– Podobno – przytaknął Bill. Janey nie mogła się dłużej powstrzymać. Wtrąciła się bezczelnie:
– Przed chwilą z nim rozmawiałam. W porządku facet…
Słyszała, jak głupio to zabrzmiało, ale było jej wszystko jedno. Nie zamierzała pozwolić, aby ją lekceważono. Wodziła wyzywającym wzrokiem od jednego mężczyzny do drugiego.
Bill był trochę zaskoczony, a Comstock zmierzył ją obojętnym wzrokiem, jakby pierwszy raz widział ją na oczy.
– No…? – dodała, tracąc rezon.
Bill nie potrafił ukryć rozbawienia. Zwrócił się do Comstocka z uśmiechem:
– Znasz piękną, młodą i zdolną Janey Wilcox?
– Nie miałem przyjemności – odparł Comstock. Jego głos był łagodny, ale wzrok mówił jednoznacznie: „Spróbuj wyciąć mi numer, to ci łeb rozwalę".
Wyciągnął rękę, a Janey uścisnęła ją, trzęsąc się z gniewu. Jak on może mi to robić, pomyślała, i to przy Billu, który przecież dobrze wie, że mieliśmy romans. Właśnie dobierała odpowiednie słowa, żeby przygadać Comstockowi, kiedy zadzwonił jego telefon. Odebrał go jakby nigdy nic, gładko wchodząc w rolę wszechwładnego producenta filmowego. Przeprosił Billa:
– Wybacz, dzwonią z firmy. Wszędzie człowieka dopadną.
– To przez tę różnicę czasu – pocieszył go Bill. – Wyprowadź się do Australii.
– Próbowałem. – Comstock westchnął, po czym warknął do słuchawki: – No? – i odszedł.
Janey krew zalała na myśl, że Comstockowi wszystko ujdzie na sucho. Ruszyła za nim, żeby wygarnąć, co o nim myśli, ale powstrzymał ją Bill. Spodziewała się, że kiedy tylko Comstock się oddali, zacznie się z niej nabijać. I tak też się stało.
– Spałaś z nim przecież, prawda? – spytał szyderczo. – Zrobiłaś mu krzywdę? Obgryzłaś fiuta czy co?
Janey miała na końcu języka kilkanaście niewybrednych odpowiedzi, ale spojrzawszy mu w oczy, zawahała się. Zbyt dobrze się bawił, patrząc na jej irytację, a instynkt podpowiadał jej, że w tej chwili Bill liczy właśnie na to, że sprowokuje jej wybuch gniewu. Zrobiła więc nadąsaną minę i opuściwszy głowę, rzuciła mu powłóczyste spojrzenie spod długich ciemnych rzęs.
Ten pokaz kobiecej bezradności i pokory wywołał u Billa przypływ opiekuńczości. Delikatnie ujął ją za ramiona.
– No już, Wilcox – powiedział – żartowałem. Wszyscy wiedzą, że Comstock to dupek. Nie warto się z nim zadawać bez potrzeby, a ty jesteś za dobra dla takiego ohydnego wypierdka…
– Nie musisz mnie pocieszać – ucięła. A potem, stwierdziwszy nagle, że Bill jest jedyną osobą, która może ją zrozumieć, wypaliła:
– Poszłam z nim do łóżka dla kariery!
Bill był wyraźnie zaskoczony jej szczerością, ale mimo to się roześmiał.
– Nie mogę powiedzieć, że pochwalam takie zachowanie – rzekł – ale chyba po raz pierwszy od wielu lat powiedziałaś prawdę.
Janey nagle spostrzegła, że dała się złapać. Przecież sama sobie wmówiła, że kocha Comstocka; Bill pewnie też to od niej słyszał.
– Jeśli chcesz zarzucić mi kłamstwo… – zaczęła.
– To nie jest zarzut, tylko stwierdzenie faktu – przerwał jej Bill.
– Okłamujesz wszystkich, a co najgorsze, okłamujesz samą siebie…
W tej chwili podeszła do nich Mimi.
– Co ja widzę? To mi wygląda na kłótnię kochanków…
Janey rzuciła Billowi wściekłe spojrzenie, zła, że przyłapano ich w tak jednoznacznej sytuacji. Bill był niebezpieczny. Janey pomyślała, że na przyszłość musi się strzec, żeby nie dać mu się przyprzeć do muru – już kilka razy mu się to udało i zawsze sprawa kończyła się w łóżku. Bil jednak, niespeszony, włożył ręce do kieszeni, oparł się swobodnie o balustradę i odpowiedział:
– Janey i ja przyjaźnimy się od dawna. Zawsze kłócimy się jak rodzeństwo.
Mimi spojrzała na Janey ze współczuciem.
– Obawiam się, że Bill tak właśnie pojmuje przyjaźń – powiedziała. – Ze mną bił się już w piaskownicy.
– Bo nie chciałaś dać mi łopatki – zauważył Bill.
– Byłeś małym łobuzem, a teraz jesteś dużym – odcięła się Mimi.
– Dość już. Siadamy do kolacji. Janey, ty obok Seldena Rose'a…
Słysząc to nazwisko, Bill uśmiechnął się kpiąco.
– Janey zje go żywcem.
– Daj wreszcie spokój. – Mimi rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie. Wzrokiem pokazała Janey, żeby szła za nią, mówiąc jednocześnie: – Co się z nim dzieje? Z roku na rok coraz bardziej zgorzkniały. Może ma problemy finansowe?
Janey nie mogła na to odpowiedzieć, ponieważ poznała Billa dwa lata temu i cały czas był taki. Tego jednak Mimi nie musiała wiedzieć.
– Chyba Bill po prostu nienawidzi kobiet i tyle – odparła.
Mimi zatrzymała się i spojrzała na nią zdumiona.
– Masz zupełną rację.
– To pewnie przez żonę – dodała Janey, patrząc znacząco.
Mimi uśmiechnęła się, wzięła Janey pod ramię i szepnęła jej konspiracyjnie do ucha:
– Na pewno. Biedna Helen. A kiedyś była taka miła…
Wchodząc u boku Mimi do jadalni, Janey poczuła, że stres wywołany spotkaniem z Comstockiem i Billem przechodzi. Bądź co bądź, tego wieczoru, w tym miejscu, najważniejsza była Mimi Kilroy – a Mimi traktowała Janey jak naprawdę bardzo bliską przyjaciółkę. Zadowolenie Janey sięgnęło szczytu, kiedy Mimi wskazała jej miejsce na samym środku sali i powiedziała:
– Siedzimy tutaj. Na ciebie czeka miejsce przy moim stoliku.
Rozdział 3
Trzy dni później Patty Wilcox umówiła się z siostrą o trzynastej przed sklepem Ralpha Laurena w East Hampton. Siedziała na ławce, zastanawiając się, dlaczego tak się spieszyła, skoro z góry wiedziała, że Janey się spóźni. Raczej nie dlatego, że miała nadzieję choć raz zobaczyć się z siostrą punktualnie. Po prostu zawsze było tak, że kiedy Janey dzwoniła, Patty rzucała wszystko i biegła na spotkanie. Był to typowy przypadek relacji starszej i młodszej siostry. Czasem Patty bała się Janey…
Tego ranka Janey zadzwoniła do niej i swoim zwykłym, radosnym głosem, głoszącym wszem wobec, że życie jest piękne – w każdym razie dla niej – zaproponowała Patty, żeby wybrały się po południu na zakupy.
– No, nie wiem… – Patty się wahała. – Chyba nie wypada…
Janey parsknęła śmiechem.
– Przecież nie musisz nic kupować.
– Nie o to chodzi – powiedziała Patty. – Chyba nie powinnam w takim momencie włóczyć się po sklepach.
– Nie wyobrażaj sobie, że paparazzi chodzą za tobą krok w krok. Poza tym nikt cię nie rozpozna.
Mnie nie, pomyślała Patty, ale ciebie na pewno. Przyszło jej na myśl, że Janey jest zdolna do tego, żeby zadzwonić do redakcji jakiegoś plotkarskiego magazynu z informacją, że żona Diggera, naciągniętego na milion dolarów przez Petera Cannona, chodzi na zakupy do Ralpha Laurena. Lecz natychmiast ruszyło ją sumienie, jak zwykle, kiedy źle myślała o Janey, a poczucie winy kazało jej zgodzić się na spotkanie. I tak czekała na tej ławce, głodna i podirytowana. Miała ochotę kupić lody.
Nic z tego, przypomniała sobie. Jeśli Janey nakryje ją z lodami, nie będzie musiała nic mówić, wystarczy, że spojrzy. A Patty miała już dość na głowie, żeby jeszcze przypominano jej o jej niedostatkach. Lepiej być głodną, niż żeby ktoś – a zwłaszcza Janey – wytykał jej kilka zbędnych kilogramów.
Digger, oczywiście, nie zgodziłby się z tym, pomyślała Patty, patrząc na kino znajdujące się kilka kroków dalej (grali „Bag o Bones", film wyprodukowany w firmie Comstocka). Digger zawsze jej powtarzał, że powinna postawić się siostrze. Jednak w tym momencie mąż stracił u Patty na autorytecie, a poza tym on nie znał Janey tak dobrze jak ona. Był jedyną znaną Patty osobą całkowicie odporną na wdzięki Janey, dzięki czemu od razu przypadł jej do gustu, choć nigdy by się nie przyznała, że z tego powodu zgodziła się wyjść za niego. Oznaczało to jednak także, że nigdy nie będzie mógł zrozumieć, co Patty czuje do Janey. A prawda była taka, że czasami bała się siostry, ale równie mocno bała się o nią.