Выбрать главу

— Hughes poufale szturchnął Franka pięścią w plecy.

Frank prawie go nie słuchał. Odpoczywał po tych wszystkich szaleńczych dniach, które teraz wydały mu się odległymi i nierealnymi. Czy rzeczywiście to wszystko było faktem: list profesora Reyera, skały Atakora, wykuty w skale wizerunek? Może przywidziało mu się, może to miraż, który przyczaił się tylko w błękitnych jeziorach powietrznych, płynących wśród czarnych skał?

Jednak obleśne gruchanie Hughesa ciągle mu uprzytomniało, że to nie miraż.

Trudno nawet przewidzieć, jakimi krzykliwymi nagłówkami i oszałamiającymi tytułami Hughes zacznie się posługiwać, by wbić czytelnikowi do głowy ten „miraż” — Wielki Boże! To dopiero będzie diabelski taniec, rozpasanie, dzikie wybryki najnieprawdopodobniejszych domniemań i hipotez tak samo dalekich od nauki, jak Ziemia od tarczy na tych skałach! Gazeta dosłownie będzie pękać od sensacji. „Na tysiące lat przed Rosjanami”, „Kto to — Atlantyda czy Marsjanin?”, „Nasi przodkowie — kosmonautami”, „Sahara — muzeum kosmosu”.

I Frank pojął, że nie zostanie kierownikiem działu, jak to dopiero przed chwilą obiecał mu szef Hughes. W ogóle nie będzie więcej pracował w prasie. To nie jest miejsce dla uczciwych ludzi.

A gdzie jest miejsce dla uczciwych ludzi? — sam siebie zapytał. Masz już przeszło trzydzieści lat, a ciągle jeszcze żyjesz w urojonym świecie marzeń. Teraz mówi się o wojnie, o bazach i bombach, a ty marzysz o tamach, o ujarzmieniu pustyni, o pokonaniu zimna. Zbudź się, Frank.

Spojrzał na szefa. Jego twarz była uosobieniem zadowolenia. Hughes powoli pił mocną słodką kawę, delektując się jej aromatem i z lubością przyglądał się maleńkiej porcelanowej filiżance.

Frank postanowił, że jakkolwiek się wszystko dalej ułoży, jednego na pewno nie zrobi. Nie będzie brał udziału w tej całej profanacji. Ostatecznie jako odkrywca wizerunku może chyba liczyć na skromny urząd archeologa. A dalej zobaczy się.

Frank nie wiedział, że w Algierze, w hotelu, czeka na niego duża szara koperta.

Mr Francis O’Neuilly.

Bloomsbery. Londyn. 17 sierpnia 19.. roku.

Szanowny panie! Byliśmy bardzo radzi z przysłanej przez Pana taśmy. Zupełnie zrozumiała jest Pańska niecierpliwość, żeby jak najszybciej zawiadomić świat o dokonanym przez Pana odkryciu. Jednakże byłoby lepiej, gdyby Pan sam taśmę wywołał i zrobił odbitki.

Primo, reprezentowana przez Pana gazeta uniknęłaby pewnych nieprzyjemności, które ją czekają, a secundo, nie musiałby Pan zajmować się bezpodstawnymi hipotezami. Poza tym o mały włos nie wyrzuciliśmy kasety po zapoznaniu się z treścią załączonego listu, w którym jest mowa o kosmonautach w starożytności i temu podobnych fantazjach podnieconego umysłu.

Ulegając zupełnie zrozumiałej ciekawości, zrobiliśmy jednak kilka odbitek. I jakież było nasze zdumienie i radość, kiedy na zdjęciu odnaleźliśmy stelę Amenhotepa IV, znanego także pod imieniem Echnatona.

Dokonał Pan wspaniałego odkrycia, mister O’Neuilly, odnalazł Pan legendarny grobowiec Echnatona.

Panowanie jego — to najbardziej niezwykła i prawie nieznana przez naukę epoka w historii starożytnego Egiptu. Faraon ten był zrodzony przez kobietę niekrólewskiej krwi, tancerkę imieniem Teje. Ojciec Echnatona, faraon Amenhotep III, nie tylko podniósł do godności pierwszej małżonki uwielbianą przez siebie niewolnicę, ale przedkładał jej towarzystwo nad towarzystwo kapłanów. Rzecz prosta, że pojawienie się potomka Amenhotepa i Teji zostało powitane przez kapłanów i arystokrację niechęcią i rosnącą wrogością. Niechęć przemieniła się w jawną nienawiść, kiedy Amenhotep III przekazał synowi, jeszcze naówczas małemu chłopcu, prawie całą władzę. Tak rozpoczęła się walka, która trwała, w takiej czy innej formie, przez całe dzieje państwa Kemt. Faraon dążył do władzy absolutnej. Ale na jego drodze stali kapłani i namiestnicy prowincji — nomarchowie. Każdy nomarcha był jeszcze prócz tego kapłanem miejscowego boga. W królestwie Kemt była wielka ilość bogów. Oprócz bogów, których czczono w całym kraju, byli jeszcze miejscowi bogowie, którym bito pokłony w jakiejś jednej prowincji.

Żeby osłabić wrogów, musiał faraon usunąć im grunt spod nóg. Młody syn Teji — Amenhotep IV postanowił w ogóle znieść wiarę w bogów albo przynajmniej sprowadzić wielobóstwo do wiary w jedynego boga. Przecież Egipt był imperium światowym, a mógł się stać zjednoczonym i silnym, mając tylko jedynego boga.

Gdy stary faraon umarł, Amenhotep IV wprowadził kult nowego boga — Atona.

Atona wyobrażano pod postacią tarczy słonecznej. Pan pewnie wie, że jeszcze na długo przed tą reformą słońce było w Egipcie obiektem czci. Jego wcieleniem byli bogowie: Ra, Atum, Horus.

W niektórych domach Amon-Ra uważany był za największego boga. Ale król — reformator, a nawet heretyk i bezbożnik, postanowił na początek znieść wszystkich bogów, prócz swego Atona. Zaczął to wprowadzać w czyn stopniowo i ostrożnie. Początkowo Atonowi składano hołd na równi ze starymi bogami. Potem zaś, kiedy faraon stał się najwyższym kapłanem Atona, zaczęto gnębić starych bogów. Reformy młodego władcy nie kończyły się na tym.

Coraz częściej przy nominacjach na ważne stanowiska państwowe Amenhotep IV omijał młodzież pochodzenia arystokratycznego, oddając pierwszeństwo ludziom nie wysokiego rodu, lecz doświadczonym i oddanym sprawie.

Wreszcie w szóstym roku swego panowania młody faraon ogłosił Atona jedynym bogiem.

Pozostałych bogów unicestwił. Zamknął ich świątynie, a kapłanów przepędził.

Kazał usunąć imiona bogów ze świątyń i grobowców. Heretycki faraon wyrzekł się nawet swego imienia (bo przecież Amenhotep znaczy „Amon jest zadowolony”, a Amon był największym bogiem w Tebach). Odtąd mianował się Echnatonem. Znaczy to oddany Atonowi.

Echnaton wraz ze swoimi zwolennikami opuścił Teby i założył nową stolicę Achetaton — „Horyzont Atona”. Obecnie z tego miasta zostały tylko ruiny, które noszą nazwę Tell El-Amarna. Ale za panowania Echnatona było to wspaniałe, pełne przepychu miasto. Im wspanialsza stawała się nowa stolica, tym silniej rosła niechęć do Atona.

Koczownicy grabili okoliczne miasta, prowincje podległe Egiptowi zaczęły się buntować, kraj opanowała groźba wojny. Minęło kilka lat i Hetyci zabrali Atonowi prawie wszystkie miasta azjatyckie.

Faraon miał coraz mniej przyjaciół, a coraz więcej wrogów. Ostatnie lata życia spędził Aton prawie w zupełnej samotności.

Umarł buntowniczy faraon również z dala od przyjaciół i bliskich. Po jego śmierci kapłani, nomarchowie i spadkobiercy zrobili wszystko, co było w ich mocy, żeby wymazać z pamięci ludu imię faraona-buntownika. Niszczyli grobowce, rozbijali sarkofagi i portrety. Wszystko, na czym było wyryte imię Echnatona, podlegało zniszczeniu, dokładnie zeskrobywano wszelkie napisy, przypominające o jego czynach.

Obecnie archeologowie nie są nawet przekonani, czy Echnaton został pochowany w grobowcu, na którym znaleziono jego imię. Pod koniec ubiegłego stulecia co prawda znaleziono w grobowcu mumię mężczyzny, ale zmumifikowane zwłoki były pochowane zupełnie inaczej, niż przyjęto chować faraonów.

Istniała także legenda — która dzięki Panu przestała być legendą — że Echnaton nie umarł wcale w swojej stolicy, natomiast, że razem z tysiącami wiernych uciekł na Saharę, która wtedy bynajmniej nie była pustynią. Tam Echnaton założył nowe miasto, którego nikomu później nie udało się odnaleźć.

A teraz pozwoli Pan wyjaśnić sobie nasze zdanie na temat złudzenia optycznego, którego ofiarą stał się Pan mimo woli.