Выбрать главу

Janey od razu zrozumiała, że o tym zaproszeniu nie może powiedzieć nikomu, a zwłaszcza Seldenowi i Jerry'emu Grabawowi; nawet Wendy Piccolo była wykluczona. Szybko poczyniła odpowiednie przygotowania. Na szczęście przypomniała sobie, że ma kreację w sam raz na tę okazję: długą suknię wieczorową w stylu lat siedemdziesiątych, z odkrytymi plecami, z kolekcji Roberta Cavallego. Janey kupiła ją w Mediolanie podczas podróży poślubnej. Planowała w niej wystąpić na wiosnę, na którymś z dużych przyjęć, ale przecież nic nie mogło się równać z galą Oscarów. Fryzura będzie prosta: niezwiązane włosy, rozczesane na dwie strony, z przedziałkiem pośrodku. No i oczywiście perły…

Odłożywszy zaproszenie na bok, Janey wyjęła naszyjnik z pudełka. A gdyby tak założyć go teraz? Dla uświetnienia tej chwili? Na szczęście? Janey zapięła klejnoty na szyi, strącając przy tym zaproszenie łokciem na podłogę.

Chciała je podnieść, lecz nagle zamarła, słysząc szczęk klucza w zamku. Co Selden robi w domu o tej porze? Ogarnęła ją panika. Samolot do Los Angeles startował o trzeciej, a Selden nigdy nie wracał z pracy przed piątą lub szóstą po południu; o tej porze Janey miała już być gdzieś nad Chicago. Nie było jednak czasu do namysłu, bo w tej chwili do sypialni wpadł Selden. Porwał ją w ramiona i obsypał jej twarz pocałunkami, wykrzykując „kochana, moja kochana" jak podrzędny aktorzyna w tandetnym filmie.

I co teraz, do jasnej cholery? Janey była przerażona.

– Selden. Kochanie! – Starała się nadać swojemu głosowi równie serdeczne brzmienie, jednocześnie usiłując wykręcić się z objęć męża. – Co się stało? Dlaczego wróciłeś do domu? – Serce podeszło jej do gardła na myśl, że kiedy Selden zobaczy walizki, na pewno będzie starał sieją zatrzymać…

– Nie rozumiesz? – zawołał, chwyciwszy ją za ramiona. Jego oczy płonęły uniesieniem. – Teraz wszystko już będzie dobrze. Wszystko się ułoży…

– Jak to? – Janey przestraszyła się na serio.

– Znalazłem scenariusz! – krzyknął.

Cofnęła się o krok, patrząc na niego szeroko rozwartymi oczami.

– Naprawdę?

– W twoim mieszkaniu – wyjaśnił, szamocząc się z płaszczem. Wyjął z wewnętrznej kieszeni zwinięte w rulon różowe kartki i rozłożył je na łóżku. – Trudno to właściwie nazwać scenariuszem, ale w każdym razie jest to dowód, że się starałaś i że nigdy nie sądziłaś, że bierzesz pieniądze za seks. Patrz, kotku. – Wskazał na stronę tytułową. – „Za wszelką cenę?", taki dałaś temu tytuł. Oczywiście tytuł nie może być pytaniem. Będziesz musiała to zmienić. Naszkicowałaś też sporo scenek i mniej więcej określiłaś, co się dzieje pomiędzy jedną sceną a drugą…

Janey zrobiło się słabo. Dwa lata temu, kiedy usiłowała napisać ten scenariusz, porzuciła pracę nie tylko ze względu na to, że był kiepski (czego bardzo się wstydziła), ale również dlatego, że wyszła z niego szczera spowiedź z jej przeszłości…

– Selden… – wyjąkała.

W tym momencie Selden dostrzegł walizki na łóżku.

– Dokąd się wybierasz? – zawołał, nic nie rozumiejąc.

– Ja… – Janey zabrakło słów.

– Kochanie, nie rób tego! – Nagle dotarło do niego, co się dzieje. Chwycił ją za ręce. – Nie musisz wyjeżdżać. Mamy już scenariusz i teraz wszystko będzie dobrze. – Puścił jej dłonie i zaczął krążyć po pokoju. – Siedzę w tym biznesie od dwudziestu lat i potrafię poznać, czy ktoś ma talent. Twój tekst jest pełen oklepanych motywów, ale nie martw się, każdy scenariusz na początku tak wygląda. Bardzo pomysłowo rozwiązałaś tę scenę na jachcie…

– Selden, ja nie… – zaczęła Janey.

– Potrafisz, potrafisz, kochana. – Wyciągnął do niej ręce. – Nie rozumiesz? Pomogę ci. Napiszesz pierwszą wersję, a potem znajdziemy kogoś, kto nad nią popracuje. Oczywiście prawa do twojej pracy należą do Paradom, ale to nie problem, odkąd George tam rządzi. Jest mi coś winien, stary skurwiel…

Janey wzdrygnęła się, nie wiedząc, co Selden chce przez to powiedzieć. Widząc to, Selden spojrzał na nią uważnie.

– Rozumiem. – Pokiwał głową. – Masz do mnie pretensję, bo ci nie wierzyłem. Ale to nie było tak – powiedział żałosnym tonem. – Chciałem uwierzyć, że napisałaś ten scenariusz, ale bardzo się bałem, że to jednak nieprawda. Wiem, jak się czułaś… Na pewno byłaś na mnie wściekła. Proszę cię tylko, nie mów, że przestałaś mnie kochać. Nie teraz, kiedy dostaliśmy drugą szansę…

Janey nie mogła uwierzyć we własnego pecha. W takim momencie, kiedy nareszcie mogła uciec…

– Nie rozumiesz, najdroższa? – zapytał Selden. – Będziesz mogła nawet wyprodukować swój film…

Janey wsparła się ciężko o toaletkę. Chciała, żeby Selden sobie poszedł. Przeszkadzał jej zebrać myśli. Jego propozycja była obietnicą wszystkiego, czego zawsze pragnęła, ale jednak bała się… A jeśli skończy scenariusz, a on się dowie, że to wszystko prawda? Czy znowu będzie musiała znosić te same obrzydliwe upokorzenia co w zeszłym miesiącu? Nigdy.

– Nie… – jęknęła w odruchu samoobronnym.

Selden zamarł.

– Co to ma znaczyć? – zapytał.

– Muszę się zastanowić… – wyszeptała, kładąc drżącą dłoń na perłach. Gdyby tylko mogła wyznać mu prawdę, gdyby mogła mu zaufać… Selden nie dał jej czasu do namysłu. Jego następne słowa przedstawiły całą sprawę w przerażająco jednoznaczny sposób.

– Obawiam się, że nie masz wielkiego wyboru – oznajmił chłodno. – Dwa tygodnie temu Victor Matrick poinformował mnie, że muszę wybierać: żona albo praca. Naturalnie stanąłem w twojej obronie, przekonywałem, że napisałaś scenariusz, ale to nic nie dało. Victor nie cofnął ultimatum i teraz twój scenariusz to nasza jedyna szansa. Wiem, że nie chciałabyś, żebym stracił posadę. Nie po to pracowałem przez dwadzieścia lat…

Janey zatkało. Poczuła przenikliwe zimno, jakby cała krew odpłynęła z jej ciała. Była bliska torsji. Instynkt nakazywał uciekać jak najdalej od tej podłej kreatury, która nazywała siebie jej mężem. Ten odruch był przemożny, wiedziała jednak, że musi się opanować, mówić i zachowywać spokojnie. Stał przed nią Selden Rose, którego nie znała (mówiąc szczerze, czy znała go kiedykolwiek?). Nie potrafiła przewidzieć, do czego mógłby być zdolny.

– Nie musisz wybierać – powiedziała drżącym głosem. – Mam inne plany… – Oparła się łokciem. o komódkę. Nagle przypomniała sobie o zaproszeniu na bankiet „Vanity Fair" leżącym u jej stóp. Musiała podnieść je tak, żeby Selden nie zauważył.

– Inne plany? – zapytał Selden, wciągając głowę w ramiona jak wystraszony żółw chowający się w skorupie. – Jakie?

Janey odgarnęła włosy w czoła. Teraz należało go uspokoić, może nawet obiecać, że niedługo wróci…

– Mam dobre wieści – powiedziała, zdejmując perły z szyi i odkładając je do pudełka. Zachowywała się spokojnie, jakby nigdy nic. – Moja siostra w końcu zaszła w ciążę. Przeprowadzili się z Diggerem do Malibu, a Patty poprosiła mnie, żebym do nich przyjechała. Natychmiast.