Выбрать главу

– Nie będę wam przeszkadzał – rzucił Randall. – Muszę wrócić na przyjęcie.

Po chwili był już z powrotem w sali balowej. Przypomniał sobie, kiedy usłyszał po raz pierwszy o Royu Ingramie. Było to wieczorem tego dnia, gdy poznał Darlene. Starała się o pracę w sekretariacie jego firmy. Randall pracował w swoim gabinecie i zadzwonił do Wandy, żeby przyniosła mu jakieś papiery. Kiedy wchodziła, dojrzał przez otwarte drzwi Darlene siedzącą przed biurkiem, ze skrzyżowanymi długimi nogami.

– Kto to jest? – spytał.

– Jedna z dziewcząt, które szukają pracy. Już z nią rozmawiałam. Nie ma szans.

– Może się stara o niewłaściwą posadę. Przyślij ją do mnie, tylko żadnych numerów, proszę. I nie zapomnij zamknąć drzwi.

Potem poszło aż nazbyt łatwo. Miała na imię Darlene i wyjechała z Kansas City, ponieważ to miasto ograniczało jej zdolności twórcze. Zawsze marzyła, żeby pracować w telewizji w Nowym Jorku. Obiecywano jej to i owo, ale jak dotąd nigdzie nie wystąpiła i kończyły jej się pieniądze. Pomyślała więc, że mogłaby pracować dla znanej firmy obsługującej sławnych ludzi, spodziewała się, że to może okazać się zabawne. Randallowi spodobał się jej swobodny sposób bycia, a także piersi i długie nogi. Poczęstował ją drinkiem i rzucił kilka nazwisk swoich klientów i przyjaciół. Oświadczył dziewczynie, że jest pod wrażeniem jej osobowości i inteligencji i nie chce, żeby marnowała się przy biurowej dłubaninie. Znajdzie jej coś lepszego. A na koniec zaproponował jej wspólną kolację.

A potem poszła z nim do jego mieszkania. To wtedy zapytał ją, czy ma stałego chłopaka. Przyznała, że miała w Kansas City chłopaka o imieniu Roy, ale zerwała z nim przed wyjazdem do Nowego Jorku, bo był zbyt dziecinny i nudny.

– Czy chciałabyś mieć kogoś na stałe tutaj? – zagadnął ją Randall.

– To zależy – odparła.

– Kogoś, kto by się tobą opiekował? – naciskał.

– Gdyby mi się podobał, to czemu nie.

– A czy ja ci się podobam?

Spędziła z nim tę noc, a nazajutrz wprowadziła się na dobre. Zawsze uważał to za uczciwy układ. Darlene pragnęła swobody, luksusu, eleganckiego towarzystwa i kosztownego otoczenia, i wszystko to dostała. Randall z kolei potrzebował towarzyszki życia o młodym ciele, bez emocjonalnego zaangażowania, i także to otrzymał. Uczciwy układ bez dwóch zdań. Jednakże teraz, kiedy ją ujrzał z dawnym chłopakiem, jej równolatkiem, poczuł bolesne ukłucie zazdrości.

Wkrótce Darlene wróciła do sali, w której impreza robiła się coraz głośniejsza. Wciąż wyglądała na bardzo zadowoloną i w dalszym ciągu miała przypięty idiotyczny bukiecik.

– Spławiłam Roya – powiedziała. – Byłeś zazdrosny? Głupia dziewucha, pomyślał Randall.

– Czego on chciał? – zapytał.

– Prosił, żebym nie jechała z tobą w tę podróż, tylko wróciła z nim do Kansas City. Chce się ze mną ożenić.

– I co mu powiedziałaś?

– Że chcę jechać z tobą. Cieszysz się, kochanie?

Poczuł się jeszcze bardziej winny. Na dłuższą metę nie miał jej nic do zaoferowania, a jednak odrzuciła swego stałego, uczciwego chłopaka dla układu z nim. To nie było w porządku. Ale nie było też tak bardzo złe. W końcu wkładanie penisa młodej kobiecie, która tego pragnie, trudno nazwać aktem zepsucia. Niezbyt moralne było raczej posłużenie się przez niego określonym wizerunkiem, a także bogactwem i władzą, by wykorzystać neurotyczną słabość dziewczyny. Jej miejsce było przy kimś w tym samym wieku, kto obdarzyłby ją trójką dzieci i kupił pralkę automatyczną z suszarką. Przy kimś w rodzaju Roya Ingrama. Wybrała jednak przyjęcie na pokładzie S/s France. No cóż, skoro jej to odpowiadało i jemu także, to do diabła z moralnością.

– Chodź, Darlene – powiedział – szampan jest na koszt firmy.

Tyle pamiętał z pierwszego dnia. Potem był drugi, już na morzu. Randall wziął do ręki folder z programem.

EVENTS DUJOUR SOBOTA, 8 CZERWCA

RANO

7.30 do 9.30 ŚNIADANIE – jadalnia Chambord,

10.00 GIMNASTYKA – aerobik z instruktorem, obok basenu na pokładzie „D"

Odłożył pogram i spróbował przypomnieć sobie, co się działo drugiego dnia.

Wheeler i Naomi Dunn, którzy mieli osobne sypialnie w luksusowym apartamencie Normandie na górnym pokładzie, przyłączyli się rano do Randalla i Darlene, gdy ci kończyli już lekkie śniadanie. Randall obiecał im, że za godzinę będzie gotowy do pracy, po czym zabrał Darlene na żwawy spacer wokół pokładu werandowego. Potem postawił po dziesięć dolarów za siebie i za nią w konkursie na typowanie odległości, jaką przebędzie statek w ciągu doby od dwunastej w południe.

Zjechali windą na pokład „D", gdzie przebrał się w kąpielówki, a Darlene w najbardziej skąpe bikini, jakie widział w życiu. Następnie popływali przez pół godziny w basenie, a potem Darlene wybrała się na zwiedzanie statku albo na jakiś film, albo na naukę strzelania do rzutków na pokładzie łodziowym. Nie była zainteresowana jego pracą ani poważną rozmową czy czytaniem. Zajmowało ją wszystko, co było związane z aktywnością fizyczną, a do tego spotykanie znanych ludzi, jeśli się tacy akurat trafią.

Randall odnalazł salon Monaco, mały odosobniony pokój za biblioteką, gdzie czekał już na niego Wheeler, bez marynarki i z poluźnionym krawatem, oraz Naomi Dunn, wykładająca na stół papiery z aktówki z krokodylej skóry.

W ich towarzystwie Randall zapomniał szybko o nowoczesnym pływającym pałacu, w jakim się znajdowali. Stopniowo zaczął osuwać się w przeszłość, wracać korytarzami wielu stuleci do surowszych czasów, do odległej, prymitywnej, niespokojnej epoki, do pierwszego wieku w Palestynie, gdzie Żydzi cierpieli pod okupacją Rzymu.

George L. Wheeler, przycinając i zapalając kubańskie cygaro, rozpoczął spotkanie.

– Steve, żebyś mógł w pełni zrozumieć i docenić doniosłość odkrycia profesora Montiego w Ostii, musisz sobie uzmysłowić, jak niewiele naprawdę wiedzieliśmy do tej pory o Jezusie. Oczywiście, jeżeli traktuje się cztery ewangelie jako dane przez Boga, jako objawienie, i przyjmuje ich treść po prostu na wiarę, wówczas można uważać, że wie się o nim dostatecznie dużo. A jednak wielu ludzi od dawna już nie akceptuje takiego podejścia. Mimo że Evans powiedział ci podczas koktajlu, że większość biblistów zawsze uznawała prawdziwość postaci Jezusa, wśród świeckich uczonych i religijnych racjonalistów panuje co do tego dużo mniejsza pewność. I jest to zrozumiałe. Kiedy zaczyna się żądać dowodów, wiarygodnej biografii Jezusa w historycznym kontekście, pojawia się problem. Ernest Renan przypomniał nam dość obcesowo, że fakty w życiorysie Jezusa zapełniłyby ledwie stronę tekstu. Wielu uczonych uważa, że nie starczyłoby ich na jedno zdanie. Inni, tacy jak Reimarus i Bauer w Niemczech czy Pierson i Naber w Holandii, twierdzili, że nie da się ustalić nawet jednego faktu, w ich przekonaniu bowiem Jezus jest mitem. Jednakże w ciągu ostatnich stu lat napisano i opublikowano co najmniej siedemdziesiąt tysięcy tak zwanych biografii Jezusa

– Ale jak to możliwe? – zapytał Randall. – Na czym opierały się te biografie? Na czterech ewangeliach?

– Właśnie tak – odrzekł Wheeler. – Na tekstach czterech uczniów, Mateusza, Marka, Łukasza i Jana, i niemal tylko na nich. Zebrali oni słowne przekazy i pisma pierwszych chrześcijan i spisali je na papirusie kilkadziesiąt lat po domniemanej śmierci Jezusa. Wszystko to w trzecim czy czwartym wieku zastygło w kanon, który stał się naszym Nowym Testamentem. – George L. Wheeler pyknął z cygara, zajrzał do podsuniętych mu przez Naomi kartek i mówił dalej: – Jeśli oprzemy naszą wiedzę o istnieniu Chrystusa i jego życiu wyłącznie na źródłach chrześcijańskich, na świadectwie Ewangelii, to co właściwie mamy? Tekst Nowego Testamentu obejmuje okres około stu lat. Z dwudziestu siedmiu jego ksiąg tak naprawdę tylko cztery zajmuj ą się w ogóle życiem Jezusa. Reprezentuj ą one niecałe czterdzieści pięć procent tekstów. Co właściwie nam mówią o egzystencji, jaką wiódł? Relacjonują szkicowo pierwszy i dwunasty rok jego życia, a potem przeskakują do dwóch ostatnich lat. W zasadzie dziewięć dziesiątych żywota Jezusa w ogóle nie zostało opisane. Niewiele wiemy o jego dzieciństwie, a już nic o młodości, po ukończeniu dwudziestu lat. Nie mówi się nam precyzyjnie, gdzie się urodził, gdzie się uczył, czym się zajmował. Nie mamy opisu jego fizycznego wyglądu. Naszą wiedzę o Jezusie zawartą w źródłach chrześcijańskich można faktycznie zmieścić na jednej kartce. Naomi, przeczytaj Steve'owi, co tam masz.