Выбрать главу

– To znaczy, jak to się stało, że zacząłem się sprzedawać? – poprawił.

– Nie, wcale nie miałam tego na myśli – zaprzeczyła szybko.

– Prawdę mówiąc, przez przypadek. Zaproszono mnie raz do pewnego programu, który, jest nadawany późną nocą, rzuciłem kilka dowcipów i zostałem zauważony. Dostałem potem zaproszenie do innego programu, znów opowiedziałem kilka dowcipów i rozgadałem się na mój ulubiony temat, czyli o tym, że dziewczynki mają lepsze wyniki w nauce niż ich koledzy w tym samym wieku. Spodobałem się i nagle okazało się, że jest mnóstwo ludzi gotowych płacić mi niedorzeczne sumy za wypowiadanie się na tematy, o których tak naprawdę nie mam pojęcia.

– A co na to twoja rodzina?

– Moja mama jest zachwycona, Jean krytykuje wszystko, co powiem, a Sarah narzeka na źle dobrany krawat. – Skrzywił się zabawnie. – Nie przywiązuję aż tak wielkiej wagi do telewizyjnej popularności, choć nie mogę powiedzieć, by mnie nie cieszyła. Wiem po prostu, że pewnego dnia okaże się, iż widzom znudziła się już moja twarz, a wtedy bez żalu wrócę do korzeni. Jeśli wówczas będziesz przy mnie, moje szczęście będzie pełne.

– Nie popędzaj mnie – poprosiła, zaniepokojona poważnym tonem jego głosu. – Przecież dopiero co się poznaliśmy.

– Jesteś warta czekania – odparł zdławionym głosem. – Wydaje mi się, że cię rozumiem. Chodzi o to, że w swoim życiu pominęłaś niesłychanie ważny etap, ten, który przechodzi właśnie Phoebe, prawda?

Lee zawahała się. Daniel miał rację, ale nie chciała tego głośno przyznawać, ponieważ chodziło jej o coś jeszcze. Bała się ulec jego urokowi, gdyż popełniła ten błąd w przypadku związku z Jimmym. Owszem, teraz sytuacja przedstawiała się zupełnie inaczej, trudno było bowiem porównywać tego silnego, dojrzałego mężczyznę z zapatrzonym w siebie, nieodpowiedzialnym młodzieńcem. Jednak wciąż nie czuła się gotowa, aby zaufać mu bez ograniczeń.

W pewnym momencie Daniel zerknął na zegarek.

– Już po dwunastej – jęknął. – Bal miał się skończyć równo o północy.

Lee nie mogła w to uwierzyć. Zdawało jej się, że weszli do restauracji zaledwie przed pięcioma minutami. Tak świetnie się czuła w towarzystwie Daniela, iż w ogóle nie zauważyła upływu czasu.

Uregulowawszy szybko rachunek, wzięli się za ręce i pobiegli w kierunku budynku uniwersytetu. Z daleka spostrzegli parking, na którym stał tylko jeden samochód, a przy nim dwoje rozbawionych młodych ludzi. Kiedy po raz drugi tego wieczoru znaleźli się pod rosnącymi wzdłuż alei drzewami, Daniel ponownie wziął Lee w ramiona.

– Nie martw się, nie zobaczą nas – zapewnił szeptem. – A nie wiem, kiedy znów będę mógł cię pocałować.

Lee nie zamierzała się bronić, ponieważ tak samo pragnęła tego pocałunku. Kiedy jednak jego pieszczoty stały się bardziej intensywne, odruchowo zesztywniała, co nie umknęło uwagi Daniela.

– Masz rację – westchnął zrezygnowany. – Pozwól, że poprawię tylko krawat i możemy grzecznie iść dalej.

ROZDZIAŁ CZWARTY

Tegoroczne lato było najpiękniejszym w dotychczasowym życiu Lee. Trwała idylla, jakiej nie zaznała jako młoda dziewczyna. Wszystkie problemy zniknęły, liczyła się tylko miłość i ten cudowny, jedyny mężczyzna.

Program telewizyjny Daniela został jak zwykle zawieszony na okres wakacji, toteż mógł on cały swój wolny czas poświęcać Lee. Nie oczekiwał od niej niczego więcej poza towarzystwem, adorował ją tak jak młody chłopak adoruje swą pierwszą miłość. Lee doskonałe wiedziała, iż w pewnym momencie Daniel będzie oczekiwać od niej więcej, ale na razie dawał jej czas na przezwyciężenie zahamowań, wyrzucenie z pamięci złych wspomnień. Nie chciała myśleć o przyszłości, o trudnej decyzji, jaką w końcu zmuszona będzie podjąć. Nie potrafiła sobie wyobrazić życia bez Daniela, ale także życie z nim wydawało jej się niemożliwe.

– Wiele wycierpiałam ze strony Jimmy’ego – tłumaczyła mu któregoś dnia. – Nigdy nie miałam pojęcia, co się za chwilę zdarzy, czy dowiem się, że znów coś ukradł, czy przyjdzie pijany, a może przy łapię go z kochanką. Od czasu rozwodu mam wreszcie spokój, nie muszę już odpowiadać za cudze błędy. Nie muszę się też już o nic martwić.

– Czyżby? – mruknął z powątpiewaniem. – A co z pustką i samotnością, które cię czekają w przyszłości?

– Ale jestem przynajmniej bezpieczna.

– Musisz zaryzykować, kochanie. Każdy związek niesie ze sobą ryzyko, co nie znaczy, że nie może być wspaniały.

Przez całe lato Daniel nadal pisał artykuły, które, jak się przekonała Lee, były wyjątkowo błyskotliwe i pouczające. Pewnego dnia przy śniadaniu Sony a, wierna ich czytelniczka, mało nie zakrztusiła się ze śmiechu. Chichocząc, podsunęła matce gazetę. Daniel zatytułował ów odcinek: „Kobieta, która uświadomiła mi, kim naprawdę jestem”. Był to niesłychanie zabawny opis okoliczności, w których spotkali się po raz pierwszy. Przedstawił sytuację w taki sposób, by zażartować że swojej postawy. Kobietę, którą oczywiście była Lee, nazwał dla niepoznaki Jane. Konkluzja owego artykułu brzmiała następująco:

„Czyli przez cały czas oszukiwałem samego siebie. Wystarczy, że usiądę za kierownicą, a zachowuję się w sposób typowy dla wszystkich mężczyzn: niegrzecznie, lekkomyślnie, a moje poglądy stają się, jak to ujęła Jane, archaiczne”.

Przeczytawszy to, Lee roześmiała się serdecznie, pełna jednocześnie podziwu dla tego niezwykłego człowieka, który potrafił publicznie zdobyć się na szczerość, przyznając jej rację w tak delikatnej kwestii.

Pewnego upalnego dnia wybrali się we dwójkę na wycieczkę statkiem po Tamizie. W drodze powrotnej, oparta o burtę i wpatrzona w zachodzące powoli słońce, Lee rozmyślała o swoim związku z Danielem. Wystarczyło tylko odwrócić głowę, by napotkała jego gorące spojrzenie, wyciągnąć dłoń, aby poczuła pod palcami ciepło jego policzka. Ciągle jednak nie mogła pozbyć się owego paraliżującego lęku. Zastanów się, strofowała się w myślach, jesteś przecież dojrzałą kobietą, a zachowujesz się jak wstydliwa nastolatka. Co się z tobą dzieje?

Musiała mieć szalenie zatroskaną minę, gdyż odwróciwszy głowę, pochwyciła pytający wzrok Daniela. Uśmiechnąwszy się lekko, ruszyła w kierunku stojących nieopodal ławeczek. Uspokojony jej pogodnym spojrzeniem, Daniel podjął rozmowę na temat zbliżających się urodzin Phoebe, które przygotowywali wspólnie.

– Muszę ci coś powiedzieć – wyznała Lee. – Twoja córka była wczoraj u mnie w studiu. Chciałaby mnie zaangażować, abym jej zrobiła parę zdjęć – I co jej na to odpowiedziałaś?

– Zaproponowałam, że zrobię jej kilka fotografii za darmo, w ramach prezentu urodzinowego. Wiesz, że to jest dla niej niezmiernie ważne, prawda? – spytała z lekkim niepokojem w głosie.

– Tak, wiem, koniecznie chce zostać modelką. Prawdę mówiąc, miałem nadzieję, że już jej to przeszło ^westchnął. – Właściwie dobrze zrobiłaś, na pewno będzie bardzo szczęśliwa, mając te zdjęcia. Dziękuję ci, Lee, to bardzo miło z twojej strony.

– Nie gniewasz się na mnie? – zdziwiła się.

– Nie. A sądziłaś, że będzie inaczej? :

– Mówiąc szczerze, tak.

– Ale to cię nie powstrzymało? – W jego głosie słychać było pewne niezadowolenie.

– Oczywiście, że nie; To sprawa wyłącznie między mną a Phoebe.

– Sam jestem sobie winien – stwierdził zrezygnowany. – Nawet nie wiesz, jak trudno mi cokolwiek wyegzekwować po tym wszystkim, co napisałem i powiedziałem. Któregoś dnia grzecznie zasugerowałem mojej córce, że mogłaby nie rozrzucać swoich rzeczy po całym domu i wiesz, co odpowiedziała? Zacytowała fragment jednego z moich artykułów, coś o wspieraniu dzieci w ich dążeniach twórczych. Próbowałem jej wytłumaczyć, że narażanie mnie na złamanie karku poprzez zostawianie wrotek na schodach nie manie wspólnego z dążeniami twórczymi, ale uparła się, że tak, bo właśnie na tym polega artystyczny nieład.