– Jego dziewczyny zawsze podlizują się Yasmin – poinformowała go Jill. – To nawet zabawne.
Jill przecisnęła się obok nich.
– Cześć, tato.
– Cześć, kruszynko.
Mike zaczekał chwilę, patrząc, jak znika w drzwiach, po czym odwrócił się do Guya Novaka. Może to seksizm, ale uważał, że dziecko powinno pozostać przy matce. Jakoś nie podobało mu się to, że jego nieletnia córka ma spać pod jednym dachem z samotnym mężczyzną – chociaż to nie powinno mieć żadnego znaczenia. Mike czasem opiekował się dziewczętami, kiedy nie było Tii. Mimo wszystko…
Obaj stali i patrzyli na siebie. Mike pierwszy przerwał milczenie.
– A zatem – zaczął – co zaplanowałeś na dziś wieczór?
– Może zabiorę je do kina – powiedział Guy. – Lody u Baugarta. I… hm… mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu. Wieczorem przyjdzie do mnie przyjaciółka. Pojedzie z nami.
– Żaden problem – odparł Mike, myśląc, że to nawet lepiej.
Guy obejrzał się za siebie. Kiedy zobaczył, że obie dziewczynki weszły do domu, odwrócił się z powrotem do Mike'a.
– Masz chwilkę? – zapytał.
– Jasne, o co chodzi?
Guy wyszedł na ganek. Zaczekał, aż zamkną się drzwi. Popatrzył na ulicę i wepchnął ręce do kieszeni. Mike widział jego twarz z profilu.
– Wszystko w porządku? – zapytał Mike.
– Jill była wspaniała – rzekł Guy.
Mike nie wiedział, jak na to zareagować, więc milczał.
– Nie wiem, co robić. Chce powiedzieć, że jako rodzice robimy wszystko, co możemy, no nie? Staramy się jak najlepiej je wychować, odżywiać i kształcić. Yasmin już w bardzo młodym wieku musiała się uporać z rozwodem rodziców. Jednak poradziła sobie z tym. Była szczęśliwa, otwarta i lubiana. A potem, no cóż, dzieje się coś takiego.
– Mówisz o tej historii z panem Lewistonem?
Guy kiwnął głową. Przygryzł wargę i broda zaczęła mu się trząść.
– Widziałeś, jak zmieniła się Yasmin, prawda?
Mike zdecydował się powiedzieć prawdę.
– Sprawia wrażenie bardziej zamkniętej w sobie.
– Czy wiesz, co powiedział jej Lewiston?
– Nie mam pojęcia.
Guy zamknął oczy, nabrał tchu i znów je otworzył.
– Sądzę, że Yasmin przeszkadzała na lekcji, nie uważała albo coś, nie wiem. Kiedy rozmawiałem z Lewistonem, powiedział, że dwukrotnie ją napominał. Problem w tym, że Yasmin ma wąsik. Niezbyt obfity, wiesz, ale widoczny. Nie jest to coś, na co ojciec zwróciłby uwagę, a jej matka… cóż, nie ma jej, a ja nigdy nie pomyślałem o elektrolizie czy innym zabiegu. W każdym razie Lewiston wyjaśniał rolę chromosomów, a ona szeptała na końcu klasy i w końcu nie wytrzymał. „Niektóre kobiety wykazują męskie cechy, takie jak zarost – słyszysz, Yasmin?” – powiedział. Albo coś w tym rodzaju.
– Okropne – rzekł Mike.
– Niewybaczalne, prawda? Nie przeprosił od razu, ponieważ, jak twierdzi, nie chciał skupiać uwagi uczniów na tym, co powiedział. A tymczasem wszystkie dzieci w klasie pękały ze śmiechu. Yasmin była potwornie upokorzona. Zaczęli ją nazywać Brodatą Damą lub XY – jak męski chromosom. Przeprosił następnego dnia i kazał dzieciom przestać, a ja poszedłem i nawrzeszczałem na dyrektora, ale to wszystko musztarda po obiedzie, rozumiesz mnie?
– Rozumiem.
– Dzieciaki.
– Taak.
– Jill nadal trzyma z Yasmin… i tylko ona. Zdumiewające u jedenastolatki. Wiem, że zapewne ma przez to przykrości.
– Potrafi sobie radzić – odparł Mike.
– To dobre dziecko.
– Yasmin też.
– Powinieneś być z niej dumny. Tylko tyle chciałem powiedzieć.
– Dzięki – powiedział Mike. – To minie, Guy. Daj im trochę czasu.
Guy odwrócił wzrok.
– Kiedy byłem w trzeciej klasie, chodził ze mną niejaki Eric Hellinger. Zawsze miał na twarzy szeroki uśmiech. Ubierał się jak palant, ale zdawał się nie zwracać na to uwagi, wiesz? Zawsze był uśmiechnięty. Pewnego dnia zwymiotował w czasie lekcji. To było paskudne. Smród był tak okropny, że musieliśmy wyjść z klasy. Od tego czasu dzieci zaczęły z niego drwić. Nazywały go Smrodinger. Bez końca. Życie Erica się zmieniło. Uśmiech znikł z jego twarzy i prawdę mówiąc, nawet kiedy po latach zobaczyłem go w liceum, odniosłem wrażenie, że ten uśmiech nigdy nie wrócił.
Mike nic nie powiedział, ale znał podobną historię. Każde dziecko ma taką o swoim Ericu Hellingerze lub Yasmin Novak.
– Nie będzie lepiej, Mike. Dlatego wystawiam dom na sprzedaż. Nie chcę się wyprowadzać. Jednak nie wiem, co innego mógłbym zrobić.
– Gdybyśmy z Tią mogli ci w czymś pomóc… – zaczął Mike.
– Jestem wdzięczny za propozycję. I jestem wdzięczny za to, że pozwoliliście Jill zostać u nas na noc. To bardzo wiele znaczy dla Yasmin. I dla mnie. Dlatego dziękuję.
– Nie ma za co.
– Jill mówiła, że dziś wieczorem zabierasz Adama na mecz hokeja.
– Taki mam zamiar.
– Zatem nie zatrzymuję cię dłużej. Dziękuję, że mnie wysłuchałeś.
– Bardzo proszę. Masz mój numer telefonu komórkowego?
Guy kiwnął głową. Mike poklepał go po ramieniu i ruszył z powrotem do samochodu.
Takie jest życie – nauczyciel na dziesięć sekund traci panowanie nad sobą i całkowicie zmienia życie dziewczynki. Szaleństwo, jeśli się zastanowić. I sprawiło, że Mike zaczął się zastanawiać.
Czy jego synowi przydarzyło się coś podobnego? Czy jakiś incydent, może zupełnie błahy, zmienił Adama?
Mike myślał o filmach o podróży w czasie, w których cofasz się w przeszłość i zmieniasz jakiś drobiazg, a ten potem zmienia wszystko na zasadzie rozchodzących się po wodzie kręgów. Gdyby Guy cofnął się w czasie i nie puścił Yasmin do szkoły tamtego dnia, czy wszystko byłoby tak jak przedtem? Czy Yasmin byłaby szczęśliwsza, czy też zmuszona do przeprowadzki? Ponieważ wcześnie przekonała się, jak okrutni potrafią być ludzie, może ostatecznie wyjdzie na tym lepiej?
Kto to wie, do licha?
Kiedy Mike wrócił do domu, nikogo w nim nie zastał. Ani śladu Adama. Żadnej wiadomości.
Wciąż myśląc o Yasmin, Mike poszedł do kuchni. Liścik, który pozostawił na kuchennym stole, nadal tam był, nietknięty. Trzy tuziny fotografii na lodówce, wszystkie równiutko ułożone w swoich magnetycznych ramkach. Mike odszukał swoje zdjęcie z Adamem z ubiegłego roku, kiedy poszli na Six Flags Great Adventure. Mike zwykle bał się górskich kolejek, lecz syn jakoś zdołał go przekonać, żeby spróbował przejechać się czymś, co – najzupełniej słusznie – nazywano zamrażaczem. Mike był zachwycony.
Kiedy ojciec i syn wysiedli, pozowali do głupiego zdjęcia z facetem przebranym za Batmana. Obaj mieli włosy zmierzwione od pędu i z idiotycznymi uśmiechami obejmowali Batmana.
To było latem zeszłego roku.
Teraz Mike przypomniał sobie, jak z mocno bijącym sercem siedział w wagoniku kolejki, czekając na początek jazdy. Obrócił się do Adama, który posłał mu łobuzerski uśmiech i powiedział: „Trzymaj się mocno”, a wtedy, właśnie wtedy, przeniósł się myślami dziesięć lat wstecz, kiedy Adam miał cztery latka, obaj byli w tym parku i tłum ludzi walił na pokaz kaskaderki, nieprzeliczony tłum, a Mike trzymał synka za rękę i powiedział „Trzymaj się mocno”. Poczuł, jak rączka Adama ściska jego dłoń, lecz tłum gęstniał i rączka wyślizgnęła się z dłoni, a wtedy Mike poczuł potworny strach, jakby fala spadła na nich na plaży i cofając się, porwała syna. Rozdzielono ich zaledwie na kilka sekund, najwyżej dziesięć, lecz Mike nigdy nie zapomni tych chwil mrożących krew w żyłach.
Przez całą minutę gapił się w przestrzeń. Potem wziął telefon i znów zadzwonił do Adama.