Kiedy wreszcie zrozumiał, w czym rzecz, zaczęło mu się robić na przemian zimno i gorąco.
To przecież niemożliwe!
Zirytowała go dziewczyna, która podczas zbliżenia sprawiła na nim wrażenie drewnianej lalki.
Nie, to niesprawiedliwe, panna była bardzo wprawną kochanką.
Ale gdzie podział się ogień, ta iskra, ten diabelski błysk, który…
Który miała Catherine!
Prawda raziła go niczym piorun.
Ten ciągły dokuczliwy lęk o nią, troska, strach, kiedy zniknęła…
Erling poderwał się z łóżka i zapukał do drzwi Móriego. Spieszyło mu się tak, że nie mógł się doczekać zaproszenia.
Czarnoksiężnik siedział przy stoliku i oglądał zwój pergaminu.
– Móri! Musisz uratować Catherine! Teraz, natychmiast!
– Ależ, mój drogi, co się stało? Czy jej stan się pogorszył?
– Nie, o tym nic nie wiem. Ale… Do diabła, Móri, ja kocham tę szaloną dziewczynę!
Umysł Móriego pracował jakby na zwolnionych obrotach.
– Catherine?
– Tak, do diabła, czy tak trudno ci to zrozumieć?
– A co z Tiril?
Erling trochę się uspokoił.
– Tiril poza tobą świata nie widzi, dobrze o tym wiesz. Nie potrafię jej dać tego, czego pragnie, bo spotkała ciebie. A przy tobie wszyscy inni bledną.
– Jest bardzo do ciebie przywiązana.
– Wiem O tym. Mnie także jest bliska, lecz nie w ten, sposób jak powinna. Catherine to ogień, kaprysy i humory, egoizm i bezczelność, i… Ona jest po prostu cudowna!
– Chyba rzeczywiście, skoro trzeźwy przedsiębiorca Erling Müller stracił dla niej głowę.
Erling zasępił się.
– Widzisz, zakochałem się w Tiril właśnie dlatego, że była inna. Inna niż wszystkie te panny z dobrych rodzin, które znałem w Bergen. Te, które kokieteryjnie poklepywały mnie po ręku i szelmowsko, w ramach panieńskich zabaw, udawały, że dają się uwieść. Odgrywały cnotliwe, lecz do łóżka dawały się wciągnąć bez najmniejszego trudu, a to stawało się wręcz nudne. Tiril różniła się od nich, pokochałem ją za jej szczerość, miłość do ludzi, lojalność i naturalność. Potem jednak pojawiła się Catherine, jeszcze dziwniejsza. I widzisz, Móri, ją moja mieszczańska rodzina przyjęłaby z otwartymi ramionami. Baronówna, mój ty świecie, posiadająca tak znaczących przodków, i te maniery – kiedy oczywiście sama tego chce – dobry smak, i uroda. A Tiril? Moja siostra nigdy jej nie zaakceptuje, bo Tiril ubiera się, jak jej przyjdzie na to ochota. Takie zachowanie nie jest tolerowane. Aby być oryginalną i samodzielną, należy trzymać się mody. Przynajmniej takie jest zdanie mej matki i siostry. One niczego nie pojmują!
Móri przyglądał mu się z podziwem.
– To dopiero była przemowa! Tak długo nigdy jeszcze nie mówiłeś. Owszem, rozumiem twoje zainteresowanie Catherine. Ale to, co powiedziałeś o rodzinie… Tiril wszak znacznie przewyższa Catherine urodzeniem?
– Tiril jest nieślubnym dzieckiem jakiejś księżny i nieznanego wielmoży. W tym tkwi cała różnica. Moja rodzina nigdy nie zaakceptowałaby Tiril, gdyby dowiedziała się, że nie jest ona w ogóle dzieckiem konsula.
Móri znów pochylił się nad kawałkiem pergaminu.
– Wobec tego cieszę się, że nie mam żadnej rodziny – mruknął cierpko.
Erling zamilkł.
– Kochasz Tiril, prawda? – spytał wreszcie.
Móri odrzekł dopiero po pewnym czasie:
– Jesteśmy sobie bardzo bliscy.
O tym wiem. Ale nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
– Nie mam prawa na nie odpowiadać.
– A więc znam odpowiedź.
. Usiadł na łóżku Móriego.
– Wiesz, ty i ja bardzo różnimy się od siebie. Zbliżyła nas troska o Tiril. Muszę przyznać, że często bywałem zazdrosny, bo zawsze mi się wydawało, że ona woli ciebie. Chciałem ci tylko powiedzieć, że nigdy nie miałem tak wspaniałych przyjaciół jak ty i Tiril, i Nero. Tak dobrze mi było przez te wszystkie dni, które spędziliśmy razem. Nie mam ochoty wracać do Bergen.
– Doskonale cię rozumiem. Nigdy nie potrafiłbym żyć tak jak ty. Wielka odpowiedzialność, dokumenty, sprawy, o których musisz pamiętać, ludzie, którym musisz okazywać uprzejmość. Ale z drugiej strony to bezpieczne życie. Moje życie nie jest godne zazdrości. A już na pewno nie wolno mi wciągać w nie Tiril.
– Pewnie masz rację, Móri… Co będzie z Catherine?
Czarnoksiężnik uśmiechnął się leciutko.
– Teraz, kiedy wiem, ile ona dla ciebie znaczy, uczynię dla niej, co w mojej mocy. Muszę przyznać, że do tej pory zajmowałem się nią raczej z obowiązku, jest bowiem kontrowersyjną postacią. Pytanie tylko…
Umilkł.
– Proszę, dokończ – poprosił przejęty Erling.
– Pytanie, jak wielkich szkód doznała.
– Cielesnych?
– Nie, z pewnością dojdzie do siebie, to silna dziewczyna, nie laleczka z porcelany. Bardziej niepokoję się o jej duszę. Nie wiemy, co przeżyła, ile z tego zrozumiała.
– Chodzi ci o to, kim on był? Pozostaje nam tylko czekać… – Erling zadrżał. – Na jej miejscu z całą pewnością bym zwariował.
– Ja także – przyznał Móri. – Miejmy nadzieję, że tak się nie stanie.
Przyjaciel wahał się.
– Hmmm… czy nie moglibyśmy iść do niej teraz?
– Niedawno do niej zaglądałem, a przez cały czas czuwa nad nią służąca. Lepiej, byśmy pozwolili jej w spokoju nabrać sił.
Erling skinął głową. Wiedział, która służąca czuwa nad Catherine. Nie miał już ochoty się z nią spotkać. Ze spuszczoną głową wyszedł z pokoju Móriego.
Jakie brudne było moje prywatne życie, pomyślał dokonując rachunku sumienia, kiedy wrócił do łóżka. Nie mam prawa oskarżać Catherine.
Móri i Tiril pasują do siebie. Oboje są tacy czyści. Podczas gdy Catherine i ja…
Wrócił pamięcią do ich wspólnie spędzonej nocy, do wstrząsu, jaki wywołała w nim jej swoboda i wyuzdanie. To jego ciasne konserwatywne wychowanie! Kobieta powinna być bierna i wdzięczna. Ot, i wszystko.
Kiedy myślał o szalonej Catherine, poczuł, że tęskni za nią całym ciałem. Wstrząsającym przeżyciem były jej pocałunki, swawolne zachowanie. Wspominał swoje kochanki, dziewczęta, na których twarzach pojawiał się wy- raz cierpienia, i te, które patrzyły nań z uwielbieniem jak na pana i władcę…
Erling po prostu potrzebował czasu, by zaakceptować fakt, że i kobiety mają swoje potrzeby, że wolno im folgować. własnym pragnieniom. Erling przypomniał sobie, jak Catherine ustami zbliżyła się do…
Zaczerpnął oddechu. Wtedy zawstydził się i rozgniewał, teraz na samą myśl zalała go fala rozkoszy, jakiej nie zaznał nigdy przedtem.
Móri, błagał w duchu. Uzdrów ją! Muszę przeżyć jeszcze wiele takich nocy!
Boże, przecież ja kocham tę szaloną czarownicę!
Która, jak twierdzi Móri, wcale nie jest prawdziwą czarownicą A on przecież wie najlepiej.
W każdym razie na niego, Erlinga, rzuciła czar.
Ten łajdak z lasu być może ją zhańbił! Erling wiedział, że Móri rozkazał dziewkom służebnym umyć baronównę od stóp do głów. Jeśli została zgwałcona, z pewnością umyły ją wszędzie bardzo dokładnie.
Czy Móri widział Catherine nagą? Ta myśl sprawiła mu przykrość. Ale nie, raczej nie, pewnie do takich zabiegów wyznaczył kobiety. Zawsze odznaczał się wielką delikatnością. Nigdy nie uczyniłby czegoś podobnego.
Erling zorientował się, że jego myśli uporczywie krążą wokół tego samego tematu.
A najdziwniejsze, że nie miał ochoty na żadne inne młode dziewczęta. Tak samo jak wówczas, gdy zakochał się w Carli, a potem w Tiril, stał się mężczyzną jednej kobiety.
Zaczął zbliżać się do innych dopiero gdy sądził, że Tiril nie żyje, a później – gdy z goryczą stwierdził, że przedkłada ona towarzystwo Móriego.