Выбрать главу

– Już dawno potwierdzono naukowo, że kobiety są tak naprawdę silniejsze od mężczyzn – mówił. – O wiele lepiej znoszą wysokie temperatury, zimno i ból.

– W takim razie, jak to się stało, że mężczyźni zdominowali kobiety? – dopytywała się młoda dziennikarka.

– Ponieważ dysponujemy większą siłą mięśni, a wasza siła polega na wytrzymałości. Moim zdaniem było tak: setki tysięcy lat temu jaskiniowa kobieta wyszła na polowanie, a gdy zabiła jakąś dorodną sztukę, z krzaków wyskoczył umięśniony facet, ogłuszył ją i przypisał sobie zasługę upolowania obiadu. Tak się działo od tamtych czasów prawie w każdej dziedzinie.

– Ale w naszych czasach już się to chyba nie zdarza? – wtrąciła się prowadząca program.

– Ależ tak, tylko może w bardziej wyrafinowanej formie. Mężczyźni skutecznie ułatwili sobie życie dzięki udzieleniu poparcia dla idei równouprawnienia. Tak więc, drogie panie, strzeżcie się mężczyzn, którzy zdają się być po waszej stronie.

– Czy nie dotyczy to również pana, panie Raife?

– Oczywiście, mnie szczególnie należy się wystrzegać – roześmiał się wesoło.

Lee z westchnieniem wyłączyła telewizor. Żałowała, że w ogóle obejrzała ten program, gdyż zniweczyła w ten sposób prowadzone od tygodni wysiłki, zmierzające do wyrzucenia tego mężczyzny z pamięci.

Lato było już za pasem. Zgodnie z wieloletnią tradycją uczelnia Marka świętowała nadchodzący koniec semestru balem, na który naturalnie zamierzał zaprosić Phoebe. Pewnego wieczoru, wróciwszy z randki, wręczył zdziwionej siostrze list.

– To do ciebie, od ojca Phoebe – wyjaśnił. – Obiecałem, że dopilnuję, byś go przeczytała.

Lee sądziła, że wie, co zawiera ów list, ale czekało ją duże zaskoczenie. Wiadomość miała wyjątkowo oficjalny ton, w dodatku napisana była na maszynie na eleganckim papierze listowym.

Droga Pani Meredith!

Zapewne, zgodzi się pani ze mną, iż nadszedł czas, byśmy się lepiej poznali. Pani brat zajął ważne miejsce w życiu mojej córki i, choć obydwoje są oczywiście zbyt młodzi, by wyniknęło z tej znajomości coś poważnego, sądzę, że spotkanie naszych rodzin mogłoby okazać się korzystne. Proponuję zatem, byśmy we czworo wybrali się na bal, który organizuje uczelnia Marka. Będę zobowiązany, jeśli jak najprędzej prześle mi pani odpowiedź.

Z poważaniem Daniel Raife

Za nazwiskiem znajdował się cały sznureczek tytułów naukowych, co spotęgowało jeszcze nieprzyjemne wrażenie, jakie na Lee wywarł ten list.

– Pójdę, pójdę – westchnęła, odpowiadając na błagalne spojrzenie brata, który, zerkając jej cały czas przez ramię, poznał dokładnie treść listu. – Wymanewrował mnie po mistrzowsku, więc jedyne wyjście, by zachować choć odrobinę godności, to wyrazić zgodę.

ROZDZIAŁ TRZECI

Bal miał wyjątkowo uroczysty charakter, toteż cała czwórka ubrana była w eleganckie wieczorowe stroje. Mark wystąpił w smokingu, śnieżnobiałej koszuli oraz muszce, który to strój zabawnie kontrastował z jego dziecinnymi rysami twarzy. Phoebe miała na sobie zwiewną suknię z białego jedwabiu, dyskretnie podkreślającą jej smukłą sylwetkę. Lee, która na tę okazję włożyła prostą szafirową suknię, wyglądała wprost olśniewająco, z czego, do pewnego stopnia, zdawała sobie sprawę. Jej policzki były delikatnie zaróżowione z przejęcia, a w oczach igrały wesołe ogniki. Przecież po tylu tygodniach zobaczy wreszcie Daniela…

Gdy ubrany w smoking stanął wraz z córką w drzwiach, Lee miała wrażenie, jakby się w ogóle nie rozstawali. Wbrew samej sobie myślała o nim tak często, że zdawało jej się, jakby cały czas byli razem. Przez te tygodnie starała się mu umknąć, ale jego upór oraz cierpliwość zwyciężyły. Teraz wyraźnie starał się nie spłoszyć jej nieodpowiednim zachowaniem, jakby chciał w ten sposób zapewnić, że nie ma się czego obawiać. Na próżno, nie miała do niego zaufania. Przecież nie zadawałby sobie tyle trudu, żeby ją zdobyć, gdyby chodziło mu jedynie o pokazanie jej, iż nie ma się czego bać.

Mark i Phoebe wpatrywali się w siebie błyszczącymi oczyma. Na ten widok serce Lee ścisnęło się z żalu. Byli tacy młodzi, tacy pewni, iż ich szczęście będzie trwało wiecznie.

– Jesteś gotowa do wyjścia? – wyrwał ją z zamyślenia głos Daniela. – Od para chwil próbuję zwrócić na siebie twoją uwagę.

– Patrzyłam na tych dwoje – odparła, wskazując ruchem głowy na Marka i Phoebe, którzy oddalili się o parę kroków.

– Ale myślałaś o czymś jeszcze, prawda? O czymś smutnym.

– Zawsze robi mi się smutno, kiedy widzę dzieci w ich wieku, przekonane, że kochają na śmierć i życie. My już wiemy, że takie rzeczy się nie zdarzają. – W jej głosie pobrzmiewała nuta goryczy.

– Owszem – zgodził się, – Ale jest coś jeszcze, o czym mi nie powiedziałaś.

– Nie powinniśmy już iść? – zmieniła temat, ponieważ nie czuła się jeszcze gotowa do zwierzeń.

Uniwersytecką sala balowa była rzęsiście oświetlona i pięknie przystrojona wielobarwnymi kwiatami. Jako że tańce już się rozpoczęły, Mark i Phoebe od razu pobiegli na parkiet.

– Może my też pójdziemy zatańczyć? – zaproponował Daniel.

– Sądziłam, że mamy odbyć poważną rozmowę – odrzekła z wahaniem…

– Później. Chciałbym sprawdzić, jak to jest trzymać cię w ramionach. Zbyt długo o tym marzyłem, by teraz przepuścić taką okazję.

Powiedziawszy to, objął ją lekko i poprowadził na parkiet. Lee z wrażenia aż wstrzymała oddech. Właśnie w obawie przed taką chwilą tak długo przed nim uciekała. Teraz czuła dziwną słabość, miała wrażenie, iż za chwilę jej nogi odmówią posłuszeństwa. Podniosła wzrok. Po wyrazie twarzy Daniela poznała, iż jego również przepełniają podobne emocje. Jego ciemnoniebieskie oczy płonęły, a spoczywająca na jej plecach dłoń lekko drżała.

– Chodźmy do baru – poprosił, zatrzymując się nagle. – Jeśli zostaniemy tu choć chwilę dłużej, zacznę cię całować na środku sali.

Poszli więc do baru i usiedli przy niewielkim stoliku.

– Jesteś niewątpliwie najbardziej nieuczciwym, pozbawionym skrupułów… – zaczęła Lee, gdy już zamówili drinki.

– Przebiegłym? – podsunął, uśmiechając się lekko.

– Przebiegłym, szczwanym…

– Zdesperowanym?

– Słucham? – Zdawało jej się, że się przesłyszała.

– Naprawdę byłem już zdesperowany – wyznał. – Wiedziałem, że nie zamierzasz ulec, choć na początku odniosłem trochę inne wrażenie. Możesz mnie nazwać zarozumialcem, ale wydaje mi się, że spotkanie z tobą nie wpłynęłoby na mnie aż tak bardzo, gdybyś w ogóle nie była mną zainteresowana. Mam rację?

– Cóż, nie mogę temu zaprzeczyć. Z mojej strony również coś było, ale… – Zawiesiła głos.

Dziękuję w każdym razie, że nie powiedziałaś, że się oszukiwałem – odparł cicho. – Wszystko rozegrało się tak szybko, że próbowałem sobie wmówić, iż wyobraziłem to sobie.

Lee miała dojmujące wrażenie bezradności. Daniel zdawał się dążyć do tego, by głośno przyznała, iż coś między nimi się zaczęło, dla niej jednak wciąż było za wcześnie. Podjęła więc jeszcze jeden desperacki wysiłek.

– Nie jesteśmy już dziećmi, aby wierzyć w miłość od pierwszego wejrzenia… – zaczęła niepewnie.

– Mylisz się, dzieci nie wierzą w takie rzeczy – poprawił ją. – Gdyby te dzieciaki dowiedziały się, że zakochałem się w tobie po pięciu minutach naszej znajomości, tarzałyby się ze śmiechu. Wiesz, Lee, kto tak naprawdę wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia? Naukowcy. Ich zdaniem jest to jakiś proces chemiczny.