– Czy próbowałaś kiedykolwiek powstrzymać ją?
– Nie i zapewne dlatego zawsze wraca. Jest takie mądre powiedzenie, że jeśli kogoś naprawdę kochasz, powinieneś dać mu wolność. W przypadku dorastających dzieci sprawdza się w stu procentach.
– Może i nie będzie tak źle – przyznał Daniel, wyraźnie uspokojony. – Poza tym, jeśli będzie pracować dla ciebie, będziesz mogła mieć na nią oko. Znasz przecież większość osób w tej branży, zdołasz więc ją w razie czego ostrzec, a właścicielom agencji powiedzieć, żeby nie organizowali jej sesji z nieodpowiednimi osobami.
– Nie będzie takiej potrzeby – zapewniła. – Mulroy & Collit to renomowana agencja modelek, więc twojej córce włos z głowy nie spadnie.
– Ale jeżeli poprosisz ich, żeby Phoebe pracowała wyłącznie z tobą…
– Daniel, przestań natychmiast! – przerwała mu, zirytowana. – Znowu robisz to samo.
– Co takiego? – zdumiał się.
– Układasz po swojemu życie Phoebe, a przy okazji także i moje. Kochanie, musisz się tego oduczyć.
– Może rzeczywiście trochę przesadzam – przyznał niechętnie. – Ile modelek debiutuje każdego roku?
– Setki – odparła Lee, zaskoczona zmianą tematu.
– A ile odnosi sukces?
– Jedna, dwie…
– W takim razie, jak dobrze pójdzie, Phoebe dostanie parę zleceń i wszystko wróci do normy – ucieszył się.
– A więc liczysz, że jej się nie powiedzie? – Posłała mu pełne niedowierzania spojrzenie. – Bardzo to ładnie z twojej strony. Jak by się czuła twoja córka, gdyby o tym wiedziała?
– Chyba jej nie powiesz, prawda? – zaniepokoił się.
– Oczywiście, że nie, ale też nie zrobię nic, by zaszkodzić jej karierze, więc mnie nawet nie proś. – Skąd ci to przyszło do głowy? – spytał, robiąc minę niewiniątka.
O dziesiątej wieczorem zeszli na dół, gdyż Daniel koniecznie chciał oglądać wiadomości. Wkrótce zaczynała się nowa seria jego programów w telewizji i musiał być na bieżąco, jeśli chodzi o politykę oraz kulturę. Lee spostrzegła jednak, że co chwila odrywał wzrok od ekranu i zerkał na zegarek.
– Jest jeszcze wcześnie – uspokoiła go.
– Chodzi ci o Phoebe? – zapytał pozornie spokojnym głosem. – Zupełnie o niej zapomniałem.
Kłamczuch, pomyślała z czułością Lee. Kłamczuch, a w dodatku kiepski aktor.
Minęło wpół do jedenastej, jedenasta, a Phoebe wciąż nie wracała. Daniel przyłapał Lee na spoglądaniu na zegar.
– Za wcześnie, żebyś szła już do domu – powiedział słabym głosem. – Właśnie zamierzałem zaparzyć kawę…
– Nie martw się, zostanę z tobą do jej powrotu.
– Nie wiem, dlaczego jesteś taka przekonana, że martwię się o nią. Przecież jest już niezależną młodą kobietą. Gdzie ona jest, do licha?
– Na randce z Markiem – przypomniała mu. – Na pewno nic złego jej się nie stanie.
Przed domem zatrzymał się samochód, po czym słychać było dwa stłumione głosy. Następnie zachrobotał klucz w zamku, na co Lee i Daniel zgodnie wyszli do przedpokoju. Drzwi wejściowe otworzyły się i stanęli w nich Mark oraz Phoebe, na której twarzy malowała się niema prośba. Lee zacisnęła kciuki, modląc się, by Daniel nie popełnił jakiegoś fatalnego w skutkach błędu.
Przez chwilę wszyscy stali bez ruchu, wpatrzeni w siebie nawzajem, aż nagle Daniel postąpił dwa wielkie kroki i stanąwszy przed córką, przytulił ją mocno do siebie. Phoebe odwzajemniła uścisk, wydając z siebie głośne westchnienie ulgi.
– Przepraszam za te wszystkie okropne rzeczy, które dziś powiedziałam – wyszeptała. – Tak naprawdę wcale tak nie uważam.
– Ja też cię przepraszam, kochanie – odrzekł łamiącym się głosem. – Ale nie zmieniłem zdania.
– Ani ja, tato. – Posłała mu poważne spojrzenie. – To moje życie i zrobię z nim to, co uważam za stosowne.
– Porozmawiamy o tym później…
– Zgoda. Chciałabym, abyś zrozumiał, jakie to dla mnie ważne i dlaczego nie ustąpię, nawet jeśli masz się o to na mnie gniewać.
– Miałem nadzieję, że jednak przejrzałaś na oczy… – zaczął. Phoebe cofnęła się gwałtownie i stanąwszy obok Marka, ujęła go za rękę.
– Tato, jeśli mieszkanie razem z tobą ma oznaczać ciągłe spory, to… – przerwała.
Był to wyraźny sygnał dla Daniela, że jeszcze jeden nieostrożny krok, a może zepsuć wszystko i to w sposób nieodwracalny.
– Oczywiście, że nie – odrzekł szybko. – Ty powiedziałaś swoje, a ja swoje. – Uśmiechnął się niepewnie. – Po prostu będziemy musieli nauczyć się rozumieć siebie. Chciałbym, żebyś czuła się tu bezpieczna, dlatego obiecuję, że nie będę wygłaszał ci kazań.
Kiedy Phoebe wciąż się wahała, w głosie Daniela pojawiła się nuta desperacji.
– Uwierz mi, kochanie, to jest dla mnie bardzo trudne – ciągnął – ale staram się, jak mogę. Proszę cię, nie odchodź, nie zostawiaj swego biednego, starego ojca na pastwę samotności.
Delikatny uśmiech pojawił się na pięknie wykrojonych wargach Phoebe. Puściwszy dłoń Marka, podeszła ponownie do ojca i spojrzała mu prosto w oczy.
– Obiecujesz, że nie będziesz mnie krytykował?
– Czy ja kiedykolwiek…? Dobrze, dobrze, obiecuję.
– I nie będziesz na mnie czekał, gdy zdarzy mi się długo nie wracać?
– Tego ci nie mogę obiecać, ale nie będę robił ci z tego powodu wyrzutów.
– I żadnego przesłuchiwania?
– Żadnego – obiecał solennie. – Ale chyba mogę zadawać ci pytania, jeśli będę czegoś ciekaw?
– Naturalnie, tylko bez naciskania.
– Zgoda. Wierzę, że jesteś na tyle rozsądna, by nie przyjmować zleceń, które są trochę…
– Trochę jakie?
– No… wiesz… chodzi mi o pozowanie w bieliźnie.
– Nigdy w życiu – zapewniła.
– To dobrze, córeczko – ucieszył się. – Widzę, że masz poczucie przyzwoitości…
– Brenda mówi, że pozowanie w bieliźnie to śmiertelny cios dla kariery każdej modelki – przerwała mu. – Chcę zajść na sam szczyt, tato, a nie dostanę się tam, pozując w skąpych koszulkach i koronkowych majteczkach.
Daniel westchnął cicho, ale nie buntował się, co oznaczało, że zaczyna wreszcie uczyć się trudnej sztuki kompromisu.
– Postaram się na przyszłość zachowywać moje opinie dla siebie. – Uśmiechnął się krzywo. – Poza tym, skoro masz zarobić fortunę, lepiej, żebym żył z tobą w zgodzie, na wypadek gdybym któregoś dnia potrzebował pożyczki.
Phoebe roześmiała się wesoło i z całej siły przytuliła się do ojca. W swej radości nie spostrzegła nawet, jak wiele smutku i bólu kryło się w oczach Daniela.
Trzeba przyznać, że Brenda Mulroy zrobiła wszystko, co w jej mocy, aby pomóc Lee wybrnąć z tarapatów, związanych z początkiem kariery Phoebe. Na początek zaprosiła Daniela do swego biura i odbyła z nim długą rozmowę o przyszłości jego jedynaczki. Nakreśliła realistyczną wizję możliwości, jakie otwierały się przed Phoebe, wspominając przy tym, że paru renomowanych fotografików oglądało już jej zdjęcia i wszyscy byli zachwyceni. Starała się, jak mogła zapewnić w ten sposób stroskanego ojca, iż jego córka jest w dobrych rękach, ale każde jej słowo przygnębiało Daniela jeszcze bardziej. Dobre wrażenie wywarł na nim natomiast wygląd Brendy, która była pulchną, pogodną kobietą po pięćdziesiątce. Niestety, nie wpłynęło to znacząco na poprawę jego nastroju.
– Co to za kurs, który zaczęła Phoebe? – zapytał tego wieczoru, marszcząc brwi z niezadowolenia.
– Ma ją nauczyć sztuczek, stosowanych w tym zawodzie – wyjaśniła cierpliwie Lee. – Dowie się, jak robić makijaż, jak pielęgnować włosy, co jeść, jakie kosmetyki są odpowiednie do jej typu cery i tak dalej.