Выбрать главу

– Helle, gdybyś zechciała zostać ze mną na zawsze, to przyrzekam ci, że nie będę nadopiekuńczy. Obiecuję ci prawo do samodzielności. Będziesz mogła pisać, kiedy zechcesz. Bernland wsadził swojego złotego ptaka do klatki. Ja tego nie zrobię. Chciałbym, abyś zachowała wolność i nie czuła się do niczego zmuszona. Żebyś tylko zechciała ze mną zostać!

Popatrzyła na niego w zamyśleniu.

– Trochę się boję – przyznała. – Do niedawna nie znosiłeś kobiet i byłeś do nich uprzedzony.

– Nie byłem uprzedzony, droga Helle. Tylko głupi, bo nie znałem wcześniej nikogo takiego jak ty. Miałaś całkowitą rację, kiedy mówiłaś, że ludzie, którzy się kochają, muszą być wobec siebie szczerzy i potrzebują poczucia bezpieczeństwa, by móc okazać sobie wzajemnie całą miłość. Ale uważam także, że to jest bardzo trudne.

Helle skinęła energicznie.

– To tak, jakbyśmy oddawali całą swoją duszę.

– Tak. Helle, pamiętasz, jak cię po raz pierwszy pocałowałem?

– Też pytanie!

Nie sprostowała, że to właściwie ona go pocałowała. Jeśli tego nie zauważył, tym lepiej.

– Marzyłem o tym później przez cały czas – przyznał cicho. – Czy mógłbym spróbować jeszcze raz?

– Ale to niebezpieczne, Peter. Chyba zauważyłeś to tamtego wieczoru?

– Nie musimy się chyba teraz obawiać. Helle… już dawno chciałem cię zapytać o to, czy zechciałabyś ze mną dzielić życie?

– Tak. Pragnę tego bardziej niż czegokolwiek innego, ale…

Przerwał jej surowo:

– Helle, nie żyjesz zgodnie z zasadami, które głosisz. Te cudowne uczucia, o których pisałaś w książce…

– Jednak to o wiele trudniejsze, niż myślałam, Peter – rzekła błagalnie. – O wiele silniejsze. Wszystko, co pisałam o tęsknocie i miłości, jest niczym w porównaniu z namiętnością w sytuacji, kiedy się kogoś kocha naprawdę. I to mnie przeraża. My kobiety nie powinnyśmy doznawać tego rodzaju uczuć, bo uwłaczają naszej godności.

– Nie, już tak nie myślę, to było głupie z mojej strony. Uważam, że pięknie to wyjaśniłaś w swojej powieści. Czytałem to wiele razy, Helle. Zwłaszcza pewien fragment, w którym młoda kobieta wraca do domu z lekcji muzyki, na której przez cały czas musiała ukrywać i tłumić swą miłość do nauczyciela…

– Dziękuję bardzo – odparła Helle przygnębiona, odwracając twarz. – Spodziewałam się, że zatrzymasz się na tej scenie. To jedyny odważny fragment.

– Wcale nie jest odważny – zaprotestował ostro. Wyglądał bardzo zabawnie, kiedy mówił, gdyż broda nadal drżała mu z zimna. A może już nie z zimna? To prawda, że przemarzł, ale w domu było przecież ciepło. Helle nieznacznie się odsunęła.

Nagle Peter schwycił ją za nadgarstek i mocno przytrzymał.

– To było takie piękne i takie naturalne – rzekł z naciskiem. – Ten opis, jak rozmarzona bohaterka rozbiera się i w milczeniu kładzie na łóżku bez ubrania. Rozdarta między uczuciem wstydu a potrzebą dawania. Helle, zrób tak jak ona! Zdejmij ubranie!

– Ale przecież ty tu jesteś. Nie, to niemożliwe. To nie to samo.

Usiadł na posłaniu.

– Czy kiedykolwiek leżałaś sama w ten sposób? – spytał cicho.

Helle siedziała nieruchomo. Nie miała odwagi odpowiedzieć. Ani też spojrzeć mu w oczy.

Peter dotknął jej podbródka i skierował jej twarz ku swojej.

– Czy tak?

Minęło sporo czasu, zanim odpowiedziała.

– Może.

– Kiedy?

– Niedawno. W pokoju hotelowym. Kiedy cię ponownie zobaczyłam po długiej rozłące.

– Czy myślałaś wtedy o mnie?

Głos Helle był ledwie słyszalny.

– Tak.

Peter z drżeniem zaczerpnął powietrza.

– Ja także miewałem takie myśli, Helle. Już od dawna. Od czasu, kiedy ostatnio u mnie byłaś. Wtedy się w tobie zakochałem.

Wreszcie odważyła się podnieść wzrok.

– Jeśli chcesz, możemy zgasić światło – rzekł, ostrożnie rozpinając jej sukienkę.

– Nie. Muszę widzieć twoje oczy. Zawsze dostrzegałam w nich wiele ciepła, choć ty starałeś się go nie okazywać. Miłość, której dziś wieczorem nie musisz kryć. Potrzebuję jej, Peter!

Sukienka ześliznęła się na podłogę. Helle zaczęła zdejmować buty. Palce jej drżały, kiedy rozwiązywała sznurowadła.

Została w samej bieliźnie. Spojrzała Peterowi w oczy, szukając w nich odpowiedzi, i znalazła ją. Skinął głową. Helle zdjęła bieliznę i zażenowana usiadła na brzegu łóżka.

Peter pieścił dłonią jej policzek. Po chwili ułożyła się obok niego na posłaniu. Pozwoliła, by poszukał ustami jej ust. Przymknęła oczy.

Nagle, zupełnie niespodziewanie i nie wiadomo dlaczego, ujrzała w myślach wieżę w Vildehede. Jeżeli wyjdzie za Petera, będzie miała ten upiorny zabytek w najbliższym sąsiedztwie. Ale Helle nie żałowała. Warto było!

Margit Sandemo

***