– To jest niesprawiedliwe. Chciałabym, żeby mnie ceniono za moją pracę, a nie… – westchnęła.
– Widocznie nie wystarczy robić świetnych zdjęć znanych ludzi – zauważył. – Ty również musisz być znana i popularna.
– Jasne, teraz już jestem popularna – prychnęła. – Jako znajoma Phoebe Raife.
– Dobrze sobie radzi, prawda?
– Fantastycznie, a przy tym doskonale się bawi. Robiłyśmy dziś reklamę dżinsów, więc miałam okazję z nią porozmawiać.
– Posłała mu uważne spojrzenie.
– Doprawdy? – mruknął, starannie unikając jej wzroku.
– Nie bardzo dotrzymujesz obietnic, które jej złożyłeś, prawda? ‘ – Staram się, jak mogę – zapewnił. – Tylko jest mi czasem bardzo ciężko, zwłaszcza kiedy Phoebe zachowuje się niemądrze. Weźmy, na przykład, jej jedzenie, a raczej niejedzenie. Przecież ona się głodzi. Ma idealną figurę, ale wbiła sobie do głowy, że i tak musi się odchudzać.
– Ależ, kochanie, Phoebe, wcale się nie głodzi – odparła Lee.
– Zrzuciła tylko dwa kilogramy, ponieważ obiektyw nieco pogrubia, teraz zaś je rozważnie, by utrzymać tę wagę. Pokazywała mi zalecenia dietetyka, uważam, że są słuszne. Ma jeść wysokowartościowe produkty o małej zawartości tłuszczu, przecież to samo zdrowie.
– W takim razie, co jest złego w jednym niewielkim steku? – obruszył się.
– To był duży stek – sprostowała Lee, która słyszała już o tej historii od Phoebe. – W dodatku usmażyłeś go w głębokim tłuszczu i podałeś z frytkami. Gdybyś upiekł go na grillu i zrezygnował z frytek, na pewno by go zjadła.
– Ależ Phoebe zawsze lubiła steki z frytkami – zaprotestował. – Mawiała nawet, że nikt nie umie ich przygotować tak, jak ja. Ale to było dawno temu…
– Zrozum, ona nadal uwielbia takie jedzenie i właśnie dlatego odmówiła z takim uporem. Obawiała się, że ulegnie pokusie. Powinieneś być dumny, że miała tyle siły, by odmówić sobie czegoś, co tak bardzo lubi.
– Nawet, jeżeli postępuje wbrew temu, co jej mówię? – W jego spojrzeniu czaił się wyrzut.
– Cóż… – mruknęła Lee, która po raz kolejny zdała sobie sprawę z tego, że przepaść między nimi nie została całkowicie zlikwidowana.
– W porządku, skończmy ten temat – uciął.
– Ale dopiero wtedy, gdy dam ci prezent – poprosiła, podnosząc się z sofy.
– Jaki prezent? – zdziwił się. – Przecież nie mam dziś urodzin., Lee wyjęła ze swej przepastnej torby sporą paczkę i podała mu ją. Niecierpliwie zerwał opakowanie, a jego oczom ukazała się książka kucharska, zatytułowana „Dieta niskotłuszczowa”.
– Sprytne. – Uśmiechnął się szeroko. – Bardzo sprytne.
– Kupiłam ci ją dziś po południu. Pomyślałam, że właśnie tego potrzebujesz, by ponownie zaskarbić sobie łaski Phoebe. Poproś ją, żeby dała ci kopię zaleceń dietetyka, dowiesz się wtedy, co powinna jeść. Potem wyszukaj odpowiednie przepisy w książce – poinstruowała. – Ach, jeszcze jedno. Liczy się odpowiednia prezentacja. Te przepisy wymagają precyzyjnego odmierzania składników, więc pokaż jej, że wszystko starannie ważysz. I pod żadnym pozorem nie wolno ci powiedzieć, że to był mój pomysł. To ty na niego wpadłeś i obszedłeś wszystkie okoliczne księgarnie, żeby kupić tę książkę.
– Naprawdę? – Daniel przypatrywał jej się w zdumieniu.
– Oczywiście, że tak. Kiedy dasz jej do zrozumienia, że chcesz ją wspierać, na pewno pogodzicie się i będzie tak jak dawniej.
– Dziękuję ci, kochanie – powiedział czule, przytulając ją do siebie. – Byłem już kompletnie zagubiony, ale widzę, że z twoją pomocą dam sobie radę.
Tydzień później Daniel umówił się z Lee na wieczór, ale nie chciał jej zdradzić, dokąd się wybiorą. Powiedział tylko, że powinna się ubrać bardzo elegancko, toteż od razu zadzwoniła do koleżanki, która prowadziła poświęconą modzie rubrykę w jednym z czasopism kobiecych. W rezultacie Carol pożyczyła jej wąską czarną suknię, która sprawiła, że wyglądała niesłychanie kusząco i zmysłowo.
– O rety, mamo! – wykrzyknęła Sony a, kiedy ją zobaczyła.
– Czy wiesz o tym, że jesteś przepiękna?
– Dziękuję ci, kochanie – ucieszyła się. – Nie boisz się zostać sama dziś wieczorem?
– Niestety, nie będę sama – westchnęła Sonya. – Będzie ze mną mój wujek.
– Czemu nagle zaczęłaś nazywać Marka wujkiem?
– Wyobraź sobie, że któregoś dnia miał czelność powiedzieć, że powinnam okazywać mu więcej szacunku. Rozumiesz? Zaledwie pięć lat ode mnie starszy, a takie ma wymagania!
– I teraz robisz wszystko, żeby pożałował swoich słów? – domyśliła się Lee.
– Jasne! Żebyś widziała, jak się na mnie wścieka.
– Tak bym chciała, byście żyli w zgodzie.
– To niemożliwe – oznajmiła Sonya, kręcąc głową. – Przy jego humorach nawet święty straciłby cierpliwość. Przez cały czas chodzi z cierpiętniczą miną, żeby wszyscy wiedzieli, jak okrutnie potraktowała go jego bogini.
– Czy zerwał już ostatecznie z Phoebe?
– Trudno powiedzieć, czy to już naprawdę koniec. Wczoraj widział ją z jakimś młodym facetem w nowiutkim mercedesie. Phoebe twierdzi, że to był fotograf, który wiózł ją w miejsce, gdzie odbywała się sesja.:
– Rozumiem, że Mark się o to na nią pogniewał?
– Owszem. Mercedes zatrzymał się przed przejściem dla pieszych, po którym właśnie szedł Mark, zobaczył więc ich dwoje, roześmianych i zajętych sobą. Wtedy Phoebe podniosła wzrok i spostrzegła go, jak stał na środku ulicy i gapił się na nią. W końcu światło zmieniło się na zielone dla samochodów i ten facet musiał zatrąbić, żeby Mark wreszcie zszedł z jezdni.
– Ojej – westchnęła Lee, pełna współczucia dla swego braciszka. – W jego wieku to prawdziwa tragedia.
– Mieli tego dnia randkę – dorzuciła Sonya.
– I co, Phoebe znowu zapomniała?
– Nie, ale się spóźniła. Nie ze swojej winy, tylko dlatego, że sesja się przeciągnęła. Dlatego ten sam fotograf odwiózł ją na spotkanie z Markiem i ten się wściekł. Teraz czeka, aż Phoebe go przeprosi.
– A skąd ty to wszystko wiesz? – zainteresowała się Lee – Chyba nie powiesz, że Mark ci się zwierzał.
– Zwierzać to się nie zwierzał, ale ile razy znajdzie się w pobliżu, mruczy pod nosem, tak żebym wszystko usłyszała. Wolałabym, żeby tego nie robił, to takie nudne.
– Biedny Mark – pożałowała brata Lee.
– Nie martw się, jakoś to przeżyje – orzekła z uśmiechem Sonya.
Tego wieczoru Lee nie miała już czasu rozmyślać o perypetiach miłosnych brata, gdyż wszystkie jej myśli krążyły wokół Daniela. Kiedy wreszcie przyszedł, na jej widok aż gwizdnął z podziwu.
– Będzie doskonale pasowało – oznajmił, wręczając jej podłużne, płaskie pudełko. Wewnątrz znajdował się naszyjnik z brylantami oraz para kolczyków do kompletu. Na widok tego prezentu Lee zaparło dech w piersiach.
Daniel pomógł jej nałożyć biżuterię, po czym odwrócił przodem do lustra, by mogła podziwiać efekt. Trudno było jej uwierzyć, że ta ponętna, elegancka kobieta u boku ubranego w smoking przystojnego mężczyzny, to właśnie ona.
– Kochanie, ja… – zaczęła nieśmiało.
– Nic nie mów – przerwał jej, całując delikatnie jej szyję. – Chciałbym móc do końca życia obdarowywać cię prezentami. Chodźmy, taksówka już czeka. Ja nie mam zamiaru dziś prowadzić, bo będziemy pić mnóstwo szampana.
Wspomniana taksówka okazała się najprawdziwszym rolls-royce’em, co sprawiło, że Lee miała wrażenie, że śni.
– Dokąd jedziemy? – zapytała, kiedy auto ruszyło.
– Do „Mirandy”.