Выбрать главу

Sissel jednocześnie śmiała się i płakała.

– Dziękuję, Tomasie, wobec tego wszystko w porządku.

– Ach, tak – pokiwał głową. – Postać ze snu tak wiele dla ciebie znaczy? Powodzenia, Sissel, masz moje błogosławieństwo.

Marta i jej przyjaciel doszli już do nich, im także należały się od Sissel pewne wyjaśnienia.

Trond Svendsen zamyślił się.

– Sądzę, że nie musimy już obawiać się żadnego prześladowcy – oświadczył spokojnie. – Przed chwilą słyszałem samochód, pędzący z prędkością błyskawicy w dół, w stronę wioski.

Wszystkich to uspokoiło. Wyprawili się w powrotną drogę i wkrótce spotkali Stefana. Byli już prawie przy domku, Tomas zatrzymał przyjaciela.

– Uważam, że wy dwoje powinniście porozmawiać. Przypuszczam, że to sporo wyjaśni.

Niemądry Tomas! pomyślała Sissel. Nie mogę teraz rozmawiać ze Stefanem!

Rozejrzała się, jakby szukając ratunku, ale uznała, że głupio byłoby znów uciekać. Usłyszała odgłos otwieranych i znów zamykanych drzwi. W niebieskiej nocy została na werandzie sam na sam ze Stefanem.

ROZDZIAŁ VIII

Stefan delikatnie położył dłoń na karku dziewczyny. Sissel odwróciła się powoli, rada, że ciemność skrywa jej twarz, a na niej wszystko, co nie zostało powiedziane.

– Wybacz mi – poprosiła z żalem.

– Dlaczego?

– Przez cały czas myślałam, że Stefan Svarte jest ojcem dziecka Rity. Nie wiedziałam, że to ty jesteś Stefanem.

Jego dłoń pod włosami Sissel lekko drgnęła.

– I tak ci było przykro z tego powodu?

Pokiwała głową.

– Bardzo cię polubiłam – pisnęła niewyraźnie.

– Ale teraz wiesz, że to nie ja?

– Wiem. Byłam głupia.

Patrzył na nią w zadumie.

– Czy to myśl, że…

Stefan nie wiedział, jak dokończyć pytanie. Sissel wybawiła go z kłopotu, przeskakując przez najtrudniejszą część:

– Czy ta myśl wygoniła mnie do lasu? Tak. Przeżyłam okropny szok, tak właśnie musiało być, bo ocknęłam się dopiero, kiedy byłam już bardzo daleko stąd.

Wyczuwała jego myśli; zawisły w powietrzu prawie namacalne.

– Pewnie uważasz, że to niezwykle gwałtowna reakcja – dorzuciła niemal agresywnie. – Rzeczywiście trudno ją wyjaśnić. Wydaje mi się, że trzeba się sporo cofnąć w czasie, żeby odnaleźć przyczyny.

Tym razem on jakby czytając w jej myślach powiedział:

– Miałaś trudne dzieciństwo, prawda? Wychowano cię zbyt surowo? Wspominaliśmy już o tym, lecz, zdaje się, wywarło to na ciebie wielki wpływ?

– Skąd wiesz?

Uśmiechnął się.

– Nietrudno było się dowiedzieć. Przyjaźnię się z Tomasem, wiele mi opowiadał o prywatnym piekle Agnes. Przypuszczam, że z tobą jest podobnie.

Sissel gwałtownie odwróciła głowę, nie chciała o tym rozmawiać. Ale ta właśnie reakcja była nienaturalna, nawet ona to rozumiała, więc tylko zawstydzona zerkała na niego.

Pełen wyrozumiałości uśmiech ogromnie ją ucieszył. Stefan śmiał się do niej, a nie z niej!

Nagle jej ciało zaczęło drżeć, nie mogła nad tym zapanować. Zdała sobie sprawę, że teraz, w chłodną wiosenną noc, w nieznanej okolicy, znajduje się tak blisko niego. Niesamowitość tej sytuacji, jego życzliwie patrzące oczy, prawdziwe, nie ze snu, delikatny dotyk dłoni na karku, wszystko to wprawiło ją w podniecenie, a jednocześnie w pamięci odżyły surowe zakazy dzieciństwa.

Miała wrażenie, że nie ma już sił na nic więcej. Całą sobą zmuszała się, by stać spokojnie, udawać opanowaną.

Po chwili milczenia Stefan powiedział miękko:

– Przez te dwa lata dużo o tobie myślałem, Sissel. Za dużo! Koniecznie chciałem się z tobą spotkać jeszcze raz, ale to okazało się niemożliwe. Carl nie życzy sobie mnie widzieć.

Z ulgą przyjęła zmianę tematu.

– Nie rozumiem, dlaczego. Co on ma przeciwko tobie?

– Nie wiem – odparł wymijająco. – Może naprawdę sądził, że chodzi mi o Ritę. – Leciutko nacisnął jej kark. – Cieszę się, że mnie lubisz, Sissel – wyznał cicho. – Że także pamiętasz.

Jak spragnione czułości dziecko ujęła jego rękę i przyłożyła ją do swego policzka. Roześmiał się cicho i powiedział:

– Tomas zostanie tu na noc, a jutro rano zawiezie Martę i jej przyjaciela do was do domu, aby wyjaśnić wszystko, co złe. Ja niestety muszę wracać. Mój motocykl stoi po drugiej stronie Hestebotn, a rano idę do pracy. Jak sądzisz, czy będziesz mogła przespać się na ławie w dużym pokoju? Tomas także musi tam spać, bo w domku jest tylko jedna sypialenka.

– Ja też zostawiłam rower przy wejściu do Hestebotn – przypomniała z zapałem.

Ukrył uśmiech, a Sissel dodała, już mniej pewnie:

– Nie mam ochoty tu nocować.

– Chcesz wracać ze mną przez dolinę? – spytał ciepło. – Masz na to siłę? Nie jesteś zmęczona?

Potrząsnęła głową.

– Ani trochę – skłamała. – Ale może ty nie masz ochoty mnie ciągnąć?

– Chyba niczego na świecie nie pragnę bardziej, niż cię ciągnąć, jak to określiłaś. Chodź, pójdziemy im powiedzieć, co postanowiliśmy.

Marta gorąco protestowała. Tej nocy w dolinie było niebezpiecznie, nie wiedzieli przecież, kto się w niej czai, poza tym Sissel powinna odpocząć.

– Niech idą – orzekł Tomas. – Sissel ma przecież eskortę policyjną, a ja przypilnuję was. Będę mógł chrapać do woli. Pamiętajcie, że młodzi zdolni są do najbardziej nieprawdopodobnych rzeczy, jeśli tylko tego chcą.

Sissel dyskretnie kopnęła go w łydkę, ale on tylko zachichotał.

Znów więc wyruszyli w drogę przez złą dolinę. Księżyc przewędrował po niebie i już na nich nie świecił. Sissel nie miała pojęcia, która może być godzina, wiedziała jedynie, że jest środek nocy.

Szli trzymając się za ręce, nie spieszyli się, jakby chcieli przeciągnąć czas. Nieprzerwanie zadawali sobie pytania, drążyli, chcieli dowiedzieć się o sobie jak najwięcej. Sissel była szczęśliwa, że może opowiedzieć o swoim życiu. W uniesieniu słuchała opowieści Stefana o jego – właściwie dość spokojnym dzieciństwie i latach szkolnych. Wyraźnie omijał jednak wątek służby w batalionie ONZ. Sissel wyczuwała, że było w tym coś, o czym nie chciał mówić.

– Wiesz, Sissel – rzekł nagle. – Czy nie zdumiewa cię, że tak bardzo jesteśmy sobie bliscy? Jak byśmy się znali od wielu lat. Wiem, że to brzmi banalnie, ale taka jest prawda.

– Masz rację – przyznała z radością. – Nigdy dotąd nie mogłam z nikim rozmawiać tak swobodnie. Ale właściwie znamy się już od dwóch lat.

Uścisnął mocniej jej dłoń, jakby podkreślając łączący ich związek.

Dotarli do miejsca, w którym zeszła kamienna lawina i jak poprzednio trzeba było wejść do wody.

– Już nie będziesz musiała się moczyć – oznajmił Stefan i wziął ją na ręce. Pewnym krokiem przeniósł ją przez wiry.

Sissel ujrzała jego twarz tuż przy swojej i dech zaparło jej w piersiach.

– Ależ tak! – nie mogła powstrzymać się od okrzyku. – To prawda! To zdarzyło się naprawdę!

Stefan zatrzymał się w strumieniu.

– Co takiego?

– Już raz mnie niosłeś! To nie był sen, znaleźliśmy się już kiedyś tak blisko siebie!

Znów ruszył, minął kamienne usypisko i ostrożnie postawił ją na ziemi.

– No tak – przyznał. – Musiałem cię zanieść do łóżka. Obejmowałem cię po tym naszym niemądrym pocałunku, śmialiśmy się i nagle ty po prostu zgasłaś. Zasnęłaś na stojąco. Nic w tym dziwnego, dziwniejsze raczej, że tak długo pozostawałaś w miarę przytomna przy takiej ilości środka nasennego w organizmie. No cóż, przytomna… W każdym razie ułożyłem cię ładnie w łóżeczku i poszedłem sobie.