– Myślę, że jednak wrócę po ten szal – zdecydowała Charlotta, gdy nagle obie zdały sobie sprawę, że ktoś podszedł do ich stolika.
– Joshua – ucieszyła się Charlotta.
– Nie byłem pewien, czy to ty – stwierdził. – Napiłbym się kawy. Mogę się przysiąść? Charlotta była zachwycona.
– Jasne. Erin i ja zrobiłyśmy sobie przerwę w pracy.
– Spojrzał na ich torby z zakupami i uśmiechnął się. Charlotte dokonała prezentacji.
– To jest Joshua Salsbury, drużba Robina na naszym ślubie. – Erin doszła do wniosku, że ciemnowłosy i wyjątkowo przystojny Joshua jest mniej więcej w tym samym wieku co Robin. – Erin Tunnicliffe. Moja stara przyjaciółka z Gloucestershire.
Joshua Salsbury wyciągnął rękę do Erin, a potem zajął wolne krzesło przy stoliku. Natychmiast, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zjawiła się kelnerka, by przyjąć zamówienie.
– Przyjechałaś do Londynu na zakupy, Erin, czy tu mieszkasz? – zapytał, gdy kelnerka odeszła.
– Erin odpowiedziała na moje SOS, gdy góra papierów urosła do rozmiarów Everestu – odpowiedziała za nią Charlotta.
– Ale zamiast pracować, postanowiłaś pobuszować po sklepach – skomentował przyjaźnie.
– Świetnie się bawimy – uśmiechnęła się Erin. Ale gdy zobaczyła, jak jego wzrok zatrzymał się przelotnie na jej ustach, poczuła się nagle nieswojo. Ucieszyła się, kiedy kelnerka wróciła z kawą. Potem Charlotta zauważyła, że minęły wieki, odkąd ostatnio ona i Robin widzieli Josha.
Czyżby nie było żadnej pani Salsbury? Dziwne… Joshua Salsbury odpowiedział, że nie było go jakiś czas w kraju.
– Od dawna jesteś w mieście, Erin? – zapytał.
– Miesiąc – odparła uprzejmie.
– A ma przed sobą następne dwa – dodała Charlotta.
– Usiłuję ją przekonać, aby została, kiedy upora się z moją papierkową robotą.
– Masz tu mieszkanie? – zwrócił się do Erin, która się zawahała. Nie wiedziała, czy wypada zdradzać, że Char-xxxlotta mieszka u narzeczonego.
– Erin opiekuje się moim mieszkaniem, dopóki nie zdecyduję, co z nim zrobić – wyznała otwarcie Charlotta.
Chwilę jeszcze rozmawiali, Joshua wspomniał, że będzie w kontakcie z Robinem, wreszcie spojrzał na zegarek, dopił kawę, uregulował rachunek i życząc paniom dalszych owocnych zakupów, wyszedł.
Erin chętnie dowiedziałaby się czegoś na jego temat, ale nie chciała zdradzać przed przyjaciółką, że Joshua bardzo ją zaintrygował. Jej zdaniem miał wszystko, absolutnie wszystko. Jasne, był człowiekiem sukcesu. Bez wątpienia bardzo subtelnym. Przy nim faceci, z którymi się dotychczas spotykała, wydawali się nieokrzesanymi młokosami.
– Chcesz wrócić po ten szal, na który nie mogłaś się zdecydować? – zapytała przyjaciółkę.
– Chyba tak zrobię. Wiesz, jak to jest. Jak czegoś szukasz, nigdy nie znajdziesz. A jak na coś trafisz przypadkowo, kupuj bez zastanowienia.
Pod koniec dnia Erin wróciła do domu, ale zamiast oglądać zakupy, rozmyślała o pewnym wysokim, ciemnowłosym i szarookim mężczyźnie, którego niestety już nigdy więcej nie spotka.
Wydawało się, że Erin nie potrafi wybić sobie z głowy Josha Salsbury’ego. Myślała o nim często, co utrudniało jej skupienie się na pracy przez resztę tygodnia.
W piątek wieczorem wyjechała na weekend do ojca i miała wyrzuty sumienia, bo tak naprawdę wolałaby zostać w Londynie. Ciągłe myślała o znalezieniu stałej pracy w stolicy. Jednak dopiero w niedzielne popołudnie odważyła się wspomnieć o tym ojcu, przypominając mu jednocześnie, że przewidywał taki rozwój wypadków.
– Czy miałbyś coś przeciwko temu, gdybym została w Londynie po skończeniu pracy dla Charlotty? – zapytała pod wpływem impulsu, gdy jej wizyta zbliżała się do końca.
Leslie Tunnicliffe spojrzał na nią ostro.
– Widać trawa w Londynie jest zieleńsza – odparł i choć czuła się strasznie, nie zdobyła się na żadne słowa sprzeciwu. – Chyba jestem trochę niesprawiedliwy – przyznał chwilę później. – Widać spodobało ci się życie w Londynie, skoro nie masz ochoty stamtąd wyjeżdżać. Lepiej zdradź mi swoje plany.
Podczas powrotu do Londynu Erin wciąż nie mogła uwierzyć, że tak łatwo poszło jej z ojcem. Właściwie udzielił jej błogosławieństwa na rozpoczęcie samodzielnego życia. Uspokoiła go, że prawdopodobnie bez trudu znajdzie nową pracę i jakieś mieszkanie, a w każdy weekend będzie przyjeżdżać do domu.
Charlotta okazała się nad wyraz pomocna, gdy w poniedziałek Erin opowiedziała jej o nowych planach.
– Wspaniale! – wykrzyknęła. – Wiem, że ze mnie egoistka, ale, pomijając wszystko inne, nie muszę się spieszyć z podjęciem decyzji w sprawie mieszkania.
– Nie będziesz zła, gdy zacznę się rozglądać za nową pracą?
– O ile nie zostawisz mnie tak od razu na lodzie – odparła. Potem zastanowiła się. – Prawdopodobnie od przyszłego tygodnia zaczniesz chodzić na rozmowy… Powiesz swojemu przyszłemu pracodawcy, że chcesz odejść z obecnej pracy po miesięcznym wymówieniu, bo zawarłaś umowę na trzy miesiące. Oczywiście nie zatrzymam cię siłą, jeśli trafi ci się jakaś cudowną okazja – dodała szybko.
W drodze do domu Erin kupiła wieczorną gazetę. Przej – rżała ogłoszenia, ale nie zobaczyła nic, co by ją zainteresowało.
Postanowiła coś zjeść, a potem uważniej przestudiować oferty. Właśnie pochylała się nad gazetą, gdy zadzwonił telefon stacjonarny. Erin zazwyczaj używała komórki i nie podawała nikomu numeru Charlotty.
– Halo – odezwała się uprzejmie i na dźwięk stanowczego, lecz melodyjnego głosu poczuła, że ma nogi jak z waty.
– Cześć, Erin. Tu Joshua Salsbury.
– Och! – wykrzyknęła i natychmiast się zawstydziła. Szybko spróbowała wziąć się w garść. – Niestety Charlotty nie ma w domu.
– To dobrze się składa, bo chciałem porozmawiać z tobą. Chciał z nią rozmawiać! Joshua Salsbury, wysoki, przystojny brunet… Czy to dzieje się naprawdę? Spróbowała wykrzesać z siebie resztki spokoju i ogłady.
– W czym mogę ci pomóc? – zapytała uprzejmie.
– Chciałbym się z tobą umówić… na przykład na kolację – odpowiedział prosto z mostu, a jej zakręciło się w głowie.
Zapraszał ją na randkę… Opadła na najbliższe krzesło.
Ku swojemu zdumieniu odkryła, że dwulicowość mężczyzny, z którym się ostatnio umawiała, miała na nią większy wpływ, niż mogłoby się wydawać. Teraz zamiast skakać z radości, zastanawiała się, co dokładnie rozumiał pod pojęciem „zjeść wspólnie kolację”…
– Nie jesteś żonaty… ani nic w tym stylu? – zapytała najpierw.
– Nie jestem żonaty – odparł nieco rozbawiony. – Ani nic w tym stylu. Nigdy nie byłem żonaty. Choć zdaje się, że to częsty stan cywilny i niektórym całkiem odpowiada.
– Ta wypowiedź miała z pewnością świadczyć o jego braku zainteresowania małżeństwem. – A zatem kolacja? Piątek? – upewnił się.
– Chętnie – zdołała wreszcie z siebie wydusić.
– Wpadnę po ciebie o siódmej trzydzieści – powiedział. – Do zobaczenia. – Odłożył słuchawkę.
Erin nie mogła się ruszyć przez dłuższą chwilę. Zupełnie wyleciało jej z głowy, że miała szukać ogłoszeń o pracy. Czy to naprawdę się wydarzyło? Czy Joshua Salsbury naprawdę zadzwonił do niej i zaprosił na randkę? I ona się zgodziła?
Wydawało jej się to nierealne jeszcze następnego dnia. Odczuła niemal ulgę, że Charlotte bez reszty pochłaniają sprawy firmy. Z jednej strony Erin chciała opowiedzieć przyjaciółce o telefonie Josha, z drugiej jednak trochę obawiała się tej rozmowy. Prawdopodobnie różniła się od kobiet, z jakimi Joshua zazwyczaj się spotykał i Charlotta mogłaby się trochę zdziwić.