Выбрать главу

Obie z Daną jednocześnie pokręciłyśmy głowami.

– Nic nie powie. Będzie się tarzał ze śmiechu. Dana przytaknęła z powagą.

– Racja. Żadnego różu. – Wyprostowała się, przybrała poważny wyraz twarzy i ściągnęła brwi, jakby intensywnie nad czymś myślała. – Generalnie szukam czegoś do obrony przed kolesiami z baru, którzy się do ciebie przystawiają, a kiedy ich spławisz, czekają, aż pójdziesz do łazienki, żeby wrzucić ci do drinka pigułkę gwałtu. Następnego dnia budzisz się w łóżku jakiegoś obcego faceta. Wiesz o czym mówię?

Mac uniosła brwi, przenosząc wzrok z Dany na mnie, jakby pytała: „Ta laska mówi serio?”

– Okej, słuchajcie. Sprawiacie miłe wrażenie i nie chciałabym, żeby coś się wam stało. Co powiecie na gaz pieprzowy?

– Czy my wyglądamy na amatorki? – zapytała Dana.

Nawet ja musiałam przyznać rację Facetowi z Kucykiem, który znowu parsknął.

Jednak Dana nie zamierzała się poddać.

– Rico mówił, że pomożesz mi coś wybrać. Powiedział, że jesteś najlepsza.

– Rico? – Twarz kobiety rozpromieniła się i złagodniała. – Dlaczego od razu nie powiedziałaś, że znasz Rica? – Sięgnęła do szklanej gabloty i wyciągnęła srebrny pistolet. – Oto coś w sam raz dla was, dziewczyny. Ladysmith. Wyprodukowany przez Smith &Wesson. Półautomatyczny, dziewięć milimetrów, gumowa rękojeść, reszta ze stali nierdzewnej. Prawie bez odrzutu, ale ma niezłą siłę rażenia i mieści się w torebce.

Oczy Dany błyszczały jak u dziecka podczas Gwiazdki.

– Mogę potrzymać?

Sprzedawczyni skinęła głową. Dana wzięła pistolet, przybierając postawę a la James Bond. Kolesie w bejsbolówkach cofnęli się o kilka kroków.

– A może coś takiego. – Mac sięgnęła ponownie do gabloty, tym razem wyciągając czarny pistolet. – Jest lżejszy i łatwiej go załadować niż ladysmith. Jedynym minusem jest to, że nie zachowują się łuski. Co może być ciężko wyjaśnić, jeśli napatoczą się gliniarze. – Puściła do mnie oczko i dała kuksańca w bok.

Zaśmiałam się z przymusem, zastanawiając się, ile podobnych „wyjaśnień” Mac ma na koncie.

– Wolę ten – powiedziała Dana, ciągle trzymając ladysmith, i wpatrując się w swoje odbicie w zamazanym szkle gabloty.

Błysk w jej oku coraz bardziej mnie przerażał.

– Wezmę go.

Sprzedawczyni rozpromieniła się, niczym dumna matka.

– A ty? – zapytała mnie.

– Ja chyba zostanę przy gazie pieprzowym.

Dwadzieścia minut później byłam posiadaczką małego pojemnika Pepper Guard, a Dana miała pełen bagażnik amunicji. Nie tylko kupiła pistolet Smith &Wesson – w którego posiadanie mogła wejść już za dziesięć dni, jako że nigdy nie była aresztowana za przemyt broni – ale też pudełko nabojów, skórzaną kaburę, kajdanki (wolałam nie wiedzieć, do czego były jej potrzebne!) oraz paralizator w kształcie telefonu komórkowego. Dana była uzbrojona i niebezpieczna.

Miss Broni i Amunicji podrzuciła mnie do mojego mieszkania, po czym pojechała na zajęcia, żeby pokazać Ricowi swoje nowe „zabawki”. Próbowała namówić mnie, żebym jej towarzyszyła, mówiąc, że dziś będą ćwiczyć odpieranie ataków frontalnych, ale odparłam wymijająco, że muszę trochę popracować, jeśli nie chcę, żeby mój pracodawca zagroził mi wylaniem. Kolejny raz. Co w sumie było prawdą. Nie byli zachwyceni incydentem z przekłutym implantem (nie wspominając już o moim małżeństwie z Wielką Stopą!), który znalazł się na pierwszych stronach tabloidów, brukając ich wizerunek firmy przyjaznej rodzinie.

Już kiedy stroiłam moją pierwszą Barbie w połyskujące różowe suknie balowe, marzyłam o byciu modelką, która kroczy dumnie po wybiegach Paryża w seksownych kreacjach i designerskich szpilkach. Jednak w ósmej klasie stało się boleśnie jasne, że nawet najwyższe na świecie szpilki nie pomogą mi osiągnąć wzrostu modelki. Musiałam się więc zadowolić studiowaniem projektowania mody, a konkretnie obuwia. Niestety wszystkie niedoszłe modelki studiują projektowanie i dostać pracę w tej branży jest jeszcze trudniej niż zostać dziewczyną z okładki. Ostatecznie związałam się z jedyną firmą, która chciała mnie zatrudnić i zostałam projektantką obuwia dziecięcego w Tot Trots. Może nie ma to nic wspólnego z haute couture, ale wystarcza mi na rachunki, sama ustalam sobie godziny pracy, a moje japonki ze Spidermanem były w ostatnim sezonie najlepiej sprzedającymi się butami na payless.com. Obecnie pracuję nad plastikami Rainbow Brite i ozdobnymi zawieszkami do kompletu.

W Paryżu nie wiedzą, co stracili.

Weszłam do mieszkania i sprawdziłam automatyczną sekretarkę. Coś się urodziło, bo migała lampka. Postawiłam gaz pieprzowy na blacie i wcisnęłam przycisk odtwarzania.

– „Masz dwie nowe wiadomości”.

No proszę. Może jednak coś drgnęło w moim życiu towarzyskim. Wyjęłam z zamrażarki kubełek lodów Ben &Jerry's (w końcu podczas zakupów spala się dużo kalorii, nie?), słuchając pierwszej wiadomości.

– „Tu ponownie Felix Dunn z»lnformera«. Chętnie umieścilibyśmy jakiś cytat w materiale o pani. Proszę do mnie oddzwonić…”

Skasowane. Nie do wiary. Brukowce już dawno powinny zająć się już najnowszym narzeczonym Jenifer Aniston albo ostatnią kłótnią Toma i Katie. W końcu przekłułam tylko jeden cycek!

Czekałam na następną wiadomość. Po chwili ciszy usłyszałam sapanie. A potem:

– „Hmm, eee, chciałbym rozmawiać z Madison Springer. Mam nadzieję, że dzwonię pod właściwy numer. Mówi Larry”.

Znowu cisza.

– ”Twój ojciec”.

Wpatrywałam się w telefon, z łyżką Chunky Monkey zawieszoną w powietrzu, mrugając z niedowierzaniem. Czy on właśnie powiedział to co myślę, że powiedział?

Po chwili uświadomiłam sobie, że to nie koniec wiadomości.

– „Wiem, że minęło dużo czasu. Ale, eee, czytałem o tobie w gazecie. O tym jak latem pomogłaś policji. I pomyślałem, że przydałaby mi się twoja pomoc. Ja, eee…

Znowu zamilkł a ja wstrzymałam oddech. Nagle w tle usłyszałam jakieś odgłosy.

– „Boże… co ty robisz… nie!”

Znieruchomiałam kiedy metaliczny huk rozniósł się głośnym echem po moim mieszkanku.

Może to przez dzisiejszą wizytę w sklepie z bronią, albo fakt, że wspomnienie starcia z Szaloną Zabojczynią zeszłego lata ciągle było dla mnie żywe. A może po prostu włączyła się moja nadaktywna wyobraźnia.

Mój umysł natychmiast sklasyfikował ten dźwięk. Był to wystrzał z broni palnej. Bip.

– „Nie masz więcej wiadomości”.

2

Wpatrywałam się w telefon, wstrzymując oddech. Serce waliło tak mocno, że miałam wrażenie, iż za chwilę rozsadzi mi klatkę piersiową. Moje ciało natychmiast przypomniało sobie ostatni raz, kiedy słyszałam wystrzał z pistoletu – wycelowanego we mnie! Wpadłam w panikę. Złapałam słuchawkę i wybrałam pierwszy numer jaki przyszedł mi do głowy – Ramireza.

Telefon zadzwonił trzy razy, po czym włączyła się poczta głosowa. Cholera. Starałam się uspokoić oddech, czekając na sygnał.

– Tu Maddie. Chyba byłam właśnie nausznym świadkiem kolejnego morderstwa. Mój tata został postrzelony. Ale nie Podrabiany Tatuś, tylko ten prawdziwy, włochaty. Ktoś do niego strzelał. Albo to on strzelał do kogoś. Nie wiem. Ale na pewno słyszałam wystrzał i on tam był, i prosił mnie o pomoc, a teraz myślę, że ktoś nie żyje. Albo jest umierający. A przynajmniej ranny. Oddzwoń do mnie.

Rozłączyłam się, żałując, że w sytuacji kryzysowej natychmiast włącza się u mnie paplanie bez ładu i składu. Dlaczego nie jestem jedną z tych opanowanych, spokojnych kobiet, które potrafią zrobić opaskę uciskową z tampona i papierka po gumie do żucia? Nie, ja muszę panikować jak małe dziecko, które zgubiło się w centrum handlowym.