Выбрать главу

Te słowa sprawiły jej ulgę, odetchnęła uszczęśliwiona.

– Najdroższy Móri, najdroższy mój, tak bardzo, wprost bezgranicznie cię kocham. Pomów ze swoimi przyjaciółmi! Jestem gotowa na wszystko, ale chyba nie chcę umierać!

– Nie, nie umrzesz, tak jak ja nie umarłem. Ale twoje życie ogarnie mrok, w twoim świecie zaroi się od cieni, słońce będzie tylko ledwie dostrzegalnym punktem, widzianym z morskiego dna. Bo tak mniej więcej wygląda moje życie. Dlatego nie chciałem cię wciągać do swego świata.

Uspokoił się już. Tiril przycupnęła obok niego, siedzieli oboje objęci, nadzy, ale emocje trochę ostygły. Pozostał tylko smutek, uczucie równie piękne.

– Móri, co z nami będzie? Gdzie się podziejemy, to mnie najbardziej dręczy.

– Najpierw przeżyjemy ten bal – szepnął jej we włosy. – Potem zobaczymy.

– Erling chce wracać do domu, do Bergen, ale ja tam nie pojadę. Prosiłam tylko, by położył kwiat na grobie mej ukochanej siostry.

Móri uśmiechnął się.

– Erling mówił mi, że cieszy się na ten bal na zamku. Jest taki przystojny, na pewno wzbudzi sensację.

– Owszem, jest przystojny, ale nie rozumiem, jak mogłeś starać się mnie z nim połączyć.

– Byłem głupi. Powinienem był wiedzieć, że my dwoje należymy do siebie, że nie rozdzielą nas sztuczne granice. Ale teraz pójdę już do swego pokoju.

– Chyba nie w tym stroju?

– Och, oczywiście. Czy wiesz, że jedyna na świecie oglądałaś mnie nagim?

– Bardzo mnie to cieszy, bo nigdy nie widziałam piękniejszego mężczyzny.

– A wielu ich widziałaś?

– Głuptasie! Ani jednego.

– Tak właśnie powinno to brzmieć. Często bywałem zazdrosny o Erlinga. Sądziłem, że czasami o nim myślisz.

– Byłeś zazdrosny? Jak miło! Dobranoc, kochany! Dałeś mi dzisiaj tyle szczęścia, że nie będę mogła zasnąć.

– A ja nie chcę spać. Będę przywoływał w myślach każdy moment dzisiejszego wieczoru, a jutro znów cię zobaczę. Czy można pragnąć więcej?

Dwaj mężczyźni siedzieli w kącie gospody, zajęci rozmową.

– Z całą pewnością są w Christianii. Przyprowadzili stajennemu konie. Był z nimi wielki czarny pies, wszystko więc się zgadza.

– Jak ominęli nasze pułapki?

– Nie mam pojęcia. Ale wiesz co, Georg? Stało się jeszcze coś gorszego! Ich nazwiska zostały wpisane na listę gości zaproszonych na bal do Akershus!

– Co takiego?!

– To prawda. Znajomy z zamku twierdzi, że ta baronówna, która się do nich przyłączyła, wkręciła ich na bal.

– To najgorsze co może się zdarzyć! Nie wolno do tego dopuścić!

– Oczywiście. Gdybyśmy tylko wiedzieli, gdzie się zatrzymali, moglibyśmy natychmiast się z nimi rozprawić.

– Nie mamy czasu do stracenia. Tiril nie może pójść na bal, już my się o to zatroszczymy.

– Żywa tam nie pójdzie, bo wtedy wszystko stracone.

– Natychmiast zdobądź zaproszenia na bal! Musimy się przygotować, na wypadek gdybyśmy nie dopadli jej do soboty. Ale powinna umrzeć wcześniej.

Drugi zacisnął wargi.

– Na Boga, przysięgam, że Tiril nigdy nie przekroczy progów zamku Akershus. A jeśli tam wejdzie, jej los i tak będzie przesądzony.

Źródła:

Dr A. Chr. Bang: NORSKE HEXEFORMULARER OG MAGISKE OPSKRIFTER wydane przez Videnskabsselskabet i Christiania, w 1901 (1035 stron);

Carl A. Lindsten: SEVART I TIVEDEN, 1990; oraz własne przeżycia autorki z Tiveden. Między innymi słyszała ona, a także jej mąż i córka, w pobliżu Stenkallan powolne rytmiczne uderzenia Dziada z Kolar. Córce, obdarzonej zdolnością jasnowidzenia, przez cały czas towarzyszyło „coś” po prawej stronie. Raz obróciła się i odezwała, sądząc, że stoi za nią matka, nikogo jednak nie było. Potem odwróciła się gwałtownie i zobaczyła długą, niską, podobną do węża istotę.

John Bauer (1882-1918) – wybitny szwedzki ilustrator baśni, mieszkał nie opodal Tiveden. Nikt tak jak on nie potrafił oddać nastroju zaklętego lasu i tajemniczej głębi jezior. Melancholia lasu w końcu tak ciężko go dotknęła, że zaczął obawiać się o życie synka. Wydawało mu się, że leśne i wodne istoty chcą porwać chłopca. Postanowił uciec z lasu, przenieść się do Sztokholmu.

Kiedy łódź z rodziną i bagażem na pokładzie wypłynęła na jezioro Wetter, niespodziewanie rozpętała się burza. Łódź się wywróciła. John Bauer, jego żona i syn utonęli w głębi jeziora, którego piękno po mistrzowsku przedstawiał.

Margit Sandemo

***