Pierwsze egzemplarze, przeznaczone dla recenzentów książek religijnych, teologów, publicystów i głów państw (z prezydentem Stanów Zjednoczonych na czele), drukowały się już w Moguncji w Niemczech. Po sześciu latach wytężonej pracy w absolutnej tajemnicy nadszedł czas na wykonanie ostatniego kroku – zmontowanie gigantycznej kampanii promocyjnej, opartej bardziej na konkretach i faktach niż na hałaśliwej reklamie, mającej przynieść Międzynarodowemu Nowemu Testamentowi światowy sukces. Ponieważ książka miała się ukazać na przełomie lipca i sierpnia, zostały im zaledwie dwa miesiące na rozkręcenie kampanii reklamowej. Każdy z wydawców z pięciu krajów zapewnił swój specjalistyczny wkład i wszyscy zgodzili się, że Amerykanie, jako najbardziej doświadczeni w branży reklamowej, wyznaczą eksperta, który pokieruje całą akcją.
– Jak pan pamięta – mówił George L. Wheeler, a Randall usiłował słuchać go znowu z uwagą – przed tym spotkaniem wymieniłem sumę pańskiego wynagrodzenia, największego w historii branży wydawniczej, a pan przyznał, że jest ono zadowalające. W zamian za to, jak powiedziałem, chciałbym mieć pana przez dwa miesiące w naszej kwaterze głównej w Europie. Będzie pan pracował ze starannie dobranym personelem nad stworzeniem formuły promocji książki, formuły, którą będziemy mogli, po pewnych modyfikacjach, wykorzystać w każdym z pięciu krajów. Następnie wróci pan do Ameryki i poprzez swoją agencję skoncentruje się wyłącznie na wydaniu amerykańskim. W tym czasie wydawcy z Europy, już z udziałem własnych firm reklamowych, będą pracować według przedstawionego przez pana planu głównego. Czas, jak wspomniałem, jest zasadniczym czynnikiem. Musi pan jak najszybciej poukładać swoje sprawy tu na miejscu i wyruszyć ze mną do Europy. Za tydzień, w piątek siódmego czerwca, z Nowego Jorku odpływa do Southampton statek S/s France. Podróżując statkiem, będziemy mieli pięć dni na wprowadzenie pana we wszystkie szczegóły przyszłej pracy. Tak to wygląda, panie Randall. Czy ma pan jeszcze jakieś pytania?
Randall wyprostował się, przez chwilę manipulował przy fajce, po czym spojrzał wydawcy w oczy.
– Mam jedno – odparł. – Tylko jedno kluczowe pytanie, panie Wheeler.
– Proszę bardzo.
Randall czuł na sobie wzrok wszystkich obecnych, lecz postanowił powiedzieć swoje i zakończyć sprawę.
– Wydaje mi się, że różnych wersji Biblii mamy już dość. Więc po co w ogóle publikować jeszcze jedną?
Wheeler prychnął, podrapał się po skroni i powiedział:
– Sądziłem, że wyłożyłem to panu wystarczająco jasno. A więc powtórzę. Biblia jest objawieniem bożym. Nie można jednak dopuścić, by stała się jakimś zabytkowym starociem. W każdym kolejnym pokoleniu powinna żyć od nowa. Nowe przekłady są konieczne, ponieważ współczesne języki ciągle się zmieniają, stare słowa zyskują nowe znaczenia, a nowe wchodzą do powszechnego użytku. Ponadto archeolodzy wciąż dokonują niezwykłych odkryć starożytnych papirusów, pergaminów, naczyń i inskrypcji rytych w kamieniu, rzucających nowe światło na istniejące greckie Pismo Święte i jego rozumienie, rzucających nowe światło na początki chrześcijaństwa. Te wszystkie odkrycia i wiedza naukowa weiąż przybliżają nam ewangelie w takim kształcie, w jakim je napisano w pierwszym wieku, dlatego też musimy je tłumaczyć i aktualizować ciągle na nowo, przez co kolejne wersje Nowego Testamentu zyskują na dokładności. Poza tym wielu ludzi ma po kilka egzemplarzy Biblii albo kupują nowe komuś w prezencie. To motywuje nas do przygotowywania kolejnych edycji, z coraz lepszą typo-grafią, w poręczniejszych formatach, z poprawionymi komentarzami lub w zmienionej oprawie.
– Jednym słowem chodzi o zwiększenie sprzedaży – skwitował Randall.
– A czemu nie? – odparł Wheeler. – Musi pan zrozumieć, że wierząc w Pismo Święte, działamy jednocześnie na polu wydawniczym i handlowym, wśród ogromnej konkurencji. Oczywiście, że nowe wersje publikuje się także w celu zwiększenia sprzedaży, żeby utrzymać się na rynku.
– To dość uczciwe postawienie sprawy – rzekł Randall. – A jednak pańska odpowiedź nie rozwiała moich wątpliwości. Może to moja wina, może nie wyraziłem się dość jasno. Pozwolę sobie zapytać wprost. Dlaczego właściwie chce pan wydać tak wielkie pieniądze na publikację Międzynarodowego Nowego Testamentu? Jaka jest główna przyczyna tej kosztownej inwestycji? Czy motywacją jest tylko chęć przedstawienia lepszego przekładu, czy może potrzeba odświeżenia informacji załączonej do tej edycji konkordancji albo w słowniku? A może wynalazł pan czytelniejszą czcionkę albo wymyślił estetyczniejszą oprawę? Jeżeli to jest podstawowa motywacja do opublikowania nowej Biblii, to, szczerze mówiąc, nie wiem, co śmiałbym sprzedawać. Nie widzą tu mojej roli. I nie widzą niczego niezwykłego w tej kilkuletniej sekretnej pracy. Myślę, że nikt w ogóle nie da złamanego grosza za kolejną edycję Nowego Testamentu, szczególnie w dzisiejszych czasach, kiedy na świecie jest tyle zmian, tyle oznak niezadowolenia i dochodzi do niepokojów społecznych. Mówił pan, że pojawienie się nowej Biblii będzie można nazwać sensacją, a nie tylko kolejną wiadomością w gazetach. Proszę wybaczyć, panie Wheeler, ale nie usłyszałem jednego faktu, który by chociaż zatrącał o sensację. Pragnę być z panem uczciwy i nie chcę, żeby pan wydawał pieniądze na marne. Na podstawie tego, co mi pan powiedział, obawiam się, że nic nie mogę zrobić dla pana i pańskiego Nowego Testamentu. Nie jestem panu potrzebny, a mnie nie jest potrzebne takie zlecenie. Zmuszony jestem odrzucić pańską propozycję.
W pokoju zaległa krępująca cisza. Randalł nawet nie spojrzał na Naomi Dunn i pozostałych, żeby sprawdzić ich reakcję. Był pewien, że wszystkich przeraziła ta obraza majestatu. Ale do diabła z nimi.
George L. Wheeler siedział skonfundowany, drapiąc się machinalnie po głowie.
– Panie Randall, powiedziano mi… Ogden Towery zapewnił mnie, że pan przyjmie to zlecenie – powiedział w końcu.
– Nie miał prawa mówić czegoś takiego.
– No ale przecież on… jego Cosmos Enterprises jest teraz właścicielem pańskiej agencji.
– Jeszcze nie – rzekł Randall ostro. – Zresztą to nie ma znaczenia. Przyjmuję zlecenia ze względu na ich jakość. Być może w przeszłości nie zawsze mogłem tak robić, brałem wszystko, co przynosiło zysk. Ale już tak nie jest. Teraz akceptuję tylko te zlecenia, które są warte mojego czasu i wysiłku, mojego poświęcenia, a w pańskich słowach nie odnalazłem tego rodzaju uzasadnienia.
Zaczął odsuwać krzesło, gotów wstać i wyjść, lecz Wheeler wyciągnął rękę i plasnął dłonią o stół.
– Chwileczkę, panie Randall. Nie powiedziałem panu jeszcze… tak naprawdę nie powiedziałem panu wszystkiego.
– Dlaczegóż to?
– Ponieważ obowiązuje mnie przysięga milczenia. Ta sprawa była utrzymywana w ścisłej tajemnicy przez sześć lat, poza kręgiem osób bezpośrednio związanych z projektem. Nie mogę wyjawić panu prawdy, bo nie wiem, czy pan przyjmie to zlecenie, nawet gdy ją pan pozna. Ale kiedy pan się zgodzi, ujawnię wszystko.
Randall pokręcił głową.