– Ty też bierzesz udział w zawodach? – zapytała głupio Erin. Nie wyobrażała sobie swojej wytwornej matki z fryzurą zmoczoną w chlorowanej wodzie.
– Nie, kochanie – zaprzeczyła Nina łagodnie. – Jedynie zaproponowałam Richardowi nocleg na sobotnią noc.
– I przyjął zaproszenie?
– Nie mogę się teraz wycofać, bo co sobie o mnie pomyśli, nie mówiąc o innych… Och, czemu musiał poprosić mnie wczoraj o rękę i wszystko zepsuć?
– Odmówiłaś?
– Domyślił się chyba, że mam taki zamiar, więc szybko zaproponował, bym wszystko przemyślała, nim dam odpowiedź. A ja głupia się zgodziłam.
– Zamierzasz go rzucić?
– On pierwszy powinien poznać moją decyzję – odparła Nina, okazując tym razem zadziwiającą delikatność.
– Przyjedziesz?
– Oczywiście – odparła bez wahania. – Mam tylko nadzieję, że nie palnę głupstwa i nie powiem do ciebie „mamo”.
– On wie, że mam córkę.
– Powiedziałaś mu?! – nie posiadała się ze zdumienia.
– Przyłapał mnie w chwili słabości – wyznała Nina, odzyskując humor. – Nikt więcej nie musi wiedzieć… Nie musisz iść na tę imprezę charytatywną. Richard pojedzie sam. Ja dołączę do Ashmore’ów później. – Nastrój matki znowu się zmienił i ciągnęła nieco przybita: – Tak sobie myślę, że chyba nie dbam o to, czy ktoś się dowie o mojej dorosłej córce.
Erin zrozumiała, że matka przeżywa podobny uczuciowy galimatias, jak ona. Od razu przyszedł jej na myśl sprawca całego zamieszania, Josh, i wróciła do własnego emocjonalnego piekiełka.
Przypomniała sobie również o pracy. Spojrzała na zegarek.
– Już wpół do drugiej! – Nie wierzyła własnym oczom.
– Złapię taksówkę. Nie pogniewasz się, jeśli daruję sobie deser?
– Ja też zrezygnuję – odparła Nina.
O drugiej czterdzieści próbowały na ulicy złapać taksówkę. Erin proponowała, że poczeka sama, ale Nina odmówiła. Szybko jednak straciła cierpliwość.
– To niedorzeczne! – oznajmiła. – Podwiozę cię do biura. Przecież nie zrobiłam nic złego!
Zapewne Nina, we własnym mniemaniu, nie wyrządziła żadnej krzywdy Thomasowi Salsbury’emu. Erin nie miała pojęcia, co zaszło między jej matką a ojcem Josha, niemniej ten człowiek ciężko się rozchorował. Czyżby z powodu odrzuconych oświadczyn?
– O której przyjechać w sobotę? – zapytała Erin, gdy matka sprawnie manewrowała pojazdem na zatłoczonej ulicy.
– Wczesnym popołudniem. Poproszę Richarda, by cię podwiózł. Mieszka niedaleko od ciebie. Po co brać dwa samochody?
Już wszystko sobie zaplanowała. W taki sposób zamierzała uniknąć przebywania sam na sam z Richardem.
Gdy zatrzymały się przed wejściem imponującego gmachu firmy Salsbury Engineering Systems, Erin była tak pochłonięta problemami matki, że straciła czujność. Matka zatrzymała samochód i naraz Erin zamarła. Josh wyszedł właśnie z budynku i schodził szybko po schodach.
Może mnie nie zauważy, pocieszała się Erin. Na jego widok serce jej podskoczyło z radości i jednocześnie ogarnęła rozpacz, gdy z szybkością światła opadły ją wspomnienia jej nieprzyzwoitego zachowania podczas ostatniego spotkania.
Nie zobaczy jej? Akurat! Samochód stał przed wejściem i Josh patrzył prosto na nią. Dziwne, przez ułamek sekundy wydawało się, że ucieszył go jej widok, chyba nawet chciał do niej podejść. Potem spojrzał na miejsce kierowcy i na jego zadowolonej twarzy pojawił się wyraz niedowierzania. Twarz mu pobladła, w oczach zamigotała wściekłość. Erin nie miała wątpliwości, że poznał Ninę, kobietę, przez którą jego ojciec otarł się o śmierć.
Na szczęście matka była odwrócona i wcale go nie zauważyła.
– Pa, kochanie – pożegnała córkę z uśmiechem i pochyliła się, by ją pocałować.
– Do soboty. – Erin, otępiała i zmieszana spojrzeniem Josha, wysiadła z samochodu, pomachała matce i na skróty przez główny budynek udała się do swojego biura.
Była tak zdenerwowana, że zapomniałaby przeprosić Ivana Kelly’ego za spóźnienie, gdyby sam do niej nie zajrzał.
– Dobrze, że już jesteś.
– Przepraszam, straciłam poczucie czasu – przyznała.
– Nie ma sprawy. Ale jest pilny raport do przepisania. Zajmiesz się tym?
– Mogę zostać do późna – zapewniła, ale po jego wyjściu zaczęła się zastanawiać, czy pod koniec dnia będzie jeszcze pracować dla Salsbury Engineering Systems. Miała wrażenie, że Josh był zbyt wściekły, by puścić płazem jej znajomość z kobietą, którą miał powody nienawidzić. To jeszcze nie koniec sprawy.
Przez resztę dnia była podminowana i z niepokojem odbierała każdy wewnętrzny telefon.
Raport dla Ivana skończyła dopiero po szóstej. Wróciła do domu, zrobiła sobie herbaty i zastanawiała się, dlaczego, skoro nie groziło jej już wezwanie na dywanik, nadal była taka spięta.
Zrozumiała, gdy zmywając naczynia, zauważyła przez kuchenne okno wjeżdżający na podwórko samochód. Było jeszcze dość jasno, toteż z łatwością rozpoznała wóz. O, rany!
Odsunęła się od okna i szybko wytarła ręce. Wpadła do saloniku, miotając się jak oszalała. Potem usłyszała natarczywy dzwonek do drzwi.
Najchętniej by nie otworzyła, ale pewnym sprawom trzeba stawić czoło. Roztrzęsiona wzięła głęboki oddech i po paru sekundach zeszła po wąskich schodach.
Na widok Josha Salsbury’ego na jej twarzy zakwitły rumieńce. Nie tylko z powodu zachowania podczas ich ostatniego spotkania oraz faktu, że została odrzucona.
Wciąż był wściekły. Biła od niego wrogość. Popatrzył na nią w milczeniu przez dwie sekundy i nie bawił się w uprzejmości, tylko krzyknął:
– Nie najlepiej dobierasz sobie towarzystwo!
Jej zakłopotanie znikło w jednej chwili. Spędziła niespokojne popołudnie, przeczuwając, że Josh zechce z nią porozmawiać, może nawet wręczy jej zwolnienie. Ale nie mogła zdzierżyć tego, że wpadł jak burza do jej domu i rzucał obelgi na matkę.
Nie zamierzała jednak prowadzić kłótni przy otwartych drzwiach. Bez słowa odwróciła się i pomaszerowała z powrotem na górę.
Josh Salsbury nie czekał na zaproszenie. Niezbyt delikatnie zatrzasnął wejściowe drzwi i ruszył za nią po schodach. Gdy znaleźli się w salonie, spojrzeli na siebie gniewnie. Erin nie potrafiła zrozumieć, jak mogła być na niego taka zła, skoro nieprzytomnie go kochała.
– Wyglądacie na bardzo zaprzyjaźnione. – Bez wątpienia pił do ich całusa na pożegnanie. Wciąż milczała. – Skąd znasz tę kobietę?!
Erin uniosła dumnie głowę.
– Skoro tak bardzo pragniesz wiedzieć… Ta kobieta – urwała, by wziąć głęboki oddech – jest moją matką!
To nim wstrząsnęło. Gapił się na nią przez chwilę, nie mogąc wydobyć z siebie słowa. Ale nie trwało to długo.
– Ona nie ma dzieci! – zaprzeczył ostro.
Wybacz, mamo, zapomniałam.
– Poprawka. Ma córkę!
– Nosi inne nazwisko!
– Wyszła powtórnie za mąż – poinformowała go chłodno, ale uprzejmie.
– I nazywa się Woodward – najwyraźniej to nazwisko wryło mu się w pamięć. – A może Woodward to trzeci albo czwarty mąż? – zapytał z sarkazmem.
– Drugi. Moja mama czuje awersję do małżeństwa.
– Powinna o tym wspomnieć mojemu ojcu, nim zrobiła z niego głupca! – warknął.