Dłoń wyciągnięta w pieszczocie, para ciemnych oczu, śmiejących się do niej…
O tym śniła przez ostatnie dwa lata.
Przedtem miała Martę, do której mogła się zwrócić, podporę jej dzieciństwa.
A potem Marta zniknęła.
Myśli nie chciały się uspokoić, bezustannie krążyły wokół tego samego tematu.
Usiłowała skupić się na czymś innym, próbowała skoncentrować się na urządzeniu izdebki, ale patrzyła nie widząc obrazów, na których namalowano anioły przy górskim strumieniu, obić z szorstkiego, pasiastego materiału ani pięknych kamieni w kominku. Nieduży stołeczek z obory, wytarty od ciągłego używania, stal na honorowym miejscu przy kominku tuż obok lśniącego nowością „miecha” kominkowego, pomalowanego w niestaranny kwiatowy wzór. Deski na ścianie z rysunkami pstrągów: „Złapany na linkę 20/7/78” i tak dalej.
Ze srebrnego rogu pić jej dali
Nie, nie wolno jej myśleć o tej piosence! Trzeba zająć myśli czym innym! Na przykład książka gości. Nowa, nie zapisana.
Trzy ziarna, zapomnienia do środka wsypali.
Deszcz leje, wicher wieje,
a w skale, w górach na. Północy
trwa zabawa.
Sissel jęknęła i odwróciła głowę w poszukiwaniu czegoś innego, na czym mogłaby się skupić, ale ujrzała tylko ciemną szybę. Poprawiła zasłony i znów usiadła na krześle. Podciągnęła kolana, otoczyła je ramionami, a potem schyliła głowę i przymknęła oczy.
Przez głowę przelatywały jej obrazy… Król podziemnego świata, długa podróż przez mroczną dolinę i jej całkowita uległość w wielkich halach we wnętrzu góry.
W skale chcę żyć i tu umrzeć pragnę…
ROZDZIAŁ VI
Wrócił zdumiewająco szybko.
– Marta przyjdzie mniej więcej za godzinę, miała jeszcze coś do zrobienia – oznajmił. – Jej pracodawca ją tu przyprowadzi. Ja wróciłem, żeby sprawdzić, czy z tobą wszystko w porządku.
Sissel wzruszyła jego troskliwość. Obciągnęła krótki szlafrok, starając się przykryć nogi.
– Zimno ci? – zapytał. – Chodź, usiądziemy przy kominku i zaczekamy. Wiele jeszcze powinniśmy sobie wyjaśnić.
– Chyba tak – przyznała, pomagając mu przenieść na podłogę olbrzymią narzutę. Położyła się na niej, oparła na łokciu i zapatrzyła w ogień.
– Przede wszystkim chciałabym się dowiedzieć, co z mojego snu było rzeczywiste – poprosiła.
On zdjął buty oraz kurtkę i ułożył się obok. Sissel za całkiem naturalne uznała, że zachowują się, jakby się znali od wielu lat. Kiedy na nią patrzył, w jego oczach odbijał się ogień.
– Opowiedz mi szczegółowo swój sen, a ja będę cię poprawiać – zaproponował.
No cóż, pomyślała. Są jednak granice tego, co można wyznać drugiemu człowiekowi.
Zaczęła mówić:
– Znalazłam się w ciemnym szybie i wiedziałam, że muszę się stamtąd dostać do domu. Próbowałam wspinać się na ściany, ale nagle otworzyły się jakieś drzwi i zaczęłam opadać w dół.
Dziwne, jak wyraźnie można czuć ciało drugiego człowieka, chociaż w ogóle się nie dotykali! Sissel miała wrażenie, że leżą tuż przy sobie. Odruchowo trochę się odsunęła.
– Aha. – Pokiwał głową. – Naprawdę było tak: Usnęłaś w pokoiku na poddaszu, obudziły cię nasze głosy, zaspana i oszołomiona środkiem nasennym pomyślałaś, że trafiłaś w niewłaściwe miejsce, i postanowiłaś wrócić do swego dawnego pokoju.
– Może i tak. Ale tam spał Nils.
Nie patrząc na nią spytał:
– Tomas mówi, że masz wyjść za Nilsa. Czy to prawda?
– Nie – spokojnie odpowiedziała Sissel. – Nigdy nie miałam takiego zamiaru.
Jasno bowiem uprzytomniła sobie, że rzeczywiście nigdy tego nie chciała. Nie mogłaby tego zrobić, szczególnie teraz, kiedy wiedziała, że bohater jej snów istnieje realnie. Być może on w ogóle nie jest nią zainteresowany, ale i tak małżeństwo z Nilsem nie miałoby sensu.
– Opowiadaj dalej – poprosił. – Opadanie w powietrzu oznacza, naturalnie, że schodziłaś po schodach z poddasza.
– Tak, bo czułam chłód. I koszula nocna łopotała.
Uśmiechnął się.
– I co było dalej?
– Weszłam w jakieś ciemne przejście, to musiał być korytarz. I wtedy zobaczyłam, że ktoś leży na ołtarzu…
– Na ołtarzu! – zaniósł się śmiechem. – To Marta, która leżała zemdlona na najwyższym stopniu tych małych schodków. Na podłodze w korytarzu.
– Tak, a potem ujrzałam ciebie. Podszedłeś do mnie i powiedziałeś, że nie powinnam tu być, a potem wziąłeś mnie za rękę i poprowadziłeś przez Hestebotn.
Wybuchnął dźwięcznym śmiechem. Sissel słuchała tego śmiechu zachwycona, bo nie było w nim nawet cienia złośliwości czy wyższości.
– Przez Hestebotn! Zaprowadziłem cię dokładnie tą samą drogą z powrotem do pokoiku na poddaszu.
– Aha – westchnęła Sissel.
– Chociaż może powinienem był cię zanieść.
– Nie. Sądzę, że człowiek niesiony czuje się dość głupio.
Przypomniał jej się sen, w którym wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka. Dzięki Bogu, że w rzeczywistości tego nie zrobił!
– Wyglądało na to, że możesz iść o własnych siłach, w dodatku byłaś w bardzo cienkiej koszuli.
Sissel przełknęła tę informację bez komentarzy.
– A huk fal dobiegający z oddali? I czarne ptaki?
– Tamtej nocy wiał silny wiatr, właśnie jego uderzenia słyszałaś. A ptaki… To bardzo trywialne. Jestem pewien, że widziałaś coś powiewającego nad głową. Po prostu świąteczne obrusy, które Marta wcześniej uprała i rozwiesiła do wysuszenia.
Sissel ułożyła się na plecach z rękami pod głową. Ciepło ognia przyjemnie rozgrzewało ciało.
– Chwileczkę – poderwał się. – Zupełnie zapomniałem… Powiedzieli, żebym ci zaproponował kieliszeczek portwajnu. Miał być gdzieś tutaj, w ławie… O, jest!
Wrócił z dwoma pełnymi kieliszkami. Sissel usiadła.
– Nie wiem – powiedziała niepewnie. – Nie przywykłam do alkoholu. W dodatku jestem taka wzburzona.
– Właśnie dlatego powinnaś się napić. Proszę!
Wypili i odstawili kieliszki na podłogę. Sissel z powrotem się położyła.
– Całkiem dobre. Ale wróćmy do tego, o czym rozmawialiśmy. A więc odprowadziłeś mnie na poddasze?
Ułożył się na brzuchu i spojrzał na nią z uśmiechem.
– Byłem do tego zmuszony. Kiedy miałaś wejść na górę, nie mogłaś trafić na schody.
Wino rozgrzało ją i rozprężyło.
– A te słowa, które wypowiedziałeś na górze? Co, na miłość boską, miałeś wtedy na myśli?
– Jakie słowa?
– „Gdzie się urodziłaś, gdzie wychowałaś, gdzie swą panieńską suknię dostałaś”?
Przez moment patrzył na nią zdumiony i zaraz pokój znów wypełnił się jego dźwięcznym śmiechem.
– A skąd ci się to wzięło? Ale wiem, jak do tego doszło. W piosence król podziemnych stworzeń daje małej Kjersti czarodziejski napój z „ziarnami zapomnienia”, żeby przestała pamiętać o swym życiu wśród ludzi. Twoja podświadomość jednak niczego chyba nie uroniła.
– Chyba nie.
Jego bliskość oddziaływała na Sissel w niezwykły sposób. Poza nim i postacią ze snu żaden inny mężczyzna tak na nią nie działał. Wino pewnie też miało w tym udział. Ciało zalała fala gorąca, dłonie za głową musiała zacisnąć, żeby nie było widać, jak drżą.
Wino?
Ze srebrnego rogu pić jej dali
W jednej chwili kieliszek z winem przeistoczył się w coś niezwykłego.
Trzy ziarna zapomnienia do środka wsypali