Выбрать главу

– Jak się pani miewa, pani Sawyer?

– Och, doskonale, dziękuję. A co z pańską partnerką?

– Niestety, jest w bardzo złym stanie. Ale w nocy przeszła operację i zdaniem lekarzy najgorsze już za nią.

– Biedna kobieta. Nie poznałam dotąd jej imienia.

– Doreen. Doreen Rycerska. Wszyscy ją znają z ciętego języka, ale jest naprawdę dobrą policjantką.

– Poślę jej kwiaty. Wypije pan filiżankę herbaty? Poza tym mam bardzo dobre ciasto z wiśniami, choć sama go nie piekłam. Nigdy w życiu się tego nie nauczyłam.

Weszli do środka. Na zewnątrz został jedynie pan Boots, radośnie biegający po świeżym śniegu.

Steve zauważył karty DeVane leżące na stoliku i wziął je do ręki.

– Muszę pani powiedzieć, że jeśli chodzi o mnie, pani wróżba jest prawdziwa.

Sissy zestawiła filiżanki z drewnianej tacy.

– Tak – powiedziała. – Czasami dokładność ich przepowiedni wyprowadza mnie z równowagi. Bywa, że się zastanawiam, czy nie powinnam ich wyrzucić.

– To, co powiedziała pani o moim synu…

– Nie musi mi pan mówić, jeśli pan nie chce.

– Chcę jedynie powiedzieć, że to wszystko było prawdą. Aresztowano go za napaść seksualną, a kiedy zamierzałem z nim o tym rozmawiać, oświadczył mi, że chce zostać skazany, tylko dlatego, żeby się na mnie zemścić. Sama pani rozumie, że mnie to bardzo zabolało.

Sissy nalała wrzątku do dzbanka z herbatą i zamieszała. Następnie postawiła dzbanek na stoliku, obok kart.

– Wczoraj późnym wieczorem – mówił Steve – dziewczyna, która była jakoby napastowana przez mojego syna, wycofała skargę. Początkowo oskarżyła go dlatego, że bardzo bała się, co pomyślą jej rodzice, którzy przyłapali Alana próbującego uciec z ich domu bez spodni.

– Och, te dzieciaki – westchnęła Sissy.

– Właśnie. – Steve pokiwał głową. – Przyprawiają o ból głowy, kłamią, patrzą ojcu w twarz i mówią, że go nienawidzą. Ale co można zrobić?

Zegar, jak zwykle z pewnym wahaniem, jakby nie chciał nikogo denerwować, przypominając o upływającym czasie, wybił godzinę jedenastą.

– Czy wie już pan, kim byli ci dwaj zabójcy? – zapytała Sissy. – Słyszałam w telewizji, że na pewno było ich dwóch, ale nic ponadto.

– Starszy pochodził z New Milford. Nazywał się Robert Touche i ostatnio się rozwiódł. Drugi to młody chłopak, Kubańczyk, Fidelio Valdes. Ostatnio mieszkał w Nowym Jorku. Rozmawialiśmy z dziewczyną, u której się zatrzymali w Canaan, ale prawie nic o nich nie wiedziała. Nie mamy pojęcia, jak ci dwaj się spotkali i dlaczego razem zaczęli zabijać ludzi.

– Karty ostrzegły mnie, że się zbliżają – powiedziała Sissy. – Powiedziały mi o dwóch burzach nadchodzących równocześnie.

– Może powinniśmy utworzyć dla pani w policji stanowej wydział przepowiedni?

Sissy podała mu kawałek ciasta.

– Ostrzegły mnie także przed mężczyzną w szafie. Inaczej nie mogły mnie przestrzec przed osobnikami schowanymi w samochodzie; kiedy ujrzały świat, samochody jeszcze nie istniały. Powiedziały mi o odciskach stóp, prowadzących do jeziora. Jak sądzę, chodziło o to, że pojadą do Mad River Reservoir. Powiedziały mi także o ptaszku uwięzionym w klatce. Wciąż jednak nie rozumiem, o co im chodziło z tym ptaszkiem.

Steve spędził u Sissy jeszcze ponad godzinę. Przyjemnie mu się z nią rozmawiało, ponieważ okazała się osobą bezkompromisową, a przy tym bardzo łagodną i spokojną. Traktowała go tak, jakby doskonałe wiedziała, że nie jest człowiekiem nieomylnym, i jednocześnie wspaniałomyślnie mu to wybaczała. Kusiło go, by poprosić ją o kolejną wróżbę, ale w końcu się nie ośmielił. Poza tym, ta pierwsza przepowiednia dała mu wystarczająco dużo do myślenia.

Kiedy odjeżdżał, Sissy stanęła przed domem i pomachała mu na pożegnanie. Kiedy odwróciła się wreszcie, by wejść do domu, zdawało jej się, że widziała sylwetkę Gerry’ego przechodzącego przez próg.

Myśl, że zostawi go samego na Boże Narodzenie, sprawiała jej ból. Postanowiła, że wyśle mu kartkę świąteczną, w której napisze, że bardzo go kocha i że wkrótce wróci do domu.

Graham Masterton

***