Выбрать главу

Patrzył na Sissel z namysłem.

– Czy wiesz, ile Rita znaczy dla Carla? Czy ty znasz swego brata? Pojmujesz, ile go kosztowało poddawanie się tej strasznej presji ze strony ojca? Rita była jego jedyną szansą, Sissel. Rozpaczliwie jej potrzebował, niezwykle dużo dla niego uczyniła. Rita to mądra i ciepła kobieta. Być może aż za ciepła, łatwo ulega, tak właśnie musiało być w tej historii z drugim mężczyzną. Miałaś rację mówiąc, że ataki na Martę to coś bardzo niepodobnego do Rity. Tomas i ja doszliśmy do wniosku, że wpadła w panikę i że to się więcej nie powtórzy. Pomyliliśmy się. Widziałaś ją dzisiaj wieczorem w Hestebotn. Najwyraźniej nie rozumiemy pewnych stron jej charakteru. Ale jeśli Carl straci Ritę, to straci także punkt oparcia w życiu.

Sissel westchnęła.

– Może masz rację, co nie zmienia faktu, że sytuacja jest nieznośna. W domu nie uda mi się milczeć bez względu na to, jak bardzo będę tego chciała. I jakkolwiek na to patrzeć, najbardziej i tak ucierpi Fredrik.

Wyciągnął rękę i dotknął jej policzka.

– Bardzo mi przykro z powodu tego wszystkiego, Sissel. Nie chcę, żebyś cierpiała, bo wiem, że przeżyłaś już wiele trudnych chwil. Chciałbym zostać przy tobie i choć trochę rozjaśnić twoje życie…

Przytuliła policzek do jego dłoni, nie była w stanie mówić, ale błyszczące oczy same wystarczyły za odpowiedź.

Oboje drgnęli, kiedy rozległo się ciche pukanie do drzwi. On poszedł otworzyć, Sissel stanęła nieruchomo, wstrzymała oddech.

Nadchodził kres długiego, dręczącego niepokoju, straszliwej niepewności. W drzwiach stanęła Marta, okrągła i życzliwa jak kiedyś.

Zażenowana podeszła do Sissel, która wreszcie ocknęła się z transu. Trochę drętwo, onieśmielone, podały sobie ręce.

– Jak ci się wiodło, Sissel?

– Dziękuję, dobrze. A tobie?

– Również.

Sztywno, uroczyście… Dwaj mężczyźni przyglądali się im bez słowa.

– Usiądziesz, Marto?

– Dziękuję. – Przycupnęła na brzeżku krzesła. – W domu wszystko jak zawsze?

Sissel kiwnęła głową. Spokojnie, tylko spokojnie, powtarzała sobie w duchu. Wszystko jak zawsze, wszystko jak zawsze… Nie wolno popadać w sentymentalizm. Spokojnie, wszystko w porządku, nie tracić głowy…

Nie zdołała jednak powstrzymać łez, spłynęły po policzkach.

Jej towarzysz podszedł do niej, objął delikatnie i pogładził po czole, szepcząc coś, żeby ją uspokoić. Sissel zacisnęła wargi, żeby stłumić płacz, ale to było tak, jakby chciała powstrzymać wodospad. Nagle poczuła, że to ramiona Marty ją obejmują. I ona także płakała. Mężczyźni dyskretnie się usunęli, zostawiając je na jakiś czas same.

Sissel próbowała wziąć się w garść.

– Tak bardzo się niepokoiłam, Marto! Tak strasznie nam ciebie brakowało. Szukaliśmy cię i bez końca się zastanawialiśmy. To było straszne, naprawdę straszne!

– Rozumiem. Teraz już wszystko będzie dobrze.

I oto Marta, która tyle wycierpiała, pocieszała ją, Sissel! Przecież powinno być odwrotnie!

– Co my zrobimy, Marto? – spytała. – Co wymyślimy? Tak bardzo bym chciała, żebyś wróciła do domu. Nic już nie jest tak jak dawniej.

Marta pokręciła głową.

– To niemożliwe, kochanie, chociaż bogowie jedni wiedzą, jak bardzo za wami tęskniłam. Ale teraz jest lepiej. Trond Svendsen, ten, który mnie przyprowadził, jest dla mnie bardzo dobry. On…

Urwała zmieszana.

– Co takiego, Marto? – zachęcała ją Sissel.

Starsza kobieta popatrzyła na nią nieśmiało.

– Uznasz, że to okropne z mojej strony, że ja, stara, wyjdę za mąż?

– Ależ, Marto, to cudownie! – uradowała się Sissel. – Oczywiście, że powinnaś się zdecydować! Zawsze pragnęłam, żebyś miała własny dom i rodzinę, chociaż wiesz, że uważaliśmy cię za matkę.

Marta gniotła w rękach chusteczkę.

– Ale mam przecież ponad pięćdziesiąt lat. Co ludzie powiedzą?

– Że zasłużyłaś na to. Ach, Marto, jak wspaniale, że trafiłaś na miłych ludzi, u których dobrze się czujesz! Od razu wszystko wydaje się lepsze.

Sissel dołożyła drew do ognia.

– Jak ci się tutaj szło? – spytała Marta. – Widzę, że przemokłaś.

– O, to nic strasznego. Miałam sympatyczne towarzystwo i wszystko było w porządku.

– Prawda, że to miły chłopak? Bardzo go lubię. Często przychodzi mnie odwiedzić, rozmawiamy wtedy o tobie. Mam wrażenie, że on wie wszystko o twoim dzieciństwie, Sissel.

Dziewczyna wpatrywała się w Martę zdumiona.

– Co ty mówisz?

– To najprawdziwsza prawda – śmiała się Marta. – Wiem też, że układa trasę swoich patroli tak, żeby zawadzić o twoją wioskę w nadziei, że chociaż mu migniesz. Nigdy go nie zauważyłaś? Sissel zamyśliła się.

– Widywałam czasami policjantów na motocyklu. Ale wszyscy wydają mi się jednakowi. Mundur i wielki, ciężki motor. Nigdy na nich nie patrzę. Że też tego nie robiłam, głupia jestem!

– To znaczy, że i ty masz do niego słabość?

– Słabość? To łagodnie powiedziane. – Zaśmiała się zażenowana. – Najgorsze, że nie wiem nawet, jak on się nazywa. Zrozumiałam, że przyjaźni się z Tomasem, ale nic więcej nie wiem.

– Nie wiesz, kto to jest? – zdumiała się Marta.

– Nie, jakoś nie mogłam się zdobyć, żeby zapytać. A on chyba wychodził z założenia, że go znam.

– To zupełnie nieprawdopodobne! Naprawdę nie wiesz, jak on się nazywa?

– Nie. Powiesz mi?

Marta patrzyła na nią wielkimi oczyma.

– Stefan Svarte.

ROZDZIAŁ VII

Sissel osunęła się na krzesło. Poczuła, że robi jej się słabo. Nie zniosę więcej, pomyślała. Nie mam już siły. Ze wszystkich ludzi na świecie to musi być akurat on!

Marta, nie dostrzegając reakcji dziewczyny, mówiła dalej o swoich planach na przyszłość. Wrócili mężczyźni, ale Sissel unikała spojrzenia Stefana. Siedziała pogrążona w apatii.

Jednym uchem słuchała dyskusji o miejscach do spania. Najwidoczniej Marta i Trond Svendsen zamierzali nocować w tym domku, należącym do niego. Nocą we wsi nie czuli się bezpiecznie. Ale domek był mały, a gości sporo… Sissel nie mogła dłużej skupić się na ich rozmowie, serce przepełniała jej rozpacz.

Stefan Svarte od czasu do czasu zerkał na nią zdziwiony, ale nic nie mówił, nawet kiedy Sissel powoli naciągała kalosze.

Całkiem niespodziewanie zjawił się Tomas.

– Opowiedziałem o wszystkim Agnes – oznajmił. – Teraz, kiedy Sissel już wie, jak się sprawy mają, nie ma sensu dłużej nic ukrywać. Jutro wszyscy wrócimy do domu i przyciśniemy Ritę do muru. Wyjaśnimy, że znamy całą prawdę i że ze względu na Fredrika i Carla będziemy patrzeć przez palce na to, co zrobiła, byle tylko nie krzywdziła Marty.

– To się nie uda – stwierdził Stefan. – Carl prędzej czy później dowie się o wszystkim.

Tomas wzruszył ramionami.

– O to będziemy martwić się później. Jeśli zdołamy utrzymać sprawę w tajemnicy przynajmniej do czasu, kiedy stary Christhede nie odejdzie, to już można powiedzieć, że wygraliśmy. Słabo wyglądasz, Sissel. Co się z tobą dzieje?

– Nic… trochę mi gorąco. I tyle się wydarzyło. Jeśli nie macie nic przeciw temu, przejdę się trochę.