– Czego się napijesz? – zapytał. Nie wiedziała, czy się roześmiać, czy zachować lodowaty dystans, gdy Gavin aż się oblizał, zaglądając głęboko w jej fiołkowe oczy.
– Poproszę tonik – odparła. Gavin chyba nie przerwał świętowania od czasu ich rozstania i przynajmniej jedno z nich powinno zachować jasność umysłu.
– Dodałem odrobinę dżinu – poinformował, stawiając przed nią szklankę.
Powinna się rozgniewać, ale fakt, że nie próbował jej oszukać, osłabił nieco jej irytację. Wzniosła toast.
– Gratulacje z okazji świetnego interesu – uśmiechnęła się przyjaźnie.
Godzinę później już się nie uśmiechała. Gavin okazał się utrapieniem. Parę razy wracał do baru po następnego drinka, dość mocno się przy tym zataczając. Zachowywał się coraz głośniej i nieznośniej.
– Do dna, Erin, przestań się tak grzebać – ponaglał.
– Nie, dziękuję. – Szkoda, że nie została w domu. Nie o takie doświadczenie życiowe jej chodziło. – Wezwę taksówkę, dobrze? – zaproponowała.
Gavin spojrzał na opróżnioną szklankę, potem na Erin i cały się rozpromienił.
– Swie… tny pomysł. Pro… osto do ciebie? Oj, zamiary miał aż nadto oczywiste.
– Pamiętasz, gdzie mieszkasz? – zapytała.
– Chcesz jechać do mnie?
Nie, chcę jechać do siebie, a twój adres jest dla taksówkarza, żeby wiedział, dokąd ma cię odwieźć. Erin już miała to powiedzieć, gdy Gavin postanowił nagle zacieśnić ich znajomość i poczuła jego rękę na udzie. Zesztywniała. To przestało być zabawne, zwłaszcza w miejscu publicznym, gdzie ktoś, kto na nich patrzył, mógł wysnuć całkowicie mylne wnioski.
Stanowczym ruchem usunęła jego rękę z nogi i zagroziła chłodno:
– Zrób to jeszcze raz, a oberwiesz.
Spojrzał zdziwiony na jej rozgniewaną twarz. Coraz bardziej żałując tej eskapady, Erin odwróciła głowę – i doznała szoku. Miała ochotę zapaść się pod ziemię. Przy barze stał wysoki, ciemnowłosy mężczyzna, który z zainteresowaniem obserwował ją i jej towarzysza. Och, nie! Los nie mógł być bardziej okrutny!
Dlaczego musiała spotkać akurat Josha Salsbury’ego?
Twarz jej płonęła rumieńcem. Trudno było nie zauważyć poufałości, z jaką Gavin odnosił się do niej. Chciała spojrzeć w inną stronę, ale jak zahipnotyzowana wpatrywała się w parę szarych oczu. Zrezygnowała z randki z przystojnym, kulturalnym mężczyzną, dla tego pijanego indywiduum! Och, co za hańba!
W końcu udało jej się oderwać wzrok od Josha. Przypomniała sobie, że w pobliżu znajduje się prywatna klinika. Prawdopodobnie Josh wstąpił na szybkiego drinka po wizycie u ojca.
Nie miała jednak czasu na dalsze spekulacje, bo Gavin Gardner po dopiciu drinka, kompletnie pijany, ponownie okazał niezwykłą fascynację jej udem.
Zdała sobie sprawę, że sytuacja wymyka jej się spod kontroli. Nie patrząc w stronę Josha, Erin podniosła się gwałtownie. Gavin również wstał, choć nieco chwiejnie. Erin nie mogła porzucić tego idioty, to byłoby nie w porządku.
– Idziemy – powiedziała, biorąc go pod ramię.
Uśmiechnął się bezmyślnie. Miała nadzieję, że nie sprawi jej więcej kłopotu, choć wstydziła się, że musieli przeparadować przed Joshem Salsburym. Co gorsza, Gavin stracił równowagę w najmniej odpowiednim miejscu, bo tuż przy barze, kilka kroków od Josha.
Josh podtrzymał go mocno, ale nie odmówił sobie kąśliwej uwagi:
– Masz niezwykły talent do wynajdywania komplikacji, Erin.
Spojrzała na niego trochę bezradnie. Niestety nie potrafiła wymyślić żadnej ostrej i dowcipnej riposty. Zignorowała więc złośliwość i skupiła całą uwagę na wyprowadzeniu Gavina, nim ten znów na kogoś wpadnie.
– Och – wymamrotał, kiedy owiało go świeże powietrze. Na szczęście karuzela w głowie ostudziła jego romantyczne zapędy.
Z taksówkami jak z autobusami, martwiła się Erin, albo wcale, albo trzy naraz. Gdy w końcu jakaś podjechała, Erin pomogła Gavinowi wsiąść. Podała kierowcy swój adres. Jej towarzysz zaczął przysypiać i musiała nim zdrowo potrząsnąć, by wydobyć z niego, gdzie mieszka.
Gdy taksówka zatrzymała się przed jej domem, Erin powiedziała kierowcy, dokąd ma zawieźć Gavina. Kiedy płaciła za swój kurs i odwiezienie Gavina do domu, ten wysiadł, a taksówkarz najwyraźniej zadowolony z takiego obrotu spraw, zatrzasnął drzwi i odjechał.
I co teraz miała zrobić? W tym stanie Gavin był raczej nieszkodliwy, ale wolałaby, żeby u niej nie nocował. Niestety taksówki nie pojawiały się w tej okolicy zbyt często.
Erin szybko ułożyła plan działania. Musi oderwać Gavina od ściany, posadzić go na schodach, pobiec na górę i zadzwonić po taksówkę. Jednak ku jej zaskoczeniu, właśnie jakaś zatrzymała się przed wjazdem na podwórko.
Jeszcze bardziej zdumiał ją widok pasażera, który wysiadł i poprosił taksówkarza, by zaczekał. Joshua Salsbury! Erin gapiła się na niego z otwartą buzią.
– Potrzebujesz pomocy? – Rzucił przelotne spojrzenie w stronę jej wstawionego towarzysza.
Nie pora na kolejne upokorzenie. Otrząśnij się! – nakazała sobie stanowczo.
– Odwieziesz Gavina? – zapytała niepewnie. – Taksówkarz, który miał go zabrać, uciekł.
– Ciekawe dlaczego? – wymamrotał Josh. Ku jej uldze najpierw poszedł zamienić słówko z kierowcą, a potem oderwał jej towarzysza od ściany. – Chodźmy, Gavin. Pora do domu. – Wepchnięty do taksówki Gavin od razu usadowił się do drzemki, wyraźnie tracąc ochotę na czynny udział w dalszych wydarzeniach. – Gdzie mieszka? – zwrócił się Josh do Erin.
Zmieszana podała mu adres. To była najgorszą noc w jej życiu. Chciała jak najszybciej znaleźć się w domu i zatrzasnąć drzwi przed całym światem. Myślała tylko o tym, by ukryć głowę pod poduszką i udawać, że nic się nie stało.
Josh Salsbury zamknął drzwi za śpiącym Gavinem i rozmawiał z kierowcą. Patrzyła, jak pieniądze przechodzą z ręki do ręki i stała otumaniona, kiedy taksówka ruszyła. Bez Josha!
– Taksówki nieczęsto tędy jeżdżą – poinformowała go.
Josh przyglądał jej się w świetle lampy. Milczał przez chwilę, a potem powiedział bardzo wyraźnie.
– Czarna, bez cukru.
Wzięła się w garść. Skoro przyjechał za nią, zapewne z powodu zapijaczonego Gavina, należała mu się przynajmniej kawa.
– Wejdź – zaprosiła go, otwierając drzwi kluczem. Była speszona. – Byłeś już tutaj? – zapytała niepewnie.
– Charlotta wydała kiedyś przyjęcie – odparł, gdy wspięli się po schodach do małego saloniku.
Przyjęcie musiało być w niezwykle wąskim gronie. Cztery osoby w tej klitce – to już był tłok. Mimowolnie zastanowiła się, z kim Josh przyszedł na przyjęcie. Niewątpliwie z jedną z tych piękności wyczekujących na jego telefon, o których wspomniała Charlotta.
– Usiądź – udało jej się powiedzieć dość spokojnie.
– Zaraz zaparzę kawy.
Mogła odgadnąć, że nie jest facetem, który przywykł robić to, co mu każą. Poszedł za nią, stanął w progu i przyglądał się, jak wstawia wodę, wyjmuje filiżanki, spodki i kawę rozpuszczalną.
– Dlaczego przyjechałeś za mną? – zapytała. – To znaczy… nie miałeś w tej okolicy żadnej sprawy, prawda? Wzruszył ramionami.
– Nie wyglądało mi na to, by podszczypywanie zbytnio cię bawiło. – Słusznie się domyśliła, że zauważył nadmierną poufałość Gavina. – A z moich planów na wieczór wyszły nici – dodał, patrząc na nią z powagą.
Do licha! Chciała przeprosić, ale na samą myśli o udzieleniu mu prawdziwych wyjaśnień zrobiło jej się gorąco.
– Jak się czuje twój ojciec? – zapytała natychmiast.