Выбрать главу

– Halo?! – krzyknęłam w stronę podłogi.

Nachyliłam się, żeby usłyszeć odpowiedź. Była cicha, ale słyszalna.

– Maddie, tu Felix.

Cudownie. Mój kolejny ulubieniec Na nim też bym się chętnie odegrała.

– Czego chcesz? – zawołałam, spuszczając głowę między kolana, żeby lepiej słyszeć.

– Pogadać. – Zamilkł na moment. – Jesteś sama? Rozejrzałam się po tylnym siedzeniu. Niestety.

– Tak. A co?

– Jest ze mną ktoś, kto chciałby z tobą porozmawiać.

Usłyszałam dźwięk wędrującego z rąk do rąk telefonu. Potem z podłogi popłynął dobrze znany mi głos.

– Maddie, skarbie? Znieruchomiałam. Larry.

17

– Larry! – wrzasnęłam, nachylając się tak bardzo, że kajdanki zaczęły mi się wrzynać w nadgarstki. – Gdzie jesteś?

Milczał. Przez chwilę bałam się, że połączenie zostało przerwane.

– Larry? Słyszysz mnie? – zapytałam. Zaczynałam chrypieć od tego wydzierania się do podłogi.

– Muszę z tobą porozmawiać – powiedział w końcu, głosem tylko trochę głośniejszym od szeptu. – Ale nie chcę tego robić przez telefon. Możemy się spotkać?

Zerknęłam na kajdanki.

– Eee… chwilowo nie za bardzo. Nie możesz mi powiedzieć, o co chodzi?

– Nie. To zbyt… Wolałbym to zrobić osobiście. Westchnęłam.

– Wiesz, ja… jestem tu trochę uziemiona.

– Rozumiem – odparł Larry. – Ale Felix może po ciebie przyjechać.

– Nie, ja…

Ale Larry oddał już telefon Felixowi.

– Maddie, gdzie jesteś, skarbie?

– Nie. – Pokręciłam gwałtownie głową. – Nie możesz po mnie przyjechać. Ram…, to znaczy, Bruno, może wrócić w każdej chwili.

Felix zamilkł na moment.

– Co tam się dzieje? Westchnęłam.

– Jestem przykuta do siedzenia w samochodzie Brunona. Nie słyszałam wszystkiego wyraźnie, więc nie miałem stuprocentowej pewności, ale wydawało mi się, że Felix parsknął śmiechem.

– Brzmi perwersyjnie.

– To żadna perwersja, tylko bezprawne uwięzienie. I przestań się śmiać! Zdaje się, że prychnął.

– Gdzie jest ten samochód?

– Na parkingu dla pracowników Victoria Club.

– Daj mi pięć minut.

– Nie, Bruno zaraz… – Ale Felix już się rozłączył.

Wcisnęłam dużym palcem guzik rozłączenia. To by było na tyle, jeśli chodzi o moją randkę z ciasteczkami elfami.

Patrzyłam, jak przesuwają się wskazówki zegara na desce rozdzielczej, jednym okiem cały czas obserwując drzwi na tyłach Victorii. Jeśli Ramirez wróci, zanim dotrze tu Felix, na pewno spełni swoją obietnicę i wsadzi mnie w pierwszy samolot do domu, tym samym pozbawiając mnie być może jedynej szansy zobaczenia się z Larrym. Byłam ciekawa, co takiego chciał mi powiedzieć Larry. Miałam nadzieję, że coś obciążającego Monalda. Bardzo obciążającego. Tak bardzo, żeby federalni wsadzili łotra za kratki, a moje życie, które nagle zamieniło się w połączenie Ojca chrzestnego z Tootsie, wróciło do normy. Chciałam już wrócić do normalności, do prawdziwego życia, gdzie moim największym zmartwieniem było skończenie na czas projektów plastików z Rainbow Brite (im dłużej byłam w Vegas, tym bardziej się tym martwiłam), tkwienie w korku na Czterystapiątce czy zastanawianie się, kiedy śliczne sandały na koturnie będą na wyprzedaży w Macy's. Próbowałam właśnie przypomnieć sobie, co mówił sprzedawca na temat możliwego terminu przeceny, gdy na parking wjechał niebieski dodge neon. Zamachałam gorączkowo stopą (moje unieruchomione dłonie już kompletnie zdrętwiały) i w końcu Felix mnie zauważył. Zatrzymał samochód na pustym miejscu obok SUV – a i wysiadł. Z kpiącym uśmieszkiem, nacisnął na klamkę. Rzecz jasna, drzwi się nie otworzyły.

– Są zamknięte! – krzyknęłam przez przyciemnioną szybę.

Felix skinął głową. Poszedł do swojego samochodu i wrócił z czymś, co przypominało długi pilnik do paznokci. Musiał trochę pomanewrować, zanim wcisnął go pomiędzy ramę drzwi a szybę od strony pasażera. Przez cały ten czas nie spuszczałam z oka tylnego wyjścia z klubu, wiedząc, że jeśli Ramirez przyłapie go na majstrowaniu przy SUV – ie, będzie po Feliksie.

Pilnik mszał się i wyginał, parę razy rozległo się podejrzane zgrzytnięcie. (Modliłam się, żeby nie był to dźwięk odchodzącego czarnego lakieru). W końcu, zamek ustąpił. Byłam tak szczęśliwa, że chciało mi się śmiać.

Felix otworzył drzwi. Zobaczył kajdanki i parsknął śmiechem.

– To nie jest śmieszne.

– Nie, wcale – odparł, parskając.

– Po prostu mnie uwolnij, mądralo.

Wyciągnął z kieszeni spodni scyzoryk i go otworzył. Ku mojemu zaskoczeniu, nie było w nim nożyczek ani otwieracza do butelek, tylko mnóstwo pilniczków w najrozmaitszych rozmiarach. Felix włożył jeden do dziurki od kluczyka w kajdankach i trochę nim pokręcił, tak jak wcześniej zrobił to dużym pilnikiem. W końcu jedna z metalowych bransoletek puściła.

Miałam ochotę go uściskać. Tyle że nie miałam czucia w lewej ręce. Potrząsnęłam dłonią, czując jak niewidzialne igiełki wbijają mi się w skórę, kiedy wracało krążenie. Felix szybko uporał się z drugą bransoletką. Wreszcie wolna, wyskoczyłam z SUV – a i przesiadłam się na fotel pasażera w neonie.

– Jedźmy! – zawołałam, kiedy Felix chował swój podręczny zestaw łomów z powrotem do kieszeni. – Wierz mi, nie chcesz tu być, kiedy Bruno to zobaczy. – Lakier co prawda się nie porysował, ale jedna z gumowych uszczelek między drzwiami a szybą trochę się poluzowała. I wybrzuszyła. Zdaje się, że na szybie też zostały jakieś małe, maciupeńkie ślady. To plus kajdanki, zwisające samotnie z zagłówka, wystarczyło, żeby Zły Glina wpadł w naprawdę zły humor. Może nawet wystarczająco zły, żeby chcieć wsadzić kogoś za kratki. Nie chciałam się o tym przekonać.

Felix wskoczył szybko za kierownicę i odpalił silnik. Wpatrywałam się w wyjście z klubu, powtarzając pod nosem: „Proszę, nie otwierajcie się, proszę, nie otwierajcie się, proszę, nie otwierajcie się”, kiedy wyjeżdżaliśmy z parkingu.

Na Fremont odetchnęłam z ulgą Victoria robiła się coraz mniejsza we wstecznym lusterku. Byłam zadowolona, że choć jedna rzecz mi się dzisiaj udała.

– Wszyscy reporterzy są tacy zdolni? – zapytałam, pocierając moje powracające do życia dłonie.

– O co ci chodzi?

– O włamywanie się do samochodów. Otwieranie zamków. Uśmiechnął się.

– Może – odparł wymijająco.

– Nie żebym cię osądzała. Szczerze mówiąc, jestem pod wrażeniem. Wiem, jak trudno jest otworzyć zamknięte na zamek drzwi. Wierz mi, ta sztuczka z kartą kredytową którą pokazują w telewizji, wcale nie działa.

Felix uniósł brew.

– Czyżbyśmy się gdzieś ostatnio włamywali? Wzruszyłam ramionami.

– Może – odpowiedziałam tajemniczo.