– Jak to? Wciąż jeszcze nie wiesz?
– Po prostu nie wiem, co ci odpowiedzieć, George. Wheeler zmarszczył brwi i spojrzał na zegarek.
– Masz dziesięć minut na podjęcie decyzji – oświadczył. – Może powinieneś spędzić ten czas z kimś, kto ma na ciebie większy wpływ. – Podszedł do drzwi i otworzył je. – Może będziesz wiedział, co odpowiedzieć komuś innemu. – Przywołał gestem kogoś z korytarza. – To twoja ostatnia szansa, Steve. Wykorzystaj ją.
Wheeler wyszedł, a po chwili w pokoju pojawiła się Angela Monti. Z wahaniem zamknęła za sobą drzwi.
Randall wstał powoli. Miał wrażenie, że nie widzieli się całe wieki. Uderzyło go, że wygląda tak samo jak przy ich pierwszym spotkaniu w Mediolanie. Miała na sobie jedwabną, półprzezroczystą bluzkę, spod której prześwitywał koronkowy biustonosz, i krótką letnią spódniczkę z zamszowym paskiem. Zdjęła przeciwsłoneczne okulary i jej zielone oczy wpatrywały się w niego z troską. Czekała na słowa powitania.
W pierwszym odruchu chciał ją porwać w ramiona, przytulić, zwierzyć się jej.
Lecz jego serce przeżarte było nieufnością. Ze słów Wheelera wynikało przecież wyraźnie, że posłużyli się nią, żeby na niego wpłynęła.
– Co za niespodzianka – powiedział zamiast się przywitać.
– Witaj, Steve. Mamy mało czasu, ale pozwolono mi z tobą porozmawiać.
Ponieważ nie uczynił żadnego gestu, przeszła przez pokój i usiadła sztywno na brzegu krzesła.
– Kto ci kazał tu przyjść? – zapytał szorstko. – Wheeler i ta jego galilejska mafia?
Zacisnęła palce na zamszowej torebce.
– Widzę, że nic się nie zmieniło – stwierdziła. – Tylko jeszcze bardziej zgorzkniałeś. Nie, Steve, przyjechałam z Amsterdamu na własne życzenie. Wczoraj zadzwoniła do mnie po jakieś informacje Naomi i przy okazji powiedziała mi o twoich kłopotach. Zapytałam, czy też mogę jechać z wydawcami i zgodzili się.
– Nie było cię na sali sądowej.
– Nie chciałam tam być, nie jestem Marią i nie pociąga mnie widok Golgoty. Wiedziałam, co się tam może wydarzyć, bo wczoraj w nocy Wheeler powiedział mi o wszystkim, czego się dowiedział od de Vroome'a. A przed chwilą, kiedy rozmawiał z tobą, Naomi streściła mi, co się działo na rozprawie.
Randall usiadł.
– W takim razie wiesz, że próbują mnie ukrzyżować. Nie tylko Wheeler i jego klika, ale również de Vroome.
– Obawiałam się tego.
– A czy wiesz, że Wheeler właśnie próbował namówić heretyka, żeby się pokajał i powrócił na łono Drugiego Zmartwychwstania?
– Nie dziwię się – odparła Angela. – Jesteś im bardzo potrzebny.
– Nie ja, tylko święty spokój. Chcą, żebym przestał im bruździć. – Widział, że Angela czuje się niezręcznie, i zapytał ją wprost: – A ty? Czego właściwie chcesz ode mnie?
– Chcę, żebyś wiedział, że niezależnie od twojej decyzji moje uczucia wobec ciebie się nie zmienią.
– Nawet jeżeli nadal będę podważał odkrycie twojego ojca? Jeżeli udowodnię fałszerstwo i zniszczę jego reputację?
Twarz pięknej Włoszki ściągnęła się w wyrazie bólu.
– Reputacja mojego ojca nie jest teraz najważniejsza. Tu chodzi o życie albo śmierć nadziei. Wiem, że sprzymierzyłeś się z Robertem Lebrunem, tak jak początkowo de Vroome. Ale nie zraziłam się do ciebie. Jestem tutaj.
– Dlaczego?
– Chcę, żebyś wiedział, że chociaż nie wierzysz… nie wierzysz w odkrycie mojego ojca, nie wierzysz w tych, którzy je wspierają, nie wierzysz nawet we mnie… wciąż jeszcze możesz odnaleźć właściwą drogę.
– Właściwą drogę?! – powtórzył gniewnie, podnosząc głos. – Czyli że mam się sprzedać, tak samo jak de Vroome?
– Skąd ta pewność, że on się sprzedał? Uważałeś go przecież za uczciwego, za człowieka wiary.
– Być może jest nim w dalszym ciągu, ale ma swoją cenę. Jest nią Światowa Rada Kościołów. Tak, można go nazwać uczciwym, jeśli się uzna, że cel uświęca środki.
– A ty tak nie uważasz, Steve? Nie uważasz, że tak naprawdę liczy się tylko rezultat, jeżeli środki nikomu nie czynią szkody?
– Nie uważam – odrzekł twardo. – Nie w sytuacji, kiedy rezultatem jest kłamstwo. Wówczas rezultat przynosi szkodę wszystkim.
– Steve, Steve -jej ton był błagalny – przecież ty nie masz nawet cienia dowodu, że teksty Jakuba i Petroniusza są fałszerstwem. Masz tylko podejrzenia. I jesteś zupełnie sam.
Randall czuł, że wzbiera w nim złość.
– No właśnie, jestem sam – odparł. – Ale gdybyś była ze mną w Rzymie przez te ostatnie dni, stałabyś teraz po mojej stronie. Gdybyś widziała i słyszała Lebruna, gdybyś miała otwarte oczy, twoja wiara nie byłaby tak ślepa. Zadawałabyś sobie poważne pytania, tak jak ja to zrobiłem, i otrzymywałabyś poważne odpowiedzi. Jak to możliwe, że Lebrun, człowiek, który przetrwał straszliwe katusze i w wieku osiemdziesięciu lat wciąż był pełen wigoru, który mieszkał w Rzymie od tylu lat, nagle wszedł wprost pod koła samochodu i dał się zabić akurat w dniu, gdy miał wydobyć dla mnie dowody swego fałszerstwa? Myślę, że wiem już, jak to się stało. Wheeler z wydawcami albo de Vroome… właściwie to już teraz jedno i to samo… po prostu mnie obserwowali. Skoro de Vroome odkrył, że byłem u twojego ojca w klinice, mógł się też dowiedzieć o spotkaniu z Lebrunem w Doney. Pewnie śledzili Lebruna, a następnego dnia po prostu bezlitośnie go zlikwidowali. Cóż to dla nich, pozbyć się byłego skazańca, skoro stawka jest tak wysoka?
– Steve…
– Nie, wysłuchaj mnie do końca. Jest więcej pytań. Kto wiedział, że pojechałem do Ostii i znalazłem papirus? Kto mógł powiadomić włoskie władze i celników we Francji, że go przewożę? Odpowiedź jest oczywista. Wiedział o tym tylko de Vroome. Poszedł do Wheelera, dogadali się i postanowili usunąć dowód fałszerstwa, a przy okazji uziemić mnie. Czy to nie jest dla ciebie oczywiste, Angelo?
Dziewczyna przez dłuższą chwilę nie odpowiadała, bawiąc się swoimi okularami.
– Jak mam do ciebie przemówić, Steve? – odezwała się w końcu. – Mówimy dwoma różnymi językami… ty językiem sceptyka, a ja językiem wiary… więc udzielamy różnych odpowiedzi na te same pytania. Na przykład śmierć Lebruna. Czy to takie niezwykłe, że osiemdziesięcioletni starzec wpada pod samochód na ruchliwej rzymskiej ulicy? Ja jestem rzymianką, Steve, wiem jak kierowcy tam jeżdżą. To najgorsi kierowcy w Europie. De Vroome, Wheeler i inni mieliby być mordercami? Przecież to absurdalne. A to, że cię złapali na odprawie celnej? Włoskie władze dobrze pilnują swoich skarbów narodowych, Steve. Jakiś tajniak mógł cię zobaczyć, jak uciekałeś z ostiackich wykopalisk, i to wystarczyło. Ale nawet gdyby to ludzie z zespołu Drugiego Zmartwychwstania spowodowali twoje aresztowanie, wcale nie uważałabym tego za złe czy bezsensowne. Musieli przecież się przekonać, co właściwie znalazłeś, zanim zdążyłeś wyciągnąć pochopne wnioski i zaszkodzić sprawie. Gdyby po zbadaniu tego skrawka okazało się, że istotnie jest falsyfikatem, na pewno zgodziliby się z tobą i odwołali publikację Międzynarodowego Nowego Testamentu. Ale skoro człowiek, którego ty sam wybrałeś jako eksperta, stwierdził, że ten kawałek jest tak samo autentyczny jak reszta, musieli cię powstrzymać, żebyś nie wywołał bezsensownego skandalu. Nie widzisz tego, Steve? Język wiary dostarcza innych odpowiedzi.
– To niech dostarczy też odpowiedzi na pytanie, którego jeszcze nie zadałem.
– Jakie? Zadaj je, proszę.
– Jak twój ojciec wpadł na to, żeby kopać akurat w Ostii?
– Ktoś pokazał mu fragment papirusu, znaleziony w ruinach – odparła nieco skonsternowana.
– I nie wiedziałaś, że to właśnie Robert Lebrun naprowadził profesora na ten ślad?