Выбрать главу

– To znaczy, że pani mąż zginął tuż przed waszymi złotymi godami? – zapytała Lee ze współczuciem.

– Tak. Widzi pani, nikt nie dawał naszemu małżeństwu zbyt wielkich szans, bo bardzo różniliśmy się od siebie, ale chyba dlatego właśnie przeżyliśmy razem tyle lat. – Starsza pani uśmiechnęła się do swoich wspomnień. – Przygotowywałam mu niespodziankę z okazji rocznicy ślubu, a on drażnił się ze mną, próbując odgadnąć, co to takiego. Wreszcie ostatniego wieczoru zdenerwowałam się i kazałam mu iść do pubu, więc poszedł i już nie wrócił. Nigdy sobie nie wybaczę, że ciągle martwiłam się o dzień jutrzejszy, zamiast cieszyć się tym, co mam dziś. Teraz już widzę swój błąd, ale jest za późno…

Tego wieczoru Lee długo nie mogła usnąć, choć była śmiertelnie zmęczona wrażeniami, w jakie obfitował dzień. Wciąż rozmyślała o tym, co powiedziała jej pani Hallam. Ona również ustawicznie myślała o dniu jutrzejszym, zamiast skupić się na tym, co dzieje się teraz. Obawiała się ulec miłości, oczekiwała gwarancji, że szczęście będzie trwało wiecznie i nie zmącą go żadne problemy. A przecież w miłości nie ma gwarancji, miłość to ryzyko, które trzeba podjąć, jeśli chce się być z drugim człowiekiem. Kochała Daniela, a jednak pozwoliła, by strach przed ryzykiem stał się, ważniejszy od tej miłości.

Brenda wyraziła przez telefon nadzieję, że Lee zostanie wkrótce żoną Daniela. Jakże gorzka była prawda, iż gdyby została nią wcześniej, kiedy po raz pierwszy ją o to. poprosił, być może ustrzegłaby Phoebe przed popełnieniem błędu, jakim była ucieczka do Gretna Green. Być może pomogłaby Danielowi odnaleźć drogę do serca córki. Niestety, strach sprawił, że wycofała się w tak ważnym momencie, zawiodła zaufanie, jakim ją obdarzono., Podjąwszy bodaj najważniejszą decyzję w życiu, Lee wstała z łóżka i narzuciwszy szlafrok, wyszła na korytarz. Pokój Daniela znajdował się tuż obok. Przystanęła na moment przed jego drzwiami, w końcu nacisnęła klamkę. Nie myliła się, on także nie mógł spać. Siedział przy oknie, wpatrzony w noc. Gdy usłyszał jej kroki, odwrócił się i utkwił w niej uważne spojrzenie.

– Przyszłam, bo mam ci coś do powiedzenia – zaczęła niepewnie.

Serce jej waliło jak oszalałe, toteż nie mogła zebrać myśli, jednak gdy ujrzała zbolały wyraz jego twarzy, zrozumiała, że wystarczą najprostsze słowa.

– Kocham cię – wyznała.

Natychmiast poczuła obejmujące ją silne ramiona Daniela. Przylgnął do niej całym ciałem, spragniony pociechy, dobrego słowa i czułości, którą tylko ona mogła mu ofiarować. Nie było już nic do powiedzenia, ten gest wyraził wszystko. Należeli do siebie, z całym bagażem swych życiowych doświadczeń, które czyniły ich miłość jeszcze pełniejszą.

Lee bez słowa ujęła go za rękę i powiodła do łóżka. Kochali się czule i powoli, każdym szeptem oraz pieszczotą wyrażając wzajemną czułość i oddanie. Nie próbowali już nic ukrywać, nie udawali, że nie ma między nimi różnic, ale okazywali sobie, iż właśnie te różnice sprawiają, że są sobie niezbędni.

– Znam już całą prawdę o sobie – odezwał się Daniel, kiedy leżeli spleceni ciasno ramionami. – I nie jest to przyjemne.

– Nie mów tak – poprosiła Lee.

– Jestem tyranem i to przeze mnie Phoebe odeszła. Jeśli zmarnuje sobie życie, będzie to moja wina. Pomóż mi.

– Zawsze będę ci pomagać. – I nigdy już nie odchodź.

– Nie odejdę – zapewniła.

– W takim razie mam jeszcze jakąś szansę – rozpromienił się.

– Śpij, kochanie – szepnęła. – Musimy wstać wcześnie. Ledwo zdążyła to powiedzieć, Daniel już usnął. Z łagodnym uśmiechem głaskała go po głowie, wsłuchana w jego miarowy oddech. Nie minęło kilka minut, gdy sama także zapadła w błogi sen.

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Obudził ją szum wody. To Daniel brał prysznic w maleńkiej łazience. Ziewnęła szeroko i przeciągnęła się z rozkoszą, po raz pierwszy od wielu tygodni pogodnie myśląc o nadchodzącym dniu. Zadzwonił telefon. To pewnie budzenie, pomyślała. Podniósłszy słuchawkę, wymruczała „dziękuję” i już miała się rozłączyć, gdy usłyszała ostry damski głos.

– Chcę rozmawiać z Danielem Raife’em – oznajmiła tamta kobieta.

– Obawiam się, że Daniel nic może w tej chwili podejść do telefonu – odparła Lee.

– Oczywiście! – prychnęła nieznajoma. – Nigdy go nie ma, kiedy jest naprawdę potrzebny.

– Przepraszam, ale kto mówi?

– Caroline Jenkins. Zostawił mi wiadomość, żebym zadzwoniła. Proszę mu powiedzieć, że może mnie zastać pod numerem trzy. pięć, siedem…

– Chwileczkę…

– Nie zapisuje pani? – obruszyła się Caroline.

– Szukam długopisu – odparła Lee. – Już mam. Trzy, pięć…

Caroline Jenkins dyktowała numer tak powoli, jak gdyby miała do czynienia z wyjątkowo nieinteligentną osobą.

– Jest pani pewna, że dobrze pani zapisała? – zapytała wreszcie z przekąsem.

– Najzupełniej.

– Dobrze. Będę tu jeszcze godzinę, później można mnie zastać w domu.

– Czy Daniel zna pani domowy numer?

– Oczywiście, że tak. Tylko niech pani nie zapomni, dobrze? – przypomniała.

Dopiero gdy Lee odłożyła słuchawkę, dotarło do niej, że osobą, z którą właśnie rozmawiała, jest matka Phoebe.

– Kto dzwonił? – zapytał Daniel, stając w drzwiach.

– Caroline. Powiedziała, że zostawiłeś jej wiadomość.

– Skąd, to ona zostawiła mi wiadomość na automatycznej sekretarce – sprostował. – Kiedy oddzwoniłem, nie zastałem nikogo, więc zostawiłem jej ten numer. Lepiej będzie, jak się dowiem, o co jej chodzi.

– Mam wyjść?

– Po co? Żebym mógł swobodnie porozmawiać z kobietą, której nie widziałem od dwóch lat? Zostań, jesteś mi potrzebna.

– Mówiąc to, wystukiwał numer telefonu Caroline. – Halo, Caroline? Tu Daniel. O co chodzi?

Ze słuchawki dobiegł Lee piskliwy głos, którego właścicielka była wyraźnie zdenerwowana. Daniel słuchał reprymendy z niezadowoloną miną.

– Oczywiście, że widziałem – odezwał się w końcu. – Nie, nie ukrywałem tego, ale szczerze mówiąc, nie sądziłem, że cię to interesuje. – Zasłoniwszy mikrofon słuchawki dłonią, zwrócił się do Lee: – Ktoś przesłał jej faksem ten artykuł z „Woman ot the World”, dlatego jest taka wściekła.

– Jak mogłeś do tego dopuścić?! – Caroline wrzasnęła tak głośno, że stojąca parę kroków od telefonu Lee usłyszała ją wyraźnie.

– Dopuścić?! – powtórzył Daniel, teraz już naprawdę rozzłoszczony. – Posłuchaj mnie, Caroline. To się stało, bo musiało się stać i wiesz co? Jestem dumny z mojej córki, bo nie tylko jest mądra, ale i piękna, a w dodatku ma dość odwagi, by sama pokierować swoim życiem.

To powiedziawszy, rzucił słuchawkę na widełki.

– A ja jestem dumna z ciebie – oznajmiła Lee, zarzucając mu ręce na szyję.

– Szczerze powiedziawszy, ta kobieta tak mnie denerwuje, że czasem z przekory mówię rzeczy, których nie jestem tak do końca pewny – przyznał.

– Nie wierzę. Zwykle właśnie kiedy jesteś wściekły, mówisz dokładnie to, co myślisz.

W dobrych nastrojach zeszli na dół na śniadanie, a następnie pospieszyli do samochodu. Ten jednak nie chciał zapalić. Daniel na próżno raz po raz przekręcał kluczyk w stacyjce, auto ani drgnęło. Chcąc nie chcąc, zamówili taksówkę, która jak na złość przyjechała dopiero po dwudziestu paru minutach. Obiektywnie niedługa podróż z Carlisle do Gretna Green zdawała się trwać całą wieczność. Daniel otępiałym wzrokiem wpatrywał się w zegarek.