Выбрать главу

– Znam go dobrze – odparła Cassi. – Kiedyś byłam tu stażystką.

– Przykro mi bardzo, ale nie mogę pani w niczym pomóc. – Doktor Frazer przysunął się znowu do biurka, by zająć się przerwaną pracą.

Cassi zwróciła się ku wyjściu, ale w ostatniej chwili przypomniała sobie o czymś jeszcze. – Czy pan się może orientuje, jakie są wyniki sekcji zwłok Roberta?

– Słyszałem, że był ciężko chory na serce.

– A co było przyczyną zgonu?

– Tego nie wiem. Czekamy jeszcze na wyniki sekcji mózgu.

– Czy po śmierci był siny?

– Chyba tak. Ale lepiej niech pani zapyta o to wszystko szefa – ja jestem tutaj zupełnie nowy.

– Ma pan rację. Dziękuję.

Doktor Frazer wykonał pożegnalny gest i zamknął cicho drzwi za Cassi, która udała się na poszukiwanie szefa, ten jednak – jak się okazało – był na jakimś zebraniu w mieście. W tej sytuacji postanowiła poczekać na Thomasa w jego biurze. Spotkanie z nowym lekarzem w pokoju Roberta uprzytomniło jej śmierć przyjaciela z całą brutalnością. Ponieważ nie była na jego pogrzebie, czasem zapominała, że on już odszedł – po tej wizycie chyba to się nie powtórzy.

Kiedy znalazła się pod drzwiami biura Thomasa, stwierdziła, że są zamknięte. Spojrzała na zegarek: było kilka minut po dwunastej. Doris najwidoczniej wyszła na obiad. Cassi otworzyła drzwi własnym kluczem i usiadła na różowej kanapie w poczekalni.

Zajęła się przeglądaniem starych numerów "New Yorker'a", ale nie potrafiła się skoncentrować. Spostrzegła, że drzwi do gabinetu Thomasa są uchylone. W ciągu minionego tygodnia myśl o narkotykach ciągle nie dawała jej spokoju. Chciała wierzyć, że Thomas się zmienił całkowicie, ale gdy znalazła się sama w jego biurze, ciekawość zwyciężyła: wstała i weszła do gabinetu.

Do tej pory była tu zaledwie kilka razy: na półkach regału rozstawione były zdjęcia Thomasa i innych wybitnych chirurgów, nie zauważyła natomiast nigdzie swojej fotografii. Za to zdjęcie Patrycji widniało na półce.

Pełna nerwowego napięcia usiadła za biurkiem. Niemal automatycznie jej ręka powędrowała w kierunku szuflady drugiej z prawej strony. Gdy ją wysuwała, czuła się jak zdrajczyni. W ciągu ostatniego tygodnia Thomas był taki miły i troskliwy… W szufladzie odkryła miniaturową apteczkę: percodan, demerol, valium, morfina, talwin i deksedryna. Tuż za pudełkiem z fiolkami leżała sterta formularzy pocztowych zamówień, adresowanych do firmy produkującej środki pobudzające: "Generic Drugs". Zamawiającym był doktor Allan Baxter – to samo nazwisko widniało na fiolkach znalezionych w domu.

Nagle trzasnęły drzwi w poczekalni. Z trudem opanowała panikę – powoli zamknęła szufladę, po czym wyszła z gabinetu do poczekalni.

– Boże! – zawołała przestraszona Doris. – Nie wiedziałam, że pani jest tutaj.

– Wypisano mnie wcześniej za dobre sprawowanie – z uśmiechem odrzekła Cassi.

Zaskoczona Doris po ochłonięciu powiedziała Cassi, że całe wczorajsze popołudnie spędziła na odwoływaniu wizyt pacjentów, po to, aby doktor mógł ją dzisiaj odebrać ze szpitala. Cały czas mówiąc, rzuciła okiem na otwarte drzwi gabinetu, a następnie je starannie zamknęła.

– Kim jest doktor Allan Baxter? – zapytała nie zwracając uwagi na to, że Doris próbowała dać do zrozumienia, iż Cassi jej wyraźnie przeszkadza.

– Doktor Baxter był kardiologiem i zajmował pokój obok naszego biura. Teraz jest to pomieszczenie, w którym doktor Kingsley przeprowadza badania chorych.

– Kiedy doktor Baxter się wyprowadził?

– On się nie wyprowadził, on umarł – odrzekła Doris siadając do maszyny. Nie patrząc na Cassi, dorzuciła jeszcze: – Jeśli pani ma ochotę tu poczekać, proszę bardzo – doktor z pewnością zaraz nadejdzie. – Włożyła kartkę czystego papieru do maszyny i zaczęła pisać.

– Poczekam w gabinecie doktora – rzekła Cassi. Gdy przechodziła obok biurka, Doris powiedziała z przekąsem: – Doktor nie lubi, gdy ktokolwiek pod jego nieobecność wchodzi do gabinetu.

– To zrozumiałe – odparła Cassi – ale ja nie jestem "kimkolwiek" – jestem jego żoną.

Cassi wróciła do gabinetu zamykając drzwi: początkowo obawiała się, że Doris pójdzie za nią, ale po chwili usłyszała stukanie maszyny.

Szybko wyjęła z biurka jeden z formularzy zamówień pocztowych, na którym znalazła interesujący ją numer telefonu. Używając telefonu z bezpośrednimi połączeniami, wykręciła numer. Słuchawkę podniosła sekretarka, Cassi się przedstawiła, a następnie poprosiła o informację o pewnym lekarzu.

– Sądzę, że będzie lepiej, jeśli panią połączę z jednym z naszych inspektorów – oświadczyła sekretarka.

Cassi czekała na linii. Serce jej biło mocno, ręce drżały. W końcu odezwał się inspektor. Cassi znów się przedstawiła nadmieniając przy tym, że pracuje w Boston Memorial. Inspektor był nadzwyczaj uprzejmy i zapytał, w czym może jej pomóc.

– Potrzebuję pewnej informacji – rzekła. – Interesuje mnie, czy przestrzegacie zawsze obowiązującego trybu składania indywidualnych zamówień przez lekarzy.

– Oczywiście – odparł inspektor. – Posiadamy komputerowe rejestry lekarzy uprawnionych do składania takich zamówień. Jeśli jednak panią interesują szczegółowe informacje, to muszę uprzedzić, że są zastrzeżone.

– Są dostępne wyłącznie dla was, czy dobrze rozumiem?

– Tak jest, szanowna pani doktor. Oczywiście nie kwestionujemy żadnych indywidualnych zamówień, dopóki nie otrzymamy sygnału o nieprawidłowościach od zarządów, inspektorów medycyny lub też od komitetów etyki lekarskiej. Wyjątek stanowi sytuacja, kiedy w ciągu krótkiego czasu zamówienia te bardzo wzrastają – wtedy komputer automatycznie wyrzuca nazwisko takiego lekarza.

– Rozumiem – stwierdziła Cassi – że nie mam żadnych możliwości sprawdzenia zamówień określonego lekarza.

– Obawiam się, że nie. Jeśli pani chce zapytać o konkretnego lekarza, radzę zwrócić się do Izby Lekarskiej. Liczę na wyrozumiałość, iż nic więcej dla pani nie mogę uczynić.

– Dziękuję bardzo – rzekła Cassi.

Już odkładała słuchawkę, gdy inspektor jeszcze dorzucił:

– Jeśli pani sobie życzy, mogę powiedzieć, czy taki lekarz jest u nas zarejestrowany i czy przyjmujemy od niego zamówienia aktualnie, nie mogę jednak podać wielkości zamówień. Czy to panią satysfakcjonuje?

– Owszem – odparła Cassi. Podała swojemu rozmówcy nazwisko doktora Allana Baxtera i jego numer.

– Proszę poczekać – powiedział inspektor. – Łączę się z komputerem.

W tym samym momencie Cassi usłyszała, jak do poczekalni otwierają się drzwi i rozlega się głos Thomasa. Szybko wsunęła formularz zamówienia do kieszeni. W momencie gdy Thomas pojawił się w drzwiach gabinetu, w słuchawce ponownie odezwał się inspektor. Cassi uśmiechnęła się z zażenowaniem.

– Doktor Baxter posiada ważny numer i składa u nas zamówienia na leki.

Cassi nic nie odpowiedziała. Po prostu odłożyła słuchawkę.

W drodze do domu Thomas był rozmowny i opiekuńczy. Jeśli nawet był niezadowolony, że zastał Cassi w swoim gabinecie, potrafił to ukryć za mnóstwem pytań o jej samopoczucie.

Cassi była wdzięczna za troskliwość, ale nie przestawała myśleć o tym, czego się przed chwilą dowiedziała. Przez większą część drogi milczała pogrążona w myślach. Teraz już wiedziała, w jaki sposób Thomas zaopatruje się w narkotyki. Podszywał się pod Allana Baxtera i korzystał z jego rejestracji i uprawnień. Musiał tylko co roku wypełnić formularz i przesłać pięciodolarową opłatę. Posiadając numer Baxtera i pojęcie o tym, w jakich ilościach zamawiał środki odurzające zanim umarł, mógł się zaopatrywać w narkotyki bez trudności w większych ilościach, niż był w stanie skonsumować.

Fakt, że dopuścił się takiego oszustwa świadczył, że problem narkomanii Thomasa był poważniejszy, niż przedtem sądziła. Jednak jego zachowanie w ciągu ostatniego tygodnia pozwalało mieć nadzieję, że się opamiętał.

– Mam złą nowinę – Thomas przerwał jej rozmyślania. Spojrzał na nią jakby chciał się upewnić, że go uważnie słucha.

– Przed wyjazdem do domu odebrałem telefon ze szpitala na Rhode Island. Mają dla nas pacjenta, który dziś w nocy musi być operowany. Próbowałem znaleźć zastępstwo, by ci dotrzymać towarzystwa, ale bez rezultatu. Myślę jednak, że czujesz się dobrze i będę mógł dzisiaj wrócić do szpitala.

Cassi nie odpowiedziała. Właściwie była rada, że Thomas wróci na noc do szpitala – będzie miała czas na dokładne przemyślenie sprawy. Być może uda się jej ustalić ilość narkotyków, jaką przyjmuje Thomas. Może jeszcze jest szansa na ocalenie go od nałogu.