– Jeśli jest takie małe, czy starczy miejsca dla nas obu?
– Och, prawie tam nie bywam – Charlotta odparła wesoło. – Mówiąc szczerze, spędzam większość czasu u Robina. A ślub jest coraz bliżej, mama panikuje, więc często jeżdżę do Bristolu. To jak?
– Hm… może dam ci znać? Charlotta od razu podała jej kilka numerów telefonów.
– Wiem, że cię zaskoczyłam, sama jestem trochę zdziwiona – uśmiechnęła się. – Jeśli nie będzie mnie w pracy lub nie złapiesz mnie na komórkę, dzwoń do Robina.
Rozstały się i Erin z głową pełną wrażeń wróciła do domu, gdzie powitał ją ojciec, przypominając, że nie przyniosła mu wyściełanej koperty, o którą prosił.
– Wrócę po nią – powiedziała. – Eee… spotkałam Charlotte Fisher.
– Charlotta Fisher? Dobry Boże! Tę, która mieszkała obok nas?
Erin wyjaśniła, że Charlotta przyjechała przedstawić narzeczonego babci, powtórzyła też ich rozmowę.
– Zgodziłaś się? – zapytał, o dziwo wcale nie tak bardzo zdziwiony, jak oczekiwała.
– Nie miałabym nic przeciwko temu. Tylko na trochę – dodała pospiesznie. – Myślałam, że się zdenerwujesz.
– Przyznaję, pomysł niezbyt mi się podoba, ale właściwie spodziewałem się, że kiedy ci stuknie dwudziestka, będziesz chciała rozwinąć skrzydła i wylecieć z domu.
– Naprawdę? – zdziwiła się.
– Zrobiłem co w mojej mocy, żeby cię chronić, ale jakiś czas temu uznałem, że nie mogę cię zatrzymać przy sobie na zawsze.
– Och, tatusiu – wyszeptała.
Po tej krótkiej chwili wzruszeń Leslie Tunnicliffe raptownie przeszedł do spraw praktycznych. Erin przekonała się, że nie jest jeszcze całkiem gotów zrezygnować z roli troskliwego rodzica.
– Oczywiście muszę obejrzeć to miniaturowe mieszkanko. I rzecz jasna zapłacisz Charlotcie normalny czynsz. Sam się tym zajmę.
Nie tego Erin chciała, ale nie zamierzała kłócić się z ojcem, skoro ustąpił w najważniejszej sprawie. Wkrótce potem zadzwoniła do niej Charlotta.
– Naprawdę potrzebna mi twoja pomoc. Tonę w papierach – naciskała.
– Kiedy mam zacząć? – zapytała Erin. Charlotta krzyknęła z radości i szybko wszystko ustaliły. Erin spędziła wiele godzin na pakowaniu rzeczy. Dzień później Leslie Tunnicliffe wsiadł w swój samochód i pojechał za autem córki do Londynu.
Tak jak Charlotta przewidziała, Erin od razu zakochała się w mieszkanku. Było na pierwszym piętrze i miało osobne wejście. Część, z oknami wychodzącymi na duże brukowane podwórko, służyła za kuchnię i jadalnię. Po przeciwnej stronie znajdowały się sypialnia i łazienka. Z kuchni wchodziło się do maleńkiego salonu. Co najważniejsze, ojciec Erin, zaaprobował to tymczasowe lokum.
– Dobra z ciebie dziewczyna – powiedział, gdy go odprowadzała. – Ufam, że nie popełnisz żadnego głupstwa.
Erin, która po raz pierwszy miała zasmakować prawdziwej wolności, doszła do wniosku, że pamiętanie o wszystkich rodzicielskich nakazach i zakazach może być odrobinę kłopotliwe. A poza tym kochała ojca i nie chciała, by się o nią martwił.
– Postaram się być grzeczna – odparła wesoło.
Pocałował ją na pożegnanie i odjechał. Wspinała się po stromych schodach, nie przestając się uśmiechać. Kto by pomyślał? W zeszłym tygodniu nudziła się jak mops i była zdegustowana zachowaniem Marka Prentice’a, a teraz życie stało się takie ekscytujące! Mark Prentice? Też coś! Erin zdała sobie sprawę, że tak naprawdę nigdy jej na nim nie zależało.
Zanim się rozpakowała, wyjęła telefon komórkowy i wystukała numer matki. Co dziwne, Nina była w domu.
– Stary nudziarz naprawdę cię puścił? – wykrzyknęła.
– Tylko na trochę. Jakieś trzy miesiące – odparła Erin. Stary nudziarz! Matka była niepoprawna. Nina roześmiała się.
– Po trzech miesiącach nie zechcesz już wracać! Wiem o tym! Podaj mi swój adres. Przyjadę cię odwiedzić, kiedy znajdę chwilę.
Erin leżała wygodnie wyciągnięta na łóżku i intensywnie rozmyślała.
Zaledwie miesiąc temu zaczęła pracować dla Charlotty i w krótkim czasie przebiła się przez stos papierów. Bała się, że przewidywane przez Charlotte trzy miesiące skurczą się do połowy tego czasu. Nawet gdyby pracowała tylko na pół etatu, niedługo nie będzie miała co robić.
A wtedy będzie musiała wracać do domu. Tak jak przewidywała Nina, Erin z niechęcią myślała o powrocie do Croom Babbington. Ostatni weekend spędziła z ojcem, i te dwa dni wlokły się niczym wieczność, choć i w Londynie jej życie towarzyskie nie było zbyt bogate. Czasami wpadała Nina, Charlotta zjawiła się tylko raz, by zabrać resztę swoich ubrań. Erin poznała jej narzeczonego, Robina, spokojnego człowieka w wieku około trzydziestu pięciu lat, do którego od razu poczuła sympatię.
Robin był całkowicie niepodobny do Gavina Gardnera, nieco natrętnego faceta, który miał firmę obok biura Charlotty. Gavin zaprosił Erin na randkę już po pół godzinie znajomości. Choć Erin miała ochotę „zaszaleć”, coś jej podpowiadało, by nie zadawała się z facetami w typie Gavina. Odrzuciła jego propozycję, co go wcale nie zniechęciło. Ponawiał zaproszenia, a ona nadal odmawiała.
Erin z westchnieniem ubrała się i pojechała do pracy. Tuż przed wejściem do budynku dopadł ją Gavin Gardner.
– Jak weekend? – zapytał na wstępie.
– Byłam w domu – powiedziała. – A twój?
– Niezbyt udany, bo zabrakło ciebie – zaczął flirtować.
– Pracowity?
– Znalazłbym czas na kawę, lunch i kolację z tobą. Co wybierasz?
– Cześć, Gavin, muszę już iść – odparła, ignorując jego zaczepkę.
– Jeszcze zmienisz zdanie, jestem pewny – obwieścił na pożegnanie.
Erin uśmiechała się, wchodząc do budynku przypominającego przerośniętą stodołę. Charlotta, jak zwykle pierwsza na miejscu, spojrzała na nią zaciekawiona.
– Gavin Gardner? – zgadła.
– W końcu zrezygnuje.
– Nie licz na to. Jak twój tata? – zapytała, wiedząc, że Erin wracała na weekendy do domu.
– Ucieszył się z mojego przyjazdu. – Jej uśmiech zbladł. – Chyba za mną tęskni.
– To jasne. Byłaś sensem jego życia, odkąd odeszła twoja matka – stwierdziła Charlotta. Ta uwaga nie poprawiła samopoczucia Erin.
– Myślisz, że powinnam wrócić do domu? – spytała zmartwiona.
– Skądże! – zaprzeczyła przyjaciółka. – Chcesz tego?
Prawdę mówiąc, choć kochała ojca i była mu wdzięczna za wychowanie, wolałaby zostać w Londynie.
– Nie – zaprzeczyła szczerze. – Tylko że wkrótce uporam się z całą robotą. Charlotta zastanowiła się przez chwilę.
– I co z tego? Wcale nie musisz wyjeżdżać z Londynu.
– Czyżby? – zapytała zdziwiona Erin. To jej nie przyszło do głowy.
– Bez problemu znajdziesz inną pracę, a ja dam ci najlepsze referencje. I nadal nie zdecydowałam, co zrobić z moim mieszkaniem.
– Mówisz, że mogłabym tam zostać?
– Jasne. Jeśli postanowię je sprzedać, dam ci znać odpowiednio wcześniej. Co ty na to? Erin chciała natychmiast wyrazić zgodę, ale musiała pomyśleć o ojcu.
– Mogę się zastanowić? – zapytała z wahaniem.
– Jasne – zgodziła się Charlotta i uśmiechnęła się. A skoro nie jesteś tak zajęta, jak sądziłam, rzućmy wszystko i wybierzmy się na zakupy! Przegrzałam szare komórki i potrzebuję terapii zakupowej.
Erin nie miała tego dnia zbyt wiele roboty i uznała, że zakupy to niezły pomysł.
– Ruszamy! – poparła przyjaciółkę.
Dwie godziny później, z satysfakcjonującą kolekcją toreb pełnych zakupów, zrobiły sobie przerwę na kawę. Usiadły w eleganckiej kawiarni, tuż przy oknie.