A przecież jeśli plany Horsedealera się powiodą i Celestia zawróci, a Astrobolid poleci dalej do Alfa Centauri, to ona nigdy już nie zobaczy Wiktora. Nie zdając sobie sprawy z tego, że Astrobolid tylko chwilowo zatrzymał się obok Celestii, sądziła, że oba statki kosmiczne będą razem dążyć ku legendarnej Juvencie. Słysząc o zamiarze budowy silników zrozumiała to jako chęć dostosowania prędkości ich świata do prędkości, jaką mógł rozwijać Astrobolid.
Rozstać się na zawsze z Sokolskim — tego w żaden sposób nie potrafiła sobie wyobrazić. Z nienawiścią patrzyła na filozofa, który ogarnięty entuzjazmem nie próbował kryć swej ogromnej radości.
— Dwadzieścia lat… Za dwadzieścia lat… — oczy Horsedealera zwilgotniały. — Ujrzeć Ziemię… Ziemię… Nie, to wprost trudno sobie wyobrazić. Nowa Partia Powrotu, partia Nieugiętych zwycięży. Musi zwyciężyć! Czy ktoś z Celestii mógłby się wahać? Dziś jeszcze rozpoczynamy kampanię. Niech wszyscy wiedzą, że przyszłość należy do nich.
— Nie wiem, czy słuszne byłoby już dziś wtajemniczyć wszystkich w nasze zamiary — rzekł ostrożnie Sokolski.
— Dlaczego? — przygasł nieco Horsedealer.
— Ludzie zbyt mało znają Ziemię. Jest ona dla nich jeszcze zbyt obca, zbyt daleka. Trzeba, aby najpierw sami zatęsknili za nią. Sądzę, że właśnie zadaniem ruchu, który organizujesz, będzie zbliżyć mieszkańców Celestii do Ziemi, wytłumaczyć im, że ta kolebka ludzkości jest ich domem, nie zaś mityczna Juventa.
— Tak — skinął głową Horsedealer. — Nie pomyślałem o tym. Masz zupełną słuszność. I jestem pewny, że nowa Partia Powrotu będzie ostatnią, zwycięską partią Celestii.
— Uważam, że można kilka najbardziej zaufanych osób wtajemniczyć w możliwość szybkiego powrotu na Ziemię. Publiczne rozgłoszenie mogłoby wywołać szkodliwe uprzedzenia, jak do każdej nowości.
— W rachubę wchodzą Mallet, Kruk, Smith, Cornick, Buck, Roche ze swą Daisy… Stelli się trochę boję, bo to, niestety, pusta dziewczyna. Ewentualnie pozostaje jeszcze Schneeberg. Ten, zdaje się, zdecydowanie przeszedł na naszą stronę.
— Co sądzisz o Greenie? — wtrącił Wiktor.
Stellę jakby ukłuto w serce: więc Sokolski nie wystąpił w jej obronie.
— Sam nie wiem — odrzekł Horsedealer. — Chwilami wydaje się, że jego entuzjazm dla sprawy jest sztuczny. Może to dlatego, iż trudno mi uwierzyć, aby człowiek, który należał do „grubej dziewiątki”, mógł z lekkim sercem zgodzić się na nasze reformy.
Sokolski zamyślił się.
— Zdaje mi się, że to rozsądny gracz, który rozumie, że nie ma już powrotu do tego, co było, i że należy dostosować się do nowych okoliczności — rzekł po chwili. — Czy to prawda, że on już w okresie rządów Summersona uchodził za zwolennika pewnych reform?
— Owszem. Ale sądziliśmy, że miało to raczej charakter taktyczny.
— Czy masz zamiar zostawić go na stanowisku dyrektora rozgłośni?
— Raczej tak. Trzeba przyznać, że jest zdolnym fachowcem i świetnym organizatorem. Ma to ponadto inne dobre strony, zwłaszcza teraz, w czasie kampanii. Pradziadek Ike'a, Tobiasz Green, był przywódcą ostatniej Partii Powrotu i został zamordowany w więzieniu, bo nie chciał jej rozwiązać. Szereg danych wskazuje, że Tobiasz Green istotnie.wierzył w to, co głosił… Dlatego Green w nowej Partii Powrotu będzie dobrym argumentem w oddziaływaniu na „sprawiedliwców”. Teraz, po wypuszczeniu na wolność Kuhna i Locha, trzeba jakoś rozwiązać problem reedukacji „wielkich rodów”. Bernard jest nawet zdania, że trochę skrzywdziliśmy Greena, że powinien otrzymać jakieś stanowisko w rządzie, a funkcję dyrektora rozgłośni mogłaby objąć Daisy Brown. Rozmawiałem wczoraj z Ritą na jej temat. To zdolna dziewczyna. Podobno robi zadziwiająco szybkie postępy. Najwięcej trudności miała z matematyką i fizyką, ale jakoś dała sobie radę. Mając taką nauczycielkę…
Pochwały pod adresem Daisy wprawiły Stellę w rozdrażnienie, a jednocześnie począł się rodzić w jej umyśle niejasny plan działania, więc odsunęła się ostrożnie od szpary i wyszła na palcach z biblioteki. Wróciwszy do siebie przez kilka minut krążyła niezdecydowanie po pokoju. Wreszcie postanowiła. Szybko narzuciła nową bluzkę i wyszła z mieszkania.
Przecierając zaspane oczy Kuhn ze zdziwieniem powitał swą siostrzenicę.
— Cóż się znowu stało? Czy nie możesz wybrać stosowniejszej pory na wizyty? — udawał, że się gniewa, choć z zachowania się Stelli wyczuwał, iż sprowadzają ją do niego jakieś ważne sprawy.
Stella spojrzała znacząco na stojącego w drzwiach lokaja.
— Jack, możesz odejść — zwrócił się Kuhn do służącego.
— I ten pewno już niedługo odejdzie — westchnął, gdy lokaj zniknął za drzwiami. — Ciężkie, ciężkie czasy dla nas nastały. Ty się kręcisz koło tamtych, więc tego nie widzisz…
— Słuchaj! — przerwała mu szorstko Stella. — Muszę się z tobą naradzić w ważnej sprawie. To dotyczy nas wszystkich, mnie i ciebie, całej Celestii…
Jakże bardzo zmieniło się życie małego świata od chwili spotkania z Astrobolidem i zwycięstwa Nieugiętych. W ludziach, roześmianych, śpieszących się czy dyskutujących z przejęciem o sprawach publicznych na skwerach, w korytarzach i windach, trudno byłoby poznać przygnębione, snujące się sennie postacie sprzed kilku miesięcy.
Zmieniały się zresztą w szybkim tempie również warunki bytowe większości mieszkańców „almeralitowego dysku”. Nowy rząd z Horsedealerem na czele rozpoczął od pierwszych dni po objęciu władzy wielkie roboty inwestycyjne na 15, 23 i 40 poziomie, przebudowując dawne składy i magazyny na mieszkania dla żyjących dotąd w okropnych warunkach Murzynów i wielu białych pracowników. Początkowe trudności żywnościowe, spowodowane częściowym zniszczeniem magazynów zboża przez morganowców, zostały pokonane. Uniwerproduktory Astrobolidu nie próżnowały i choć nie były w stanie zaspokoić całkowicie potrzeb ludności, jednak poważnie złagodziły niedobór produktów żywnościowych, odczuwany przed zebraniem nowych plonów. Zresztą mówiło się powszechnie, że plany przebudowy Celestii przewidują zainstalowanie potężnych, wysokowydajnych urządzeń produkujących syntetyczną żywność.
Również stan zdrowotny mieszkańców Celestii poprawił się znacznie. Przybyli z Astrobolidu lekarze — Summerbrock i Makarowa — nie szczędzili sił w walce z trapiącymi Celestian chorobami. Zanikły zupełnie tak częste w tym małym świecie wypadki obłędu. W tym samym czasie wszyscy lekarze i felczerzy Celestii z Bradleyem na czele szkolili się pod kierunkiem Kory Heto. Podobnie wielu techników i inżynierów przygotowywało się do wielkich zadań — budowy nowoczesnego statku kosmicznego, którego plany opracowywał sztab techniczny Astrobolidu w osobach Sokolskiego, Brabca, Suzy Brown i Kaliny. Jednocześnie rozpoczęto szkolenie specjalnej kadry pracowników technicznych i naukowych, którzy mieli w przyszłości kierować skomplikowanymi urządzeniami nowej Celestii. Jednymi z pierwszych, którzy ukończyli taki kurs zapoznając się szczegółowo z zasadami pilotażu Astrobolidu, byli Horsedealer i Green. Przeważnie jednak kierowano tam ludzi młodych, dwudziestoparoletnich chłopców i dziewczęta.
Wśród tego szybkiego nurtu, życia rósł w siłę i dojrzewał ruch, jakiego jeszcze nie znała Celestia. Jakże słabe i niepozorne były dawne Partie Powrotu w porównaniu z tą potężną organizacją, która skupiała setki ludzi we wspólnym dążeniu do wielkiego celu. Prawda o Ziemi torowała sobie zwycięsko drogę w umysłach pięciu tysięcy mieszkańców „dysku”, odciętego przez cztery wieki od świata.