzinnym opóźnieniem.

– Genialne – skomentował Fazio, kiedy Lopiparo już wyszedł. – Ale jak pan na to wpadł?

– Podsunął mi to chłopiec, Francois, układając puzzle.

– Ale dlaczego to zrobiła? Była zazdrosna o tunezyjską sprzątaczkę?

– Nie. Jak powiedział kierowca, pani Lapecorą jest skąpa. Przestraszyła się, że mąż wyda na tę kobietę cały majątek. I w dodatku było coś, co wyzwoliło mechanizm, bezpośrednia przyczyna.

– Co?

– Powiem ci później. Czy wiesz, jak mówi Catarella? Skąpstwo to brzydki grzech. Pomyśl, przez skąpstwo ściągnęła na siebie uwagę Lopipara, podczas gdy powinna za wszelką cenę się starać, żeby nikt jej nie zauważył.

– Najpierw przez pół godziny szukałem, gdzie mieszka, potem kolejne pół godziny przekonywałem starą, która była nieufna i przerażona. Uspokoiła się, kiedy udało mi się wyprowadzić ją z domu i zobaczyła samochód z napisem „Policja”. Zrobiła zawiniątko i wsiadła. Nawet nie chcę mówić, jak bardzo zaskoczony był chłopiec i jak się rozpłakał na jej widok. Obejmowali się mocno. Również pani Livia była wzruszona.

– Dziękuję, Galluzzo.

– Kiedy mam po nią przyjechać, żeby ją odwieźć do Montelusy?

– Nie martw się, już ja się tym zajmę.

Rodzinka nieuchronnie się rozrastała. Teraz w Marinelli była również babcia, Aisza.

Długo trzymał słuchawkę, ale nikt nie odpowiadał, pani Lapecory nie było w domu. Pewnie poszła po zakupy. Ale mogło być również inne wytłumaczenie. Wybrał numer rodziny Cosentino. Odpowiedziała sympatyczna wąsata żona strażnika. Mówiła cicho.

– Czy pani mąż śpi?

– Tak, komisarzu. Mam go zawołać?

– Nie ma takiej potrzeby. Proszę go pozdrowić. Jedno pytanie: zadzwoniłem do pani Lapecory, ale ona nie odpowiada; może pani przypadkiem wie…

– Dziś rano jej pan nie zastanie, komisarzu. Pojechała do siostry, do Fiakki. Wybrała się tam dzisiaj, ponieważ jutro o dziesiątej jest pogrzeb biednego…

– Dziękuję pani.

Odłożył słuchawkę. Czynności, które teraz należało wykonać, nieuchronnie stawały się bardzo złożone.

– Fazio!

– Na rozkaz, panie komisarzu.

– To są klucze do biura Lapecory, Salita Granet dwadzieścia osiem. Wejdź tam i weź zapasowy pęk kluczy, który leży w środkowej szufladzie biurka. Jest do nich doczepiona karteczka z napisem „dom”. Idź do mieszkania pani Lapecory i otwórz je tymi kluczami.

– Chwileczkę. A jeśli wdowa wtedy wejdzie?

– Nie wejdzie, jest poza miastem.

– Co mam zrobić?

– W pokoju jadalnym stoi kredens. W środku są talerze, filiżanki, tace i inne rzeczy. Weź stamtąd, co chcesz, ale coś takiego, żeby nie mogła się wyprzeć, że to należy do niej, idealna byłaby filiżanka z serwisu, i przynieś tutaj. I zwróć klucze do biura, nie zapomnij.

– A jeśli wdowa po powrocie zorientuje się, że brakuje jej filiżanki?

– Miejmy to głęboko w dupie. Potem zrobisz coś jeszcze. Zadzwonisz do Jacomuzziego i powiesz mu, że chcę otrzymać w ciągu dnia nóż, którym zamordowano Lapecorę. Jeśli nie miałby ludzi, którzy mogliby przywieźć narzędzie, to sam po nie jedź.

– Montalbano? Mówi Valente. Czy mógłbyś być w Mazarze około czwartej po południu?

– Jeśli wyjadę natychmiast, to tak. A dlaczego?

– Przyjdzie szyper kutra. Byłoby miło, gdybyś tu był.

– Bardzo ci dziękuję. Czy twojemu człowiekowi udało się czegoś dowiedzieć?

– Tak, i jak powiedział, to wcale nie wymagało wielkiego sprytu. Rybacy mówią o tym dość swobodnie.

– Co mówią?

– Opowiem ci, kiedy przyjedziesz.

– Nie, powiedz mi teraz, to będę mógł o tym pomyśleć po drodze.

– A więc są przekonani, że członkowie załogi wiedzieli o całej sprawie bardzo mało albo wręcz nic. Wszyscy twierdzą, że kuter znajdował się tuż poza granicą naszych wód terytorialnych. Że noc była bardzo ciemna i że na radarze widzieli wyraźnie jednostkę płynącą na ich kursie.

– I dlaczego nie zawrócili?

– Ponieważ nikomu nie przyszło do głowy, że to może być tunezyjska łódź patrolowa czy coś w tym rodzaju. Powtarzam ci, że byli już na wodach międzynarodowych.

– A potem?

– A potem, całkiem niespodziewanie, nadszedł sygnał „stój”. Załoga naszego kutra, nie wiem jak szyper, pomyślała, że to kontrola Policji Finansowej. Zatrzymali się, usłyszeli, że na łodzi mówią po arabsku. Wtedy ten nowy, Tunezyjczyk, poszedł na rufę i zapalił papierosa. I tamci strzelili do niego. I dopiero wtedy kuter zaczął uciekać.

– A potem?

– A potem co, Montalbano? Ile jeszcze będzie trwała ta rozmowa?

14

W przeciwieństwie do większości ludzi morza, Angelo Prestia, szyper i właściciel kutra „Opatrzność”, był człowiekiem grubym i spoconym. Ale pocił się z natury, nie pod presją pytań, które mu stawiał Valente. Pod tym względem wydawał się wręcz spokojny, lecz również lekko poirytowany.