Выбрать главу

Widocznie to wyjaśnienie nie wystarczyło, gdyż Patrycja nie od razu wpuściła ją do środka. W końcu jednak zasuwy zgrzytnęły, drzwi się otwarły, a obie kobiety stanęły oko w oko.

– O co chodzi? – zapytała Patrycja.

– Bardzo mi przykro, że sprawiam pani kłopot – zaczęła Cassi.

– Nie sprawiasz mi kłopotu.

– Czy mogę wejść do środka?

– Bardzo proszę – rzekła Patrycja, wstępując na prowadzące do góry schody. – I zamknij drzwi, proszę.

Cassi z przyjemnością weszła do ciepłego wnętrza, zostawiając za sobą wilgotny chłód listopadowego poranka. Idąc za Patrycja, znalazła się w małym, lecz wystawnie urządzonym w stylu wiktoriańskim pokoju, bogato zdobionym czerwonym aksamitem i białą koronką.

– Ten pokój jest piękny – stwierdziła Cassi z uznaniem.

– Dziękuję – odparła Patrycja. – Czerwień jest ulubionym kolorem Thomasa.

Cassi uniosła ze zdziwieniem brwi, gdyż zawsze była przekonana, że Thomas preferuje błękit.

– Spędzam tutaj dużo czasu – wyjaśniła Patrycja – chciałam więc, żeby był miły i przytulny.

– I rzeczywiście jest taki – potwierdziła Cassi, zaskoczona widokiem konia na biegunach, dziecinnego samochodu i innych zabawek.

Idąc za spojrzeniem Cassi, Patrycja wyjaśniła: – To są stare zabawki Thomasa, które teraz dobrze spełniają funkcję dekoracyjną, nie sądzisz?

– Rzeczywiście – odpowiedziała Cassi. Jednocześnie pomyślała, że zabawki, owszem, mogą mieć swój wyraz, ale tutaj stanowią dysharmonię.

– Czy napijesz się herbaty? – zaproponowała Patrycja.

W tym momencie Cassi uprzytomniła sobie, że matka Thomasa była tak samo skrępowana jak ona.

– Chętnie – odparła Cassi odzyskując rezon.

Kuchnię Patrycja urządziła skromnie, lecz praktycznie. Były tu białe metalowe szafki, stara lodówka i mała kuchenka gazowa. Patrycja nastawiła czajnik z wodą na kuchence i wydobyła z szafki porcelanowe filiżanki do herbaty. Z lodówki zdjęła drewnianą tacę.

– Z mlekiem czy z cytryną?

– Z mlekiem.

Patrząc na teściową, która szukała dzbanuszka na śmietankę, Cassi uprzytomniła sobie, jak rzadko ta stara kobieta podejmuje gości. Z głębokim poczuciem winy zastanawiała się, dlaczego dotąd nie zaprzyjaźniły się ze sobą. Nie wiedziała, w jaki sposób poruszyć temat Thomasa w rozmowie z kobietą, z którą dzieliło ją tak wiele. Dopiero kiedy usiadły za stołem z dymiącymi filiżankami herbaty na białym obrusie, zdobyła się na odwagę. – Przyszłam tutaj, żeby porozmawiać o Thomasie – zaczęła.

– Już to mówiłaś – zauważyła Patrycja sympatycznym tonem. Starsza pani nieco się rozchmurzyła i była wyraźnie zadowolona z wizyty.

Cassi westchnąwszy odstawiła filiżankę. – Martwię się o niego. Moim zdaniem za dużo pracuje i…

– Od dzieciństwa był bardzo aktywny – przerwała jej Patrycja. – Nie dawał ani chwili spokoju. Chcąc go utrzymać w ryzach, trzeba było bez przerwy nad nim czuwać. Jeszcze nie nauczył się dobrze chodzić, a już był nieposłuszny i niesforny. Od dnia, w którym przyniosłam go ze szpitala…

Przysłuchując się opowiadaniu Patrycji, Cassi uświadomiła sobie, że Thomas nadal był pępkiem świata dla starszej pani. Teraz dopiero zrozumiała, dlaczego Patrycja – mimo osamotnienia, w jakim się znajdowała – nie chciała porzucić tego domu. Obserwując ją zwróciła uwagę na duże podobieństwo syna do matki. Aczkolwiek jej twarz była bardziej szczupła i delikatna, oboje mieli arystokratyczne rysy.

Kiedy Patrycja odstawiła pustą filiżankę, Cassi obdarzyła ją wątłym uśmiechem i rzekła: – Wygląda na to, że od tamtej pory niewiele się zmienił.

– Uważam, że się w ogóle nie zmienił – rzekła Patrycja. Po czym po chwili dodała ze śmiechem: – Jest dotąd tym samym chłopcem. Wymaga bardzo wiele troski.

– Przyszłam tu w nadziei – rzekła Cassi – że nie odmówi mi pani pomocy.

– Czyżby? – Patrycja uniosła brwi ze zdziwieniem.

Cassi uzmysłowiła sobie, że z takim trudem osiągnięta miedzy nimi nić porozumienia znów ustąpiła miejsca dawnej podejrzliwości. Mimo to kontynuowała podjęty temat: – Skoro Thomas tak się z panią liczy…

– To oczywiste. Jestem przecież jego matką. Właściwie do czego zmierzasz, Cassandro?

– Mam podstawy, aby podejrzewać Thomasa, że bierze narkotyki – oświadczyła Cassi. Powiedziała to i poczuła ulgę, że w końcu zdobyła się na odwagę. – Podejrzewam go już od kilku miesięcy, ale miałam nadzieję, że problem sam zniknie.

Niebieskie oczy Patrycji stały się zimne. – Thomas nigdy nie brał narkotyków.

– Proszę mnie właściwie zrozumieć. Ja go nie krytykuję, ja się o niego martwię i mam nadzieję, że pani mi pomoże. On zrobi to, co mu pani każe.

– Jeśli Thomas potrzebuje mojej pomocy, powinien sam mnie o to poprosić. – Poza tym wybrał przecież ciebie. – Patrycja wstała z miejsca, dając w ten sposób do zrozumienia, że spotkanie jest skończone.

Wszystko jasne, pomyślała Cassi. Patrycja jest wciąż zazdrosna o to, że jej chłopiec w końcu dorósł i ożenił się.

– Thomas nie wybrał mnie zamiast pani, Patrycjo – zauważyła spokojnie Cassi. – Żeniąc się ze mną szukał innego rodzaju związku.

– Jeśli ten związek jest tak bardzo inny, to gdzie są wasze dzieci? Był to celny cios. Cassi poczuła, że traci grunt pod nogami. Problem dzieci był drażliwym i bolesnym tematem. W związku z cukrzycą ciąża stanowiła dla niej poważne zagrożenie. Spuściła oczy wbijając wzrok w stół i zdała sobie sprawę, że nie powinna była zaczynać tej rozmowy.

– Nie będzie żadnych dzieci – odpowiedziała Patrycja na własne pytanie. – I wiem dobrze dlaczego. Spowodowana twoją chorobą bezdzietność jest dla Thomasa tragedią. Mówił mi, że ostatnio sypiacie oddzielnie.

Cassi uniosła głowę zaszokowana tym, że odsłaniał przed matką tak intymne sprawy. – Wiem, że między mną a Thomasem istnieją problemy, ale nie o to mi chodzi. Obawiam się, że Thomas przyjmuje deksedrynę i robi to już od dłuższego czasu. Jeśli nawet bierze ją po to, żeby podtrzymać swoje siły i móc więcej pracować, w końcu okaże się to niebezpieczne i dla niego, i dla jego pacjentów.

– Czyżbyś oskarżała mojego syna o narkomanie?

– Nie – odparła Cassi, niezdolna do dalszych wyjaśnień.

– Mam nadzieję – oświadczyła Patrycja. – Prawie wszyscy przyjmują leki od czasu do czasu. W przypadku Thomasa jest to zupełnie zrozumiałe. Nawet w nocy jest zrywany z łóżka do pacjentów. Prawdziwym problemem są wasze wzajemne stosunki.

Cassi nie miała siły dłużej się spierać. Siedziała cicho i zastanawiała się nad tym, co usłyszała od Patrycji.

– Sądzę, że już czas, byś poszła. – Patrycja wyciągnęła rękę i sprzątnęła filiżankę.

Cassi bez słowa podniosła się z miejsca i wyszła.

Tymczasem Patrycja wyniosła filiżanki do kuchni. Kiedy Thomas planował to małżeństwo, próbowała mu tłumaczyć, że ten związek okaże się błędem. Zrobił jednak swoje.

Wróciła do pokoju, siadła przy telefonie i zadzwoniła do Thomasa. Zostawiła dla niego wiadomość, że chce z nim niezwłocznie rozmawiać.

Pacjenci Thomasa byli rozmieszczeni aż na trzech piętrach szpitala. Po zakończeniu konferencji w Grand Rounds Thomas udał się na obchód, zaczynając od najwyższego, osiemnastego piętra. Zwykle w soboty dokonywał obchodu przed konferencją i przed godzinami odwiedzin chorych przez krewnych. Dzisiaj przyszedł do szpitala późno i w rezultacie stracił dużo czasu na uspokajanie zdenerwowanych członków rodzin. Chodzili za nim krok w krok i wciąż o coś pytali, dopóki im nie przerwał, by przystąpić do zbadania następnego pacjenta. Po tym znów musiał odpowiadać na pytania.