Starszy centurion wysłuchał go, a potem warknął: — Niech się chełpi ten przeklęty czarownik. W końcu zapłaci za to, zobaczysz. To… — oddał Mavrikiosowi ostatni salut — …nie pokazało nam nic, czego już byśmy nie wiedzieli. Zamiast marnować czas na to, Avshar mógł skończyć z Thorisinem. Lecz on pozwolił mu się wycofać — i to z niemałą częścią armii, właśnie gdy zaczęli dochodzić do siebie.
Skaurus skinął głową, podniesiony na duchu. Gajusz Filipus miał rację. Dopóki żył Thorisin, Videssos miał wodza — a po tej klęsce Imperium będzie potrzebowało wszystkich żołnierzy, jakich zdoła znaleźć.
Myśli trybuna powędrowały ku rankowi, by uwolnić się od obrazów pola Maraghy. Dyscyplina legionistów z pewnością opłaci się po raz wtóry, tak jak tego popołudnia; przytłaczające zwycięstwo wprowadziło w szeregi Yezda niemal taki sam rozgardiasz, jaki w videssańskiej armii wywołała klęska. Teraz miał na dodatek khatrishańską jazdę, zatem mógł liczyć na to, że spotka się z koczownikami jak równy z równym. W taki czy inny sposób — powiedział sobie — wybrnie z tarapatów.
Spojrzał wyzywająco w kierunku, gdzie zniknął Avshar, i powiedział cicho: — Nie, gra nie skończyła się jeszcze. Daleko jej do tego.