Nie zachował się wobec niej brutalnie, nie mógł sobie na to pozwolić, skoro nadal chciał pozostać w Wiedniu. A zostać tutaj chciał, tu bowiem znajdowało się centrum Europy, tu można było się wybić, dojść do czegoś, tu kwitła sztuka, świetność i bogactwa.
Życzliwie, lecz zdecydowanie wyjaśnił jej, że przybywa za późno. Zaręczył się już z inną dziewczyną, przyznał, iż uczynił to w rozpaczy, że nie może związać się z Renate, teraz jednak szlachecki honor nie pozwala mu złamać słowa danego innej kobiecie.
Renate musiała odejść, nic nie wskórawszy. A Solve stał w oknie i patrzył, jak dziewczyna odchodzi ze spuszczoną głową, przyciskając do oczu chusteczkę. Stoczył się już tak nisko, że na ten widok odczuwał jedynie ogromny triumf.
Historia z Renate była więc zakończona.
Tak mu się wydawało.
Sytuacja, w jakiej znalazła się biedna Renate, była katastrofalna. Rozgoryczona, zgnębiona, tkwiła w swym opustoszałym pałacu. Opuściła ją wszelka chęć działania, a przyszłość jawiła się jako długi czarny tunel.
Zapomniała jednak o jeszcze jednym możliwym wyjściu…
Carl Berg znaczył dla niej tak mało, iż w tym trudnym czasie nie poświęciła mu ani jednej myśli.
Dlatego zdumiona szeroko otwarła zapuchnięte od płaczu oczy, kiedy wszedł ochmistrz i zaanonsował jego przybycie.
– Kto taki? Carl Berg? Och, wprowadźcie go, szybko!
Chyba sam archanioł Gabriel nie spotkałby się z gorętszym powitaniem!
Wyszła na spotkanie z wyciągniętymi rękami i rzuciła się mu na szyję.
Carl Berg, który nigdy nie ośmieliłby się na taką poufałość wobec ukochanej, był zaskoczony. Szacunek nakazywał mu jak najdłużej zwlekać z odwiedzinami u pogrążonej w żałobie Renate i chociaż bardzo chciał ją poślubić, zamierzał wstrzymać się z oświadczynami do chwili, gdy minie rok żałoby.
– Och, najdroższy Carlu – załkała. – Zabierz mnie z tego domu rozpaczy!
W odpowiedzi zdołał wyjąkać tylko kilka słów właśnie o roku żałoby.
Renate szybko kalkulowała. A gdyby tak nabrać tego głupca? Wyjść za niego od razu, a potem wmówić, że dziecko jest jego? Z prawego łoża?
Nie, nawet ona musiała przyznać, że to nierealne. Zbyt dużo czasu już upłynęło. Nie był aż tak naiwny.
Musiała więc wyjawić prawdę o swym położeniu. Przedstawiła ją oczywiście z własnego punktu widzenia – uwiedzionej niewinności. O tym, jak to nieznany szaleniec…
Podczas gdy Carl Berg usiłować dopasować wszystkie elementy owej układanki w swym co nieco ospałym umyśle, Renate jeszcze raz myślą powróciła do owej zadziwiającej nocy.
Nigdy nie udało jej się do końca zrozumieć, co się wydarzyło. Z domu wyszła dobrowolnie, tyle pamiętała. Późniejsze jednak wspomnienia spowijał mrok. Była u jakiegoś mężczyzny, ale nie mogła przywołać w pamięci jego twarzy. Był niebieskookim blondynem, tak, niebieskooki blondyn, te słowa nasuwały się jej niezmiennie, tak zatem musiało być. Gdy wracała do wspomnień, jakie zostały jej po tamtej nocy, przez ciało przepływała fala rozkoszy, jawiły jej się wyuzdane orgie, sny miłosne tak śmiałe i gorszące, iż mogły się zdarzyć tylko we śnie. Na domiar złego za każdym razem pojawiało się przerażające przekonanie, iż kochała się z diabłem!
Nie, och, nie, nie mogę myśleć o czymś tak podniecającym i oszałamiającym w takiej chwili!
Dostrzegła, że teraz Carl odnosi się do niej jakby z większą rezerwą. Ale jej opowieść była przecież tak wiarygodna… Czysta, nietknięta dziewica narażona na wybuch żądzy jakiegoś rozpustnika… To nie powinno zmienić uczuć Carla do niej.
– Opierałam się, Carlu! Bóg mi świadkiem, że się opierałam! Ale on był taki silny, jego pożądanie wprost przerażające… Był dziki, nieokiełznany, oszalał na moim punkcie. Wciągnął mnie do jakiegoś miejsca, skąd nikt nie mógł usłyszeć mojego rozdzierającego wołania o pomoc…
– Ale co robiłaś sama poza domem? Nie wypada, by… – zaczął Carl powoli.
Do licha, że też on musi wdawać się w szczegóły, pomyślała Renate.
– Moja biedna matka zachorowała, a wszyscy służący już spali, sama pospieszyłam więc do aptekarza, w głowie miałam tylko jedno: ratować matkę.
– No tak – pokiwał głową Carl. – To zrozumiałe.
Nadal czuł się, jakby ktoś uderzył go obuchem w głowę. Lilia, o której śnił, została zerwana i zdeptana.
Ale teraz był jej potrzebny. Została sama na świecie. Nie wolno mu jej zawieść!
Carl wyprostował się, potem skłonił dwornie i nie zwlekając poprosił piękną dziewicę… no, cóż… piękną wybrankę o rękę.
Renate odetchnęła z ulgą tak głęboko, że omal nie pękł na niej gorset.
Jako żona okazała się prawdziwą sekutnicą. Bardzo szybko odkryła uległość i łagodność Carla. Zawsze była rozpieszczona, ale teraz wszystkie jej najgorsze cechy ujawniły się w pełnym rozkwicie. Carl od rana do wieczora biegał jak podcinany batem, by zaspokoić jej zachcianki. Ona siedziała w fotelu, zajadając łakocie, i robiła się coraz grubsza, zarówno za sprawą słodyczy, jak i ze znanego powodu. Carl wkrótce popadł w stan kompletnego wyczerpania, Renate bowiem pragnęła przez cały czas mieć go w domu, by nim komenderować. Bagatelizowała jego pracę. Założyła, że mąż ma pozostawać wyłącznie na jej usługi i nic poza tym.
Jedynie w nocy miał z niej prawdziwą pociechę, okazała się bowiem nienasycona. Nieodrodna córka swego ojca.
Chwilami dobrze wychowany młody człowiek, jakim był Carl Berg, uznawał wręcz, że za dużo tego dobrego. Nie przypuszczał nawet, by kobiety mogły lub powinny być aż tak gorące i zmysłowe! Często miał wrażenie, że żona irytuje się na niego, jakby porównywała go z kim innym.
Ileż jednak potrafiła dać mu radości! Zdarzały się wprost niebiańskie chwile, zwłaszcza gdy okazywała, jak bardzo ceni sobie jego pieszczoty. Na początku był bardzo onieśmielony, ale ona szybko pomogła mu przełamać opory.
Właśnie w te noce, które spędzali razem, był w stanie wmówić sobie, że żona go kocha.
Z czasem jednak nawet ta radość z naturalnych przyczyn miała swój koniec. Renate, w miarę jak zbliżał się czas rozwiązania, stawała się coraz bardziej nerwowa. Była też bardzo chora i Carla ogromnie to niepokoiło. Czy kobiety naprawdę odczuwają tak silne bóle, gdy oczekują potomka?
Od czasu do czasu myślał o mającym przyjść na świat dziecku. Czy będzie w stanie potraktować je jak własne? Nie, to mało prawdopodobne. Będzie jednak mógł się nim zajmować i być dlań dobry. A później pojawią się kolejne latorośle, już jego.
Renate odczuwała naprawdę silne bóle. Zawsze tak rozpieszczana, miała tego absolutnie dosyć. Nie chciała dziecka, będzie tylko zawadą. Może, co prawda, zatrudnić opiekunkę, i taki właśnie miała nieodwołalny zamiar, ale osoba, którą zaangażuje, musi zająć się dzieckiem bez reszty, od a do zet. Renate chciała znów być wolna. Szczupła i piękna, będzie mogła ubierać się w modne stroje, a nie w ten namiot, w którym teraz musi paradować.
Jakże ona teraz okropnie wygląda! I ta wstrętna istota, jak ona kopie!
Renate nie była kobietą obdarzoną instynktem macierzyńskim.
Brakowało jej rodziców, którzy zwykle wszystkim się zajmowali, nawet myśleli za nią. Carl Berg, owszem, miły człowiek, ale nie było w nim iskry życia. Musiała mu dokładnie objaśniać, co ma robić, a to takie nudne. Zdołali jednak znaleźć położną, a ta nalegała, by towarzyszył jej lekarz znający się na porodach, nie podobał jej się bowiem stan Renate.
Zjawiły się starsze siostry i szwagierki Renate, przywożąc ze sobą mrożące krew w żyłach historie o doświadczeniach własnych i cudzych, aż Renate, krzycząc z gniewem, wyrzuciła je z domu.