— Dlaczego?
— Bo szczury większość miejsc oznaczają odchodami.
Malicia ani trochę się nie skrzywiła, czym bardzo zaimponowała Keithowi.
— Widzę, że wszyscy będziemy musieli się mentalnie przestawić w wielu kwestiach — stwierdziła z namysłem. — Tylko Maurycy dziwnie się zachowuje. A przecież mój ojciec mu powiedział, że mnóstwo miłych starszych pań z naszego miasta oferuje mu dom.
— Masz na myśli jego oświadczenie, że to wcale nie będzie zabawne? — zapytał Keith.
— Tak. O co mu chodziło?
— Chodziło mu o to, że on jest Maurycym. Myślę, że naprawdę był w swoim żywiole, spacerując z jednego końca stołu na drugi i wydając wszystkim polecenia. Nawet oświadczył, że szczury mogą sobie zatrzymać wszystkie pieniądze! Podobno głos w jego głowie powiedział mu, że tak naprawdę należą do nich!
Malicia dumała jakiś czas.
— A… a czy ty zostajesz? — zapytała wreszcie.
— Paragraf dziewiąty, miejski zaklinacz szczurów — powiedział Keith. — Mam oficjalny strój, którego nie muszę dzielić z nikim innym, kapelusz z piórem i pozwolenie na fujarkę.
— To będzie… dobre rozwiązanie — przyznała Malicia. — Bo ja…
— Tak?
— Kiedy mówiłam ci, że mam dwie siostry, to… nie była całkiem prawda — przyznała. — To też… nie było do końca kłamstwo, oczywiście, ale powiedzmy… przewidywanie przyszłości.
— Tak?
— Gdybym chciała być zupełnie szczera, to… nie mam żadnych sióstr.
— Aha — stwierdził Keith.
— Ale oczywiście mam miliony przyjaciół — mówiła dalej.
Keith pomyślał, że Malicia jest przeraźliwie smutna.
— To zadziwiające — powiedział. — Większości ludzi wystarcza parę tuzinów.
— Miliony — powtórzyła. — Ale zawsze się znajdzie miejsce na jeszcze jednego.
— To dobrze — oświadczył Keith.
— No i jest jeszcze, no ten, paragraf piąty. — Malicia wciąż wyglądała na zdenerwowaną.
— A, tak — przytaknął Keith. — Wszystkich zadziwił. „Obfity podwieczorek z maślanymi bułeczkami i z wręczeniem medalu”, zgadza się?
— Tak — oświadczyła Malicia. — Bez tego nie byłoby porządnego zakończenia. A więc, czy będziesz mi towarzyszył?
Keith skinął głową. Przyjrzał się miastu. Wyglądało na całkiem miłe. I było odpowiedniej wielkości. Człowiek mógł znaleźć tu dla siebie przyszłość…
— Tylko jeszcze jedno pytanie — powiedział.
— Tak? — spytała pokornie Malicia.
— Ile czasu potrzeba, by zostać burmistrzem?
Jest takie miasto w Überwaldzie, gdzie co kwadrans z zegara na wieży wychodzą szczury i uderzają w dzwonki.
Ludzie przyglądają się temu i biją brawo, i kupują na prezenty — wygryzione we wzorki kubki i talerze, i zegary, i inne przedmioty, które nie mają innego przeznaczenia ponad to, by je kupić i zabrać do domu. Ludzie chodzą do Muzeum Szczurów i zjadają szczurze ogonki w cukrze (z certyfikatem, że nie ma w tym szczurzych ogonków), kupują też szczurze uszka, które się przypina do ubrania, i książki o szczurzej poezji pisanej w szczurzym języku, i mówią: „Jakie to niezwykłe”, kiedy chodzą ulicami i przyglądają się szczurzym nazwom ulic, i dziwią się, że całe miasteczko jest takie czyste…
Raz dziennie miejski zaklinacz szczurów, właściwie jeszcze chłopiec, gra na flecie, a szczury tańczą (najbardziej lubią congę — latynoski taniec węża). To jest bardzo popularne. W niektóre dni mały stepujący szczur organizuje wielkie imprezy baletowe; wtedy ubrane w cekiny szczury wykonują skomplikowane układy taneczne, wykorzystując nawet fontannę.
Organizowane są wykłady na temat podatku szczurzego i jak cały system działa, i o szczurzym mieście, które znajduje się pod miastem ludzi. O tym, że szczury mogą za darmo korzystać z biblioteki, a nawet czasami wysyłają swoje młode do szkoły. I wszyscy powtarzają: znakomite, świetnie zorganizowane, jakie to zadziwiające!
A po powrocie do swoich miast ludzie znowu zaczynają ustawiać pułapki i wykładać trutkę, bo większości umysłów nie ocioszesz w nowy kształt nawet toporkiem. Ale niektórzy ludzie widzą, że świat można zmienić na lepsze.
To nie jest ideał, ale działa. A z opowieściami jest tak, że to ty musisz wybrać te, które będą trwać.
A gdzieś daleko w dole rzeki całkiem przystojny kot, z kilkoma tylko łysymi łatami, zeskoczył z barki, przemaszerował wzdłuż doku i wkroczył do wielkiego zamożnego miasta. Przez kilka dni toczył bójki z miejscowymi kotami, poznając ducha miejsca, ale przede wszystkim siedział i patrzył.
Wreszcie zobaczył to, czego szukał. I ruszył za chłopakiem, który wychodził z miasta. Chłopak, jak to bywa w takich historiach, niósł kij, na którym wisiał tłumoczek z wszystkimi jego ziemskimi dobrami. Kot uśmiechnął się do siebie. Ludźmi można kierować, jeśli tylko pozna się ich marzenia.
Przy pierwszym kamieniu milowym chłopak zatrzymał się na odpoczynek. I wtedy kot go zagadnął:
— Cześć, chłopcze wyglądający na głupka! Chciałbyś zostać burmistrzem? Nie, popatrz w dół…
Ponieważ niektóre opowieści się kończą, ale inne stare historie wciąż trwają. A jeśli chcesz być w przodzie, musisz podążać za muzyką.
Od autora
Przez ostatnie miesiące przeczytałem mnóstwo o szczurach, może nawet za dużo. Większość najprawdziwszych opowieści — przynajmniej ich prawdziwość poświadczali autorzy — była tak nieprawdopodobna, że nie mogłem ich wykorzystać, bo czytelnik na pewno zarzuciłby mi zmyślanie.
Znany jest przypadek ucieczki szczurów z zagrody do walk, przy zastosowaniu takiego samego triku, jaki zastosował Ciemnaopalenizna, by załatwić Jacko. Jeśli w to nie wierzycie, mam na to najbardziej wiarygodnych świadków: Starego Alfa, Jimma i Wuja Boba.
Szczurzy król istnieje naprawdę. Jak powstał, to zagadka; w tej książce Malicia wymienia kilka teorii na ten temat. Doktorowi Jackowi Cohenowi zawdzięczam bardziej współczesną i zasmucającą — jego zdaniem kilka wieków temu jacyś okrutnicy mieli zbyt wiele czasu i wolne ręce.