Patriarcha odzyskał mowę przed swym monarchą.
— Ciesz się, że masz tego człowieka po swojej stronie, Gavras. Dostrzega sedno rzeczy.
Mavrikios wciąż potrząsał głową ze zdumieniem. Odezwał się nie do Skaurusa, lecz do Balsamona.
— Kim on jest? Dwa dni w mieście? Trzy? Są ludzie, którzy mieszkają w pałacach dłużej niż on żyje i nie potrafią spojrzeć tak daleko. Powiedz mi, Marku Emiliuszu Skaurusie — trybun odczuł zadowolenie, choć nie zaskoczenie, że Gavras zna jego pełne nazwisko — w jaki sposób tak szybko dowiedziałeś się o naszych niedolach?
Marek opowiedział o swoim spotkaniu z Phostisem Apokavkosem. Nie wspomniał nazwiska rolnika-żołnierza, nie powiedział też, co z nim zrobił.
Nim Rzymianin skończył, Imperator wyraźnie się rozzłościł.
— Oby Phos usmażył wszystkich gryzipiórków! Aż do objęcia przeze mnie tronu, przeklęci biurokraci rządzili Imperium przez ostatnie — z wyjątkiem dwóch — pięćdziesiąt lat, mimo wszystkich wysiłków, jakie podejmowała przeciwko nim szlachta z prowincji. Mieli pieniądze na najemników i trzymali w swoim ręku stolicę i to wystarczało marionetkowym Imperatorom, których osadzali na tronie, by utrzymać swoje stołki. I by zniszczyć swych rywali w walce o władzę, zmienili członków naszej milicji w chłopów pańszczyźnianych i wykończyli ich podatkami, by nie mogli walczyć za swych protektorów. Niech zaraza weźmie ich wszystkich, od Vardanesa Sphratzesa po ostatniego z nich!
— To nie jest takie proste, ojcze, i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę — powiedziała Alypia. — Sto lat temu chłopstwo było rzeczywiście wolne, nie związane z naszą szlachtą. Kiedy magnaci zaczęli skupywać chłopską ziemię i uzależniać od siebie rolników, nie obyło się to bez znacznego uszczerbku dla centralnego rządu. Czy jakikolwiek Imperator, bez względu na to, jak ograniczony, chciałby prywatnych armii mogących wystąpić przeciwko niemu, albo czy chciałby widzieć, jak należne mu podatki przechodzą w ręce ludzi, którzy marzą o tronie dla siebie?
Mavrikios spojrzał na nią z mieszaniną rozdrażnienia i czułości. — Moja córka czyta historię — rzekł do Marka, jak gdyby przepraszająco.
Rzymianin nie sądził, by jakiekolwiek przeprosiny były konieczne. Alypia mówiła dobrze i z sensem. Nie ulegało wątpliwości, że za jej oczyma kryje się bystry umysł, choć bardzo rzadko się wypowiadała. Trybun był również wdzięczny za wszelkie fakty, jakie mógł zdobyć. Videssos, do którego wkroczył wraz ze swymi ludźmi, stanowił labirynt splatających się frakcji, bardziej pogmatwany niż jakikolwiek, z którym Rzymianie mieli przedtem do czynienia.
Księżniczka zwróciła twarz ku ojcu; Skaurus podziwiał jej kształtny profil. Był łagodniejszy niż profil Mavrikiosa, zarówno z powodu płci, jak i wpływu rysów jej matki, lecz mimo to wciąż była młodą kobietą odznaczającą się wybitną urodą. Kot może patrzeć na króla, pomyślał Marek, lecz co z królewską córką? Cóż — powiedział sobie — nikt jeszcze nie został zabity za myślenie, i bardzo dobrze, bo inaczej świat byłby bardzo odludnym miejscem.
— Mów co chcesz — zwrócił się Imperator do Alypii — o tym, jak się miały sprawy sto lat temu. Dziesięć lat temu, kiedy Strobilos Sphrantzes miażdżył tron swoim tłustym siedzeniem…
— Powiedziałbyś „dupą” do każdego oprócz mnie — wtrąciła Alypia. — Zdarzyło mi się już przedtem słyszeć to słowo.
— Prawdopodobnie z moich własnych ust, obawiam się — westchnął Gavras. — Próbuję pilnować języka, lecz zbyt wiele lat spędziłem z żołnierzami.
Marek puścił mimo uszu tę wymianę zdań. Jakiś Sphrantzes władał Videssos tuż przedtem, nim Mavrikios siłą przejął władzę? Więc co, na Jowisza — czy nawet Phosa — robi Vardanes Sphrantzes jako premier obecnego Imperatora?
— O czym mówiłem? — usłyszał głos Gavrasa. — Och, tak, o tym kretynie Strobilosie. Był większym tumanem niż jego drogocenny bratanek. Za jednym zamachem zmienił pięćdziesiąt tysięcy rolników na granicy z Vaspurakanem z żołnierzy w chłopów pańszczyźnianych i przy tym przeciążył ich podatkami. I czy można się dziwić, że przy następnym najeździe połowa z nich przeszła na stronę tych cuchnących Yezda? Tak się mają rzeczy, Alypio, gdy nie rozważy się wszystkich za i przeciw.
Niech to — pomyślał Skaurus — nie jest to odpowiednia chwila, by zadać pytanie, które nie dawało mu spokoju. Kręcił się na krześle, tak zajęty bezskutecznymi próbami wypowiedzenia go, że nie zauważył, jak bacznie obserwuje go Balsamon.
Patriarcha przyszedł mu z pomocą. — Wasza Miłość, zanim ten biedny młodzieniec pęknie, może powiesz mu, dlaczego wciąż służy ci jakiś Sphrantzes?
— Ach, Skaurus, zatem jest coś, czego nie wiesz? Jestem zdumiony. Balsamon, ty mu to powiedz; jesteś w to wmieszany aż po swoje kędzierzawe brwi.
Balsamem przybrał komiczną minę urażonej niewinności. — Ja? Ja tylko zwróciłem uwagę paru osobom, że Strobilos nie jest, być może, idealnym władcą dla znajdującego się w kłopotach kraju.
— Co oznacza, Rzymianinie, że obecny tutaj nasz serdeczny przyjaciel-patriarcha wyłamał dziurę w szeregach biurokratów, przez którą mógłbyś przerzucić jego samego, co już mówi samo za siebie. Połowa gryzipiórków poparła mnie zamiast starego Sprantzesa; ich ceną było uczynienie młodszego Sphrantzesa Sevastosem. Sądzę, że się opłacało, lecz teraz on chce czerwonych butów dla siebie.
— Chce również mnie — wtrąciła Alypia. — Bez wzajemności.
— Wiem, kochanie, wiem. Mógłbym rozwiązać tak wiele problemów, gdybyś darzyła go wzajemnością, ale nie jestem pewien, czy dałbym mu ciebie, nawet gdyby tak było. Jego żona zmarła zbyt dogodnie dla niego w zeszłym roku. Biedna Evphrosyne! I gdy tylko pozwoliły na to przyzwoitość i obyczaj — albo jeszcze wcześniej, gdy się nad tym teraz zastanowić — pojawił się Vardanes pełen pochwał dla planu „scementowania naszych dwóch wielkich rodów”. Nie ufam temu człowiekowi.
Marek stwierdził, że on również chciałby scementować Vardanesa Sphrantzesa — najchętniej z murem jakiejś fortecy.
Coś innego przyszło mu do głowy. Mavrikios, jak się wydawało, był człowiekiem, który równie chętnie mówił prawdę jak jej słuchał, tak więc trybun zdecydował, że może zapytać:
— Czy mogę się dowiedzieć, panie, co się stało ze Strobilosem Sphrantzesem?
— Chodzi ci o to, czy posiekałem go na kawałeczki, tak jak na to zasłużył? Nie, było to częścią ułożonego przez Balsamona targu. Dopełnił swego bezwartościowego życia w klasztorze na północ od Imbros i zmarł dwa lata temu.
Również Vardanes, co trzeba mu oddać, przysiągł, że nie będzie mi służył, jeśli zabiję jego stryja, a ja potrzebowałem go, na swoje nieszczęście.
— No, dość tego, zaniedbuję swoje gospodarskie obowiązki. Proszę, poczęstuj się jeszcze ciastkiem. — I Imperator Videssos, jak każdy dobry gospodarz, podsunął tacę Rzymianinowi.
— Z przyjemnością — powiedział Skaurus, biorąc jedno. — Są wyśmienite.
— Dziękuję ci — powiedziała Alypia. Kiedy Marek zamrugał, ciągnęła dalej, nieco obronnym tonem: — Widzisz, nie wychowałam się w pałacach, ze służącymi gotowymi spełnić każde twoje życzenie na skinienie palcem. Dość dobrze nauczyłam się kobiecych obowiązków i ostatecznie — tu uśmiechnęła się do swego ojca — nikt nie potrafi bez przerwy czytać historycznych książek.
— Wasza Wysokość, powiedziałem, że te ciastka są doskonałe, zanim dowiedziałem się, kto je upiekł — podkreślił Marek. — Podałaś mi tylko jeszcze jeden powód, by je lubić. — Wypowiedziawszy te słowa ugryzł się w język pragnąc, by nigdy nie wydobyły się z jego ust. Tam, gdzie chodziło o jego córkę, jedynym uczuciem Mavrikiosa wobec kogokolwiek mogła być tylko podejrzliwość.