Выбрать главу

Imryk ukłonił się głęboko, a wojownicy z jego świty przyklękli na jedno kolano przed swym władcą. Kiedy Król Elfów przemówił, jego głos zabrzmiał jak pieśń wiatru: — Bądź pozdrowiony, Imryku, jarlu brytyjskich Elfów.

— Bądź pozdrowiony, panie — odparł Imryk i spojrzał w spokojne, straszne oczy Króla Elfów.

— Wezwaliśmy naszych dostojników na naradę — rzekł władca — gdyż otrzymaliśmy wieści, że Trollowie znów szykują się do wojny. Nie ma wątpliwości, że zbroją się przeciw nam i że możemy się spodziewać zakończenia rozejmu za kilka lat.

— To dobrze, panie. Nasze miecze rdzewiały w pochwach.

— Może nie być tak dobrze, jak ci się zdaje, Imryku. Ostatnim razem Elfowie przepędzili Trollów i wtargnęliby do ich kraju, gdyby nie zawarto pokoju. Illrede, Król Trollów, nie jest głupcem. Nie wszczynałby wojny, gdyby nie sądził, że jest silniejszy niż uprzednio.

— Przygotuję moją prowincję do wojny, panie, i roześlę wywiadowców.

. — Dobrze, może dowiedzą się czegoś pożytecznego, chociaż nasi zawiedli. — Teraz Król Elfów skierował oczy na Skafloka, któremu zrobiło się zimno koło serca, jakkolwiek próbował i wytrzymać owo płomienne spojrzenie. — Słyszeliśmy o twoim odmieńcu, Imryku — mruknął władca. — Powinieneś był zapytać nas o zgodę.

— Nie było na to czasu, panie — dowodził jarl. — Chłopiec zostałby ochrzczony, nim zdołałbym przesłać wieść i otrzymać od ciebie odpowiedź. Teraz trudno jest ukraść dziecko.

— I jest to wielce ryzykowne, Imryku.

— Tak, panie, ale warte zachodu. Nie muszę ci przypominać, że ludzie potrafią robić wiele rzeczy niedostępnych Elfom, Trollom, Goblinom i im podobnym. Mogą używać wszystkich metali, dotykać wody święconej, chodzić po poświęconej ziemi, wymawiać imię nowego boga — tak, nawet starzy bogowie muszą umykać przed pewnymi rzeczami, które w niczym nie szkodzą ludziom. My, Elfowie, potrzebujemy kogoś takiego.

— Odmieniec, którego pozostawiłeś na jego miejscu, mógł zrobić wszystko, o czym mówiłeś.

— To prawda, panie. Ale dobrze znasz dziką i złą naturę takich mieszańców. Nie można by mu zawierzyć w sprawach magii tak jak temu człowiekowi. Elfowie muszą płodzić odmieńców, gdyż w przeciwnym razie ludzie zyskiwaliby pewność, że dzieci ukradziono im, i mogliby wzywać pomsty bogów.

Dotychczas prowadzono rozmowę o tym, co wszyscy rozumieli, nie śpiesząc się, jak to było w zwyczaju u nieśmiertelnych. Lecz teraz Król Elfów powiedział ostro:

— Czy można wierzyć temu człowiekowi? Niech no tylko zwróci się do nowego boga, a będzie dla nas stracony. Może już stał się za silny.

— Nie, panie! — Skaflok wystąpił przed wspaniałe zgromadzenie i spojrzał władcy Elfów prosto w oczy. — Jestem niezmiernie wdzięczny Imrykowi za to, że ocalił mnie przed jałowym i ślepym żywotem śmiertelnika. Jestem Elfem we wszystkim, z wyjątkiem krwi. Jako dziecko ssałem pierś Elfiny, mówię językiem Elfów i sypiam u boku elfowych dziewcząt. — Podniósł głowę mówiąc niemal wyzywająco: — Pozwól tylko, panie, a będę najlepszy z twoich psów. Jeśli jednak wygna się psa z domu, stanie się on wilkiem i będzie polował na stada swego pana.

Niektórych Elfów przerażała taka otwartość, lecz ich król skinął głową i uśmiechnął się ponuro.

— Wierzymy ci — rzekł. — Istotnie w przeszłości wychowankowie Alfheimu okazali się dzielnymi wojownikami. Co do ciebie, niepokoi mnie jedynie dar, który otrzymałeś od Asów w dniu nadania imienia. Czuję w tym ich rękę, a ich cele na pewno nie są naszymi.

Dreszcz przebiegł zgromadzonych Elfów i niektórzy nakreślili w powietrzu znaki runiczne. Lecz Imryk rzekł:

— Panie, nawet bogowie nie mogą zmienić wyroków Norn[17]. I uważałbym za rzecz haniebną, gdybyśmy mieli stracić najbardziej obiecującego z ludzi z powodu niejasnych obaw przed przyszłością.

— Niech więc tak będzie — skinął głową Król Elfów i rada zajęła się innymi sprawami.

Po zakończeniu posiedzenia rady królewskiej wydano wspaniałą ucztę. Skaflokowi zakręciło się w głowie od przepychu, jaki panował na dworze władcy Elfów. Kiedy wreszcie powrócił do domu, przepełniała go tak wielka pogarda i zarazem litość dla ludzi, że przez jakiś czas nie chciał mieć z nimi nic wspólnego.

Upłynęło może pół tuzina lat. Elfowie nie zmienili się, ale Skaflok urósł tak bardzo, że niziołkowi niewolnicy na dworze Imryka musieli przerobić jego ekwipunek bojowy. Młodzieniec był teraz wyższy i szerszy w ramionach od swego przybranego ojca i stał się najsilniejszym mężem w całym królestwie. Walczył z niedźwiedziami i dzikimi turami i potrafił prześcignąć w biegu jelenia. Nikt w całym Alfheimie nie mógł napiąć łuku Skafloka, ani swobodnie władać jego toporem, bez względu na to, czy broń ta została wykonana z żelaza, czy też nie.

Twarz młodzieńca stała się bardziej pociągła; wychowanek Imryka zapuścił też wąsy, równie jasne jak długie włosy, które spadały mu na ramiona. Jednocześnie młodzieniec był teraz weselszy i bardziej nieopanowany niż kiedykolwiek. Uwielbiał sowizdrzalskie figle i niebezpieczne wyczyny. Zmienił się w wielkiego zawadiakę i pijaka. Stał się psotnym czarodziejem, wywołującym wir powietrza tylko po to, żeby podnieść dziewczynie spódnicę. Nie mogąc znaleźć spokoju, krążył po kraju polując na najniebezpieczniejszą zwierzynę, jaką udało mu się znaleźć. Wyszukiwał w bagnach potwory z krwi Grendela[18] i zabijał je, odnosząc czasem straszliwe rany, które mogły uleczyć tyko czary Imryka. Pomimo to zawsze gotów był wyruszyć na poszukiwanie nowych przygód. Później jednak leżał bezczynnie całymi tygodniami, niemal nie ruszając się z miejsca, i marzycielsko wpatrywał się w płynące po niebie chmury. Innym razem w zwierzęcej postaci, władając nie znanymi ludziom zmysłami, szukał lasów i wód, żeby swawolić jako wydra, biec wielkimi susami jako wilk, czy szybować dumnie jako orzeł.

— Nigdy w życiu nie zaznałem trzech rzeczy — pochwalił się kiedyś. — Strachu, klęski i nieszczęśliwej miłości.

Imryk spojrzał na niego dziwnie.

— Jesteś jeszcze za młody, aby poznać trzy krańcowości ludzkiego żywota.

— Jestem bardziej Elfem niż człowiekiem, przybrany ojcze.

— Jesteś — jak dotąd.

Któregoś roku Imryk wyposażył około tuzina długich statków i wyruszył na daleką wyprawę. Flota jarla brytyjskich Elfów przepłynęła wschodnie morze i złupiła Goblinów zamieszkujących jego skaliste wybrzeże. Później Elfowie wtargnęli w głąb kraju, napadli na jakieś miasto Trollów i spalili je po wybiciu do nogi jego mieszkańców i zagarnięciu ich bogactw. Chociaż wojna jeszcze nie została wypowiedziana, takie wypady i próby sił były powszechnie praktykowane przez obie strony. Płynąc wciąż na północ, potem zaś na wschód przez dziwną białą krainę mgieł, chłodu i dryfujących gór lodowych, Imryk, Skaflok i ich wojownicy okrążyli w końcu nieznany przylądek, przepłynęli jakąś cieśninę i skierowali się na południe. Tam walczyli ze smokami i grabili miejscowe demony. Następnie popłynęli znów na zachód, trzymając się linii brzegowej do miejsca, gdzie skręcała ona na południe, po czym ponownie podążyli na północ. Najcięższą bitwę stoczyli na pustynnym brzegu z gromadą wygnanych bogów, wychudłych, wyschniętych, oszalałych z samotności, lecz nadal władających przerażającymi mocami. Imryk zwyciężył, ale po walce Elfowie musieli spalić trzy statki, gdyż nie ocalał nikt, kto mógłby je obsadzić.

Czasami spotykali ludzi, lecz nie poświęcali im wiele uwagi, ponieważ interesowała ich tylko Kraina Czarów. Śmiertelnicy zaś widywali ich tylko przelotnie, a i wtedy ogarniało ich przerażenie. Elfowie nie wojowali ze wszystkimi: w większości królestw przyjęto ich gościnnie i chętnie z nimi handlowano, co było powodem długotrwałych postojów. Po trzech latach statki Imryka powróciły do Elfheugh obładowane bogactwami i jeńcami. Była to wspaniała wyprawa. Wieści o niej rozeszły się po Alfheimie i sąsiednich królestwach, a Imryk i Skaflok okryli się sławą.

вернуться

17

Norny — bogowie losu w mitologii skandynawskiej.

вернуться

18

Grendel — potwór, którego zabił Beowulf, bohater średniowiecznej angielskiej sagi o tej samej nazwie.