– Obawiam się, że widzę to odwrotnie. Dopóki nie poznam prawdy, nie mogę się zgodzić na przyjęcie pańskiego zlecenia.
Wheeler wpatrywał się w niego przez kilka pełnych napięcia sekund, po czym wypuścił ze świstem powietrzę.
– Czy to pańskie ostatnie słowo? – zapytał.
– To warunek konieczny, panie Wheeler. Wydawca skinął powoli głową na znak ustępstwa.
– A więc dobrze. – Odwrócił się do Naomt Dunn, uniósł palec, a ona odpowiedziała na jego gest przymknięciem oczu. Następnie dotknęła ramienia starszej sekretarki, skinęła na trzech mężczyzn i cała piątka nagle wstała.
Wheeler nie patrzył, jak wychodzą, lecz zaczekał, aż drzwi za nimi się zamkną, i znów zwrócił się do Randalla.
– A więc dobrze, panie Randall – powtórzył – Jesteśmy sami. Postanowiłem podjąć ryzyko. Będę z panem szczery.
Randall spostrzegł, że jego postawa się zmieniła i głos także. Nie był już pewnym siebie świątobliwym mężem, samozwańczym Strażnikiem Księgi nad Księgami. Stał się biznesmenem, handlowcem zachwalającym swoje wyroby. Zniknęło także jego wielbłądzie porykiwanie, głos nabrał łagodniejszych tonów, był bardziej opanowany i rześki, a słowa konkretne i rzeczowe.
– Powiedziałem panu, że nasz projekt przez sześć lat był trzymany w ścisłej tajemnicy – rzekł Wheeler. – Nie zastanawiał się pan dlaczego?
– Szczerze mówiąc, nie. Słuchając pana, uznałem, że to tylko taka zagrywka wydawcy, żeby rzecz całkowicie zwyczajną i rutynową przedstawić jako interesującą.
– Mylił się pan – odparł Wheeler spokojnie. – I to dokumentnie. Zaraz wyprowadzę pana z błędu. Trzymaliśmy to w tajemnicy, ponieważ wiedzieliśmy, że siedzimy na beczce prochu, skrywając najbardziej porażającą informację wszechczasów. Nie staram się szokować, panie Randall, nawet określam to zbyt powściągliwie.
Randall znów poczuł przypływ zainteresowania. Czekał.
– Jeżeli prawda przeciekłaby na zewnątrz – ciągnął Wheeler – mogłaby nas zrujnować, a w każdym razie poważnie zaszkodzić naszej gigantycznej inwestycji. Dziennikarze już węszą, ale nie dotarli do prawdy. Kościoły na całym świecie też już podejrzewają, że coś się szykuje, ale nie domyślają się, co, to jest. Mamy też wrogów, którzy za wszelką cenę starają się zdobyć jakieś informacje, żeby wypaczyć i przedstawić w fałszywym świetle treść Międzynarodowego Nowego Testamentu. Przysięgliśmy więc zachować wszystko w tajemnicy i nasi współpracownicy w Europie także. Gdy teraz wyjawię panu prawdę, będzie pan pierwszą osobą spoza projektu, niezwiązaną przysięgą, która pozna najważniejsze fakty. Randall opuścił fajkę.
– Dlaczego pan to robi?
– Po pierwsze dlatego, że chcę mieć pana w zespole – odparł Wheeler. – Jest pan ostatnim ogniwem potrzebnym do zapewnienia nam sukcesu. Po drugie, po rozważeniu wszystkich za i przeciw doszedłem do wniosku, że wiem o panu dość, żeby go uznać za godnego zaufania.
– Dopiero się poznaliśmy. Cóż pan może o mnie wiedzieć?
– Wiem o panu całkiem sporo, panie Randall. Wiem, że jest pan synem duchownego ze Środkowego Zachodu, przyzwoitym człowiekiem z przyzwoitej rodziny. Wiem, że zbuntował się pan przeciwko religijnej ortodoksji i został agnostykiem. Wiem, że ma pan żonę i nastoletnią córkę, ale nie mieszkacie razem. Wiem, gdzie pan mieszka i jak pan żyje. Wiem, że miał pan wiele przyjaciółek i ma pan jedną obecnie. Wiem, że pan ostro pije, ale nie jest pan alkoholikiem. Wiem…
– Nie opisuje pan człowieka wartego ryzyka, panie Wheeler- przerwał mu Randall, krzywiąc się.
– Wręcz przeciwnie – stwierdził szybko wydawca. – Opisuję, ponieważ wiem o panu jeszcze jedną rzecz. Mimo pańskich bliskich związków z wieloma kobietami, mimo picia na imprezach, nigdy nie rozmawia pan o swoich interesach z osobami z zewnątrz i nigdy nie zdradził pan klienta. Prowadził pan największe kampanie reklamowe w tym kraju i nigdy nie ujawnił pan żadnej związanej z nimi tajemnicy. Chroni pan swoją prywatność, starannie oddzielając życie osobiste od zawodowego. Nie zdarzyło się nigdy, żeby jakiś klient żałował, że obdarzył pana zaufaniem. Dlatego również i ja postanowiłem zwrócić się do pana.
Wszystko to bardziej poirytowało Randalla, niż mu pochlebiło.
– Nie przywykłem do tego, żeby inni wściubiali nos w moje sprawy, panie Wheeler – powiedział.
Wydawca przechylił głowę w przepraszającym geście.
– W normalnych okolicznościach byłoby to niewłaściwe i nieuzasadnione – odrzekł – lecz to jest właśnie rzadki wyjątek od reguły. Zapewne rozumie pan, że jeśli wielka korporacja przymierza się do kupna innej firmy za cenę dwóch milionów dolarów, a szczególnie kiedy przedmiotem zakupu są zdolności twórcze i menażerskie, przed dokonaniem tego musi dobrze obejrzeć towar.
– Ogden Towery – mruknął Randall.
– Jest moim najbliższym przyjacielem. Chciał mi dać pewność na wypadek, gdybym musiał posunąć się aż tak daleko. Miałem nadzieję, że na tym etapie nie będzie to konieczne, ale gdyby okazało się niezbędne, tak jak się okazało, musiałem mieć pewność. I teraz podejmuję to ryzyko, panie Randall. Nie będę wchodził w szczegóły i powiem panu tylko to, co muszę. Potrwa to nie dłużej niż pięć minut, tyle powinno wystarczyć. – Obrzucił rozmówcę badawczym spojrzeniem i zapytał: – Jaki konkretnie rodzaj kampanii mógłby pana naprawdę pociągnąć, zaciekawić i rozruszać, panie Randall?
– Nie mam pewności. Jestem już dość znużony pracą, więc… – zamilkł na chwilę, po czym rzekł po prostu: – Wciągnęłoby mnie coś, w co bym uwierzył. Coś, co chciałbym pokazać i sprzedać całemu światu, ponieważ byłby to choć raz produkt naprawdę wartościowy.
– To dobrze – odrzekł Wheeler z uśmiechem zadowolenia. – Powiedziałem już panu, że trzymamy pod korcem największą sensację wszech czasów i że nie mówię tego tylko dla efektu. Czy taka największa sensacja wszech czasów mogłaby pana poruszyć i pobudzić do działania? – Nie czekając na odpowiedź, mówił dalej: – Kilka lat temu przeprowadzono sondaż wśród czołowych dziennikarzy w kraju. Zapytano ich, jaką informację, w granicach naukowego prawdopodobieństwa lub poza nimi, uznaliby za największą sensację stulecia. Odpowiedzi było wiele. Niektórzy głosowali za odkryciem lekarstwa na raka. Inni za kuracją, która wydłużyłaby życie ludzkie do stu lat. Jeszcze inni za lądowaniem na Ziemi istot z kosmosu albo dotarciem człowieka do planety, na której istnieje obca cywilizacja. Część wybrała dzień, w którym powstałyby Stany Zjednoczone Świata. Ale czy wie pan, jaką informację uznała większość dziennikarzy za największą sensację naszych czasów? Drugie Przyjście.
– Drugie Przyjście? – zapytał Randall zmieszany.
– Jezusa Chrystusa – dopowiedział Wheeler. – Gdyby Jezus pojawił się na świecie jako osoba z krwi i kości, gdyby udowodnił, że zmartwychwstanie było faktem, gdyby znalazł się jutro wśród nas, to właśnie, zdaniem dziennikarzy, byłoby największą sensacją wszech czasów.
Steve Randall poczuł dreszcz wzdłuż kręgosłupa.
– Co pan próbuje mi powiedzieć, panie Wheeler? – zapytał.
– Chcę panu powiedzieć, przyjacielu, że to się wydarzyło. Nie dosłownie, lecz w przenośni. Natknęliśmy się na największą sensację dziejów.
Randall nachylił się powoli ku niemu.
– Proszę mówić dalej.
– Niech pan słucha – rzekł Wheeler naglącym tonem. – Sześć lat temu najwybitniejszy włoski archeolog, profesor Augusto Monti z uniwersytetu w Rzymie, prowadził wykopaliska w Ostii, w ruinach antycznej Ostii, wielkim morskim porcie handlowym w pierwszym wieku naszej ery. Po latach poszukiwań i badań profesor Monti miał nadzieję odnaleźć coś, cokolwiek, co przybliżyłoby nam prawdę o historii Zbawiciela, tak jak została przedstawiona w Nowym Testamencie. I dzięki swej wytrwałości, geniuszowi, a może szczęściu odnalazł to, na co liczył. Odnalazł prawdę, ostateczną prawdę.