Samochód zatrzymał się. Było ciemno, ale chyba rozpoznała ten wóz. Wysiadł ktoś wysoki. Wzrostu Josha.
W uszach jej huczało. Mężczyzna wyszedł z parkingu i światło przy drzwiach oświetliło go w pełni. Josh! Serce waliło Erin tak mocno, że robiło jej się słabo. Był tutaj, a ona trzęsła się jak osika, nogi się pod nią uginały. Nie miała pojęcia, jak uda jej się zejść po schodach, żeby otworzyć drzwi.
ROZDZIAŁ ÓSMY
Erin zamarła na dźwięk dzwonka. Potem wciąż oszołomiona zeszła po schodach.
Nie zadzwonił drugi raz, tylko dał jej parę chwil, których naprawdę potrzebowała, by się opanować. Stracony czas. Otwierając drzwi, wciąż była cała rozdygotana.
Próbowała się uspokoić, zachować obojętność, ale on wyglądał tak… porażająco, że mogła jedynie gapić się na niego bez słowa. Cofnęła się. Stał w progu bez ruchu, napawając się jej widokiem.
W tej właśnie chwili umysł Erin wrócił nieco do równowagi.
– Zazwyczaj nie czekasz na zaproszenie – rzuciła na powitanie. Josh wpatrywał się w nią przez dłuższą chwilę.
– Obawiam się, Erin, że zmieniłem wiele przyzwyczajeń w dniu, w którym cię poznałem.
Nie wiedziała, czy to miał być żart. Na próżno szukała odpowiedzi, więc postawiła na uprzejmość i opanowanie.
– Lepiej wejdź.
Opanowanie, no jasne! Była kłębkiem nerwów.
– Napijesz się kawy? – zaproponowała, jak przystało na dobrze wychowaną gospodynię.
– Twój ojciec by to zaaprobował?
– Prawie o pierwszej w nocy? Wątpię – odparła. – Choć… O to właśnie chodzi, prawda? O moją mamę i twojego ojca? – Chyba prosiła się o otwartą wojnę. – Może usiądziesz?
– Dziękuję – odpowiedział spokojnie i poczekał, aż Erin przycupnie na fotelu, nim sam zajął miejsce na kanapie.
– Jesteś niezwykle uprzejmy – zauważyła. – Ta wizyta… chodzi o zemstę, prawda?
– Zemstę? – udawał zdziwionego, ‘ ale nie dała się oszukać.
– To jedyne sensowne wytłumaczenie – stwierdziła, bo nareszcie zrozumiała. – Nikt normalny nie przychodzi z wizytą o pierwszej w nocy z powodu… hm… zaległej randki.
Josh spojrzał na nią.
– Zemsta? O czym ty mówisz?
Sama chciałaby wiedzieć! Próbowała uciszyć rozszalałe serce.
– Wiesz, o czym mówię – wzięła się w garść. – Wierzysz, słusznie czy nie, że twój ojciec rozchorował się przez moją mamę i chcesz, bym za to zapłaciła.
Patrzył na nią z niedowierzaniem.
– Jesteś niesamowita – wymamrotał z podziwem. – Co za stek bzdur!
– Czyżby? – spytała wyzywająco.
– Nie do wiary. Pomyśleć, że kiedy pracowałaś w moim biurze, twoja inteligencja wywarta na mnie kolosalne wrażenie!
Wyprostowała się.
– Ha! Patrzysz wilkiem, gdy tylko wspomnę o mojej mamie. Ty…
– Możliwe, że tak było, ale…
– Możliwe?
– Przyznaję, byłem wściekły. Ale tylko na początku.
Erin nie wyglądała na przekonaną. Nie dalej jak wczoraj Josh z powodu Niny wpadł w furię i zachował się poniżej wszelkiej krytyki.
– Mówię prawdę – zapewnił. – Wpadłem we wściekłość, kiedy zobaczyłem was obie w samochodzie, a już szczególnie na widok waszych czułości. Gruboskórność tej kobiety omal nie zabiła mojego ojca.
– Więc przyszedłeś tutaj. No i… – Nie mogła mówić dalej.
– Och, moja droga, kochana Erin – powiedział czule i od razu poczuła, jak mięknie jej serce. – Próbowałem zapomnieć o tej ponurej nocy, ale nie mogę. Straciłem całkowicie panowanie nad sobą, kiedy dowiedziałem się, że Nina Woodward jest twoją matką… – Potrząsnął głową. – Nawet teraz nie mogę uwierzyć, że próbowałem wziąć cię siłą.
Wydawał się zniesmaczony i wzburzony tym wspomnieniem. Erin nie chciała, by był z jej powodu nieszczęśliwy i smutny.
– Uważałeś, że sypiam ze wszystkimi chętnymi.
– Jakby to mogło mnie usprawiedliwić! – odparł ze złością. – I tak nigdy w to nie wierzyłem! Pożałowała, że próbowała go pocieszyć.
– Udało ci się mnie nabrać! – odparła zgryźliwie.
– Już od jakiegoś czasu zdaję sobie sprawę, że jedyną osobą, którą próbowałem oszukać, byłem ja sam – wyznał.
– Intrygujące, może nawet zdumiewające – zauważyła sucho. – Na pewno nie napijesz się kawy przed wyjściem? Roześmiał się.
– Och, Erin, jeszcze tyle musisz się o mnie dowiedzieć – powiedział łagodnie. – Przygotowywałem się na tę chwilę – oświadczył. – Tak wiele rzeczy muszę ci wyznać. Przeprosić. Otrzymać odpowiedzi, bez których nie zaznam spokoju. Mowy nie ma, bym wyszedł, nim wszystko lub prawie wszystko nie zostanie rozwiązane ku naszemu… hm… mam nadzieję, obopólnemu zadowoleniu.
Zaschło jej w gardle.
– Czyli zostajesz, tak? A co z kawą?
– Och, Erin, Erin… – powiedział. – Czy to dziwne, że doprowadzasz mnie do szaleństwa?
– Ja?
Uśmiechnął się.
– I tak przed tym nie ucieknę, więc zbiorę się na odwagę i wyjaśnię, że… – urwał, jakby dobierał odpowiednie słowa. – Od samego początku wywarłaś na mnie wielkie wrażenie.
– Pod względem fizycznym? – odważyła się zapytać.
– To znaczy…
– Jasne – zgodził się i zawahał znowu. – Ale to coś więcej.
Więcej! O, nieba, trzęsła się cała. Na wszelki wypadek schowała ręce za plecy, żeby przypadkiem nie zauważył, jak drżą.
– Hmm, to stwierdzenie wydaje mi się nieco niejasne.
– Otwórz umysł i wysłuchaj mnie – polecił.
Przecież słuchała. Jak zawsze.
– Zamieniam się w słuch. Twierdzisz, że to nie ma nic wspólnego z zemstą?
– Daję ci słowo, absolutnie nic. Mój ojciec był poważnie chory, ale wraca już do zdrowia. Przyznaję, byłem wściekły, kiedy dowiedziałem się* że Nina Woodward jest twoją matką. Ale w bardzo krótkim czasie…
– Kiedy ochłonąłeś? – podpowiedziała.
Uśmiechnął się przepraszająco.
– Odbiło mi, prawda? – I nie czekając na odpowiedź, ciągnął: – Kiedy się uspokoiłem, zrozumiałem, że to nie twoja wina i że należą ci się przeprosiny. Zadzwoniłem z Nowego Jorku, by cię przeprosić, ale…
– Ojej. Nie dałam ci szansy, prawda?
– Byłaś nieźle wkurzona. I słusznie – przyznał. – Zachowałem się podle. Obraziłem cię i potraktowałem brutalnie. Nie zasługiwałem na nic lepszego. Poza tym i tak nie mogłem prosić cię o wybaczenie przez telefon.
– Więc przyjechałeś osobiście! – wykrzyknęła. – Wczoraj.
– Byłem i w sobotę, kiedy wróciłem z Nowego Jorku.
– W sobotę?
– Parę razy – wyznał. – Choć wiedziałem, że wyjechałaś na weekend do ojca.
– Tym razem do mamy – szepnęła. – Chyba ci bardzo zależało na tych przeprosinach…
– I na zobaczeniu ciebie.
– Żeby przeprosić? – Na litość boską, nie zaczynaj sobie wyobrażać, że tak bardzo chciał cię zobaczyć, że przyjechał tu prosto z lotniska. – Wróciłeś ponownie w niedzielę.
– Czekałem tu, kiedy się zjawiłaś z Richardem…
– Nocowaliśmy oboje u mojej mamy.
– Wszystkich chłopaków zabierasz na weekend do matki? Zawahała się.
– Powiedz prawdę, Erin – zażądał stanowczo.
– Nie chciałam ci mówić. Nie ze względu na siebie, tylko moją mamę.
– Na nią?
– Już i tak nie masz o niej najlepszego zdania. Nie chciałam dolewać oliwy do ognia. Spojrzał na nią z powagą.
– Cokolwiek zaszło między naszymi rodzicami, nie może mieć wpływu na nas – powiedział cicho. Chciała coś powiedzieć, ale zdała sobie sprawę, że to bez sensu. Nie było żadnego „nas”…