Выбрать главу

Matko Boska, dlaczego ludzie dobrowolnie piją takie świństwa?

Kiedy wytarł oczy i wydmuchał nos, poszedł na górę. Na piętrze było bardzo cicho. Przyłożył ucho do drzwi pokoju Serenity, ale niczego nie usłyszał. Żadnego telewizora, suszarki do włosów, nic. Cisza.

Teraz nie wiedział, co robić. Uznał, że jeśli Serenity śpi, mógłby wślizgnąć się do jej pokoju i położyć rysunki na łóżku. Byłoby to bardzo romantyczne, prawda? Mógłby ją delikatnie obudzić i kiedy otworzyłaby oczy, pierwszą rzeczą, jaką by zobaczyła, byłby kapitan Lingo, mówiący jej, że jest uosobieniem perfekcji.

Ale jeżeli nie śpi? Jeśli Feely wszedłby do jej sypialni, a ona pomyślałaby, że po prostu ma na nią ochotę? Stał przed drzwiami jeszcze z minutę, po czym z wahaniem zapukał. Czekał bardzo długo, jednak nie doczekał się żadnej reakcji. Może zapukał zbyt cicho? Spróbował po raz drugi. I znów czekał, i znowu nie doczekał się odpowiedzi.

Wówczas opuściły go resztki odwagi. Przecież powinien wejść i położyć rysunki na jej łóżku, a tymczasem nie miał cojones nawet na tyle, żeby mocniej złapać za klamkę. Pokażę jej te rysunki jutro przy śniadaniu, pocieszał się, mimo że doskonale zdawał sobie sprawę, że właśnie omija go wielka życiowa szansa. Jutro przy śniadaniu może być za późno, poza tym będzie z nimi Robert, że stutonowym kacem i obolałą ręką.

Nie miał pojęcia, jak długo stał przed drzwiami Serenity, próbując się zdecydować, co dalej, musiało to jednak trwać co najmniej godzinę. Był potwornie zmęczony. W końcu przeszedł na palcach w stronę sypialni dla gości, by sprawdzić, jak się ma Robert.

Otworzył drzwi i w pierwszej chwili nie potrafił zrozumieć, na co właściwie patrzy. Paliła się nocna lampka przy łóżku, a różowa kołdra leżała na podłodze. Na łóżku klęczała Serenity. Była naga, jeśli nie liczyć kolanówek w kolorze khaki i naszyjnika z zielonych szklanych paciorków. Za nią, także nagi, klęczał Robert. Obandażowaną rękę miał wyciągniętą daleko w bok, jakby był motocyklistą sygnalizującym skręt w prawo.

Oczy Serenity były zamknięte. Łapała oddech krótkimi haustami, jęcząc przy tym: „Taak”, „Och, taak” i od czasu do czasu: „Boże, to boli, Boże, to boli, Boże, jak ja to kocham, Boże, to boli”. Powietrze w pokoju było tak gęste od cierpkiego dymu z marihuany, że z trudem dawało się oddychać.

Feely stał w progu. Miał wrażenie, że właśnie wkroczył do zupełnie innego wszechświata. Robert odwrócił głowę i zobaczył go. Przez ułamek sekundy sprawiał wrażenie zaskoczonego, jednak zaraz obdarzył go przesadnie szerokim uśmiechem i zawołał:

– Cześć, Feely!

Nie przestał posuwać Serenity, w ogóle też nie wyglądał na zawstydzonego.

– Ja… – wyjąkał Feely i sięgnął dłonią po klamkę. Chciał jak najszybciej odciąć się od tego wszystkiego.

Jednak…

– Feely! – zawołał Robert. – Poczekaj! Do diabła, co robisz, Feely!

Teraz zobaczyła go także Serenity. Miała mocno zaczerwienione policzki, a na jej czole perliły się krople potu. Uśmiechnęła się do Feely’ego. Robiła to z Robertem i uśmiechała się, jakby wszystko było w najlepszym porządku.

– Chodź, Feely – powiedział Robert. – Nie bądź nieśmiały i nie uciekaj. Dołącz do nas. W końcu wszyscy jesteśmy przyjaciółmi, prawda?

– Ja… ja…

– No dalej, Feely! Aż mi się nie chce wierzyć, że zabrakło ci słów. Dobrze się bawimy, prawda, Serenity? Z powodzeniem możemy sobie strzelić trójkącik. Dalej, Feely, zapraszamy!

Serenity zachichotała, a jej duże piersi zakołysały się. Feely zauważył, że wciąż są na nich odciśnięte ślady stanika.

– No chodź, Feely! – powtórzyła za Robertem. – Chodź, Feely. – Następnie zaczęła wyśpiewywać na fałszywą nutę: „Chodź, Feely, chodź”.

A Feely jedynie otwierał i zamykał usta. Jeszcze nigdy w życiu nie zaznał tak gwałtownej lawiny sprzecznych uczuć. Ogarnęły go wszystkie naraz: zakłopotanie, zazdrość, pożądanie, złość, agresja i radość. Wydawało mu się, że sam Bóg otworzył mu głowę i wlał do niej wszystkie te uczucia, nie dając mu szansy zawołać: stop!

– Czy wy, Kubańczycy, nie potraficie się bawić? – drwił z niego Robert. – Dotąd myślałem, że Kuba jest krainą seksu i rumu, seksu i wielkich grubych cygar, i jeszcze raz seksu. Chodź i skosztuj go trochę. Jak możesz odmawiać?

Feely podniósł wyżej swoje szkice.

– Narysowałem to dla ciebie – powiedział, tak cicho, że z trudem usłyszał własny głos.

Robert i Serenity najwidoczniej także go nie usłyszeli, albo całkowicie przestał ich obchodzić. Robert otoczył ramieniem kibić Serenity. Pchnął ją jeszcze dwukrotnie, po czym padł na plecy, z ręką wciąż wysuniętą w bok. Serenity przeturlała się i opadła na niego, twarzą do góry. Uniosła nogi, pisnęła, roześmiała się i wrzasnęła:

– Jesteś szalony! Co ty robisz? Zaraz spadniemy z łóżka!

Feely patrzył na jej pełne piersi o różowych brodawkach, brązowe włosy łonowe i wreszcie na purpurowe jądra Roberta. Zobaczył jego roześmianą twarz, wyłaniającą się spod ramienia Serenity. Ona także się śmiała. Zobaczył, jak ręka Roberta wyłania się zza jej biodra i jego palce rozszerzają jej wargi sromowe. Po chwili widział ją, szeroko otwartą i lśniącą w świetle nocnej lampki; jeszcze nigdy w życiu nie patrzył na dziewczynę w taki sposób.

– Oto jest, Feely, ziemia obiecana. Chodź i zabierz swoją część.

– Chodź, Feely, chodź. Chodź, Feely, chodź – fałszywie śpiewała Serenity.

Feely już się nie wahał. Upuścił na podłogę rysunki z kapitanem Lingo. Szybko zrzucił z siebie koszulkę polo.

– Hej! – zawołał Robert, dodając mu odwagi, kiedy rozpinał spodnie. Po chwili dorzucił: – Nie zapomnij o skarpetkach, Feely. Nic tak nie zniechęca dziewczyny do seksu, jak nagi facet w skarpetkach!

Feely ściągnął skarpetki i wyswobodził się z majtek. W pewnym momencie musiał mocno chwycić za brzeg łóżka, żeby się nie przewrócić. Wreszcie jednak stanął na dwóch nogach, nagi i chudy, że sterczącym członkiem, tak podniecony, że z trudem oddychał.

– Oto Feely w całej okazałości! – zawołał Robert. Mocniej rozsunął palce, żeby Feely mógł zajrzeć jeszcze głębiej.

Mimo to Feely wciąż nie bardzo wiedział, czego Robert i Serenity się po nim spodziewają. Robert leżał pod dziewczyną z szeroko rozrzuconymi nogami, z członkiem tkwiącym w jej odbycie po same jądra. Feely ukląkł pomiędzy ich rozłożonymi nogami. Czuł się niepewnie. Uważał, że w tym towarzystwie jest zbyt mało doświadczony i za chudy. Był pewien, że Robert i Serenity słyszą głośne bicie jego serca.

– Pomóż temu dzieciakowi, kochanie – wyrzęził Robert. – Zaraz się uduszę.

Serenity lekko się uniosła, Robert jednak nadal narzekał.

– Przygnieciony na śmierć wielkim dupskiem, oto co napiszą na moim nagrobku.

Serenity wyciągnęła rękę i przyciągnęła Feely’ego bliżej. Następnie złapała jego członek, naprawdę wzięła go do ręki, i zaczęła go obciągać. Zaskoczony Feely mógł się jedynie przyglądać.

– No chodź, Feely – wyszeptała. – Chodź, wejdź we mnie.

Feely zaczął się do niej powoli zbliżać, aż wreszcie znalazł się na tyle blisko, że wsunęła go w siebie. Poczuł ją taką ciepłą i wilgotną, że nagle odniósł wrażenie, iż nie ma na świecie wrażenia, które byłoby bardziej ekstatyczne. Serenity patrzyła na niego i nadal się uśmiechała. Wydawała się spokojna, chłodna i zupełnie obojętna wobec faktu, że właśnie tkwią w niej dwa członki, a jeden z nich należy do Feely’ego.