Выбрать главу

Klik!

— Dobrze — oświadczyła zadowolona z siebie Malicia.

— Miałaś szczęście — stwierdził Maurycy na widok otwieranych drzwi. Spojrzał na Keitha. — Jak myślisz, chłopcze, to szczęście, prawda?

— A skąd mam wiedzieć? — zdziwił się Keith. — Nigdy wcześniej nie oglądałem włamania.

— Wiedziałam, że to zadziała — oznajmiła Malicia. — Zadziałało w „Siódmej żonie Zielonobrodego”, gdzie ta żona dostała się do Pokoju Strachu i dźgnęła Zielonobrodego w oko zamrożonym śledziem.

— To była bajka? — zapytał Keith.

— Oczywiście — oświadczyła z dumą Malicia. — Z „Bajek sióstr Grim”.

— Macie jakieś złe bajki w tych stronach. — Maurycy potrząsnął głową.

Malicia pchnęła drzwi.

— O nie! — jęknęła. — Tego się nie spodziewałam…

* * *

Gdzieś tak pod łapami Maurycego i jakąś ulicę dalej miejscowy szczur, którego Przemienieni znaleźli żywego, kulił się przed Niebezpiecznym Groszkiem. Oddziały odwołano od zadań. To nie był dobry dzień.

Pułapki, które nie zabijają, pomyślał Ciemnaopalenizna. Czasami ludzie chcą złapać żywego szczura. Uczciwe pułapki, które zabijają na miejscu… no cóż, są złe, ale zazwyczaj można je ominąć, a przynajmniej jest w nich coś czystego. Pułapki na żywe szczury są jak trucizna. Oszukują.

Groszek przyglądał się nieznajomemu. Dziwne, ale szczur, który myślał o najmniej szczurzych sprawach, był także najlepszy w rozmowach z kiikiisami, chociaż rozmowa to nie było odpowiednie słowo. Nikt, nawet Szynkawieprz nie miał tak rozwiniętego zmysłu węchu jak Niebezpieczny Groszek.

Ten nowy szczur, a właściwie szczurzyca z pewnością nie była groźna. Przede wszystkim otaczające ją szczury były od niej większe, wykarmione i silne, tak więc całą swoją postawą okazywała szacunek. Przemienieni dali jej ponadto pożywienie, na które się po prostu rzuciła.

— Była w pudełku — powiedział Ciemnaopalenizna, rysując kijkiem po podłodze. — Jest ich tu bardzo dużo.

— Raz dałem się w to złapać — przyznał Szynkawieprz. — Potem przyszedł człowiek rodzaju żeńskiego i przerzucił mnie przez ogrodzenie. Nie widzę w tym za grosz sensu.

— Wydaje mi się, że niektórzy ludzie robią coś takiego, bo chcą być mili — odezwała się Śliczna. — Pozbywają się szczura ze swego domu, ale go nie zabijają.

— I tak nic to jej nie dało — skwitował z zadowoleniem Szynkawieprz. — Wróciłem następnej nocy i dobrałem się do sera.

— Nie sądzę, żeby tutaj ktoś chciał być miły — odezwał się Ciemnaopalenizna. — Z nią był też drugi szczur. A raczej część szczura. Przypuszczam, że go zjadała. Z głodu.

— Bardzo rozsądnie. — Szynkawieprz skinął głową.

— Znaleźliśmy coś jeszcze. — Ciemnaopalenizna wciąż rysował w kurzu linie i zawijasy. — Czy pan to widzi, sir?

— Hmmm. Widzę, ale nie wiem, co to znaczy — powiedział Szynkawieprz. — Mnie zawsze wystarczał nos.

Ciemnaopalenizna westchnął, nie tracąc cierpliwości.

— W takim razie niech pan wywęszy, jak biegną tunele, które dzisiaj badaliśmy. To jest… taki kształt pojawia się w mojej głowie. Sprawdziliśmy ponad pół miasta. Znaleźliśmy dużo… — rzucił okiem na Śliczną — dużo „miłych” pułapek, w większości pustych. Wszędzie leży trutka. W większości stara. Jest dużo pustych pułapek, które nie zabijają. Dużo pułapek zabijających, wciąż ustawionych. I żadnych żywych szczurów. Żadnych, poza naszą… nową przyjaciółką. Wiemy, że dzieje się tu coś bardzo dziwnego. Trochę węszyłem w okolicach miejsca, gdzie ją znaleźliśmy, i czułem szczury. Dużo szczurów. Naprawdę dużo.

— Żywych? — zapytał Niebezpieczny Groszek.

— Tak.

— Wszystkie w jednym miejscu?

— Tak mówi ten zapach — odparł Ciemnaopalenizna. — Myślę, że nasz oddział powinien pójść to sprawdzić.

Niebezpieczny Groszek zbliżył się do szczurzycy i powąchał ją znowu. Szczurzyca powąchała jego. Dotknęły się łapkami. Przemienieni przyglądali się w zdziwieniu. Niebezpieczny Groszek traktował kiikiiskę jak równą sobie.

— Jest ich dużo, naprawdę dużo — mruczał do siebie. — Wiele szczurów… ludzi… strach, mnóstwo lęków… mnóstwo szczurów… tłok… jedzenie… szczur… czy mówiłeś, że ona zjadała szczura?

— Na tym świecie szczur zjada szczura — powiedział Szynkawieprz. — Zawsze tak było i zawsze tak będzie.

Niebezpieczny Groszek poruszał nosem.

— I jeszcze coś. Coś… nietypowego. Dziwne… ona naprawdę się boi.

— Wpadła w pułapkę — wtrąciła się Śliczna. — A potem spotkała nas.

— Coś dużo… gorszego niż to — mówił Niebezpieczny Groszek. — Ona się nas boi, bo jesteśmy dziwnymi szczurami, ale też czuje ulgę, że nie jesteśmy… tacy, jak się spodziewała…

— Ludźmi! — nie wytrzymał Ciemnaopalenizna.

— Nie… raczej nie.

— Innymi szczurami?

— Tak… nie… ja… nie wiem, trudno powiedzieć…

— Psy? Koty?

— Nie. — Niebezpieczny Groszek cofnął się. — To coś innego, nowego.

— Co powinniśmy z nią zrobić? — zapytała Śliczna.

— Pewnie wypuścić.

— Tego zrobić nie możemy — rzekł Ciemnaopalenizna. — Rozbroiliśmy wszystkie pułapki, na które natrafiliśmy, ale wszędzie jest porozkładana trutka. Nawet myszy nie potrafiłbym tam posłać. Pamiętajmy, że nie próbowała nas atakować.

— No i co z tego? — zapytał Szynkawieprz. — Co znaczy jeden martwy kiikiis?

— Wiem, co chce powiedzieć Ciemnaopalenizna — stwierdziła Śliczna. — Nie możemy tak po prostu posłać jej na pewną śmierć.

Przecena wystąpiła do przodu i opiekuńczo objęła młodą szczurzycę. Chociaż potrafiła się Szynkawieprzowi odgryźć, nie dyskutowała z nim. Była na to za stara. Ale jej spojrzenie mówiło: Wszystkie samce są głupie, ty głupi stary szczurze.

Szynkawieprz wyglądał na zagubionego.

— Zabijaliśmy kiikiisów, prawda? — zapytał ze smutkiem. — Czemu ona ma się przy nas pętać?

— Nie możemy tak po prostu posłać jej na pewną śmierć — powtórzyła Śliczna, przyglądając się Niebezpiecznemu Groszkowi. Miał to swoje niewidzące spojrzenie.

— Chcecie, żeby się tu kręciła, zjadała nasze jedzenie i w ogóle nam przeszkadzała? — zapytał Szynkawieprz. — Ona nie potrafi mówić, nie potrafi myśleć…

— My też jeszcze niedawno nie potrafiliśmy! — żachnęła się Śliczna. — Wszyscy byliśmy tacy jak ona!

— Ale teraz potrafimy! — Szynkawieprz podniósł głos.

— Tak — spokojnie zgodził się z nim Niebezpieczny Groszek. — Teraz potrafimy myśleć. Potrafimy się zastanowić, czy dobrze postępujemy. Możemy współczuć niewinnej istocie, która nam nie zagraża. I dlatego godzimy się, by z nami została.

Szynkawieprz gwałtownie odwrócił głowę. Niebezpieczny Groszek wciąż patrzył na szczurzycę. Szynkawieprz impulsywnie cofnął się, jak szczur gotowy do walki. Ale Niebezpieczny Groszek tego nie widział.

Śliczna z uwagą obserwowała starego szczura. Został wyzwany przez małą chudzinę, która nie dotrwałaby do drugiej sekundy walki. I w dodatku Niebezpieczny Groszek nawet nie uświadamiał sobie, że rzucił wyzwanie.