Выбрать главу

– Nigdy więcej tego nie rób – wymamrotał w moje usta.

– Czego? – Przyznaję, że byłam trochę zamroczona po naszym gorącym pocałunku.

– Nie przyprawiaj mnie o atak serca, włamując się do gabinetu mafiosa.

– Jasne. Jak ty bawisz się w barowego wykidajłę, to wszystko w porządku, ale jak ja znajdę przypadkiem otwarte drzwi do biura to… czekaj, powiedziałeś „mafiosa”?

Ramirez odsunął się i napiął mięśnie szczęki. Znowu przybrał minę Tajemniczego Gliny. Przełknęłam ślinę.

– Proszę, powiedz, że się przesłyszałam.

Żadnej reakcji. Cholera. Nie cierpię, kiedy Dana ma rację.

– Gdzie się zatrzymałaś? – zapytał szeptem Ramirez. Obejrzał się przez ramię, kiedy obok przeszło kilka „dziewczyn” w żółtych cekinowych kostiumach.

– W New York, New York, pokój 1205. Skinął głową.

– Będę tam za pół godziny. – Nie czekając na odpowiedź, otworzył drzwi za zasłoną i wypchnął mnie na zewnątrz.

Zanim dotarło do mnie, co się dzieje, stałam na dworze, obok przepełnionego kontenera na śmieci, a Ramirez ryglował za mną drzwi. Rozejrzałam się. Było mi zimno i miałam wrażenie, że ze śmieci patrzą na mnie tysiące malutkich szczurzych oczek. Czym prędzej wróciłam przed wejście do klubu i przywołałam pierwszą taksówkę, jaką zobaczyłam.

Po powrocie do hotelu, usiadłam na łóżku i zapatrzyłam się w sufit, znowu szukając tam odpowiedzi. Jeśli wcześniej sytuacja była nieco dziwna, teraz zrobiła się dziwaczna jak… Michael Jackson. Czułam się, jakbym grała u Scorsese. Tyle że w tym filmie wszyscy dobrzy faceci nosili wysokie obcasy.

Czy mój ojciec naprawdę zadawał się z mafią? I co właściwie robił dla Monalda? No i co miał z tym wszystkim wspólnego Ramirez? Był detektywem wydziału zabójstw w Los Angeles. To nie był jego teren.

Zastanawiałam się, czyjego obecność w Vegas ma coś wspólnego z tamtym strzałem. Może i nie orientuję się w policyjnych procedurach, ale nawet ja wiedziałam, że coś tu było nie tak. Nagle poczułam się jak głupia blondynka, która w kinie przez cały film pyta swojego chłopaka: „Jeszcze raz, kim jest ten facet? Czemu chce zabić tamtego? I co ma z tym wspólnego ten osioł?” Starałam się to wszystko ogarnąć, ale jedno nijak nie pasowało do drugiego.

Rozległo się pukanie do drzwi i podskoczyłam chyba z metr w górę.

– Kto tam? – zapytałam, starając się uspokoić łomoczące serce.

– To ja – odparł znajomy głos. – Otwórz, Maddie. Odetchnęłam z ulgą i otworzyłam drzwi, wpuszczając Ramireza.

Nie zdążyłam ich za nim zamknąć, kiedy jego usta znowu zaczęły zbliżać się do moich.

– O, nie. – Położyłam dłoń na jego torsie i go odepchnęłam. Prawie się złamałam, kiedy poczułam jego twarde mięśnie, nad którymi pracował sześć dni w tygodniu na siłowni.

Prawie.

– Nic z tego, kolego. Musisz mi wyjaśnić parę rzeczy, zanim… – urwałam, wskazując na swoje i jego usta… – będziemy kontynuować tę akcję.

Westchnął, usiadł na łóżku i potarł skronie.

– Okej. Co chcesz wiedzieć?

– Na początek, co, u diabła, robisz w Vegas? I dlaczego pracujesz dla Monalda?

Milczał. Przez chwilę tylko taksował mnie wzrokiem i myślałam, że nic mi nie powie. W końcu dał za wygraną. Ten jeden raz Napalony Glina pokonał Twardego Glinę.

– W porządku – powiedział. – Ale to co usłyszysz, nie może wyjść poza ten pokój.

Usiadłam obok niego, unosząc prawą rękę.

– Słowo skauta.

– Dwa miesiące temu – zaczął – fala wyrzuciła na brzeg ciało celnika z portu w Los Angeles. Tamtego wieczoru, kiedy byłem u ciebie, dostałem wiadomość w tej sprawie. Było oczywiste, że zabójstwo tego faceta to profesjonalna robota.

Przełknęłam ślinę.

– Czyli mafia?

– Czyli nie był to przypadkowy akt przemocy. Najwyraźniej celnik zadawał niewygodne pytania dotyczące kontenera, który tydzień wcześniej przypłynął z Tajlandii. Kontener utknął w urzędzie celnym. Celnik zginął i dwa dni później było już po odprawie.

– No proszę, jak dobrze się złożyło.

– Bardzo. Sprawdziliśmy papiery i poprzez różne spółki holdingowe i fikcyjne konta dotarliśmy do konkretnego człowieka. Monalda.

– Czemu więc go nie aresztujecie? – spytałam. Ramirez westchnął.

– Wierz mi, bardzo bym chciał. Ale okazało się, że nie tylko my prowadzimy dochodzenie w jego sprawie. ICE [ICE (Immigration and Customs Enforcement) Biuro ds. Egzekwowania Prawa Imigracyjnego i Celnego (przyp. tłum.).] uważa, że Monaldo ma powiązania z rodziną Marsucci, organizacją podejrzaną o udział w dziesiątkach nielegalnych przedsięwzięć na Zachodnim Wybrzeżu, w tym o importowanie podróbek towarów i rozprowadzanie ich na terenie Stanów Zjednoczonych. Tyle że nie mają wystarczających dowodów, by powiązać kontenery przechodzące przez port w LA. z Marsuccimi. Łączącym ogniwem może być Monaldo. Przez ostatnie półtora roku był pod obserwacją ale jeśli ICE chce dobrać się do tak potężnej rodziny jak Marsucci, musi mieć niepodważalne dowody. Monaldo jest kluczowym graczem i gdybym go zgarnął za morderstwo, pokrzyżowałbym im plany.

Trybiki w mojej głowie obracały się z zawrotną prędkością. To było lepsze niż HBO.

– I dlatego narodził się Bruno? – Ramirez skinął głową.

– Tylko jeśli uda mi się zdobyć wystarczające dowody świadczące o powiązaniu Monalda z Marsuccimi, będę mógł go aresztować za zabójstwo celnika.

– Jakie to mają być dowody?

– Chodzi o forsę – odparł. – Jeśli Monaldo pracuje dla rodziny Marsucci, musi oddawać im udziały w zyskach z handlu podróbkami. Sprawdziliśmy jego konta, ale nic nie znaleźliśmy. Musi im płacić w gotówce. Tyle że nie zdołaliśmy go jeszcze przyłapać na gorącym uczynku. A wierz mi, Bruno chodzi za nim jak pies.

Pokręciłam głową.

– Nie rozumiem. Czy morderstwo nie jest czymś poważniejszym od jakichś tam podróbek?

Spojrzał na mnie.

– To nie są jakieś tam podróbki. Mówimy o rocznych obrotach sięgających miliardów dolarów.

Zamrugałam oczami. – Łat.

– Właśnie. Łat.

– Co oni sprowadzają, podrabiane złoto? – Ramirez milczał, nagle unikając mojego spojrzenia.

– Powiedz, co?

Utkwił wzrok w dłoniach, które pocierał jedna o drugą. Potem spojrzał na sufit i westchnął zrezygnowany.

– Buty.

– Słucham?

Kolejne głośne westchnienie.

– Buty, okej? Importują podróbki designerskich butów i rozprowadzają po sklepach na całym Zachodnim Wybrzeżu.

Nie mogłam się powstrzymać. Parsknęłam śmiechem.

– Czekaj. Chcesz mi powiedzieć, że ważny pan detektyw Ramirez nie może zamknąć dochodzenia z powodu kilku par podrobionych damskich butów? – Byłam wniebowzięta.

– Proszę bardzo, śmiej się, butofilko. – Dał mi żartobliwego kuksańca w ramię.

I owszem, śmiałam się. Śmiałam się tak bardzo, że aż do oczu napłynęły mi łzy i zaczęłam parskać. Nie mogłabym sobie wymarzyć lepszej nauczki dla tego seksistowskiego macho.

– Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? – zapytałam, wreszcie się opanowując. – Znam się na butach. Mogłabym pomóc!

Ściągnął brwi.

– Maddie, to nie kapciuszki ze Sponge Bobem. Zyski ze sprzedaży podróbek często służą finansowaniu działalności terrorystycznej. ICE bardzo poważnie podchodzi do tej sprawy. I ty też powinnaś. Marsucci nie są miłymi ludźmi. A już na pewno nie lubią, kiedy ktoś węszy po ich gabinetach.