Выбрать главу

W tym właśnie momencie zjawiła się Mimi Kilroy.

Janey czuła się, jakby czatowała na nią już od wielu godzin, ale teraz, zamiast zauważyć Mimi i pomachać do niej, starała się sprawiać wrażenie całkowicie pochłoniętej rozmową z siostrą.

– Patty – powiedziała – to nic. Wiadomo, że takie rzeczy mogą trwać nawet rok… Byłaś u lekarza? – Mówiąc to, myślała tylko o Mimi.

W piątek wieczorem, wracając z bankietu, Janey doznała olśnienia: nagle dostrzegła, ile warta jest znajomość z taką kobietą jak Mimi. Janey nigdy nie miała wielu przyjaciółek, ale zrozumiała, że stosunki z Mimi mogą znaczyć więcej niż większość jej kontaktów z wpływowymi mężczyznami. Zażyłość dwóch kobiet zawsze wydaje się naturalna, odwrotnie niż przyjaźń kobiety i mężczyzny, szczególnie kiedy on ma pieniądze, a ona – urodę. Z drugiej strony Mimi miała równie szerokie wpływy jak większość mężczyzn znanych Janey; wielu z nich czuło nawet przed nią respekt. Gdyby Janey udało się podsycić zainteresowanie Mimi jej osobą i nawiązać z nią prawdziwą znajomość, wtedy miałaby szansę zajść daleko. Protekcja Mimi Kilroy otworzyłaby przed nią wszystkie drzwi…

Sęk w tym, że Janey nie wiedziała dokładnie, co ma robić, aby zaprzyjaźnić się z Mimi. Jak większość znanych nowojorczyków, Mimi nie uskarżała się na brak przyjaciół; wielu ludzi marzyło, żeby ją poznać. Problem leżał raczej w tym, że to Janey nigdy nie nauczyła się właściwie odnosić do kobiet. W dzieciństwie bardzo się zawiodła na kilku koleżankach, które bezlitośnie ją wyśmiały, kiedy zwierzyła im się, że kocha się w chłopaku ze starszej klasy; mściła się potem, odbijając mężczyzn innym kobietom. Skutkiem tego jej kontakty z przedstawicielkami własnej płci nie były łatwe: Janey nie ufała im, a one (często słusznie) nie ufały jej. Lecz pozostawał jeszcze kobiecy instynkt, który dotąd nigdy jej nie zawiódł. Tego wieczoru zrozumiała, że uwodzić można na różne sposoby i że może zdobyć Mimi tak, jak się zdobywa mężczyznę.

Pierwszy etap jej planu polegał na upozorowaniu przypadkowego spotkania. W tym celu wyciągnęła Patty na lunch; musiało to wyglądać tak, jakby zupełnym zbiegiem okoliczności wybrały się do tej samej restauracji co Mimi. Najważniejsze jednak, żeby niczego po sobie nie pokazać, tak jak wobec mężczyzny. Janey chciała, żeby to Mimi podeszła do niej; dlatego nalegała, żeby usiąść blisko wejścia. Mimi nie mogła jej nie zauważyć, a grzeczność nakazywała wtedy przynajmniej się przywitać.

Obserwując Mimi kątem oka, Janey udawała, że jej uwagę całkowicie zaprząta Patty. Przywołała na twarz minę pełną współczucia i zapytała:

– To co teraz zrobisz?

Patty, całkowicie nieświadoma pojawienia się Mimi Kilroy i tajnych planów Janey, odrzekła tonem pełnym rozpaczy:

– Nie wiem. Czasem zdaje mi się, że oszaleję i ukradnę komuś dziecko…

Janey nie zdążyła odpowiedzieć; w tej chwili Mimi dostrzegła ją i miękkim, słodkim głosem zawołała:

– Janey, kochanie! Czy to ty?

Janey odwróciła się, udając zaskoczoną. Mimi wracała prosto ze szkółki jeździeckiej. Była ubrana w białą koszulę z krótkim rękawem, obcisłe białe bryczesy i dopasowane, szyte na miarę buty do konnej jazdy. Na jej ramieniu wisiała torebka od Hermesa Birkina, z której wystawał koniec krótkiej, plecionej szpicruty. Na ogół w Hamptons pokazywanie się w stroju jeździeckim było źle widziane; tę modę przynieśli niedawno ze sobą ludzie z showbiznesu i nowobogaccy. Ale Mimi mogła sobie na to pozwolić, bo była ze starej szkoły, a poza tym, Janey zauważyła z ukłuciem zazdrości, zachowała świetną figurę i doskonale prezentowała się w obcisłych spodniach.

– Mimi. – Wstała z wdziękiem z krzesła i podała jej rękę. Nie mogła pocałować jej na powitanie, bo była młodsza i miała niższą pozycję. Gdyby to Mimi pocałowała ją, byłby to dobry znak. I spełniło się: po uściśnięciu jej ręki, Mimi nadstawiła policzki, żeby Janey mogła musnąć je kurtuazyjnie ustami.

– Co za zbieg okoliczności – powiedziała Janey. – Dzwoniłam dziś do ciebie, żeby podziękować za przyjęcie.

– Udało się, prawda? – odrzekła Mimi. Ma już pewnie ze czterdzieści lat, pomyślała Janey, a wygląda świetnie, trochę jak chłopczyca; to robi wrażenie. – Rupert był tobą oczarowany, a George aż trzy razy zachwycał się twoją urodą, i to przy mnie! W końcu powiedziałam mu, żeby rozwiódł się ze mną i ożenił z tobą. Seldenowi także przypadłaś do gustu. Widziałam, że gorąco dyskutowaliście?

Lepiej byłoby powiedzieć, że się kłóciliśmy, pomyślała Janey. Nie był to jednak najlepszy moment, żeby wyrażać swoje prawdziwe zdanie na temat Seldena Rose'a.

– To bardzo ciekawy człowiek – rzekła z przekonaniem.

– Tak uważasz? – Mimi była zadowolona z tego, co usłyszała.

Janey tak nie uważała, dlatego żeby zakończyć niewygodny temat, wskazała Patty.

– Znasz moją siostrę?

Mimi wyciągnęła rękę.

– Znam jej męża. Wszyscy się nim zachwycają. Mówią, że to drugi Mick Jagger…

Co za porównanie!, chciała krzyknąć Patty, ale zamiast tego bąknęła tylko:

– Dziękuję.

Śmiać jej się chciało, kiedy widziała, jak Mimi udaje, że zna i lubi Diggera, który jej nie znosił. Ale już w następnej chwili jej siostra i Mimi, jako rasowe mieszkanki Nowego Jorku, zapomniały o nim i o niej. Karcącym tonem, jakby Janey miała coś na sumieniu, Mimi powiedziała:

– Nie mówiłaś, że w tygodniu można cię złapać w mieście.

– Codziennie – odparła Janey. – Przez całe lato.

– To musimy się spotkać – oznajmiła Mimi. – W ciągu tygodnia można się tu zanudzić. George ma czas tylko w weekendy, ale jego synowie są w domu. Nie mogą przez cały czas siedzieć z opiekunką… No i jest jeszcze Mauve. Znasz ją, prawda?

– Jasne. – Janey skinęła głową. Spotkały się osobiście tylko raz czy dwa, ale w tej sytuacji miało to znaczyć, że wie o istnieniu takiej osoby i vice versa.

– Biedna Mauve. – Teatralny szept Mimi i jej potrząśnięcie głową wskazywały, że Mauve od lat cieszy się współczuciem wszystkich. – Ślub z Comstockiem Dibble'em. Wciąż jej powtarzam, że nie musi tego robić, ale ona nie chce słuchać. Twierdzi, że go kocha. Dziwne, bo są jak dwie krople wody: Mauve też ma okropny charakter… Nie mogą nawet wspólnie ustalić daty ślubu.

Patty przysłuchiwała się tej rozmowie z rosnącym obrzydzeniem. Nie była aż tak ciemna, żeby nie orientować się, że Mimi uchodzi za najlepszą przyjaciółkę Mauve Binchely. Czy tak się mówi o przyjaciołach? Janey, oczywiście, nie zwróciła na to uwagi. Miała ten skupiony, koci wyraz twarzy, dzięki któremu jej rozmówcy zawsze mieli wrażenie, że poza nimi nic na świecie jej nie obchodzi. Powiedziała z przejęciem:

– Może nie będzie ślubu…

– Będzie – odparła Mimi. – I skończy się to klęską… W każdym razie musisz do mnie jutro zadzwonić. Kocham Mauve jak siostrę, ale nie muszę jadać z nią codziennie. A propos, jeździsz konno?

Janey wahała się tylko chwilę.

– Tak? To świetnie! – ucieszyła się Mimi. – Wybierzemy się na przejażdżkę i pogadamy o Seldenie. Mam dla niego kandydatkę na żonę!

Janey, żeby pokazać, że to wspaniała wiadomość, wybuchnęła swoim słynnym perlistym śmiechem.

Chwilę później pojawiła się Mauve Binchely. Na jej końskiej twarzy gościł kwaśny grymas, który wydawał się na stałe do niej przyklejony. Mimi i Mauve udały się do swojego stolika, a Janey nareszcie usiadła. Wyglądała, jakby wygrała milion na loterii. Patty nie mogła dociec, co ją tak pociąga w osobie Mimi Kilroy. Zabrała się do sałatki, którą przyniesiono podczas rozmowy. Janey nie mogła uwierzyć we własne szczęście. Zaaranżowana scenka przeszła jej wszelkie oczekiwania. Prawda, że ludzie pokroju Mimi potrafią doskonale udawać, ale przecież to ona nalegała, żeby się zobaczyć. To była nie lada sztuka; dostać zaproszenie na bankiet na sto osób to jedno, ale zupełnie co innego spotkać się z Mimi sam na sam. Sukces dodał Janey skrzydeł; spojrzała na siostrę, oczekując, że podzieli jej radość.