Выбрать главу

– Nie, wcale ci nie jest przykro. Jesteś stetryczałym starym dziadem, na tym polega twój problem.

– Sissy, a nie sądzisz, że po prostu czuję się już bezużyteczny dla świata?

– Co? Do diabła, o czym ty mówisz?

Sissy usłyszała, jak szczękają jego sztuczne zęby.

– Jesteśmy samotni, Sissy, ty i ja. Oboje straciliśmy osoby, które kochaliśmy ponad wszystko. Nasze dzieci są już dorosłe i nie lubimy już wtrącać się do ich spraw. Zostaliśmy więc sami, nikomu niepotrzebni. Niech już tak zostanie.

– Sam, ja tego nie robię z żalu nad sobą ani dlatego, że czuję się zbyteczna na tym świecie! Nie możesz zaprzeczyć, że wczoraj słyszałam głosy. Nie możesz zaprzeczyć, że w niewytłumaczalny sposób coś nakazało mi pojechać do Canaan. I pojechałam tam, niezależnie od mojej woli!

– Ale ja nigdy nie słyszałem głosów, Sissy. I nic nigdy nie pchało mnie w żadne miejsce, o którego istnieniu nie miałbym pojęcia.

– Sam…

– Przykro mi, Sissy, ale dzisiaj zostanę w domu, przy kominku, i to samo radzę tobie.

– Ty eunuchu! – warknęła, ale Sam zdążył wcześniej odłożyć słuchawkę. Głęboko zaciągnęła się papierosem i powtórzyła cicho: – Ty eunuchu.

W rzeczywistości jednak wcale tak o nim nie myślała. Gdyby odwrócić sytuację, i to Sam prosiłby Sissy o przewiezienie go w zamieci śnieżnej do Canaan, dlatego ze coś strzyknęło go w krzyżu, ona także nie miałaby na to ochoty.

Poszła do kuchni zaparzyć sobie filiżankę herbaty. Była głodna, ale nie miała pojęcia, co właściwie chciałaby zjeść. Może wielkie ciastko z kremem, z truskawkami i syropem truskawkowym na wierzchu? Tak, to by jej teraz odpowiadało. Niestety, w lodówce leżał jedynie przeterminowany sernik z jagodami.

Kiedy czekała, aż zagotuje się woda, usłyszała pukanie do kuchennych drzwi. Niemal natychmiast do środka wszedł Trevor. Na ramionach i na kominiarce miał grudki mokrego śniegu.

– Trevor! Nie spodziewałam się ciebie! Szczególnie tak wcześnie.

Trevor zatrzasnął drzwi. Ściągnął czapkę i rękawiczki i zatarł zmarznięte ręce.

– Ja też się nie spodziewałem, że dzisiaj do ciebie przyjdę.

– Posłuchaj – powiedziała Sissy. – Przykro mi, że nie zadzwoniłam jeszcze w sprawie wyjazdu na Florydę, ale byłam taka zajęta… Musiałam pojechać do Canaan, żeby się zorientować, jak właściwie zginęła ta kobieta.

– Wiem.

Trevor ściągnął kurtkę i przeszedł do hallu, żeby powiesić go na haku. Sissy podążyła za nim do drzwi i odezwała się:

– Co to znaczy, wiesz? Skąd wiesz?

– Trudno to wyjaśnić.

– Rozumiem. – Sissy na chwilę umilkła. – Może jednak spróbujesz?

Trevor odchrząknął.

– Dziś w nocy nie mogłem zasnąć.

– Powinieneś był zażyć werbenę. Werbena jest najlepsza na bezsenność.

– Mamo, tu nie chodzi o bezsenność. To było jak… – Trevor zawahał się, próbując znaleźć właściwe słowa. – Jakbym lunatykował, tyle że wcale nie spałem.

– Nie rozumiem.

– Ja także tego nie rozumiem. Nic nie rozumiem. Ale nie potrafiłem opanować nagłego pragnienia, by wstać z łóżka, wsiąść w samochód i pojechać na północ.

Sissy popatrzyła na niego z niedowierzaniem. Miała już tylko słabą nadzieję, że tak naprawdę Trevor nie mówi tego, co właśnie mówi.

– Zbyt ciężko pracujesz, to wszystko. Poczekaj, pojedziesz na Florydę i po kilku dniach wypoczynku poczujesz się znacznie lepiej.

Trevor potrząsnął głową.

– Co mi kiedyś powiedziałaś? Że czujesz różne rzeczy w kościach? Chyba to właśnie mi się przydarzyło. Poczułem, że muszę pojechać do Canaan, żeby ocalić następnych ludzi przed śmiercią. Wiedziałem, że nie mam w tej sprawie żadnego wyboru. Coś mnie tam po prostu fizycznie ciągnęło.

– Naprawdę?

– Przewracałem się w łóżku i wmawiałem sobie, że to zbyt dziwaczne, że to niemożliwe. Spróbowałem tabletek nasennych, ale sprawiły tylko, że miałem halucynacje na jawie. Wreszcie obudziła się Jean i zapytała, co się dzieje. W końcu jej powiedziałem.

– A co ona na to?

– Powiedziała to samo co ty, że żyję w zbyt dużym stresie. Ale ja to czułem, mamo. Czułem, że coś wyciąga mnie z domu, i w gruncie rzeczy wciąż to czuję, równie mocno.

Sissy ujęła w dłonie jego ręce. Popatrzyła mu w oczy i po raz pierwszy w życiu ujrzała w nich niepewność i magię.

– Możesz sobie być podobny do ojca, ale wewnątrz jesteś taki sam jak ja, prawda?

Trevor pokiwał głową. W jego oczach zabłysły łzy i Sissy nagle zdała sobie sprawę, jak bardzo go za to kocha.

– Nie sądziłem… Nie miałem pojęcia, że kiedykolwiek tak się poczuję. Odniosłem wrażenie, że pilnie gdzieś jestem potrzebny. Tak jakbym nagle stał się ważny dla ludzi, których w ogóle nie znam.

– Tak – powiedziała Sissy. – Taki właśnie się stałeś.

– Ale jak to możliwe? Chciałem prowadzić normalne życie, wiesz, opiekować się Jean i Jake’em, to wszystko.

– Trevor, wszyscy jesteśmy bardzo ważni dla ludzi, których nie znamy, ale niewiele osób czuje to tak mocno jak ty i ja. Z jakiegoś powodu właśnie ty i ja potrafimy odczuwać cudzą miłość albo cudze zdenerwowanie, dokładnie tak, jakbyśmy sami tego akurat doświadczali.

Trevor usiadł przy kuchennym stole.

– Nie wiem, co z tym zrobić. Ale nie mogę po prostu tego zignorować. Czuję się przez to jak alkoholik, który musi golnąć sobie kolejnego drinka.

Sissy bez słowa przeszła do salonu i po chwili powróciła z Le Cocher Sans Coeur. Położyła kartę na stole przed synem.

– Odkryłam ją wczoraj wieczorem. Karta wskazała mi, że zginie człowiek prowadzący pojazd, który się nie zatrzyma. Jeśli mamy szczęście, to się jeszcze nie wydarzyło, jednak jestem całkowicie przekonana, że się zdarzy.

Trevor otarł łzy.

– Co zamierzasz z tym zrobić?

– Myślę, że nadszedł czas, żeby porozmawiać z policją. Nie chciałam robić tego wczoraj, bo z pewnością pomyśleliby, że jestem jedynie żałosną starą idiotką, ale właśnie wczoraj, tak sądzę, znalazłam ludzi, którzy zastrzelili tę kobietę.

– Znalazłaś ich? Żartujesz!

– Nie mam na to żadnego dowodu, jedynie karty i to samo uczucie, które ogarnęło ciebie. Mieszkają w północnej części Canaan, po drugiej stronie torów kolejowych.

– Jesteś tego pewna?

– Jak mogę być pewna? Przecież z równym powodzeniem mogę być szaloną starą kobietą, która wymyśla jakieś bzdury. Ale jeśli przepowiednia jest prawdziwa i nie spróbuję tych ludzi powstrzymać, nigdy sobie tego nie wybaczę.

– W porządku. Zadzwonimy na policję.

– Nie – odparła Sissy. – Musimy porozmawiać z policjantami osobiście, i pokazać im tę kartę, żeby sami zobaczyli, co się szykuje.

Trevor spojrzał jej w oczy.

– Czy kiedy pierwszy raz zaznałaś tego uczucia, byłaś w tym wieku co ja teraz? A może zawsze to w sobie miałaś? – zapytał.

– W pewnym sensie zawsze. Pamiętam, jak płakałam, kiedy byłam małą dziewczynką, ponieważ wiedziałam, że ktoś jest bardzo smutny, a przeważnie nie wiedziałam, kto to taki. I zawsze czułam, kiedy dwoje ludzi naprawdę się kocha, nawet jeśli udawali, że to nieprawda. Ale…

Wyciągnęła papierosa i zapaliła go. Trevor nic nie powiedział, nie próbował jej powstrzymać.

– Ale muszę powiedzieć, że dopiero kiedy spotkałam twojego ojca, zaczęłam rozwijać swój talent: nauczyłem się trafnie przepowiadać przyszłość. To twój ojciec nauczył mnie i wbił mi do głowy, że nigdy nie powinnam być zapatrzoną w siebie egoistką. Sprawił, że inaczej spojrzałam na ludzi, zaczęłam zastanawiać się nad ich uczuciami i przestałam koncentrować się jedynie na tym, co jest najlepsze dla mnie.