— To działa na wyobraźnię. Prawie tak jak dobra opowieść. Może był kiedyś jeden prawdziwy szczurzy król, może dwa… no dobrze, już dobrze, może tylko jeden… i ludzie usłyszeli o nim i uznali, że skoro tak pobudza ciekawość, spróbują takiego króla zrobić. Tak. To jak z kręgami na polu zboża. Nieważne, ilu obcych się natrudzi, by powstały, zawsze się znajdą jacyś zawzięci twardogłowi, którzy wierzą, że to robią nocami ludzie, używając kosiarek do trawy.
— Ja tylko myślę, że niektórzy ludzie lubią być okrutni — powiedział Keith. — Jak taki szczurzy król by polował? Każdy szczur by ciągnął w inną stronę.
— No cóż, w niektórych opowieściach o królu szczurów mówi się, że on rozkazuje innym szczurom. Rozkazuje im myślami. Każe sobie przynosić jedzenie, przenosić się z miejsca na miejsce i tak dalej. Więc… uczy się, jak widzieć oczami innych szczurów i używać ich uszu do słyszenia.
— Używać innych szczurów? — powtórzył Keith.
— W jednej czy dwóch takich opowieściach mówi się, że potrafią też rozkazywać ludziom — dodała Malicia.
— Jak? — zapytał Keith. — Czy to się mogło kiedyś naprawdę przydarzyć?
— Nie mogło, prawda? — zapytała Malicia.
Tak.
— Co tak? — zapytała Malicia.
— Ja nic nie mówiłem. To ty powiedziałaś „tak” — odparł Keith.
Głupiutkie umysły. Wcześniej lub później zawsze się znajdzie droga do nich. Kot stawiał znacznie silniejszy opór! Macie mnie słuchać. Idźcie wypuścić szczury.
— Myślę, że powinniśmy wypuścić szczury — powiedziała Malicia. — Trzymanie ich w klatkach jest zbyt okrutne.
— O tym samym właśnie pomyślałem — zgodził się Keith.
A o mnie zapomnijcie. Jestem tylko legendą.
— Właściwie to myślę, że króla szczurów wcale nie ma, trzeba go między bajki włożyć — mówiła dalej Malicia, ciągnąc za klapę w podłodze. — Szczurołap jest głupi. Plecie trzy po trzy.
— Zastanawiam się, czy powinniśmy wypuszczać szczury. — Chłopca wyraźnie coś zaniepokoiło. — Wyglądają na bardzo głodne.
— Nie mogą chyba być groźniejsze od szczurołapów, prawda? Pamiętaj też, że niedługo zjawi się tu zaklinacz. Wyprowadzi je wszystkie do rzeki.
— Do rzeki… — powtórzył jak echo Keith.
— Tak właśnie robią. Każdy to wie.
— Ale szczury mogą…
Słuchaj moich poleceń. Nie MYŚL. Postępuj zgodnie ze scenariuszem.
— Co mogą szczury?
— Szczury mogą… szczury mogą… — wyjąkał Keith. — Nie pamiętam. Chodziło mi o coś związanego ze szczurami i rzeką. Pewnie to nie było nic ważnego.
Gęsta, głęboka ciemność. I gdzieś w tej ciemności ciche głosiki.
— Zgubiłam „Pana Królika” — odezwała się Śliczna.
— No i dobrze — odpowiedział Niebezpieczny Groszek. — To było oszustwo. Oszustwo, które ciągnęło nas w dół.
— Mówiłeś, że to ważne!
— To było kłamstwo!
…nieskończona, sącząca się ciemność…
— I… zasady też zgubiłam…
— Co z tego? — w głosie Groszka brzmiała gorycz. — Nikogo nie obchodziły.
— To nieprawda. Staraliśmy się. Większość z nas. A kiedy coś nam nie wychodziło, martwiliśmy się.
— To była tylko kolejna bajka. Głupia bajka o szczurach, które myślały, że nie są szczurami — rzekł Niebezpieczny Groszek.
— Dlaczego tak mówisz? Zachowujesz się jak nie ty.
— Widziałem, jak uciekały. Piszczały. Straciły umiejętność mówienia. Pod ziemią jesteśmy tylko… szczurami.
…obrzydliwa, cuchnąca ciemność…
— Owszem — powiedziała Śliczna. — Ale czym jesteśmy na wierzchu? Tak właśnie kiedyś mówiłeś. Chodź, proszę. Wracajmy. Nie czujesz się dobrze.
— Wszystko było dla mnie tak jasne — mruczał Niebezpieczny Groszek.
— Połóż się, jesteś zmęczony. Zostało mi kilka zapałek. Zawsze czułeś się lepiej, kiedy widziałeś światło.
Ślicznej ściskało się serce, sama czuła się zagubiona. Znalazła kawałek chropowatej ściany i wyciągnęła zapałkę ze swojej prymitywnej torby. Czerwona główka zalśniła płomieniem. Śliczna uniosła zapałkę, jak najwyżej mogła.
Zewsząd spoglądały na nią oczy.
Co jest w tym najgorsze? — myślała sztywna z przerażenia. Że widzę te oczy? A może raczej to, że będę sobie zdawała sprawę z ich obecności, kiedy zapałka zgaśnie?
— Zostały mi już tylko dwie — wymamrotała do siebie.
Oczy zniknęły w mroku. Panowała głęboka cisza.
Jak szczury mogą być tak nieporuszone, tak ciche? — zastanawiała się Śliczna.
— Czuję niepokój — powiedział Niebezpieczny Groszek.
— Ja też.
— Coś tu jest. Czułem to na tej kiikiisce znalezionej w pułapce. Przerażenie. A teraz czuję to od ciebie.
— Tak — potwierdziła Śliczna.
— Czy widzisz, co powinniśmy zrobić? — zapytał Niebezpieczny Groszek.
— Tak. — Oczy zniknęły, ale Śliczna widziała je nadal.
— Co możemy zrobić? — zapytał Niebezpieczny Groszek.
Śliczna przełknęła.
— Moglibyśmy sobie życzyć, by mieć więcej zapałek.
I wtedy z ciemności, ale tej wewnętrznej, doszedł ich głos:
Więc teraz, drogą rozpaczy, doszliście wreszcie do mnie…
Światło ma zapach.
W zawilgoconych piwnicach ostry zapach siarki z zapałki przepłynął jak żółty ptak, unosił się w powietrzu, wciskał w każdą szczelinę. To był czysty i gorzki zapach, który ciął podziemny zaduch niczym nóż.
Sardynki odwrócił głowę w kierunku, z którego woń płynęła.
— Zapałki, szefie! — oznajmił.
— Ruszamy w tamtą stronę — wydał rozkaz Ciemnaopalenizna.
— Tam są pomieszczenia z klatkami, szefie — ostrzegł Sardynki.
— No i co z tego?
— Pamięta pan, co się wydarzyło ostatnim razem?
Ciemnaopalenizna zmierzył wzrokiem swój oddział. Mogło być lepiej. Niektóre ze szczurów wróciły, opuszczając swoje kryjówki, ale inne — i często dotyczyło to dobrych, rozsądnych szczurów — w panice trafiły w pułapki lub zjadły trutkę. Wybrał najlepszych. Paru starszych i doświadczonych, na przykład Wsolance i Sardynki, ale w większości młodych. Może to zresztą nie takie złe, pomyślał. Starsze szczury najszybciej uległy panice. Nie były tak wdrożone w myślenie.
— Dobrze — powiedział. — Słuchajcie, nie wiemy, gdzie trafimy… — zaczął, ale zamilkł, widząc, że Sardynki leciutko kręci głową.
No tak, dowódcy nie wolno nie wiedzieć.
Spojrzał na młode, zmartwione pyszczki, wziął głęboki oddech i zaczął jeszcze raz:
— Tutaj jest coś nowego… — Nagle już wiedział, co powinien powiedzieć. — Coś, czego nikt nigdy nie widział. Coś twardego. Coś silnego.
Prawie wszystkie szczury skuliły się, poza Odżywką, która wpatrywała się w niego lśniącymi oczami.
— Coś przerażającego. Coś nowego. Coś niespodziewanego — mówił dalej. — To wy. Każdy z was. Szczury, które potrafią myśleć. Szczury, które nie odwrócą się i nie uciekną. Szczury, które nie boją się ani ciemności, ani ognia, ani hałasów, ani pułapek, ani trutki. Takich szczurów jak wy nic nie powstrzyma, mam rację?