Выбрать главу

Adam wchodzi do łóżka. Podciąga kołdrę pod brodę, jakby zmarzł albo bał się, ze sufitu spadnie mu na głowę.

– Jutro twój tata kupi łóżko polowe i ustawi je tutaj dla mnie – mówi.

Nie będziesz spał obok mnie?

Możesz nie mieć na to ochoty, Tesso. Nie będziesz chciała, żebym cały czas trzymał cię w ramionach.

A jeśli będę chciała?

To będę cię trzymał.

Jest przerażony. Widzę to w jego oczach.

– W porządku, pozwalam ci odejść.

Ćśśśś.

Naprawdę, jesteś wolny.

Nie chcę takiej wolności. – Pochyla się i całuje mnie. – Obudź mnie, jeśli będziesz mnie potrzebowała.

Zasypiam szybko. Leżę w łóżku i słucham, jak w całym mieście gasną światła. Ludzie życzą sobie dobrej nocy. Słyszę skrzypienie sprężyn w łóżkach.

Odnajduje rękę Adama i mocno ją ściskam.

Cieszę się z istnienia nocnych portierów, dyżurnych pielęgniarek i kierowców ciężarowej. Podtrzymuje mnie na duchu myśl, że w innych krajach, w innej sferze czasowej, kobiety właśnie piorą ubrania w rzekach, a dzieci idą do szkoły. Gdzieś daleko jakiś chłopiec słyszy wesoły dźwięk dzwonka zawieszonego na szyi kozła i idzie w góry. Napawa mnie to otuchą.

Rozdział 39

Zoey szyje. Nie wiedziałam, że umie. Rozłożyła na kolanach cytrynowe śpioszki dla dziecka. Nawleka igłę, przymykając jedno oko, przeciąga nitkę i wiąże supełek poślinionymi palcami. Kto ją tego nauczył? Obserwuję ją kilka minut. Szyje z taką wprawą, jakby zawsze umiała to robić. Jasne włosy upięła wysoko na głowie, a jej kark wygina się we wdzięczny łuk. Zoey przygryza dolną wargę w skupieniu.

– Żyj – mówię. – Będziesz żyła, prawda?

Nagle podnosi wzrok i wysysa krew z małej ranki na palcu.

– Cholera! Nie wiedziałam, że nie śpisz.

Chichoczę.

– Rozkwitasz.

Jestem gruba! – Prostuje się na krześle i wystawia brzuch w moją stronę, żeby mi to udowodnić. – Jestem wielka jak niedźwiedzica.

Chciałabym być tym dzieckiem spoczywającym w jej łonie. Malutkim i zdrowym.

Instrukcje dla Zoey

Nie mów swojej córeczce, że nasza planeta gnije. Pokazuj jej piękne rzeczy. Bądź dla niej olbrzymką, nawet jeśli Twoi rodzice nie potrafili być tacy dla Ciebie. Nie zadawaj się z chłopakami, którzy nie będą Cię kochali.

– Myślisz, że po narodzinach dziecka będziesz tęskniła za dawnym życiem?

Zoey patrzy na mnie z powagą.

– Powinnaś się ubrać. Nie marnuj czasu na spędzanie dni w piżamie.

Opadam na poduszki i spoglądam w kąty pokoju. Kiedy byłam mała, zawsze chciałam mieszkać na suficie – wydawał się taki czysty i przestronny jak wierzch tortu. Teraz przypomina mi tylko prześcieradła.

– Czuję, że cię zawiodłam. Nie będę mogła pomagać ci w opiece nad małą.

Ładny dzień – oświadcza Zoey. – może poproszę Adama albo twojego tatę, żeby cię wynieśli na zewnątrz?

Na trawniku zebrało się stadko ptaków. Na niebie wiszą pierzaste obłoczki. W pokoju jest jasno i ciepło, jakby godzinami gromadził promienie słońca.

Zoey czyta czasopismo, Adam głaszcze moje stopy przez skarpetki.

– Posłuchajcie – prosi Zoey. – Ten dowcip zajął pierwsze miejsce w konkursie na najlepszy kanał roku.

Numer czternasty na mojej liście – dowcip.

– Przychodzi facet do lekarza i mówi: „Mam truskawkę w tyłku”. „Och – odpowiada lekarz. – Dam panu trochę kremu”.

Wybucham śmiechem. Jestem śmiejącym się szkieletem. Zachowywanie naszej trójki – Adama, Zoey i moje – świadczy o tym, że wszystko może się zdarzyć.

Zoey podaje mi swoje dziecko.

– Ma na imię Lauren.

Jest tłuściutka, lepi się i ocieka mlekiem. Ładnie pachnie. Macha do mnie rączkami, chwytając powietrze. Małe paluszki z paznokietkami w kształcie półksiężyców pakuje mi do nosa.

– Cześć, Lauren.

Mówię jej, jaka jest duża i mądra. Wygaduję głupstwa, myśląc, że małe dzieci to lubią. Przygląda mi się bezdennymi oczami i ziewa szeroko. Zaglądam w głąb jej buzi przez maleńkie różowe usta.

– Lubi cię – stwierdza Zoey. – Wie, kim jesteś.

Trzymam Lauren Tessę Walker w ramionach i głaszczę ją po plecach. Słucham bicia jej serca. Jest ostrożnie i zdeterminowane. Lauren wydaje się niesamowicie ciepła.

Pod jabłonką tańczą cienie. Słonce prześwituje przez konary. Z oddali dobiega warkot kosiarki. Zoey wciąż czyta swoje czasopismo, ale odkłada je, gdy spostrzega, że się obudziłam.

– Długo spałaś – stwierdza.

Śniło mi się, że Lauren się urodziła.

Była śliczna?

Oczywiście.

Adam podnosi głowę i uśmiecha się do mnie.

– Cześć – mówi.

Tata idzie w naszą stronę z kamerą, nagrywa nas.

– Przestań – proszę. – To chore.

Odnosi kamerę do domu i wraca z kartonowym pudelkiem na odpady. Stawia je przy furtce i obcina głowy kwiatom.

– Usiądź z nami, tato.

Ale on nie może usiedzieć w spokoju. Idzie do domu i wraca z miską winogron, czekoladą i szklankami z sokiem.

– Czy ktoś ma ochotę na kanapkę?

Zoey kręci przecząco głową.

– Mnie wystarczą winogrona.

Podoba mi się, jak wysysa z nich sok.

Czary odpędzające śmierć.

Poproś najlepszą przyjaciółkę, żeby przeczytała ci jakieś soczyste kawałki ze swojego czasopisma – dotyczące mody, plotki. Zachęć ją, żeby usiadła tak blisko ciebie, żebyś mogła dotknąć jej zadziwiająco wielkiego brzucha. A kiedy będziesz musiała już iść do domu, weź głęboki oddech i powiedz, że ją kochasz. Przecież to prawda. Kiedy pochyli się nad tobą i szepnie ci to samo, przytul ja mocno, bo nie są to słowa, których normalnie ludzie używają.

Poproś brata, żeby usiadł przy tobie po powrocie ze szkoły i opowiedział ci ze szczegółami jak spędził cały dzień. Niech mówi o każdej lekcji, każdej rozmowie, nawet o tym, co jadł na obiad, do chwili, aż będzie tak znudzony, że zacznie błagać, żebyś pozwoliła mu pójść pograć w piłkę z kolegami.

Obserwuj mamę, jak zrzuca buty i masuje sobie stopy, bo nowa praca w księgarni wymaga od niej uprzejmości i radosnego uśmiechu na twarzy, mimo że stoi na nogach cały dzień. Okazuj wesołość, kiedy widzisz, jak ofiarowuje tacie książkę, którą kupiła, ponieważ przysługuje jej rabat.

Patrz, jak tata całuje ja w policzek. Obserwuj ich uśmiechy. Wiedz, że cokolwiek się zdarzy, pozostaną twoimi rodzicami.

Słuchaj, jak twoja sąsiadka nuci pod nosem jakaś starą piosenkę, pieląc róże w ogródku. Cienie wydłużają się na trawniku, a ty leżysz pod kocem ze swoim chłopakiem. Powiedz mu, że jesteś z niego dumna, bo założył ogród i znalazł matce zajęcie.

Obserwuj księżyc. Znajduje się całkiem blisko, otoczony różową poświatą. Twój chłopak twierdzi, że to złudzenie, a księżyc wydaje się duży tylko dlatego, że jest zwrócony do ziemi pod pewnym katem.

Zmierz się na tle księżyca.

Nocą, kiedy już zniosą cię na górę i kolejny dzień dobiegnie końca, nie pozwól swojemu chłopakowi zasypiać na łóżku polowym Powiedz mu, że chcesz, żeby cię tulił w ramionach, i nie obawiaj się, że nie ma na to ochoty. Wystarczy, że się zgodzi, a będziesz wiedziała, że cię kocha, i nic prócz tego się nie liczy. Spleć swoje nogi z jego nogami. Obserwuj, jak zasypia, wsłuchaj się w jego delikatny oddech.

A kiedy usłyszysz dźwięk przypominający cichy łopot latawca, szelest ramion wiatraka na słabym wietrze, powiedz „Jeszcze nie teraz, jeszcze nie teraz”.

Oddychaj. Nie przestawaj oddychać. To proste. Wdech i wydech.