Kątem oka Bill zauważył Tannera Cole'a kierującego się w stronę balkonu. Uśmiechnął się cierpko; nie zamierzał rywalizować z gwiazdorem filmowym, w każdym razie nie w tej chwili. Janey wkraczała na nową drogę życia, a on uświadomił sobie z nagłą ulgą, że tym razem pozostanie z tyłu. Kiedy Cole go minął, odruchowo chciał życzyć mu powodzenia.
Lecz, co zrozumiałe, zachował wszystkie te myśli dla siebie. Spojrzał jeszcze raz na Janey, zastygłą w bezruchu na balkonie. Coś mu mówiło, że już niedługo Hollywood przekona się, z kim ma do czynienia. Ta kobieta była nie do pokonania; jej energia i wiara w przyszłość były wprost niespożyte…
Oparłszy jedną rękę na balustradzie, Janey zwróciła się półprofilem do drzwi prowadzących na balkon. W dole światła miasta rozciągały się szeroką panoramą. Zamknęła oczy, delektując się wonnym nocnym powietrzem, świadoma tego, że takie ustawienie tworzy wizerunek uroczej młodej kobiety pogrążonej w rozmyślaniach…
Tym razem jednak naprawdę była zamyślona. Rozważała wydarzenia dzisiejszego wieczoru i to uczucie, które mówiło jej, że nareszcie odnalazła swoje miejsce. Otworzyła oczy. Widok, który zobaczyła, poraził ją tak, że cofnęła się o krok, tłumiąc okrzyk radości. Z wysokości wzgórz Hollywood światła Los Angeles rozpościerały się przed nią niby złocisty dywan, migocząc zapraszająco.
Candace Bushnell