One dały im okazję.
Teraz już wiedział. Zabije ich wszystkich. Zabierze komputery i zniknie. Kiedy przybędzie policja, zastanie tu krwawą łaźnię. Założą, że to robota seryjnego zabójcy. Nikt nie będzie myślał o jakimś filmie nakręconym przez szantażystkę, która chciała zniszczyć dobrego człowieka i nauczyciela. Joe będzie bezpieczny.
Po kolei. Najpierw związać matkę.
– Dziewczynki? – powiedział Nash.
Obrócił je tak, żeby popatrzyły na niego.
– Jeśli uciekniecie, zabiję mamusię i tatusia. Rozumiecie?
Obie kiwnęły głowami. Odciągnął je od drzwi piwnicy. Puścił ich szyje – a wtedy Yasmin wydała najgłośniejszy krzyk, jaki słyszał w życiu. Rzuciła się do swojego ojca. Nash zagrodził jej drogę.
Co okazało się błędem.
Druga dziewczynka pobiegła w kierunku schodów.
Nash błyskawicznie się odwrócił, ale była szybsza.
– Uciekaj, Jill! – wrzasnęła kobieta.
Nash skoczył za dziewczynką, usiłując złapać ją za nogę. Prawie chwycił ją za kostkę, ale mu się wyrwała. Spróbował ponownie, lecz jakiś ciężar spadł mu na plecy.
Matka dziewczynki.
Skoczyła na niego. Mocno ugryzła go w nogę. Nash zawył i odrzucił ją kopniakiem.
– Jill! – zawołał Nash. – Twoja mamusia zginie, jeśli zaraz tu nie zejdziesz!
Kobieta odtoczyła się od niego.
– Uciekaj! Nie słuchaj go!
Nash wstał i wyjął nóż. Po raz pierwszy nie wiedział, co robić. Telefon znajdował się na drugim końcu pokoju. Mógł zerwać kabel, ale dzieciak zapewne miał komórkę.
Czas uciekał.
Musiał zabrać komputery. To było najważniejsze. Zabije ich, weźmie komputery i ucieknie. Potem zniszczy twarde dyski.
Nash spojrzał na Yasmin. Schowała się za ojcem. Guy próbował się obrócić, usiąść, zrobić coś, żeby osłonić córkę własnym ciałem.
Te wysiłki związanego taśmą izolacyjną człowieka były niemal komiczne.
Kobieta też się podniosła. Stanęła obok dziewczynki. Tym razem nawet nie było to jej dziecko. Odważna. Teraz jednak wszyscy troje znaleźli się w jednym miejscu. Dobrze. Załatwi ich szybko. Nie zajmie mu to wiele czasu.
– Jill! – ponownie zawołał Nash. – Ostatnia szansa!
Yasmin znów wrzasnęła. Nash ruszył ku nim, podnosząc rękę z nożem, gdy zatrzymał go cichy głosik.
– Proszę, nie rób krzywdy mojej mamusi.
Głos dobiegał zza jego pleców. Słyszał jej szloch. Jill wróciła.
Nash spojrzał na jej matkę i się uśmiechnął. Twarz kobiety wykrzywił grymas przerażenia.
– Nie! – krzyknęła. – Jill, nie! Uciekaj!
– Mamusiu?
– Uciekaj! Boże, skarbie, proszę, uciekaj!
Jednak Jill nie słuchała. Zeszła po schodach, Nash odwrócił się do niej i wtedy pojął swój błąd. Przez sekundę zastanawiał się, czy celowo pozwolił Jill uciec na górę. Przecież puścił dziewczęta, prawda? Czy to była nieostrożność, czy może coś więcej? Może pokierował nim ktoś, kto widział już dość i chciał, by Nash zaznał spokoju.
Wydało mu się, że widzi ją stojącą obok dziewczynki.
– Cassandra – powiedział głośno.
■ ■ ■
Parę minut wcześniej Jill poczuła dłoń tego mężczyzny zaciskającą się na jej karku.
Facet był silny. Jego palce znalazły wrażliwy punkt i sprawiały dotkliwy ból. Potem zobaczyła mamę i pana Novaka związanego na podłodze. Jill była przerażona.
– Puść je – powiedziała jej mama.
Sposób, w jaki to mówiła, trochę uspokoił Jill. Mama zrobi wszystko, żeby ją uratować. I Jill wiedziała, że musi jej pokazać, że zrobi wszystko dla niej.
Mężczyzna zacisnął palce. Jill jęknęła i spojrzała na jego twarz. Wyglądał na szczęśliwego. Przeniosła spojrzenie na Yasmin. Yasmin patrzyła na Jill. Nieznacznie poruszyła głową. Tak robiła w klasie, kiedy chciała przekazać Jill jakąś wiadomość, mimo że nauczyciel patrzył.
Jill nie zrozumiała. Yasmin znacząco spojrzała na swoją dłoń.
Zdziwiona Jill powiodła wzrokiem za jej spojrzeniem i nagle pojęła.
Yasmin tak ułożyła kciuk i wskazujący palec, że jej dłoń naśladowała pistolet.
– Dziewczynki?
Trzymający ich szyje mężczyzna ścisnął je i obrócił, zmuszając, by na niego spojrzały.
– Jeśli uciekniecie, zabiję mamusię i tatusia. Rozumiecie?
Obie skinęły głowami. Ich spojrzenia znów się spotkały. Yasmin otworzyła usta. Jill zrozumiała. Mężczyzna puścił je. Jill czekała, aż Yasmin odwróci jego uwagę, co szybko nastąpiło.
Yasmin wrzasnęła, a Jill pobiegła, chcąc ratować życie. Nie tylko swoje. Ich wszystkich.
Poczuła palce mężczyzny na swojej kostce, ale wyrwała się. Usłyszała, jak zawył z bólu, ale się nie odwróciła.
– Jill! Twoja mamusia zginie, jeśli zaraz tu nie zejdziesz!
Nie miała innego wyjścia. Pobiegła na górę. Przypomniała sobie anonimowy e – mail, który zaledwie dzień wcześniej wysłała do pana Novaka.
Posłuchaj mnie, proszę. Musisz lepiej chować swoją broń.
Teraz modliła się, żeby nie przeczytał tej wiadomości lub nie zdążył jeszcze posłuchać tej rady. Wpadła do sypialni i wyciągnęła szufladę. Wysypała jej zawartość na podłogę.
Broni nie było.
Podupadła na duchu. Usłyszała krzyk z dołu. Ten człowiek zabije ich wszystkich. Zaczęła rozrzucać stertę wysypanych rzeczy i jej dłoń natrafiła na metal.
Pistolet.
– Jill! Ostatnia szansa!
Jak się go odbezpiecza? Niech to szlag. Nie wiedziała. Nagle jednak coś sobie przypomniała.
Yasmin schowała broń w pośpiechu. Pistolet zapewne był odbezpieczony.
Usłyszała krzyk Yasmin.
Jill podniosła się z podłogi. Jeszcze nie doszła do schodów, gdy zawołała najcieńszym, najbardziej dziecinnym głosikiem, jaki zdołała z siebie wydobyć:
– Proszę, nie rób krzywdy mojej mamusi.
Zbiegła na dół. Zastanawiała się, czy zdoła nacisnąć dostatecznie mocno, żeby broń wypaliła. Pomyślała, że chwyci kolbę obiema rękami i dwoma palcami ściągnie spust.
Okazało się, że to wystarczyło.
■ ■ ■
Nash usłyszał wycie syren.
Zobaczył broń i się uśmiechnął. Chciał uskoczyć, ale Cassandra pokręciła głową. On właściwie też tego nie chciał. Dziewczynka się wahała. Zrobił krok w jej kierunku i wysoko uniósł nóż.
Kiedy Nash miał dziesięć lat, zapytał ojca, co się z nami dzieje, kiedy umieramy. Ojciec odparł, że zapewne Szekspir ujął to najlepiej, pisząc, że śmierć jest nieodkrytą krainą, z której żaden podróżny nie powrócił.
Krótko mówiąc, co o niej wiemy?
Pierwsza kula trafiła go w pierś.
Chwiejnie zrobił kolejny krok, trzymając nóż w podniesionej ręce i czekając.
Nash nie wiedział, dokąd przeniesie go następna kula, ale miał nadzieję, że do Cassandry.
40
Mike siedział w tym samym pokoju przesłuchań co poprzednio. Tym razem był z synem.
Agent Darryl LeCrue i asystent prokuratora generalnego Scott Duncan próbowali poskładać całą tę sprawę. Mike wiedział, że są tutaj wszyscy – Rosemary, Carson, DJ Huff, zapewne z ojcem, oraz pozostali goci. Rozdzielili ich w nadziei, że pójdą na ugody i złożą zeznania.
Byli tu od kilku godzin. Mike i Adam nie odpowiedzieli jeszcze na ani jedno pytanie. Hester Crimstein, ich adwokat, nie pozwoliła im mówić. Na razie Mike i Adam siedzieli sami w pokoju przesłuchań.
Mike spojrzał na syna i poczuł, że kraje mu się serce.
– Będzie dobrze – powiedział chyba po raz piąty lub szósty.
Adam nie reagował. Zapewne był w szoku. Oczywiście, granica między szokiem a młodzieńczym uporem jest bardzo cienka. Hester była w kiepskim humorze, który stale się pogarszał. Było to po niej widać. Co chwilę wpadała i zadawała im pytania. Adam tylko potrząsał głową, kiedy domagała się szczegółów.