Выбрать главу

– Znalazłem detektywa – oznajmił. – Podałem mu numer mojego telefonu w samochodzie. W takim razie możemy już wyruszyć. Stało się coś? – zapytał, widząc jej podekscytowaną minę.

– Powiem ci po drodze.

Dopiero kiedy znaleźli się na trasie z Londynu do Carlisle, zdała sobie sprawę, iż przez najbliższych kilkanaście godzin zmuszona jest do przebywania sam na sam z Danielem, co było wysoce niezręczne, wziąwszy pod uwagę ich niedawną kłótnię i rozstanie. Poza tym, w miarę jak przybywało kilometrów na liczniku, coraz bardziej dręczyły ją przykre wspomnienia sprzed prawie czternastu lat.

– Co chciałaś mi powiedzieć? – przerwał ciszę Daniel.

–  Dzwoniła Brenda. Szuka Phoebe, bo Linnon zaproponował jej podpisanie bardzo dobrego kontraktu. Mam nadzieję, że znajdziemy ją jak najszybciej, bo jeśli wkrótce nie Zadzwoni do Brendy, może stracić życiową szansę.

– Chyba nie sądzisz, że pozwolę jej podpisać tę umowę? – zaperzył się. – Najwyższa pora, żeby skończyć z tymi mrzonkami o sławie.

Lee nic na to nie odpowiedziała, gdyż wiedziała, że Daniel tak naprawdę zrozumiał już, iż nie ma wpływu na karierę córki, lecz nie zdążył się jeszcze przystosować do nowej sytuacji. Wyjęła z torby „Woman of the World”, by jeszcze raz z dumą przyjrzeć się swemu odkryciu. Czytała właśnie pełen pochwał artykuł Lindsay Elwes, która nie kryła swego zachwytu nad młodą modelką, kiedy zadzwonił telefon. Daniel szybko podniósł słuchawkę. W miarę jak słuchał swego rozmówcy, jego twarz stawała się coraz bardziej chmurna i zacięta.

– I co? – zapytała Lee, kiedy odłożył słuchawkę.

– Gorzej już być nie mogło. Ślub jutro z samego rana – powiedział grobowym głosem, – Musimy zjechać teraz na stację benzynową, bo kończy się nam paliwo.

Na stacji znajdowała się również maleńka kawiarenka, gdzie w głuchej ciszy, nie odzywając się do siebie, wypili po filiżance kawy. Zachowywali się jak dwoje zupełnie obcych sobie ludzi, jakby nigdy nic ich nie łączyło. Gdy ich spojrzenia spotykały się, od razu szybko odwracali wzrok.

Wraz z liczbą przejechanych kilometrów, wspomnienia Lee stawały się coraz bardziej wyraźne. Pamiętała wszystko tak dokładnie, jak gdyby nie minęło kilkanaście lat, a zaledwie parę tygodni. Sto kilometrów od Londynu. Wtedy siedziała odwrócona tyłem do kierunku jazdy, z niepokojem wypatrując samochodu rodziców, aż w końcu Jimmy zażądał, by przestała się zachowywać jak idiotka. Sto sześćdziesiąt kilometrów. Zatrzymali się, by coś zjeść i okazało się, iż wzięła z domu mniej pieniędzy, niż Jimmy się spodziewał, co wprawiło go w zły nastrój. Wtedy złożyła to na karb zdenerwowania, jednak już wkrótce przekonała się, iż zawsze wpadał we wściekłość, gdy coś szło nie po jego myśli.

Aby oderwać się od przygnębiających wspomnień, zaproponowała Danielowi, że zastąpi go za kierownicą, tak by mógł trochę odpocząć. Niestety, jego samochód był wyposażony w taką ilość dodatkowych urządzeń, że nie umiała go prowadzić, toteż po paru minutach zjechała na pobocze.

– Przepraszam – mruknęła, siadając z powrotem na miejscu dla pasażera.

– Nie ma za co, przecież to nie twoja wina – uspokoił ją Daniel. – Nie dasz rady przejechać sam całej drogi.

– Nie martw się o mnie. Zresztą, jak do tej pory idzie nam świetnie.

Niestety, wypowiedział to w nieodpowiednim momencie, gdyż dosłownie paręset metrów dalej utknęli w gigantycznym korku i przez najbliższe trzy godziny poruszali się w żółwim tempie. Lee miała nadzieję, że wykorzystają ten czas na rozmowę, ale Daniel włączył radio, więc postanowiła również się nie odzywać. Jak na złość, gdy wreszcie tłok na drodze trochę się zmniejszył, słońce zaszło, po czym zaczął padać drobny deszczyk, który wreszcie zmienił się w prawdziwą ulewę.

– Musimy się gdzieś zatrzymać – zawyrokowała Lee. – Jesteś wykończony, zrobiliśmy przecież już ponad czterysta kilometrów. Jeśli nie odpoczniesz, możesz spowodować wypadek.

– Nie ma mowy – odparł Daniel. – Musimy się tam dostać jeszcze dzisiaj, może uda nam się ich odnaleźć.

– Nie wiadomo, czy są w tej chwili w Gretna Green, a jutro na pewno spotkamy ich w urzędzie – tłumaczyła. – Przenocujmy w Carlisle. To tylko dwadzieścia kilometrów od Gretna Green i zdążymy dojechać tam jutro rano jeszcze przed otwarciem urzędu. Uważaj!

Daniel zaklął pod nosem i szybko zjechał z powrotem na swój pas, unikając w ten sposób zderzenia z pędzącą z naprzeciwka ciężarówką.

– Nie zauważyłem jej, przyznał. – Masz rację, zatrzymajmy się w Carlisle.

Weszli do pierwszego hotelu, jaki znaleźli. Było tam może niezbyt elegancko, ale miło i przytulnie. Zamówiwszy dwa jednoosobowe pokoje, Udali się do restauracji, gdzie zajęli jedyny wolny stolik.

– Czuję się już dużo lepiej – oznajmił z lekkim uśmiechem Daniel, gdy skończyli posiłek. – Zamówiłem budzenie telefoniczne, tak żebyśmy zdążyli dotrzeć do Gretna Green przed otwarciem urzędu.

– Co zamierzasz zrobić, gdy już ich znajdziemy?

– Nie martw się, nie urządzę sceny. Powiem Phoebe spokojnie, że przyjechałem, by zabrać ją do domu.

– A jeśli nie zechce z tobą jechać? – dopytywała się Lee.

– Na pewno zechce.

– Ale jeśli nie, to co? Zaciągniesz ją Za włosy do samochodu? – Proszę cię, nie dokuczaj mi. Nie wiem, co zrobię, zdecyduję na miejscu – uciął.

Lee postanowiła nie naciskać. Pozostawało jej jedynie mieć nadzieję, że do następnego ranka Daniel zrozumie, że nie powinien traktować swej córki tak protekcjonalnie, jak do tej pory.

Już mieli wstać od stołu, gdy podeszła do nich wyraźnie zawstydzona starsza pani.

– Proszę mi wybaczyć… – zaczęła niepewnie. – Pan Daniel Raife, prawda?

– Tak, to ja – odparł Daniel, uśmiechając się nieznacznie.

– Przepraszam… Wyobrażam sobie, jak pan się czuje, gdy ludzie narzucają się panu, ale… Tylko pan może mi pomóc.

Daniel szybko odsunął wolne krzesło i uprzejmym gestem zaprosił nieznajomą, aby usiadła. Lee, która wiedziała, jak jest zmęczony i zatroskany, była pełna podziwu dla niego.

– Proszę mi o wszystkim opowiedzieć – zachęcił.

Jak się okazało, starsza pani, która nazywała się Myra Hallam, przed rokiem straciła tragicznie męża. Został on potrącony przez pijanego kierowcę, którego później ukarano jedynie grzywną w wysokości dwustu pięćdziesięciu funtów.

– To tak, jakby ocenili, że Freddy był wart tak niewiele – mówiła pani Hallam ze łzami w oczach. – Wiem, że nawet gdyby ukarano tego człowieka odpowiednio, nic mi nie wróci mojego męża, ale sprawiedliwości stałoby się zadość… Teraz jedyne, co mogę dla niego zrobić, to opowiadać o nim, walczyć o surowsze kary dla nietrzeźwych kierowców. Dlatego przyszłam do pana.

Lee z całego serca współczuła starszej pani, wiedziała jednak, że w jednym ze swych ostatnich programów Daniel podjął ten temat, więc nie będzie mógł zrobić tego ponownie w najbliższym czasie.

– Proszę mi dać swój numer telefonu – odezwał siew końcu.

– Wprawdzie nie mogę podjąć tej kwestii w swoim programie, bo niedawno się nią zajmowałem, ale napiszę o tym w gazecie. Zadzwonię do pani za kilka dni, dobrze?

– Och, bardzo panu dziękuję – rozpromieniła się pani Hallam. – Jest pan taki dobry.

– Żałuję, że nie mogę zrobić więcej.

– Najważniejsze, że mnie pan wysłuchał. Daniel wstał i poprosił kelnera o trzy kawy.

– Za chwilkę wrócę – powiedział do Lee. – Pójdę tylko uregulować rachunek za pokoje, żebyśmy mogli wyruszyć jak najwcześniej.

– Chyba mówiłam bardzo nieskładnie – odezwała się pani Hallam, gdy zostały same. – Tylko ciągle nie mogę o nim zapomnieć, a zwłaszcza teraz, bo gdyby żył, obchodzilibyśmy w przyszłym tygodniu pięćdziesiątą rocznicę ślubu.