Выбрать главу

Sięgnęła szybko po słuchawkę wewnętrznego telefonu.

– Jane? Odwołaj, proszę, wszystkie dzisiejsze spotkania. Postaraj się je upchnąć na jutro… albo pojutrze.

– Dobrze, zobaczę, co da się zrobić – powiedziała niepewnie sekretarka. – A co z Righteousem? Miał się dzisiaj pojawić.

Maren zastanowiła się chwilę. To spotkanie było rzeczywiście niezwykle ważne i pilne.

– Przesuń je na jutro. Możemy się zobaczyć nawet o siódmej rano… Powiedz, że musiałam się spotkać ze Sterlingiem w sprawie jego ostatniego solowego albumu… To powinno go uspokoić.

– Nie boisz się, że to podziała na niego jak czerwona płachta na byka? – spytała Jane. – Zacznie nas bez przerwy nachodzić…

Maren potarła czoło. Jane miała rację.

– Trudno. To chyba najlepsza wymówka. Jeśli znajdziesz coś lepszego, to tym lepiej. Zawsze tak łatwo udaje ci się uspokoić klientów – w głosie Maren zabrzmiał niekłamany podziw.

– A ty masz dar wrabiania mnie w kolejne kabały – zareplikowała sekretarka.

Maren nie mogła powstrzymać uśmiechu.

– Przyznaj się, że to lubisz.

– Tak, oczywiście. Wprost nie mogę żyć bez awantur – mruknęła sarkastycznie Jane. – Dobrze, zajmę się Joeyem, ale nie miej do mnie pretensji, jeśli później zwali ci się na głowę.

– Rób, co uważasz za słuszne.

Odłożyła słuchawkę i zgarnęła wszystkie papiery na jeden stos. Przeniosła go ostrożnie na kanapę i usadowiła się w ulubionym miejscu. Włożyła okulary i spojrzała na pierwszą z umów. Chodziło o pięć teledysków grupy Mirage. Czyżby Kyle Sterling nie był z nich zadowolony? Intuicja podpowiadała jej, że chodzi o coś innego. Nie miała jednak pojęcia, o co.

Jane opuściła już budynek firmy, a Maren kończyła właśnie przeglądanie ostatniej umowy. Nie znalazła w niej nic nadzwyczajnego. We wszystkich dokumentach pojawiały się co najwyżej błędy w pisowni wyrazów – i żadne inne. Zaczęła rozcierać zdrętwiałą szyję. Poczuła ból z tyłu głowy, wstała więc i wyciągnęła w górę ręce. Wykonała kilka szybkich obrotów głową, co miało jej przywrócić zdolność szybkiego myślenia, a potem zaczęła masować kark chcąc rozluźnić całe ciało. Nie przerywając masażu zbliżyła się do okna. Z drugiego piętra mogła bez trudu obserwować parking. Cienie latarni ulicznych i drzew wydłużyły się jak leniwe węże. Powoli zapadał zmierzch. Pomarańczowe słońce prawie schowało się za horyzont. Lekka bryza od morza poruszała wielkie liście palm.

Mimo że było zaledwie parę minut po siódmej, na wyludnionej ulicy pojawił się srebrzysty mercedes. Maren przestała masować kark i zerknęła w dół. Mercedes zaparkował przed budynkiem. Wysiadł z niego Kyle Sterling – człowiek, od którego zależała przyszłość Festival Productions. Starała się nie przyjmować tego do wiadomości. Jej firma nie mogła przecież być aż tak uzależniona…

Wszystko wskazywało na to, że Kyle Sterling nie przejął się zmianą terminu spotkania. Było dopiero pięć po siódmej, a umówili się przecież na wpół do ósmej. Pomyślała ze złością, że i tym razem nie pomylił się w swoich rachubach i spłonęła rumieńcem.

Nie zamknął samochodu, ale wcale jej tym nie zaskoczył. Dziwiła się tylko, że przyjechał sam. Sławni ludzie Hollywoodu woleli najczęściej klimatyzowane i kuloodporne limuzyny z szoferem.

Kyle Sterling nie tracił czasu. Natychmiast pośpieszył do głównego wejścia. Był nieco wyższy, niż jej się wydawało, lecz mimo atletycznych barów wyglądał szczupłe i dystyngowanie. Poruszał się trochę jak myśliwy, który właśnie wyruszył na łowy i nie chce spłoszyć zwierzyny. Miał na sobie zwykłe, chociaż eleganckie ubranie: sztruksowe, jak jej się zdawało, spodnie, sweter w kolorze kości słoniowej i tweedową marynarkę. Zaskoczyło ją, że nie nosił krawata. Spod swetra wyglądał jedynie kołnierzyk błękitnej koszuli. To wszystko.

Nie wiedząc czemu uśmiechnęła się. Kyle Sterling bez jedwabnego krawata wydawał się bardziej ludzki. Zbliżając się do wejścia nie próbował nawet przygładzić włosów czy poprawić marynarka. Robił wrażenie, jakby wcale nie zależało mu na wyglądzie.

Kiedy zniknął z jej pola widzenia, Maren natychmiast przejechała dłonią po włosach, a następnie schowała okulary do torebki. Umowy powędrowały do teczki. Po chwili usłyszała kroki na schodach. Czyżby utrzymywał kondycję dzięki takim wspinaczkom? Usłyszała ciche pukanie do drzwi. Zdążyła jeszcze narzucić na siebie żakiet. Kiedy podniosła wzrok, zrozumiała, na czym polega siła Kyle’a Sterlinga. Z daleka mogła określić jego szare oczy jako ładne. Miały niebieskawy odcień kontrastujący z czernią długich rzęs. Dopiero jednak z bliska mogła w pełni zrozumieć, dlaczego te właśnie oczy robiły wrażenie nie tylko na kobietach. Kryła się w nich nieprawdopodobna siła i… coś w rodzaju groźby.

– Pan Sterling? – wydusiła z trudem. – Przyjechał pan trochę wcześniej…

Kyle rozejrzał się po pustym biurze.

– To chyba nie szkodzi. Czasami zapominam o tych wszystkich terminach. – Pokręcił głową.

– Specjalnie?

Uśmiechnął się nieznacznie.

– Jeśli mi tak wygodniej.

Maren przez chwilę nie wiedziała, jak zareagować. W końcu uśmiechnęła się sztywno. Kyle wyciągnął rękę.

– Pani McClure?

– Proszę mi mówić Maren – odrzekła podając mu rękę. – Tak będzie prościej.

Spojrzeli sobie w oczy i uśmiechnęli się ponownie. Kyle popatrzył na jej białe zęby i dołeczki w policzkach. Pomyślał, że dawno nie widział tak szczerego uśmiechu. Dłoń Maren była ciepła i silna. Trzymał ją mocno i wypuścił niechętnie…

Nigdy dotąd nie przyjrzał jej się uważnie. Z bliska wydawała się znacznie ładniejsza. Miała ten typ spokojnej urody, która zakwita pod uważnym spojrzeniem. Ostatnio spotkał ją na przyjęciu u Mitzi Danner. Odniósł wtedy wrażenie, że Maren go obserwuje. Chciał nawet do niej podejść, ale wyszła przed północą. Pogoń wydała mu się bezsensowna.

Dopiero teraz mógł więc w pełni ocenić urodę Maren. Pomyślał, że jej oczy są wręcz niezwykle błękitne, a delikatnie zarysowane brwi i lekko zadarty nosek sprawiają, że wygląda jak wcielenie niewinności. Dopiero pełne usta i lekko wystające kości policzkowe mogły zaniepokoić uważnego mężczyznę… Ale jaki mężczyzna dolałby zachować przy niej spokój i zdolność obserwacji? Kyle uśmiechnął się pod nosem. Tak, Maren McClure ma zapewne ciekawą i zagadkową osobowość.

Przeniósł ciężar ciała na lewą nogę i włożył ręce do kieszeni. Ani na moment nie spuścił z niej wzroku.

– Myślałem, że masz jakieś spotkanie. – W przeciwieństwie do wielu znanych jej mężczyzn, nie miał żadnych problemów z przejściem na „ty”.

– Odwołałam je – odparła z lekkim uśmiechem.

– Mimo że sądziłaś, że będę później? – spytał z niedowierzaniem.

Skinęła głową.

– Chciałam się przygotować.

– Do czego?

W jej błękitnych oczach pojawiły się na moment dwie złote iskry.

– Do spotkania z tobą. Powiedziałeś, że sprawa jest pilna, więc chciałam być przygotowana…

Ciemne brwi Kyle’a uniosły się w górę.

– I co? Jesteś?

Maren przymknęła oczy. Czyżby Kyle bawił się z nią w kotka i myszkę?

– Mam nadzieję, panie Sterling…

– Kyle – przerwał jej.

Tym razem to ona miała problemy. Imię szefa Sterling Recordings uwięzło jej w gardle.

– Kyle – powtórzyła z trudem, po czym zaczerpnęła powietrza. – Chcesz zapewne rozmawiać o nie podpisanych umowach?