Выбрать главу

– Wybacz, że nie jestem zbyt ponętna -. wygłosiła, dumnie unosząc głowę.

– Nawet przy twoim niewielkim doświadczeniu wiesz, że nie o to chodzi – odparł Josh, zapinając koszulę. – Ubierz się i jedź do domu – polecił i zostawił ją samą.

Zatrzasnął za sobą drzwi, a Erin była zbyt zdenerwowana, by rzucić za nim czymś ciężkim. Jak mógł ją tak zostawić? Po tym jak rozpalił jej zmysły… jak mógł ją zostawić?

ROZDZIAŁ PIĄTY

W poniedziałek Erin pojechała do pracy z zamiarem porzucenia posady. Poszła nawet do Ivana Kelly’ego.

– Ivan… – zaczęła, ale słowa, które mogły zupełnie odmienić jej życie, uwięzły jej w gardle. – Chodzi o sprawę Pickeringa… – zapytała go o problem, z którym już dawno sobie poradziła.

W piątek wieczorem pojechała do Croom Babbington, z głową pełną dręczących wspomnień. Zastanawiała się, czy kiedykolwiek ochłonie i uwolni się od uczucia dojmującego wstydu.

Była wstrząśnięta zarówno swoim zachowaniem, jak i reakcją Josha. Zaraz, przecież to ona wymuszała na nim pocałunki. Zachowała się jak bezwstydna kokietka, nie dała biedakowi żadnego wyboru. Pewnie całował ją tylko dlatego, żeby wreszcie przestała jęczeć.

Próbowała wzbudzić w sobie złość na Josha, ale bez powodzenia. Usiłowała sobie wmówić, że to on nie powinien kłaść się z nią do łóżka. Chociaż właściwie… Zmęczony i znudzony na śmierć pewnie spojrzał na wolną połowę łóżka i pomyślał sobie: a niech tam, raz kozie śmierć! Nie mogła się na niego gniewać, bo przecież przyniósł ją do pokoju i troskliwie pielęgnował. Co z tego, że dzielił z nią łóżko, w końcu i tak należało do niego!

Westchnęła ciężko. Oprócz jej rozwiązłego zachowania, najbardziej upokarzający był fakt, z jaką łatwością Josh Salsbury odrzucił jej… wdzięki. Och, pociągała go fizycznie, to było oczywiste, ale nie na tyle, by się z nią przespać. „Może niektórzy faceci chcieliby iść z tobą do łóżka, Erin, aleja do nich nie należę” – powiedział kiedyś i potwierdził to w niedzielne przedpołudnie.

Miała nadzieję, że weekend w Croom Babbington w ciszy i spokoju przywróci jej równowagę ducha. Myliła się.

– Do zobaczenia za tydzień – pożegnała ojca w niedzielę z udawaną beztroską.

– Jedź ostrożnie – pouczył ją, czego prawie nie słyszała z głową pełną myśli o Joshu.

Gdy dotarła do domu, zadzwoniła matka i Erin musiała przyjąć do wiadomości, że chyba nie jest jedynym członkiem rodziny, który przeżywa uczuciowy galimatias.

– Miło spędziłaś weekend? – zapytała Nina.

– Byłam u ojca.

– Zapewne świetnie się bawiłaś! – zauważyła matka sarkastycznie. Erin nie zamierzała wysłuchiwać uszczypliwości Niny.

– A jak twój weekend?

– Cóż… – wyraźnie się zawahała.

– Coś się stało? – Erin nagle zdała sobie sprawę, że głos matki brzmi trochę dziwnie.

– Skądże. Nic! – zaprzeczyła żywo. – Pomyślałam tylko, że zadzwonię do ciebie i może umówimy się jutro na lunch.

Naprawdę coś ją dręczyło!

– Świetnie. – Chciała wyciągnąć z matki coś więcej, ale wiedziała, że musi poczekać z tym do jutra. – Tam, gdzie ostatnio?

– Czemu nie – zgodziła się Nina. – Jutro nigdzie się nie spieszę. Podjadę po ciebie.

– Pracuję, mamo.

– Wiem. Wiem! I przestań tak mnie nazywać. Zabiorę cię z biura. Erin nie spodobał się ten pomysł.

– Wiesz, że pracuję w firmie Thomasa Salsbury’ego? – ośmieliła się przypomnieć.

– Ale jest mało prawdopodobne, ze się na niego natknę, prawda? Podobno wyjechał z Londynu i siedzi gdzieś za granicą, kurując się w tropikach. Zresztą z przyjemnością bym się z nim spotkała. Zawsze był dobrym kompanem. W każdym razie dopóki się nie oświadczył.

– Nie o nim myślałam – przyznała Erin.

– O, sądzisz, że synalek palnie mi kazanie, bo śmiałam odtrącić jego ojca?

– Skądże znowu – odparła pogodnie. – Ale myślę, że będzie lepiej, jeśli spotkamy się w restauracji.

Matka zgodziła się bez oporu.

Następnego ranka, pamiętając, ile czasu trwał lunch z Markiem i znając swoją matkę, która jeśli „nie miała nic pilnego”, nie lubiła się spieszyć, Erin poszła do Ivana Kelly’ego.

– Czy mogę przedłużyć dziś przerwę na lunch? – zapytała.

– Farciarz – stwierdził krótko.

– Moja matka – wyjaśniła. – Dodatkowe pół godziny powinno wystarczyć.

– Załatwione.

Matka zjawiła się w restauracji pierwsza, wyraźny znak, że coś ją trapiło.

– Kochanie, jesteś zbyt ładna, by zarabiać na życie – powitała ją Nina. – Niech ci ojciec da więcej pieniędzy.

– Stale to powtarzała. – Jeśli masz jakieś obiekcje, sama z nim porozmawiam.

– Naprawdę, ma… Nino, jesteś straszna. – Erin się roześmiała. – Nie potrzebuję pieniędzy taty. Moje konto w banku jest całkiem pokaźne.

– Naprawdę? – zdziwiła się Nina i dodała nieco ostrzej: – Mam nadzieję, że nie robisz się równie skąpa jak on?

Cokolwiek powiedzieć o ojcu, z pewnością nie był skąpy. W kwestiach finansowych zawsze był wręcz szczodry. Nina po rozwodzie dostała takie alimenty, które niejednego mężczyznę przyprawiłyby o atak serca.

Popatrzyła z uwagą na matkę, uroczą jak zwykle, i zdała sobie sprawę, że to wszystko to zasłona dymna, pod którą ukrywa się jakiś poważny problem.

Coraz bardziej utwierdzała się w tym mniemaniu, słuchając żywej i beztroskiej paplaniny matki. Ale gdy na stole pojawiło się drugie danie, a matka nadal nie miała zamiaru poruszać tematu głębszego od ostatniego zakupowego szaleństwa, Erin odgadła, że chodziło o mężczyznę.

– Co u… Richarda? – zapytała, wyciągając z głębin pamięci imię ostatniego adoratora, którego Nina określiła przymiotnikiem „inny”.

– O! – wykrzyknęła matka i Erin wiedziała, że trafiła w sedno.

– Nadal… cię bawi? – sondowała delikatnie. Nina westchnęła głęboko.

– Zrobił się strasznie poważny… Wiesz, jacy oni są – poskarżyła się. – Wszystko zepsuł!

– Rzuciłaś go? – Erin nie była pewna, komu bardziej współczuć – Richardowi, czy uciekającej od zobowiązań matce.

– Oświadczył się… Szczerze mówiąc, od lat unikam oświadczyn jak ognia, a teraz dwóch naraz! Możesz w to uwierzyć? Wyjaśniłam przecież wyraźnie, że stan małżeński absolutnie mi nie odpowiada!

– Ale… myślałam… że ci na nim zależy! Nina spojrzała na nią bez uśmiechu.

– Zależy – przyznała. – Ale byłam już mężatką. Dwukrotnie! Nie jestem gotowa na kolejny związek. – Na jej poważnej twarzy rozkwitł tak czarująco zawadiacki uśmiech, że Erin zrozumiała, czemu mężczyźni tracili dla niej głowę. Uśmiech jednak zniknął, gdy zapytała: – Pewnie jedziesz do ojca w ten weekend? Stary egoista. Powiedz mu, że masz własne życie.

– W zeszłym tygodniu nie byłam w domu – Erin zaczęła się bronić, potem olśniło ją. – Zapraszasz mnie na weekend? – wypaliła, choć ta myśl wydała się absurdalna.

– Zabawne, że o to pytasz – usłyszała ku swojemu zdumieniu. – Może złożyłabyś mi wizytę w sobotę… i została na noc?

– Wpakowałaś się w jakieś kłopoty? – zapytała Erin przekonana, że jedynie coś strasznego mogło skłonić matkę do takiej serdeczności.

– Jakie kłopoty? – Nina wzruszyła wdzięcznie ramio nami. – Chodzi o to… potrzebuję czasu… żeby przemyśleć… podjąć decyzję… Zaprosiłam Richarda na ten weekend. Ma wziąć udział w zawodach pływackich. To akcja charytatywna organizowana przez Normana i Letty Ashmore’ow. Wyobrażasz to sobie? Połowa z tych naxxxrwańców aż prosi się o zawał. – Erin lekko zadrżała. Bezmyślność matki wciąż przyprawiała ją o wstrząs. Nina beztrosko ciągnęła: – Ktoś odważny zaproponował zbiórkę o szóstej rano i wszyscy się zgodziliśmy… rozsądek utonął w winie.